Rządów marzenia o cenzurze. Czy Google ugnie się pod presją?

Obrazek użytkownika Max
Świat

Wszyscy znamy Google, prawda? I praktycznie wszyscy korzystamy z produktów Google, poczynając od bijącej wszelkie rekordy popularności wyszukiwarki, przez pocztę gmailową i parę innych bajerów, którymi obdarowała nas firma zza Oceanu. Przyczyna jest prosta: wyszukiwarka jest skuteczna i działa szybko, poczta jest fajna i miła w obsłudze, generalnie: ludzie wybierają Google zamiast czegoś innego, gorszego.

Tyle tytułem małego, niespecjalnie odkrywczego wstępu. Żaden ze mnie Hitchcock, od trzęsienia ziemi nie zacznę. Ale zaraz powinno być ciekawiej.

Kilka dni temu kolega odesłał mnie do tej oto strony:

http://googleblog.blogspot.com/2012/06/more-transparency-into-government.html

Jak widać, jest to oficjalny blog firmy Google, a w tym akurat wpisie znaleźć można dość ciekawe rzeczy.

Mianowicie, Google właśnie opublikował swój coroczny raport. Taki panowie zza wielkiej wody mają od dwóch lat zwyczaj, dla nich "transparency", czyli polityka otwartości i przejrzystości jest, przynajmniej na papierze (a może i nie), standardem.

W raporcie wymienia się też żądania wystosowane pod adresem firmy ze strony rządów państw oraz instytucji publicznych. Prośby, czy żądania, zwał jak zwał, wiadomo o co chodzi, dotyczą... a choćby usunięcia linków do stron o "niepoprawnej" treści politycznej...

Albo zablokowania użytkowników firmy, którzy podpadli - nazwijmy to po imieniu - cenzurze poszczególnych krajów.

Jak wyjaśnia Autorka notki na blogu Google, podpisana jako "senior policy analyst", początkowo firma uznała to za pomyłkę, nadgorliwość, wręcz aberrację. Teraz jednak informatyczny gigant konstatuje, że nie był to przypadek, zbyt wiele takich sytuacji miało miejsce.

Dalej, Google konluduje, że nie jest to bynajmniej domena rządow i krajów uznawanych za mające niewiele wspólnego z - demokracją. Żadne tam Chiny, "groźne" Irany, Koree, Rosje.... Nie.

W drugiej połowie ubiegłego roku Hiszpania prosiła o usunięcie ponad 270 rezultatów wyszukiwania prowadzących do niepokornych blogów i artykułów.

Wymieniana jest także Polska. Nie ujawniona z nazwy polska "instytucja publiczna" sugerowała usunięcie linków do stron, które - okropieństwo - skrytykowały ją.

"In Poland, we received a request from a public institution to remove links to a site that criticized it." 

Google nie spełnił żądań w obu powyższych przypadkach. Ale - i jest to bardzo duze "ale" - przyznaje, że często (mniej więcej w połowie przypadków) wprowadza w zycie sankcje, jeśli mają być one efektem wyroków sądowych zapadłych w danych państwach.

Wnioski - wyciągnijcie sami. Osobiście, bardzo jestem ciekaw cóż to za tajemnicza polska "instytucja publiczna", ciekaw o czym Google NIE pisze. Ach, i oczywiście święcie wierzę w bezstronność naszego wymiaru sprawiedliwości.

Załatwi się odpowiedni wyrok bez problemu, a potem - a potem przeciętny użytkownik internetu nie odnajdzie już w najpopularniejszej wyszukiwarce takiej Niezaleznej.pl czy Niepoprawnych. I paru innych miejsc tez nie.

 

PS. Dla purystów językowych. Trzymam się formy "ten" Google, najbliższa oryginałowi, ale spotkałem się też z "tą" Google (firma), czy też "te" Google, na zasadzie podobieństwa do polskiego słowa nie posiadającego liczby pojedynczej.

Brak głosów

Komentarze

Rządy demokratyczne nie skończą na samych prośbach. One robią to dla "naszego  dobra".

Vote up!
0
Vote down!
0
#267412

A, to jest oczywiste, że dla naszego "dobra".
Cenzura polityczna zawsze jest tłumaczona czymś bardzo ideowym :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#267415

Ktoś kiedyś spiewał-Obywatelu,zrób sobie dobrze sam.I zrobie ,a Google'owi od tego wara.

Vote up!
0
Vote down!
0
#267430

Google, na razie, zachowuje się bardzo ładnie.
Raporty zaczęli publikować 2010 - nie przetłumaczyłem też literalnie wpisu na blogu Google.

A są tam zdania o tym, że są zaniepokojeni sytuacją i chcą, aby użytkownicy wiedzieli.
I dosłownie pada słowo "aberration" odnośnie tego typu pomysłów.

To nie Google jest winny. Nie chcieli pozamiatać pod dywan.

Vote up!
0
Vote down!
0
#267434

.

Vote up!
0
Vote down!
0
#267464

Przynajmniej jedna instytucja wymieniona jest w linku:

http://www.google.com/transparencyreport/removals/government/

Vote up!
0
Vote down!
0
#267462

Sam nie wiem, czy to ma być ostrzeżenie, czy apologia Google.
Póki co, apologia...

Ale warto wiedzieć. Spora część ludzi nie zdaje sobie sprawy, że dając do odszukania w internecie określone treści posługuje się, zazwyczaj, właśnie wyszukiwarką Google.

Nawyki ciężko zmienić.. A co, jeśli treści "wyszukiwane" zaczną być, wcześniej - filtrowane?

Vote up!
0
Vote down!
0
#267467

co do powiedzenia mają inne firmy informatyczne na ten temat? Czyżby tylko Google odważył się informować a wszyscy inni w milczeniu wypełniali żądania klientów?
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Szpilka

#267524

Google to autentyczny gigant.
Sam fakt, że mają w praktyce monopol na wyszukiwarkę(z woli uzytkowników) daje im niesamowity bonus.
A takie rzeczy jak gmail, chrome, google plus, google maps czy google earth, powszechnie używane, jeszcze wzmacniają ich pozycję.

Oczywiście, ich stanowisko, to również, w dużym stopniu, marketing. Na zasadzie: popatrzcie, jacy jesteśmy porządni.
Lepszy taki, niż inny.

Google może sobie na wiele pozwolić, jako potentat. Inne firmy... Na pewno naciski są i bardzo prawdopodobne, że im ulegają. Tylko konsekwencje dużo mniejsze.

Vote up!
0
Vote down!
0
#267616

Za darmo, dla mojego dobra. Coś jak palarnie opium zakładane dla Chinoli przez Japońców.
Komu się chce niech otworzy wiadomości google, i tam małą szarą czcionką są tytuły redakcji z których pobrano danego newsa.
Nim klikniesz trzy razy się zastanów, czy nie wzmacniasz medialnego Michnika.
Pomyśl co to blues, pomyśl.

Vote up!
0
Vote down!
0
#267542