Blogerzy czyli Sarmaci 2.0 albo Tuska strzał w kolano

Obrazek użytkownika szczurbiurowy
Kraj

Coryllus i Marcin Kacprzak napisali u siebie teksty o tym, czym się tu wszyscy zajmujemy, czyli o blogowaniu i pisaniu na S24, i można powiedzieć, że konkluzja jest jednakowo minorowa – popularność blogowania wynika z patologii „oficjalnego dziennikarstwa” i ogólnie mediów w Polsce, Coryllus dodatkowo pisze, że to jest kompletna nisza bez znaczenia.

Może to i racja. Marcin pisze, że blogerzy są silnie tam gdzie nie ma wolnego obiegu informacyjnego – Białoruś, Rosja Bliski Wschód. Może to i racja. Może w takich Niemczech nie ma potrzeby istnienia silnej blogosfery bo w Niemczech dziennikarze piszą prawdę.

Czy na pewno? Czy tylko dlatego?

Jeśliby spojrzeć na rozwój mediów społecznościowych w Polsce, od samego początku, czyli na przykład Forum gazeta.pl (tak, tak, w swoim czasie to było jedyne sensowne technicznie miejsce social media) to od samego początku znajdziemy ten podział – na ludzi którzy chcieli coś swojego sensownie powiedzieć i nienawistników, których dzisiaj nazywamy trollami.

Dyskusja już wtedy opierała się na dychotomii poglądów „niepodległościowych” i „III RP” (piszę w cudzysłowie, bo jest to grube uogólnienie, a i same terminy oddają jedynie wymowę ideologiczną, a nie całą różnorodność przedstawicieli). W miarę pojawiania się nowych miejsc w których można było dyskutować (przy czym fora dyskusyjne na Onecie i Wirtualnej Polsce bardzo szybko stały się ściekami) pojawiały się też i nowe tematy, nie tylko ściśle polityczne, chociaż polityka jest moim zdaniem w tej chwili największym motorem blogosfery.

Dlaczego w ogóle to jest w Polsce możliwe? Czy jest jakiś inny czynnik oprócz łatwego do rozpoznania ograniczenia cenzuralnego, który pcha ludzi do publikacji w necie na tematy polityczne? Co to jest takiego, co powoduje, że polska blogosfera jest takim fenomenem? Przecież powstaje całe mnóstwo tekstów, dobrych, świetnych, ale i zupełnie słabych, i teksty te mają swoje grono odbiorców, którzy syskutują nad nimi, spierają się…

Gdyby to było tylko i wyłącznie odzewem na nieformalne ograniczenia cenzuralne istniejące w Polsce, to nie byłoby takich blogerów jak RKK, Azrael, galopujący major czy inni, którzy o rządzie PO wyrażają się z uznaniem. Nie, to musi być coś więcej niż prosta reakcja na ład medialny w Polsce.

Polska publicystyka polityczna XVI i XVII wieku i cały ruch druków ulotnych był fenomenem w ówczesnej Europie. Powstawało tysiące broszur, tłoczonych w drukarniach Warszawy, Krakowa i Wilna, ale też i w zupełnie małych oficynach w dobrach prywatnych, jak chociażby w Zamościu, w których to drukach (czasem ręcznie przepisywanych i podawanych od dworu do dworu) publicyści ówcześni robili to co i my w tej chwili – wyrażali swój pogląd na to, jak urządzić Rzplitą, szydzili z przeciwników, zalecali swoich kandydatów. I co daje jeszcze większe podobieństwo, analogię dnia dzisiejszego do czasów I RP – większa część tej twórczości była anonimowa.

Czas dzisiejszy wiele razy był porównywany do czasów osiemnastowiecznego upadku Polski, gdy była faktycznym protektoratem rosyjskim i miotała się pomiędzy Prusami i Rosją. I być może to podobieństwo polega też i na tym, że obywatele chcą wyrazić swój pogląd na rzeczywistość. Wówczas były druki ulotne, podawane od dworu do dworu, rozdawane na sejmach i w obozach wojskowych. Dzisiaj mamy blogi. Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku „bariera wejścia”, czyli koszty publikacji i zaistnienia publicystycznego były i są bardzo niskie – w czasach I RP dla przeciętnego posesjonata tyle co nic – wydrukowanie tekstu wiązało się z jakimś wydatkiem, ale nie istotnym z punktu widzenia budżetu dyspozycyjnego. W przypadku blogosfery – praktycznie koszty są zerowe, jeśli nie robi się jakichś fajerwerków – tylko czas kosztuje.

I pozostaje motywacja. Zarówno Sarmaci pisali wtedy w drukach ulotnych jak i my piszemy współcześnie na blogach po to, żeby wpłynąć na rzeczywistość polityczną, wyrazić opinie, krzyczeć. Byli zatroskani. Część z nich pisała zapewne za pieniądze stronnictw. A dzisiejsi trolle?

Czy mamy wpływ? Pewnie bardzo podobny do tego jaki mieli autorzy druków ulotnych wtedy. Czyli prawie żaden, oprócz wpływu na atmosferę, chyba, że ktoś możny tekst weźmie i zacytuje, tak jak to stało się ostatnio z tekstem RKK. I bez znaczenia jest, czy RKK płatna jest z kasy PO czy nie. Istotny jest fakt, że możnowładca sięgnął (zapewne za radą dworskiej kamaryli) do tekstu ulotnego po to, żeby uzasadnić swoje działania i usprawiedliwić występek nadwornego warchoła, używanego do walki z przeciwnym stronnictwem. Ale sam fakt motywacji blogerów do pisania został przez cytat Tuska dowartościowany, tak, jakby autorzy osiemnastowiecznych druków ulotnych zostali dowartościowani, gdyby hetman koronny w swojej mowie na polu elekcyjnym cytował druk ulotny.

A więc jeśli pociągnąć dalej tę analogię to wtedy druki ulotne bywały albo wstępem, albo i wyrazem konfederowania się narodu politycznego w jakimś celu, celu politycznym. I o ile obieg informacji ówcześnie był na tyle powolny, że wymagało znacznego czasu uświadomienie sobie wspólnoty celów przez jakieś szerokie grono ludzi, o tyle współcześnie wspólnota celów zarysowuje się błyskawicznie. I zacytowanie przez możnowładcę klakierskiego tekstu ulotnego na konwentyklu partii władzy dowartościowało sferę blogerską na tyle, że już nie będzie można pominąć tego faktu.

Czyli strzał w stopę. Albo w kolano.

 

- - - Zapraszam do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowościach, tekstach i filmach.


Brak głosów

Komentarze

ja w kwestii formalnej: ona jest chyba RRK a nie RKK. Wg mojej najlepszej wiedzy to Renata Rudecka jakaś tam (nie chcę sobie zaśmiecać pamięci). Poza tym przez niż zablokowano mnie n s24, więc raczej nie mylę skrótu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#258948

Muszę pogratulować celnej analizy i dobrej analogii. Pisma ulotne w dawnej Polsce poprzedzały sejmiki i sejmy; dzisiaj z racji na brak sejmików blogosfera próbuje przejąć ich rolę i organizować ludzi.

Przy okazji polecam tekst o SARMACKIEJ KONTRREWOLUCJI w 1980 roku: http://podstrzechy.wordpress.com/2012/04/15/otium-dla-mas-spis-tresci/ Tekst zawiera szczegółową analizę zwyczajów i rytuałów stosowanych podczas I KZD NSZZ "S" i porównuje je do zwyczajów i rytuałów parlamentarnych staropolskiej izby poselskiej.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#258962

Chciałoby się, aby politycy z prawej strony zaczęli łaskawie zauważać istnienie blogosfery w publicznych wystąpieniach. Poza mediami Sakiewicza i o. Rydzyka to jedyna siła, którą mają po swojej stronie.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#258979

Chciałoby się, żeby w ogóle zauważali obywateli. W starożytnym Rzymie polityk kandydujacy na jakis urząd przechadzał się po miejscach publicznych wraz z asystentami, którzy pokazywali mu liderów opinii w mieście idacych ulica i podpowiadali jak ma z nimi rozmawiać. A więc demokracja niemal bezpośrednia (bo jednak asystent to pośrednik).

A u nas? Ja dostaje przed wyborami reklamówkę posła Artura Górskiego (na którego nie zamierzam głosować, ale który chyba musi być w PiS), a od innych zupełnie nic.

Żałuję, że w mojej nowej okolicy zamieszkania nie kandyduje Macierewicz - mógłbym z czystym sumieniem na niego głosować, choć prawdopodobnie nie zgadzam się z wiekszą częścią światopoglądu Pana Antoniego.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#259016

Ja mam lepiej, bo Macierewicz startuje z mojego okręgu :)

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#259044