Krasnodębski: Wielkie spełnienie, czyli postliberalizm po polsku cz.3

Obrazek użytkownika Rzeczy Wspólne
Kraj
Zamulanie pamięci
 
„Polski liberalizm” wreszcie poradził sobie z dylematem, co robić z komunistyczną przeszłością. Jak pamiętamy, wymyślono go w dużej mierze po to, by uzasadnić, dlaczego nie należy karać funkcjonariuszy dawnego reżimu. Teraz okazało się, że żadne łamańce intelektualne w rodzaju tych, które proponował Andrzej Walicki, nie są potrzebne. Rozwiązanie dylematu jest dość typowe dla Polski Tuska – niekonsekwencja, rozmywanie problemu i zamulanie mózgów. Nastąpiła rytualizacja pamięci o Solidarności. Ostatecznie wszyscy zapisali się do niej, łącznie z generałem Wojciechem Jaruzelskim. W miarę zanikania nostalgii peerelowskiej stała się ona dziedzictwem ogólnonarodowym, prawie już nie podważanym przez postkomunistów. Prezydent Bronisław Komorowski wyrasta na czołowego bohatera opozycji antykomunistycznej, co nie przeszkadza mu otaczać się postkomunistycznymi doradcami. Media i polityka kreują w miarę zapotrzebowania kolejne „legendy Solidarności”. Zarazem odebrano ideom wówczas głoszonym jakiekolwiek aktualne znaczenie polityczne – idea „podmiotowości”, „godności”, wolności jako niezawisłości i jako aktywnego uczestnictwa w polityce skazane zostały na zapomnienie. Zrezygnowano również z dążenia do ukarania winnych – i w ogóle z jakiejkolwiek konsekwencji w ocenie przeszłości. Można więc z jednej strony zapraszać generała Jaruzelskiego na zebranie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a Jerzego Urbana na przyjęcia, i jednocześnie ubolewać, że zbrodnie stanu wojennego nie zostały ukarane. Współpraca z SB przestała dyskwalifikować politycznie i moralnie. Przykład ministra Michała Boniego pokazał, że można doskonale funkcjonować w polskiej polityce, nawet jeśli latami kłamało się publicznie. Publikacja takich książek jak biografia Ryszarda Kapuścińskiego służą do oswajaniu problemu głębokiego uwikłania polskich elit kulturowych w system i przygotowaniu nas na kolejne rewelacje dotyczące naszych wspaniałych twórców. Nawet Tomasz Turowski znajduje swoich obrońców, których w pewnym momencie zabrakło i Lesławowi Maleszce i księdzu Michałowi Czajkowskiemu.
 
Nowy podział
 
Jak wiemy, Polska Tuska budzi opór części Polaków. Dla nich jest rzeczą oczywistą, że dawni liberałowie budują dzisiaj demokrację sui generis, przypominającą „kierowaną demokrację”, jaka od dłuższego już czasu panuje w Rosji. Opozycja spychana jest na margines. Dotyczy to nie tylko partii opozycyjnej, lecz także po prostu ludzi o odmiennych poglądach, zastraszanych i dyskryminowanych, nadzorowanych. Oczywiście wariant polski „kierowanej demokracji” różni się od rosyjskiego w równie dużym stopniu, jak rzeczywistość PRL różniła się od rzeczywistości Związku Sowieckiego. Przestrzenie wolności są znaczenie większe, represje słabsze, władza bardziej nastawiona na perswazję słowną, na „środki miękkie”. Jest jednak jedna zasadnicza cecha, która negatywnie odróżnia platformianą III RP od Rosji. O ile Rosja pozostaje suwerenna w relacjach zewnętrznych, o tyle Polska coraz bardziej staje się państwem uzależnionym. W gruncie rzeczy nie chodzi już tylko o to, jaka ma być Polska, ale czy w ogóle ma być, czy rzeczywiście jest niezbędna. Przemówienie Sikorskiego w Berlinie, postawa rządu wobec kolejnych akcji „ratowania euro” oraz prób budowania „unii fiskalnej”, także reakcje na te wydarzenia wielu polskich polityków pokazały, że dla ludzi tego obozu istnienie Rzeczypospolitej jako samodzielnego bytu politycznego nie jest czymś oczywistym czy nawet pożądanym, jeśli jest w konflikcie z innymi celami, takimi np. jak dobrobyt, zwłaszcza ich samych. Zgodnie z zasadą „zamulenia” argumentuje się przy tym, że i tak od dawna nie istnieje nic takiego, jak pełna suwerenność, a jeśliby nawet była, to i tak już się jej zrzekliśmy, przystępując do Unii, by zaraz potem twierdzić, że jedynym skutecznym sposobem obrony suwerenności jest zdeponowanie jej w Unii.
Dzisiejszy podział polityczny to coraz bardziej podział na tych, którzy widzą Polaków i siebie wśród nich jako podmiot polityczny, jak naród, który w procesach politycznych decyduje o swoich sprawach wewnętrznych i który zachowuje suwerenność na zewnątrz oraz na tych, którzy postrzegają Polaków jako grupę etnicznokulturową, siebie zaś jako działających politycznie pośród innych władczych Europejczyków w Unii i poprzez Unię. Polska jest dla nich tylko pewnym zasobem, określającym możliwości tego działania oraz pewnym obszarem i grupą ludności, którymi trzeba zarządzać zgodnie z zaleceniami płynącymi z centrum władzy i prestiżu. To zaś, jaką ideologią uspokaja się Polaków, ma ostatecznie drugorzędne znaczenie.
 
Zdzisław Krasnodębski (ur. 1953), socjolog, filozof społeczny, doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu w Bremie, publicysta. Wykładał też na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie w Kassel, Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Katolickim Uniwersytecie Ameryki oraz Columbia University. Był członkiem Komitetu Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Autor wielu książek, m.in. „Upadku idei postępu” (1991) i „Demokracji peryferii” (2003), ostatnio wydał „Większego cudu nie będzie” (Ośrodek Myśli Politycznej, 2011). Publikował m.in. w „Znaku”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku”. W 2005 był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, a w latach 2007-2009 – Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.
 
 
 

 

Brak głosów

Komentarze

Czwartek tłusty

Czwartek tłusty,
Portfel pusty -
Niedługo ostatki!
Zwisły biusty,
Czas rozpusty
Pakuje manatki.

Z rąk do rączek
Świeży pączek
Prosto od Bliklego.
Głos wyłączę!
Dość bolączek!
Zbieraj się kolego!

Pączek świeży.
Bunt młodzieży
I poranek świta.
Kit się przeżył.
Gość się zderzył.
Sypie się elita.

Głupie ruchy.
Brzęczą muchy.
Trudno okraść ludzi.
Rząd jest głuchy.
Chodzą słuchy,
Że się lud obudził.

Nie ma zgody.
Grube lody -
Utknął lodołamacz.
Ciasne body.
Wszędzie schody.
Czas zakończyć dramat!

Czwartek tłusty,
Portfel pusty -
Niedługo ostatki!
Zwisły biusty,
Czas rozpusty
Pakuje manatki.

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#226615

Ten proceder dotyczy w zasadzie wszystkich obszarów naszego życia.
Pan Profesor w sposób przystępny opisał dwie antagonistyczne grupy świadome swej roli w społeczeństwie.
Grupy stosunkowo nieliczne lecz silne.
Pomiędzy nimi toczy się wojna o "rząd dusz" pozostałych ca. 90% populacji.
Jedni, ci zamulający, robią to w imieniu swego jak najbardziej partykularnego interesu. I coraz odważniej się do tego przyznają (w zamulonych umysłach nie wywołuje to już nawet naturalnego odruchu sprzeciwu!)
Ci drudzy, altruiści, chcą zbawić świat, dać innym tyle ile sami by chcieli na ich miejscu otrzymać.
Wybór w gruncie rzeczy jest taki:
Albo jeden posiada milion a 999 pozostałych zero (opcja niewolnicza), albo ten milion przypada na 1000. I to wg algorytmu opisującego wartość ich osobistego "wkładu" w dobrobyt ogółu!

Rozkład dóbr w funkcji przydatności jednostki dla wspólnego dobra to ideał podziału!

Ideał stojący w skrajnej sprzeczności z imperatywem posiadania, kumulacji i walki o własne, osobiste dobro.

Wojna toczy się więc o to, czy ponownie ludzkość wkroczy w okres niewolnictwa czy też demokracja ewoluuje na inny, trudny do opisania poziom rozwoju człowieczeństwa.

Vote up!
0
Vote down!
0
#226750