Akcja "Dorwać Katarynę" w toku

Obrazek użytkownika gw1990
Blog

I stało się. "Dziennik" zna tożsamość naszej salonowej koleżanki, Kataryny. Śledztwo wokół niej wydaje mi się, szczerze mówiąc, skandaliczne. Oto gazeta ułatwia drogę wszystkim tym, którzy będą chcieli się na blogerce mścić.

Zapytam wprost, cytując klasyka - tylko po co? W jakim celu dziennikarze "Dziennika" szperali i niuchali? Rozumiem, że to ich zawód etc., ale nie ukrywajmy - jeżeli Kataryna życzy sobie być anonimowa, tym bardziej w sytuacji konfliktu z synem ministra sprawiedliwości, to świat mediów powinien ją zostawić w spokoju. Sam jestem czytelnikiem blogu tej pani, uważam ją za doskonałą w swoim fachu. Czytaliśmy korespondencje Krzysztofa Czumy z Igorem Janke, a synek ministra wcale nie żartował. W tej chwili każdy, jeśli ma chwilkę i ochotę, może zdobyć personalia popularnej Kataryny.

Już wiadomo, że ma 38 lat i pochodzi z Rzeszowa. Spełnia się jako prezes fundacji w Warszawie, powstałej w 1996 roku. Wspiera ona różne formy aktywności obywatelskiej w celu kształtowania społeczeństwa demokratycznego. W 2003r., jak podaje "Dziennik", została prezesem instytucji.

Właściwie Czuma ma ją jak na widelcu. W artykule brakuje tylko nazwiska blogerki. W pełni rozumiem Katarynę - nie chce podawać swoich personaliów, ponieważ jest w konflikcie z ministrem i jego synem. Poza tym, prowadzi fundację i ewentualne sieci, zastawione na nią przez polityków, utrudniłyby jej pracę. I, jak sama argumentuje:

"Gdyby znano moje nazwisko, to każdy polityk czy dziennikarz, którego krytykowałam, mógłby mnie pozwać - choćby o 10 tysięcy złotych odszkodowania. A ja nie miałabym szans w zderzeniu z ich prawnikami."

Nie podoba mnie się akcja pt. "Dorwać Katarynę". Internet to ostatnie miejsce, w którym można swobodnie dyskutować o wszystkim i wskazywać błędy polityków, nawet w nieprzyjaznym im tonie. A prawem blogera jest pisanie pod pseudonimem, czy to się komuś podoba, czy nie. Co nie znaczy immunitetu dla tej osoby, ale tylko w szczególnych sytuacjach. Kataryna żadnej granicy nie przekroczyła swoją notką, którą syn Czumy chciał cenzurować.

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article384547/Wiemy_kim_jest_Kataryna.html

Brak głosów

Komentarze

Nieostrożne kontakty z merdiami.

"Niemiecka gazeta dla polaków" nie dostała jak sądzę namiarów od Salonu24 i nie włamała się na salonową stronę internetową. Prawdopodobnie wykorzystali dane do kontaktu zostawione z dobrej wierze merdiom przez samą Katarynę np.: podczas przygotowań do rozmowy ze starym Czumą w tv. Giełda dziennikarska działa. Potem po nitce do kłębka.

Wystawili Ją na strzał. Wystarczy 1 szuknięcie w google - "katarzyna fundacja" i masz wszystkie dane w 1 wyniku jaki wyskoczy. To tyle jeśli chodzi o uczciwość, "standardy" i dziennikarską rzetelność.

Czuję że nadchodzą czasy konspiry. Podobno najlepszy jest system Vidalia-Tor.

Vote up!
0
Vote down!
0
#20556

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#20566

Kataryna korespondowała z forum "GW" (pamiętacie aferkę sprzed kilku lat pod tytułem "Kataryna opłacana przez Michnika!"), udzielała też wywiadów już wcześniej. Cena sławy. Niektórzy nawet zazdroszczą, bo sami chcieliby być "zdemaskowani".
Problem jest w czym innym, nawet nie w świńskim zachowaniu "Dziennika". Syn ministra sprawiedliwości straszy blogerkę!!!!

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#20609

To jest zagrywka w stylu "Nie podamy personaliów pana X, ale możemy powiedzieć, że prowadzi aptekę na ulicy Kwiatowej 9"...

Vote up!
0
Vote down!
0
#20563