Wiktora Janukowycza zagrywka "piękną Julią"

Obrazek użytkownika MD
Świat

Sprawa Julii Tymoszenko wzbudza ostatnio wielkie oburzenie w Europie. Rodzi też zamieszanie przy próbach oceny i wyciągnięcia wniosków.

Na początek uporządkujmy fakty. Proces i skazanie byłej premier Ukrainy nie wzbudził większego zainteresowania wśród polityków w Europie. Skandal wybuchł dopiero z uwagi na niehumanitarne ponoć traktowanie skazanej przez zakład karny. W dodatku od razu wiedziały o tym media w całej niemal Europie. Czy zatem administracja Janukowycza jest tak nieudolna, że z jednej strony stosuje tortury i jednocześnie nie potrafi tego skutecznie ukryć? Nawet w takim przypadku wystarczyłoby przecież pokazowe ukaranie dyrektora takiego ośrodka, sprowadzenie odpowiedniej "międzynarodowej i niezależnej" komisji, która orzekłaby że "co prawda, były jakieś uchybienia, ale teraz jest wzorcowo". I byłoby po sprawie.

Tymczasem działania administracji Janukowycza wskazują że chce ona nagłośnić sprawę byłej premier. Przecież zdjęcia z siniakami pani Julii wcale nie wyglądają na robione z ukrycia, musiały być robione za przyzwoleniem władz więzienia. Zastanawia też korelacja czasowa odwołania szczytu w Jałcie z poddaniem się leczeniu i zawieszeniem głodówki przez panią Tymoszenko.

Co jest zatem celem Wiktora Janukowycza? Czyżby skompromitowanie imprezy, którą jego ludzie organizują? Niedorzeczność. W wielu komentarzach w oficjalnej prasie można znaleźć "krokodyle łzy" spowodowane wepchnięciem Janukowycza w objęcia Putina ze względu na krytykę jego władzy i bojkot ukraińskiego Euro. Potwierdzeniem tej tezy ma być wyjazd na ukraińskiego przywódcy na szczyt do Moskwy a raczej pokoronacyjna audiencja u cara Władimira. Ale od kiedy Janukowycz nie był w "objęciach" Rosji?

Celem całego zamieszania jest w moim przekonaniu wyłącznie ugruntowanie pozycji Janukowycza na Ukrainie i zamanifestowanie rosyjskiej zwierzchności, która dla nie poznaki nazywa się teraz "strefą wpływów". Impreza piłkarska to szersze otwarcie społeczeństwa ukraińskiego na kontakt z Zachodem. Istnieje realne zagrożenie, że społeczeństwo Ukrainy może wówczas poczuć smak wolności i prezydent Janukowycz stanie się jeszcze mniej "kochanym" przywódcą. Zatem w jego interesie leży aby społeczeństwo miało przekonanie o bojkocie narodowej imprezy przez "imperialistyczny" Zachód i jednocześnie czuło "ciepłe poparcie" ze strony płk. Putina.

Rosja w tej konfiguracji odgrywa rolę "stabilizującego sytuację czynnika" i "racjonalnie popierająca rozsądne rozwiązania". W rzeczywistości manifestuje swoją dominację nad Ukrainą.

A zatem bojkotować? Czy też nie? Politycy Salonu nad Wisłą wyciągnęli wnioski z lekcji Aleksandra Kwaśniewskiego przy okazji pomarańczowej rewolucji i zgodnym chórem śpiewają w chórze pod batutą Putina. Politycy "niepokorni" opowiadają się za bojkotem. W mojej ocenie nie ma dobrej reakcji na tę sytuację. Ta runda należy do Janukowycza.

Jaką strategię przyjąć w tej sprawie, która przecież na igrzyskach się nie skończy? Nasuwa mi się tylko jedna koncepcja. Jej autorem był Stefan Batory. Tylko tym razem ostatecznym celem winna być właśnie Ukraina. "Europeizowanie" państwa Janukowycza bez wyparcia stamtąd Rosji będzie syzyfową pracą. Nieustannie będą tam "przypadkowo" wyrastać jak nie prorosyjski komunizm to banderowski szowinizm.

Brak głosów

Komentarze

Witam Serdecznie!

Pan MD napisał wspaniały felieton. Ae z prorosyjski komunizmem i banderowskim szowinizmem nie wiem co począć. Jest wiele takich byłych demoludów, które są szowinistyczne, mają problemy z mniejszościami i przyjęto je do UE, problemy powoli zaczynają znikać. Stosunki węgiersko-rumuńskie były nienajlepsze z powodu 2,5 miliona Węgrów w Siedmiogrodzie. Według moich obserwacji krzykaczami są Węgrzy, bo zbytnio przesadzają swoją rolę mniejszości. Mówię to przy ogólnej sympatii do Węgrów! Po upadku komuny bardzo wielu Węgrów wybrano do bukareszteńskiego parlamentu, nie jeden raz byli partnerami koalicyjnymi, ale Rumuni też powinni trochę ochłodzić się.

Słowacja. Mają problemy z Węgrami i Czechami i na odwrót. W obu krajach sprawa mniejszości pojawia się jako atut w wyborach, oczywiście polityków, którzy wykorzystują nacjonalizm. Ale z praktyki widzę, że w obu krajach "zwykli ludzie" gwiżdżą na cały nacjonalizm i takowe zapędy polityków. W Serbii było gorzej, ale tam szybciej znika "prześladowanie" Węgrów. Duży wpływ ma na to utracenie Czarnogóry i Kosowa! Chorwaci już ochłodzili się, stosunki węgiersko-chorwackie są coraz lepsze!

Na Węgrzech Cyganie stanowią atut dla niektórych polityków różnych ugrupowań. Jak nie ma problemów, sieją zamieszanie przez "tylnią furtkę". Tak jak to robi Gyurcsány i "eks"komuniści z byłej WSPR! Na papierze pomagają Cyganom, ale ci, naktórych powoływano się, nigdy tej pomocy nie widzieli! A w interesie udowodnienia, że nieistniejąca na Węgrzech "skrajna prawica" jest, komuniści (pomińmy przedsłówek "eks" bo to bzdura!) od 20 lat starają się udowodnić w drodze prowokacji! Tak było w dniach upadku komuny i tak jest dzisiaj. Były to prowokacje kalibru "polski napad na niemieckie radio w Gliwicach". Były tam morderstwa bogu ducha winnych przypadkowych Cyganów, dokonane przez pionki komunistów, czy "napad skrajnej prawicy" na gmach Telewizji Węgierskiej i jej podpalenie, w której lewicowi policjanci "przekonali" kibiców dwóch wrogich klubów sportowych: Újpest i Ferencváros do wspólnego dzieła, wzamian "zapomną" ich wcześniejsze rozróby na meczach i po meczach! "Ktoś" strzelał także z pepeszy do gmachu komendy głównej policji, ponoć "skrajnie prawicowcy (-wiec)", ale sprawcy "nie odnaleziono"! Przykładów jest wiele, ale przecież były Prezes WPS i Premier Ferenc Gyurcsány w 2006 w Balatonöszöd na zebraniu egzekutywy wyraźnie i cynicznie przyznał się: "kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem, w dzień i w nocy, miesiącami, latami, wszystkich oszukaliśmy i przez fałszerstwo dorwaliśmy się do władzy...!" (wulgarne słowa z jego wypowiedzi pomijam, ubliżał w niej wszystkim — nawet i "głupim Węgrom"!

Problem jest z Czwórką Wyszechradzką. Gdy dwóch członków ma w rządzie lewicę, dwóch drugich prawicę i wówczas szukanie wpólnych celów jest znacznie utrudnione! Ale na tym forum wewnętrzne poglądy polutyczne trzeba byłoby odłożyć na bok! A przede wszystkim: wciągnąć do "klubu" kilka innych, borykających się z identycznymi problemami: Chorwację, Rumunię, Bułgarię, Słowenię, Serbię, Montenegro i Ukrainę! No i oczywiście obrać ten styl i zasady, które istnieją w Beneluxie i Skandynawii, czy Przybałtyku!

Niestety własnością państw europejskich jest nacjonalizm i szowinizm, bo wszędzie są takie mniejszości, ktre są dyskryminowane. W Hiszpanii i Francji Baskowie, którzy już dawno powinni byli otrzymać niepodległość i wówczas jako suwerenne państwo, mieliby wspaniałe stosunki z Hispanią i Francją! To samo dotyczy Siedmiogrodu i Wojwodiny, które na wzór Belgii, Szwajcarii itd należałoby przekształcić w federacje! W Niemczech jest już lepiej, bo Adenauer nauczył Niemców szanowania "innych"! W Finlandii mniejszość szwedzka ma takie same prawa jak Finowie! I to powinno być podstawą rozwiązania problemów narodowościowych! Pamiętam: za komuny w PRL zapomniano o Niemcach, aż tu raptem okazało się, że żyje ich mnóstwo, bo wielu nie chciało porzucać miejsca, gdzie żyli ojcowie, dziadowie! Tymczasem w Niemczech Polacy nie mają ambicji mniejszościowych, chociaż nie wiem, bo takowe informacje nie docierają do mnie.

Wracając jeszcze do Węgrów: w Burgenlandzie mieszka ich mnóstwo! Mają takie same prawa jak Austriacy, problemów nie ma! I odwrotnie: na Węgrzech to samo z ludnością niemiecko-języczną! Gorzej jest z innymi mniejszościami węgierskimi, formalnie uznanymi przez Konstytucję! Ormian jest Więcej jak Polaków, Rumunów, Serbów, Słoweńców czy Chorwatów, ale tylko oni nie mają tej infrastrujtury, co tamci! Szkół, przedszkoli itd! Również infrastruktura Polonii jest słabsza od Rumunów, Serbów, Słoweńców czy Chorwatów, chociaż Polaków jest więcej! Bo "z głupiego" punktu widzenia tysiącletniej przyjaźni, ani Ormianie, ani Polacy nie reklamują! A powinni, bo właśnie oni są największymi ofiarami asymilacji!!! To samo w Polsce z Węgrami, którzy byli obecni od tysiąca lat, ale ponieważ nie "reklamują", wię nawet nie figurują (sic!) w wykazach mniejszościowych i nie stanowią konstytucyjnej mniejszości, a to ogromny błąd!!!! Błąd, postawiający ogromny znak zapytania w ideii tysiącletniej przyjaźni polsko-węgierskiej! Ale dlaczego tak jest? Otóż w przeciwieństwie do innych mniejszości, Węgrzy w Polsce, Polacy i Ormianie na Węgrzech terytorialnie są strasznie rozrzuceni!!! Ale są faktyczną mniejszością! Ten problem RP powinna jak najszybciej rozwiązać!!!

Innym poważnym problemem jest przynależność do dwóch mniejszści, tak jak w moim przypadku! Jestem w równej mierze Polakiem, Węgrem i Ormianinem! Ale np. na Węgrzech nie mogę deklarować przynależności do dwóch mniejszości! Jest to nie tylko bzdura na resorach, ale poważna dyskryminacja, sprzeczna z Kartą Praw Człowieka ONZ i zasadami UE (Traktat Nicejski)!!!! Podobną bzdurą jest niemożność deklarowania narodowości jugosłowiańskiej!!! A jest taka, gdzie jeden rodzic był Serbem, adrugi Chorwatem, Skoweńcem czy....

Szczęść Boże!

redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów

Vote up!
0
Vote down!
0

Szczęść Boże!

redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów

#253375

Serdecznie dziękuję za tak obszerny i wnikliwy komentarz. Wydaje mi się, że przez moje skróty myślowe końcówka mojego tekstu może być źle zrozumiała. Otóż sympatie do tradycji banderowskich na zachodzie Ukrainy i prorosyjskość na wschodzie tego państwa są naturalną konsekwencją dziejów. Nie ukrywajmy, że oba te nurty nie są dla nas do zaakceptowania na zasadzie poszanowania odrębności, gdyż obydwa przyniosły masowe mordy, w tym naszych Rodaków. Naturalne też jest, że takie sympatie wykorzystywane są przez polityków co podtrzymuje a nawet rozwija takie nastroje.

Najważniejszym jednak katalizatorem tychże nastrojów jest putinowska Rosja. Stąd nasze starania o zbliżenie z Ukrainą zawsze będą napotykać na "przypadkowe" trudności inspirowane z Moskwy. I to nawet takie, które pozornie są "niesympatyczne" dla Rosji. Dlatego sądzę, że możliwe jest zbliżenie polsko-ukraińskie co z pewnością wymaga wielkiego wysiłku i długiego czasu, ale pod warunkiem, że Rosja w ten proces nie będzie w stanie ingerować. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia wyłącznie z grą pozorów.

Szczęść Boże
MD

Vote up!
0
Vote down!
0
#253548

Witam Serdecznie!

Trudno "zwalać" li tylko na "Putinowską Rosję"! Takie rozgrywki są specjalnością wszystkich takich małp, jak Stalin-Atatürk-Hitler-Ceauçescu-Kadhafi-Putin itd! Węgrzy nazyweają to "wymieszanie gówna w cudzym klozecie"! Związek Sowiecki finansował horrendalnymi sumami wszelkie bandy terrorystyczne od Arafata do Illicha Ramireza Sancheza i Czarnych Panter, partie kommunistyczne i niby komunistyczne. Dzisiaj to samo robi Rosja, opłacając pseudodemokratyczne, a w rzeczywistości komunistyczne formacje polityczne! Bo zamiast broni, wojny itd, dzisiaj pokojowo chcą podbić Europę, świat! A "mieszanie gówna na cudzym" to wywoływanie napięć, odwracających uwagę od wewnętrznej rzeczywistości! Na przykład między Węgrami i Cyganami, Słowakami i Węgrami itd! Typowo komunistyczna metoda!

Szczęść Boże!

redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów

Vote up!
0
Vote down!
0

Szczęść Boże!

redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów

#253565