Stawrowski: Czy chrześcijanin może być dobrym obywatelem? cz. 1

Obrazek użytkownika Rzeczy Wspólne
Idee
O ile dotąd życie wspólnoty politycznej, oparte na nierozerwalnym splocie państwa i religii, pozostawało dla jej członków najwyższym celem i ostatecznym punktem odniesienia, o tyle chrześcijanie związek ten wprost zakwestionowali. W ich oczach porządek religijny i porządek państwowy nie były już tożsame ze sobą, lecz – przeciwnie – istniały obok siebie jako dwie odrębne, samodzielne rzeczywistości.
 
Kiedy pierwsi uczniowie Chrystusa wyruszali w świat, aby szerzyć naukę swojego Mistrza, na czele państwa rzymskiego już niemal od stulecia stali imperatorzy. Jednak nawet w okresie rządów najbardziej despotycznych władców duch republiki, wcielony w obyczaje i prawa, nadal wyznaczał horyzonty myślenia obywateli Rzymu. Zresztą władza cezarów, podobnie jak wcześniej królów, nie zawsze bywała tyranią; niektórzy z nich – jak pokazuje historia – potrafili sprawować ją w republikańskim poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę. Mogli się w tym oprzeć na trwałości wielu republikańskich instytucji. Solidnym fundamentem państwa pozostawało rzymskie prawo, wciąż panowało też przekonanie – wzmocnione dodatkowo istniejącym systemem wierzeń – że najwyższym powołaniem człowieka jest służba ojczyźnie.
 
Ten drugi moment należy szczególnie podkreślić. W czasach starożytnych polityka ściśle łączyła się z religią. Czy to w Egipcie, czy w greckich poleis, czy też w zróżnicowanym etnicznie imperium Rzymu na czele panteonu bóstw odnajdziemy bóstwa opiekuńcze danej wspólnoty. Takie podejście, w którym troskę o swoje państwo utożsamiano ze służbą bogom, było wówczas sprawą powszechną i oczywistą. Z owej zasady – mimo swojego monoteizmu – nie wyłamywali się również Żydzi; „w obowiązującym w tamtych czasach porządku obydwa te wymiary, polityczny i religijny, były absolutnie nierozłączne. Nie istniał ani wymiar «wyłącznie polityczny», ani wyłącznie religijny. Świątynia, Miasto Święte i Ziemia Święta wraz z jej narodem nie były tworami wyłącznie politycznymi, nie były to jednak także rzeczywistości wyłącznie religijne. Gdzie w grę wchodziły świątynia, naród i Ziemia, tam istniały również religijne podstawy polityki i jej religijne konsekwencje. Obrona «miejsca» i «narodu» stanowiła w gruncie rzeczy problem religijny, ponieważ chodziło tu o dom Boży i lud Boży”1.
Ferment
Przesłanie, które przyniosło ze sobą chrześcijaństwo, stanowiło w ówczesnym świecie istotne novum. Nie tylko odsłaniało nieznane dotąd oblicze Boga, ale w konsekwencji prowadziło do zupełnie innego postrzegania wartości porządku politycznego oraz sensu postawy obywatelskiej. Nic więc dziwnego, że budziło u wielu niezrozumienie, sprzeciw i agresję. Owszem, prześladowania chrześcijan bywały niekiedy spowodowane intrygami władców (przykładem Neron, który zrzucił na nich winę za pożar Rzymu2), jednak istotnym źródłem konfliktu pozostawała chrześcijańska wizja rzeczywistości, której nie można było łatwo pogodzić z dotychczasowym wyobrażeniem tego, co dla państwa i jego obywateli najważniejsze i najbardziej święte. Represje wobec Kościoła, które rozpoczęły się na wielką skalę po edykcie cesarza Decjusza z 249 roku3 i trwały z przerwami przez ponad pół wieku, aż po panowanie Dioklecjana i Maksymina Dai, były zarządzane przez kolejnych władców w imię ochrony istniejącego porządku, zagrożonego przez tych, którzy najwyższe dobro odnajdywali gdzie indziej. Trudno nie dostrzec, że podejmujący te represyjne działania imperatorzy starali się troszczyć – ewidentnie w duchu republikańskim – o pomyślność swojego państwa i jego obywateli4.
 
Na czym polegał ferment, który chrześcijaństwo wniosło w ówczesny świat? O ile dotąd życie wspólnoty politycznej, oparte na nierozerwalnym splocie państwa i religii, pozostawało dla jej członków – zarówno władców, jak i obywateli – najwyższym celem i ostatecznym punktem odniesienia, o tyle chrześcijanie związek ten wprost zakwestionowali. W ich oczach porządek religijny i porządek państwowy nie były już tożsame ze sobą, lecz – przeciwnie – istniały obok siebie jako dwie odrębne, samodzielne rzeczywistości. Co więcej, w porównaniu do wymiaru religijnego porządek państwowy został ewidentnie zdegradowany. Patrząc z perspektywy osób odpowiedzialnych za losy wspólnoty politycznej rodziło to zasadniczą wątpliwość: czy wyznawca Chrystusa może być w ogóle lojalnym i ofiarnym obywatelem państwa?5 Od rozwiania tej wątpliwości zależał poniekąd dalszy los chrześcijan w imperium rzymskim. Ojcowie i apologeci Kościoła, mierząc się z tym wyzwaniem, musieli najpierw sami sobie odpowiedzieć na pytanie, na czym miałaby polegać specyfika chrześcijańskiego podejścia do państwa i polityki.
 
Zbigniew Stawrowski (ur. 1958), filozof polityki, profesor w Instytucie Politologii UKSW oraz Instytucie Studiów Politycznych PAN, dyrektor Instytutu Myśli Józefa Tischnera w Krakowie. Autor książek: „Państwo i prawo w filozofii Hegla” (1994), „Prawo naturalne a ład polityczny” (2006), „Niemoralna demokracja” (2008), „Solidarność znaczy więź” (2010). Stały współpracownik „Rzeczy Wspólnych”.
 
1 J. Ratzinger Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, t. II, Kielce 2011, s. 183-184.
2 Chrześcijanom zarzucono wtedy odium humani generis – nienawiść do rodzaju ludzkiego. (Por. Tacyt, „Roczniki” XV, 44).
3 Edykt ten nakazywał wszystkim obywatelom złożenie ofiary kadzidła i wina za pomyślność cesarstwa. Por. W. Myszor, „Europa. Pierwotne chrześcijaństwo. Idee i życie społeczne chrześcijan (II i III wiek)”, „Studium Generale Europa”, Warszawa 1999/2000, s. 13.
4 Nie zachowały się wprawdzie edykty antychrześcijańskie Dioklecjana, ale można przypuszczać, że przypominały one swym duchem jego edykt przeciw manichejczykom z 297 roku: „Manichejczycy jakby nowe i złowieszcze znaki weszli w ten świat spośród ludu perskiego, naszych wrogów. (…) I należy się obawiać, żeby – jak to zwykle bywa – z upływem czasu nie usiłowali przez swoje wstrętne obyczaje i nieszczęsne prawa perskie, wsączyć w ludzi niewinnej natury, to jest prosty i spokojny lud rzymski i cały nasz zamieszkany obszar jakby jadu złośliwej żmij”; cyt. za: W. Myszor, „Europa. Pierwotne chrześcijaństwo…”, dz. cyt., s. 32. Wszystkie przytaczane poniżej fragmenty pisarzy wczesnochrześcijańskich cytuję za książką W. Myszora, która w dużej części jest wyborem ich tekstów; w nawiasie kwadratowym podaję odpowiednie strony.

5 Pytanie to powróci w innym kontekście w czasach nowożytnych (por. np. N. Machiavelli, „Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem Rzymu Liwiusza”, II, 2; J.J. Rousseau, „Umowa społeczna”, IV,7). 

Brak głosów

Komentarze

w wersji papierowej, leży na stole i czeka :)

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#205685

Przy okazji tego artykułu chcę zadac pytanie, kto stoi aktualnie na czele hierarchi Kościoła polskiego i kto zezwala na profanację oraz beszczeszczenie Pana BOGA?.
http://www.youtube.com/user/janolsza?feature=mhee#p/f/10/tmx6pBSRZOc

Vote up!
0
Vote down!
0

JAN OLSZEWSKI

#205732

To jest kwestia odpowiedniej Hierarchii wartości.
Po Polsku, obowiązuje:
Bóg
Honor
Ojczyzna
Rodzina
Nie ma wtedy zgrzytów moralnych, a Świat staje się
o wiele prostszy.
Niestety, obecnie nastąpiło apogeum ataku, na wszystkie te wartości.
Pozdrawiam

"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma

Vote up!
0
Vote down!
0
#205738