Referendum, wybory, jednomandatowe okręgi wyborcze (część 3)

Obrazek użytkownika Henryk Dąbrowski
Kraj

Na zakończenie poświęcimy trochę czasu referendum i wyborom. Rozpocznijmy od rozważenia obecnej formuły referendum.

Uprawniony do głosowania ma do wyboru tylko dwie odpowiedzi „TAK” i „NIE”, a jednocześnie wymagany jest odpowiedni procent osób biorących udział w referendum, aby było ono wiążące (w Polsce 50% w przypadku referendum ogólnokrajowego) lub ważne (w Polsce 30% w przypadku referendum lokalnego). Jest to niekonsekwencja, bowiem wiele osób może nie wiedzieć jak ustosunkować się do rozstrzyganego problemu i dlatego nie pójdzie głosować. Zatem albo wymagamy pewnych poziomów frekwencji i wprowadzamy trzecią odpowiedź „NIE WIEM”, albo pozwalamy, aby decyzja była podejmowana bez względu na frekwencję. Oczywiście głosy „NIE WIEM” doliczane byłyby do opcji która zwyciężyła w referendum i moglibyśmy wtedy powiedzieć jaka część społeczeństwa wypowiedziała się za tą opcją. Każda z tych sposobów jest poprawny, bowiem jeśli ktoś nie idzie głosować, to tym samym wyraża zgodę na to, aby decyzję podjęli za niego inni.

Ostatnia uwaga pozostaje w sprzeczności z tak bardzo propagowanym przez media „obowiązkiem udziału w głosowaniu” i magią wysokiej frekwencji. Nikt nigdy nie rozważa czy wysoka frekwencja jest dobra czy zła. Zakłada się i wmawia się nam, że wysoka frekwencja jest dobra bezdyskusyjnie! Tak wygląda obecnie szkolenie z demokracji - ćwiczenie w gremialnym uczestnictwie. Cel tego ćwiczenia jest jasny: miliony głupków podejmą decyzję zasugerowaną przez media. Nie na darmo manipuluje się sondażami. Władza ma to czego potrzebuje i jeszcze sprzedaje całość pod hasłem "miliony (głupków) nie mogą się mylić". Wspaniały pomysł, nieprawdaż? Oczywiście te miliony mają jeszcze poczucie zadowolenia z „dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku”.

Tak jak możliwość wypowiedzenia się każdego z obywateli w referendum jest realizacją demokracji bezpośredniej, tak możliwość zostania przedstawicielem Narodu w Sejmie (lub w Senacie) przez każdego z Obywateli jest podstawowym warunkiem zrealizowania demokracji pośredniej. Przyjrzyjmy się jak to wygląda w praktyce. Wystarczy zapoznać się z ustawą z dnia 12 kwietnia 2001 r. „Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.” (Dz. U. z dnia 16 maja 2001 r.). Oto kluczowe zapisy

Na mocy ustawy tworzy się wielomandatowe okręgi wyborcze (minimum 7 posłów) tak, aby granice okręgu wyborczego nie naruszały granic wchodzących w jego skład powiatów i miast na prawach powiatu. (art.136 pkt.1-3)

Komitet wyborczy w imieniu partii politycznej wykonuje czynności wyborcze. (art.95)

Komitet wyborczy zgłasza do zarejestrowania w okręgu wyborczym listę kandydatów. Liczba kandydatów na liście nie może być mniejsza niż liczba posłów wybieranych w danym okręgu wyborczym i nie może być większa niż dwukrotność tej liczby. (art.139, 143 pkt.2)

W podziale mandatów w okręgach wyborczych uwzględnia się wyłącznie okręgowe listy kandydatów na posłów tych komitetów wyborczych, których listy otrzymały co najmniej 5% ważnie oddanych głosów w skali kraju. (art.133 pkt.1)

Zatem w Polsce głosujemy na listy zgłoszone przez partie, a nie na ludzi. Inaczej mówiąc zwykły Kowalski nie może zostać posłem nawet gdyby miał w swoim okręgu 99% poparcia, bowiem nie jest w stanie uzyskać 5% głosów w skali kraju. Musi startować w grupie „partyjniaków” w swoim okręgu i jednocześnie z armią „partyjniaków” w Polsce. Armia ta MUSI zbierać głosy w innych okręgach wyborczych dla „partii partyjniaków” tak, aby zdobyć te 5% w skali kraju. I jest to odpowiedź na pytanie, które postawiliśmy sobie wyżej.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę nad problemem zwykłego Kowalskiego. Nie jestem zwolennikiem takich regulacji prawnych w których każdy obywatel może zostać posłem. Nie każdy może być dyrektorem firmy, nauczycielem, prawnikiem, itd. Dlatego możliwość zostania posłem powinna być ograniczona do obywateli o określonych kompetencjach. Możemy tu wprowadzić element wykształcenia (np. prawo, ekonomia, historia, politologia, ...) lub element doświadczenia (np. wcześniejsza praca na określonych stanowiskach w administracji, praca w radach gmin, powiatów, czy w sejmikach wojewódzkich). Obecnie nie brakuje nam osób wykształconych i chcemy, aby nasi przedstawiciele nie byli przedstawicielami z przypadku.

Nakreśliliśmy wyżej stan obecny. A jak mogłoby być? Rozwiązaniem są jednomandatowe okręgi wyborcze. Ujmując najprościej należałoby podzielić Polskę na 460 okręgów wyborczych (dla orientacji: okręg liczyłby około 66000 wyborców) i z każdego takiego okręgu do Sejmu wybierany byłby jeden poseł. Inaczej mówiąc w takim głosowaniu „zwycięzca bierze wszystko”. Kandydat mógłby należeć do partii lub startować niezależnie. Decydowałaby popularność kandydata w danym okręgu. Ten sposób wyborów jest bardziej demokratyczny i prowadzi do wyłonienia jednej silnej partii (często z większością w Sejmie) oraz sprawia, że każdy z posłów ponosi prawdziwą odpowiedzialność przed wyborcami, bowiem jest on w swoim okręgu znany i wyborcy doskonale pamiętają jego działania w czasie kadencji.

Minusem takiej formy wyborów jest to, że mniejsze partie nie będą w Sejmie reprezentowane. I jest to zarzut najpoważniejszy. Ale dlaczego ci co tak bardzo pragną takiej szerokiej reprezentacji społeczeństwa w Sejmie, wprowadzili 5% próg wyborczy? Dlaczego ci sami ludzie jednocześnie tak bardzo boją się przeprowadzania referendów? Przecież referendum sprawia, że rozstrzygnięcie sprawy następuję przez najszerszą reprezentację społeczeństwa. Odpowiedź jest prosta. To nie o reprezentację tutaj chodzi, ale o obecną pozycję szefów partii. Dziś są władcami w Polsce, finansowanymi z państwowych pieniędzy i decydującymi o tym kto na liście wyborczej się znajdzie, a kto nie. Dlatego partie stały się zbiorowiskiem miernot podległych szefowi, bowiem każda próba przeciwstawienia się lub nawet posiadania jedynie odmiennego stanowiska w sprawach polityki kończy się jednym: nie wystawieniem takiej osoby do następnych wyborów.

Oczywiście nikt Narodu nie pytał jaki chciałby mieć system wyborczy. Demokracja w Polsce nie jest demokracją dla ludzi. To jest demokracja dla NICH. To ONI decydują, rozdają karty i bawią się władzą mając społeczeństwo w głębokim poważaniu. Słowo „bawią się” zostało użyte rozmyślnie, bowiem my nie mamy dzisiaj polityków, którzy uczestniczą w grze politycznej o los, dobrobyt i sukces Polski. My mamy pseudopolityków dla których sukcesem jest zostanie posłem. Ludzie ci nie mają i nie widzą dalszych celów. Zauważmy, że według sondażu OBOP z 2008 roku 64% Polaków chce jednomandatowych okręgów wyborczych. Ale ONI jak zawsze wiedzą lepiej czego pragnie Naród i co jest dla Narodu dobre, zaś referendum, które jest urzeczywistnieniem demokracji bezpośredniej w Polsce nie funkcjonuje.

Henryk Dąbrowski

 

PS. Nie było moim zamiarem dokładne omówienie problemu jednomandatowych okręgów wyborczych, ale wszystkich zainteresowanych odsyłam do znakomitej strony

Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych

 

Moje wcześniejsze artykuły dotyczące referendum

Referendum – zapomniany(?) instrument demokracji

Refleksje

Referendum – zapomniany instrument demokracji (część 2)

 

 

Brak głosów

Komentarze

Anomalie które istnieją wśród danych udostępnionych przez PKW na stronie internetowej po wyborach samorządowych w 2010 nasuwają pytania: dlaczego oficjalne dane podawane przez obwodowe komisje wyborcze tz. uprawnionych (upraw.) (liczba osób uprawnionych która jest stałą na dany dzień) oraz liczbę kart wydanych (kart wyd.)które się różnią są różna listach: do sejmiku, do rad powiatu, do rad gminy, na prezydenta, burmistrza, wójta.
Przykładowe rozbieżności:
sejmik do rady prezydenta Warszawa
okręg I obwód I upraw - kart wyd I upraw - kart wyd I upraw kart wyd
_ 2 _ I _ 223_I_ 2153 -__ 1033 _I_ 2159 --- 1033 _ I _ 2159 - 1038
_ 2 _ I _ 228_I_ 1983 ____ 990 _I_ 1986 ---- 990 _ I _ 1986 -- 990
_ 2 _ I _ 609_I_ 1762 ____ 636 _I_ 1762 ___ 1022 _ I _ 1762 _ 1022

Takich rozbieżności w Warszawie która obejmuje obszarem swoim okręgi wyborcze nr 1, 2, 3. znalazłem w 153 obwodach wyborczych na 857, a na pewno jest to wynik podmian których namacalnym przykładem jest bagażnik pan komendanta z Białołęki. Zwracam uwagę na to że tych 156 obwodach wyborczych popełniono błąd podczas podmiany kart a w ilu podmieniono a nie popełniono błędu ??????
Takie same rozbieżności w pozostałych okręgach mazowieckich:
okręg wyborczy nr 4 w 49 obwodach wyborczych na 629,
okręg wyborczy nr 5 w 35 obwodach wyborczych na 699.
okręg wyborczy nr 6 w 36 obwodach wyborczych na 728.
okręg wyborczy nr 7 w 65 obwodach wyborczych na 567.

Vote up!
0
Vote down!
0
#172560