Ostatnia linia obrony

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Kraj

Wróblewski zachował się jak ciota. A wystarczyło napisać kolejny artykuł, punkt po punkcie obalający dyrdymały płk Szeląga.

I. Wróblewski jak ciota

Nie da się ukryć, że naczelny „Rzepy”, Tomasz Wróblewski, zachował się po wtorkowej konferencji Prokuratury Wojskowej jak ciota. W artykule Cezarego Gmyza „Trotyl na wraku tupolewa” nie było literalnie nic, z czego należałoby się wycofywać rakiem, jak zrobił to Wróblewski, publikując w internecie kolejne wersje kuriozalnych sprostowań, wyjaśnień itd.

O czym bowiem napisał Gmyz? Ano o tym, że z Rosji przysłano dokumenty urągające procedurom, w wyniku czego polscy biegli odmówili podpisania się pod protokołami o przyczynach zgonu bez przebadania wraku pod kątem pirotechnicznym. Napisał ponadto, że na miejscu tragedii odkryto nowe „wielkogabarytowe” części Tupolewa (to by było tyle, jeśli chodzi o „metr wgłąb”) - i że zarówno te nowo odkryte, jak i „stare”, spoczywające pod dachem i umyte przez Rosjan części samolotu dały wynik pozytywny przy badaniu na obecność materiałów wybuchowych. Jedno z urządzeń miało nawet wyczerpać skalę – zaś owe „materiały wybuchowe” zostały zidentyfikowane jako trotyl i nitrogliceryna.

Gmyz napisał również, że polska ekipa wyposażona była w nowoczesny sprzęt, co ma swoje implikacje (o tym za chwilę) i nawet zastrzegł, że brana jest pod uwagę hipoteza o pochodzeniu śladów trotylu z niewybuchów z okresu II wojny światowej, kiedy to w rejonie Smoleńska toczyły się intensywne walki. Kolejną istotną informacją było, że o odkryciu prokurator Seremet osobiście poinformował Ober-Matoła i od dwóch tygodni „trwały intensywne konsultacje” co z tym fantem zrobić.

Z czego tu się wycofywać? Redaktor Gmyz dochował należytej staranności, potwierdzając informacje w czterech niezależnych źródłach. Wróblewski osobiście rozmawiał o sprawie z Seremetem. Artykuł – niezależnie od bulwersującej treści – napisany został w sposób wyważony. Tymczasem, po konferencji prasowej Prokuratury Wojskowej z płk Szelągiem w roli głównej, naczelny „Rzeczpospolitej” sprawiał wrażenie, jakby nagle uświadomił sobie, że ktoś ich podpuścił „na Smoleńsk” - i rzucił się do zacierania złego wrażenia. Oczywiście, „przeciek” mógł być prowokacją, osobiście sądzę wręcz, że tak właśnie było, czemu dałem wyraz w tekście „Wybuchowa prowokacja”, ale nie zmienia to faktu, że Tomasz Wróblewski zachował się w sposób najgorszy z możliwych.

Spójrzmy: naczelny, który osobiście dopuścił artykuł do publikacji, nagle zwyczajnie zostawił swego dziennikarza na lodzie. Wali jako „redakcja” tekst ze słowami „pomyliliśmy się” (następnie, po interwencji Gmyza, zmieniony), potem bredzi coś, że chodziło tylko o zwrócenie uwagi na przewlekłość śledztwa – słowem, panikuje. Dno. W ten sposób nie tylko zdezawuował własną gazetę i swego podwładnego, ale dostarczył również amunicji Sekcie Pancernej Brzozy, reżimowym mediodajniom i propagandzie Dyktatury Matołów.

II. Obnażyć kłamstwa prokuratora Szeląga

A wystarczyło tylko nalać sobie lampkę koniaku, czy co tam Wróblewski lubi, wziąć głęboki oddech, i... pójść za ciosem! Przecież to, co wygadywał płk Szeląg na słynnej konferencji, to były jakieś kompletne brednie, banialuki obliczone na zrobienie ludziom wody z mózgów i na danie pożywki „antysmoleńskiej narracji”. Wciskanie kitu – i tu wracamy do wątku o „nowoczesnym sprzęcie” - że spektrometr ruchliwości jonów nie odróżnia trotylu od namiotu z PCV, to obraza dla rozumu, o czym można się łatwo przekonać wrzucając w wyszukiwarkę hasło „detektor materiałów wybuchowych”. Ja wrzuciłem i przykładowe efekty można zobaczyć w notce „Czy detektor nie jest w stanie odróżnić trotylu od dezodorantu?”.

Jest tam m.in. opis urządzenia o nazwie „Przenośny detektor materiałów wybuchowych PED-8800 Pro”. Najważniejsze dane: - funkcjonowanie w oparciu o technologię IMS (Ion Mobility Technology) plus transformacja Hardamarda; - wskaźnik fałszywych alarmów – 1%; - czas analizy – 4-10 s; - wykrywa całą paletę środków wybuchowych (w tym TNT) z możliwością poszerzenia bazy danych; - nazwę zidentyfikowanej substancji wyświetla na monitorze LCD; - i tak dalej...

Jeśli nasza ekipa na Siewiernym dysponowała sprzętem podobnego rodzaju, to zwyczajnie nie mógł się on zachowywać tak, jak opisywał to ze swadą płk Szeląg. Nie mógł alarmować skierowany na namiot z PCV, czy na kosmetyki. Zwyczajnie nie mógł i już, tak jak nie „wyją” non-stop analogiczne wykrywacze na lotniskach i przejściach granicznych, ilekroć którykolwiek z nich natrafi na tworzywo sztuczne, lub szminkę w czyjejś torebce.

A jak najprawdopodobniej było? Ano, specjaliści „omiatali” detektorem, bądź pobierali tzw. „długopisem” próbki z powierzchni szczątków samolotu i po kilku sekundach wyświetlało się: TNT, TNT, TNT, NG, TNT, NG, TNT....

III. Na ratunek karierze

Wystarczyło usiąść na chwilę, odtworzyć sobie nieprzytomne filipiki płk Szeląga z nagrania konferencji i napisać kolejny artykuł, punkt po punkcie obalający jego dyrdymały. Z takim zadaniem poradziłby sobie zwykły bloger, a co dopiero rutynowani dziennikarze. Trzeba było zapędzić kolegów i koleżanki z działu popularnonaukowego do pisania tekstów wyjaśniających w przystępny sposób czym dysponowali nasi śledczy w Smoleńsku i jak to działa. I nie odpuszczać. Dzień po dniu powtarzać na różne sposoby – prokurator Szeląg kłamie! Kłamie, najprawdopodobniej na polecenie swych przełożonych, działających z politycznej inspiracji.

Tak właśnie należało zrobić.

Wróblewski jednak tak nie postąpił. Zamiast tego, w modnym ostatnio stylu „oddał się do dyspozycji” zarządu Presspubliki (czytaj – Hajdarowicza – biznesowi kumple z WSI i te sprawy). Czyli, zachował się jak kapitan uciekający z tonącego okrętu, przed pasażerami i załogą – ale nie do końca, bo dymisji jednak nie złożył. Stoi jedną nogą w szalupie, drugą na pokładzie, licząc, że go zawołają, bo może okaże się jednak, że łajba wcale nie tonie, a wtedy on, owszem, bardzo chętnie zgodzi się znów nią dowodzić. Jak to nazwać?

Moim skromnym zdaniem, Tomasz Wróblewski zorientował się, że jeszcze chwilka, a zaliczony zostanie do „smoleńskich wariatów”, co skutkuje automatyczną banicją z „towarzystwa” i „ludzi na poziomie”, a w wymiarze materialnym – utratą roboty bez żadnej nadziei na kolejną, a już zwłaszcza w charakterze redaktora naczelnego. Rzucił się więc do tyleż chaotycznego, co desperackiego ratowania własnej kariery. Pewnie nawet nikt nie musiał go straszyć. Sam zrozumiał. Taka jest siła Niewidzialnej Ręki sprawującej właścicielski nadzór nad III RP.

Dziwi tylko, dlaczego Gmyz jednak nie zwołał konferencji. Być może dostał zakaz publicznego wypowiadania się, może zagrożono mu zwolnieniem, gdyby upierał się przy swoim...

IV. Ostatnia linia obrony

Dlaczego jednak, skoro truję o Wróblewskim, ten tekst zatytułowałem „Ostatnia linia obrony”? Z prostej przyczyny: niezależnie od doraźnych korzyści, jakie Dyktatura Matołów odniosła z całej zawieruchy i dupkowatego zachowania redaktora Wróblewskiego, długofalowo Dyktatura i jej Ober-Matoł na tym stracą. Podobne „operacje trotyl” ich dobiją. Zadławią się własnymi kłamstwami.

Zwróćmy uwagę: definitywnie skończył się czas „wrzutek” ofensywnych – o „naciskach” Lecha Kaczyńskiego, kłótni z kpt Protasiukiem na Okęciu, pijanym generale Błasiku w kokpicie itd. Chwilowe otrzepanie z kurzu na potrzeby telewizorni Hypkiego, „ekspertów” od Milera, Białoszewskiego i innych ruskich agentów wpływu (o Osieckim nawet szkoda gadać), nic nie zmienia. Zaraz zniknęli.

Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, gdy na potrzeby „anty-smoleńskiej narracji” musiano zmanipulować autentyczne odkrycie świadczące o zamachu. Oni już nie atakują – pod naporem kolejnych danych świadczących o kompromitacji „śledztwa” cofają się krok po kroku, nieudolnie się odgryzając. Aż dotarli na ostatnią rubież – dzisiaj muszą się już wprost bronić przed zarzutami o zamach, o zamordowanie Prezydenta i pozostałych niewinnych ofiar. Do walki posyłają ostatnie rezerwy – dzieci i starców z panzerfaustami. A tymczasem, badanie dla TVN 24 wykazuje wprawdzie kilkuprocentową przewagę PO nad PiS, ale zarazem mówi o 34% Polaków, którzy uważają, że miał miejsce zamach i o 63% domagających się międzynarodowej komisji. Biorąc poprawkę na stację, odsetki mogą być jeszcze wyższe.

Już niedługo... Czekaliśmy ponad dwa i pół roku, poczekamy jeszcze trochę.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://niepoprawni.pl/blog/287/czy-detektor-nie-jest-w-stanie-odroznic-trotylu-od-dezodorantu

http://niepoprawni.pl/blog/287/wybuchowa-prowokacja

http://niepoprawni.pl/blog/287/krach-anty-smolenskiej-narracji

Ciekawy tekst (i jeszcze ciekawsze linki wewnątrz):

http://niezalezna.pl/34370-trotyl-i-spektrometry-czyli-jak-krecil-szelag

Ilustracja: Adam Dee

Brak głosów

Komentarze

Seiko.Dziwi się pan,przecież chyba znane jest ich:brak honoru,odpowiedzialności,przyzwoitości,czyli cech człowieka cywilizowanego.W ich środowisku{zapewne}ktoś Wróblewskiego poklepie po pleckach i powie{brawo wybroniłeś się}Że zostawił kolegę na lodzie,ee co tam.....Takie ich zasrane azjatyckie morale.....Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Seiko

#303274

Hajdarowicz dziś w "Rzepie" grozi "konsekwencjami". Wyobrażam sobie, jak Wróblewski musi się teraz pocić.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#303299

Hajdarowicz ogłasza w ten sposób wszem i wobec: to nie ja!

A to znaczy, że miał udział sprawie. Po raz kolejny powtarzam: takich rzeczy nie publikuje się bez zgody wydawcy.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#303303

Ale obawiam się, że mają w zanadrzu jeszcze jakąś tajna broń, w rodzaju V-2. Bo niestety nic subtelniejszego już nie potrafią. Skrytobójstwa, aresztowania bez postawienia zarzutów, brakuje jeszcze rutynowych tortur i standardowego wsadzania do szpitali psychiatrycznych.

Naprawdę czekam na dzień, w którym Donald T. trafi przed wymiar sprawiedliwości niepodległej Rzeczypospolitej.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#303284

Też sądzę,że coś mają. Ale na wiele im to nie pomoże.
A Tusk nigdy nie trafi pod sąd, bo ucieknie do Brukseli na posadkę z immunitetem.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#303300

Chciałbym, żebys naprawdę nie miał racji...

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#303305

zasmarkanego swego istnienia wszystkie pokarmy i napoje będzie podawał najpierw swojemu gupikowi

Vote up!
0
Vote down!
0
#303361

Niedługo wszyscy krewni i koledzy królika, a raczej królików,POżegnają się z dobrze płatnymi radami nadzorczymi i innymi POsadkami.Zaczekamy tylko kilka tygodni i będziemy pytać czy Moskwa przysłała dowody,a nie przyśle.W najbliższym czasie zobaczycie rejterade pawlaków,zaczną uciekać pierwsi,tak jak kiedyś z małżeństwa z SLD.
Pozdrowienia
zib1

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia
zib1

#303286

obyś miał rację!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam !

Vote up!
0
Vote down!
0
#303301

Warto obserwować PSL. Mają taki szczurzy instynkt - gdy Pawlak zacznie robić kwasy w koalicji, będzie to znaczyło, że koniec jest bliski ;)

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#303302

Obecny redaktor naczelny Rzeczpospolitej, Tomasz Wróblewski,jest synem komunisty, Andrzeja Wróbleskiego, współpracownika służb specjalnych,wnukiem zbrodniarza stalinowskiego Anatola Fejgina.

Vote up!
0
Vote down!
0

jazzmin

#303312

Poważnie? Wróblewski to fejginiątko? Tego nie wiedziałem.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#303316

No też tego nie wiedziałem że to wnunio UB-ckiego oberkata. To pewniak? Bo jeżeli tak to go trzymają za jaja. Trzeba było mieć twardy charakter, żeby mając przodków w tych instytucjach zachować własne poglądy, nie dać się uformować jak kilo kitu i nie pójść na haczyku łatwej kariery. Pytanie jak było w tym przypadku.

------------------------------------------------------

"Współczesna demokracja to orgia zdrajców." Fernando Pessoa

Vote up!
0
Vote down!
0

rumjal

#303344

Poszperałem trochę w necie - Wróblewski nie jest wnukiem Fejgina . Jego dziadek nazywał się Andrzej Fegin (podczas wojny zmienił nazwisko na Wróblewski, żeby zmylić Niemców - działał w podziemiu) - i to podobieństwo nazwisk pewnie legło u podstaw nieporozumienia.

http://lubczasopismo.salon24.pl/lecznica/post/439009,o-dziadku-wroblewskiego

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#303787

może uświadomiono mu, że będzie kolejnym samobójcą... To by wiele wyjaśniało

Vote up!
0
Vote down!
0

"Jedynie prawda jest ciekawa"

#303438