Brak mocnego prymasa, brak Prymasa Wyszyńskiego

Obrazek użytkownika GosiaNowa
Kraj

Zbliża się 30 rocznica śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego i widać, że coraz bardziej brak Kościołowi polskiemu tego prawdziwego przywódcy. Brak mu tak naprawdę kogokolwiek, kto by w nim wyznaczał jakiś kierunek. Kto dzisiaj, gdyby coś zagrażałoby wiernym mógłby zakrzyknąć NON POSSUMUS?
Uważam, że źle się stało już wtedy, gdy stanowisko prymasa zostało osłabione. Niepotrzebnie oddzielono jego władzę od przewodzenia Episkopatowi Polski, a już zupełnie nie rozumiem oddzielenia władzy prymasa od metropolii warszawskiej. Co teraz znaczy prymas? Nie mówiąc już o samej osobie obecnie zasiadającej na tronie prymasowskim Uważam, że urząd ten stracił na ważności, a szkoda. Władza w KK została rozdrobniona. Teraz właściwie każdy metropolita jest sobie panem i może kierować swoja „łodzią” dowolnie. Jeśli nie ma „admirała” to wystarczy lekka mgła i Kościół się „rozpłynie”, a to może prowadzić do niepotrzebnych podziałów. Już się mówi o kościele krakowskim, warszawskim, gdańskim, czy toruńskim. Myślę, że dla uzdrowienia sytuacji nasi hierarchowie powinni wystąpić do papieża o przywrócenia mocnej władzy prymasowskiej w Polsce.
W historii było wielu wielkich prymasów m.in. Jan Paweł Woronicz, August Hlond i oczywiście wspomniany już wcześniej Stefan Wyszyński.
Podziwiam postać tego niezłomnego człowieka. Był tercjarzem franciszkańskim i rzeczywiście żył jak franciszkanin, nie posiadał żadnej własności, a jego największymi skarbami była Biblia i Brewiarz. Nie będę pisała tu jego życiorysu, ani nie opiszę dokonań, bo pewnie w zawiasku z rocznicą śmierci prymasa Tysiąclecia inni zrobią to lepiej ode mnie.
Warto przypomnieć sobie jego sylwetkę pełną godności, jego ciepły uśmiech, niezwykłą mądrość i sprawiedliwość płynącą z jego słów.
Prymas kard. Stefan Wyszyński nie raz spotykal się z różnymi zarzutami. Przecież przewodzil Koścołowi w trudnych czasach. Gdy prowadził rozmowy z PRL- owskim rządem spotkał się z zarzutami, że nie paktuje się z diabłem, odpowiadał „z diabłem nie można się porozumiewać, ale z ludźmi tak”. Te słowa pokazuą jakiej klasy był człowiekiem.
Chcę przytoczyć tu kilka cytatów, które mogą być odpowiedziami na wiele nurtujących nas obecnie pytań i podpowiedzią:

Jak postępować?

„Wszystkie cnoty są niczym jeżeli nie ma miłości, a jeżeli jest miłość wszystkie inne mieszczą się w niej.”
„Nie wystarczy mieć serce, trzeba mieć ład serca.”
„Bóg jest bliżej nas niż o tym myślimy. Szukamy Go zazwyczaj za daleko.”
„Każda rzecz wielka musi kosztować i musi byś trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe!”
„Chodzić będę po ziemi z sercem miłującym; może to być męczeństwem, ale lepsze jest męczeństwo z miłości niż męka nienawiści.”
„My tak wiele deklarujemy o postępie i demokratyzacji, co zda się wyklucza istnienie niewolnictwa. A jednak istnieje ono nadal, choć w innej formie, która rodzi jeszcze gorszą niewolę i jest źródłem wszelkiego zła. To zniewolniczenie duszy ludzkiej przez grzech, zniewolniczenie serc, uczuć i myśli, zniewolniczenie czynów i działań człowieka rzutujące na każdą niemal dziedzinę życia!”

Słowem kierujmy się miłością i skończmy wreszcie z „męką nienawiści.” Nie bójmy się spraw trudnych, bo tylko takim warto się poświęcać. Nie bądźmy niewolnikami tego co w nas złe. Jeśli chcemy porządkować świat, wprowadźmy ład w swoje serca i nie szukajmy Boga daleko, bo On jest TU.

Jak traktować innych?

„Skończmy z krytyką bliźnich! Oceniajmy w prawdzie samych siebie.”
„Chrońmy się od pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest j e s z c z e człowiek, aż ... człowiek!”
„Obyśmy w poszukiwaniu sprawiedliwości nie spodleli! A można spodleć przez dochodzenie swego za wszelką cenę.”
„Nie trzeba ciągle innych ganić, karcić, wytykać. Należy zawsze odwoływać się do Bożych wartości, które są w każdym człowieku, chociażby ten człowiek był najbardziej sponiewierany i zniszczony.”
„Warto służyć każdemu człowiekowi i dla każdego warto się poświęcić. Jeżeli cokolwiek warto na świecie czynić, to tylko jedno - miłować.”
„Umiemy wyliczyć winy innych ludzi wobec nas, ale naszych win wobec innych na ogół nie widzimy.”

Czyli szanujmy inność ludzi. Stale ich nie krytykujmy, raczej przyjrzymy się sobie, bo zmienienie świata trzeba zacząć właśnie od siebie. Nie domagajmy się stale sprawiedliwości, bo można ją znaleźć dbając o dobro innych. Nie oskarżajmy pochopnie, bo może się okazać, że sami jesteśmy gorsi.

Jak jest kondycja otaczającego nas świata?

„Coraz częściej dochodzi się dzisiaj do przekonania, że nie ma sensu wyliczanie dzielących świat różnic, natomiast wielką mądrością jest wynajdywanie takich mocy i wartości, które jednoczą wszystkich ludzi.”
„Im świat będzie dalej od Boga, tym bardziej będzie Boga spragniony. Im więcej będzie nasycony dobrobytem, tym bardziej będzie głodny Boga.”
„Człowiek współczesny, chociażby niewiele wiedział o Ewangelii i nigdy jej nie czytał, pragnie ideałów, które stawiał Chrystus.”
„Przykazanie miłości bliźniego musimy odnieść do wszystkich. Mniejsza z tym, czy wierzą czy nie wierzą, czy nas kochają czy nie. Wszyscy mają prawo do naszej miłości.”
„Wielkim nieszczęściem współczesnego świata jest to, że ludzie nędznie o sobie myślą, bo do tego nędznego myślenia o sobie dorabiają później nędzny styl życia i łatwo się usprawiedliwiają. Mówią nieraz: nic dziwnego, przecież to tylko człowiek, może więc mieć nędzne życie...Gdybyśmy odmienili styl oceny człowieka i raczej mówili: to przecież aż człowiek!”

Warto posłuchać słów kard. Wyszyńskiego, które są jakby do nas skierowane. Skończmy wyszukiwać różnice. Spróbujmy znaleźć to co może powrotem zjednoczyć Polaków. Nie ma co udawać, że tego nie widzimy – zasady świata oparte są na dekalogu, a najważniejsze przykazanie miłości powinno obejmować wszystkich, bo tylko kochając przestaniemy ranić, a zaczniemy rozumieć. Zacznijmy szanować swoje człowieczeństwo, bo jesteśmy aż ludźmi i to przez całe życie.

Jaka jest sytuacja Kościoła?

„Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek. To nie krzyż się chwieje, to świat się chwieje i toczy - Krzyż stoi!”
„Nie ma się co dziwić, gorszyć i niepokoić tym, że Kościół jest stale krzyżowany; jak Chrystus zwyciężył na krzyżu, tak i Kościół zwycięża na krzyżu i przez krzyż.”
„Nie Kościół ma się przystosować do świata, tylko świat ma się przystosować do Ewangelii. Ciężko jest być wiernym Bożym przykazaniom, ale zachowanie Bożych przykazań daje radość, a pogwałcenie ich mnoży krzyże i mękę.”
„Tak często słyszymy: niech Kościół nie wtrąca się do spraw politycznych. My się nie wtrącamy do spraw politycznych we właściwym tego słowa znaczeniu, ale powiedzcie mi, co dzisiaj na świecie jest sprawą polityczną, a co nią nie jest? To wszystko są sprawy ludzkie, a Kościół posłany jest, aby chrzcić i nauczać narody, mówiąc im, co zwycięża świat, co może ulżyć w jego niedolach, mękach, bólach i trwogach.”

To co Prymas Tysiąclecia mówił o Krzyżu i Kościele warto sobie przypomnieć, zwłaszcza w sprawie wtrącania się do polityki. „To wszystko są sprawy ludzkie”. Trudno się też nie zgodzić, że łamanie zasad nic dobrego nie daje „mnoży krzyże i mękę”.
Wiernym odradzał biadolenie, bo wiara to krzyż i nie ma co narzekać. Każdy ma swoja Golgotę. A „Krzyż stoi!” i nie musi to się nikomu podobać, po prostu tak jest.

I na koniec ważna rada dla WSZYSTKICH.

„Ludzie, którzy codziennie na nas patrzą, zawsze coś wypatrzą...Nie zawsze się im wszystko podoba, choćby to nawet było dobre. Znosić to cierpliwie i przyjmować spokojnie, jest wielką umiejętnością, mądrością i warunkiem wewnętrznego spokoju.”

Brak głosów

Komentarze

Jerzy Pietraszko
Nie da się ukryć, że był wielką osobowością. Ostatnią na razie w Polsce na tym stanowisku.
Nie znaczy to jednak, że we wszystkich sprawach w Jego sensie ludzkich wypowiadał się i działał z wolą a nawet dobrem narodu. Mało kto pamięta, że był przeciwny akcji z sierpnia 80, powstaniu Solidarności. Nie ma możliwości, aby obecnie obiektywnie odnaleźć tego przyczynę. Najbardziej prawdopodobne jest, że w sprawach obalenia komuny, pogonienia ruskich z naszej ziemi, okazał się być człowiekiem małej wiary. Na pewno mniejszej, niż na przykład Kornel Morawiecki, który cały czas głosił możliwość realizacji tego. Z pewnością dodatkowym umotywowaniem tej tezy jest Jego przeszłość. Wielu dotkniętych represjami komunistycznymi w połowie 20 wieku zatraciło wiarę w możliwość zwycięstwa z komuną.
Jednakże nie można obecnie też wykluczyć, że przyczyny takiego stanowiska były bardziej polityczne. Postawa wielu hierarchów z Jego otoczenia może trochę taki kierunek wskazywać. Z pewnością musiał mieć też pewną świadomość ogromnej ilości księży - współpracowników SB, wiedzieć co nieco na temat poziomu inwigilacji Klubów Inteligencji Katolickiej... A jawnie współpracujący pod koniec lat 80 z czerwoną władzą Orszulik też przecież za Jego czasów zaczął piąć się w kościelnej hierarchii.

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Pietraszko

#160459

Jak widać Prymas Tysiąclecia miał przeciwników nie tylko za życia. On umiał dzielnie nieść ten krzyż.

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#160537

Byłem na pogrzebie kard. Wyszyńskiego i to bardzo blisko trumny i krzyża. Bolek z komuchami siedział w pierwszym rzędzie a ja z moimi kolegami organizowaliśmy służbę porządkową. Myślę że to właśnie od ks. prymasa ś.p. Jerzy Popiełuszko przejął sens swojego hasła: Zło Dobrem Zwyciężaj. Ks. kardynał nigdy nie pochwalał ani nie akceptował zła. To jest główna różnica pomiędzy np. Józefem Życińskim a kard. Wyszyńskim.

Vote up!
0
Vote down!
0
#160483

Nie akceptował, ale i nie potępiał. Zawsze próbował rozmawiac i zrozumieć. Był Wielki.

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#160538

Chciało by się rzec "santo subito"...

Kardynał Stefan Wyszyński i Jan Paweł II:

http://www.youtube.com/watch?v=he0Bt00_RLA

"To co Prymas Tysiąclecia mówił o Krzyżu i Kościele warto
sobie przypomnieć, zwłaszcza w sprawie wtrącania się do polityki. „To wszystko są sprawy ludzkie”. "

Kościół nie może się do polityki nie wtrącać a dzisiaj robi to zbyt rzadko, zbyt delikatnie na zbyt niskim "szczeblu" duchowieństwa. Tu brakuje "non possumus" i nazywanie spraw po imieniu bez owijania w bawełnę nie ma na to czasu wilki są tuż a owce rozproszone.
Na biskupach ciąży tu największy obowiązek bo jak mówi sam Chrystus "„Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.”"

Łk 12,48

Chciałbym przypomnieć rok 2006 inicjatywę poselską o intronizację Chrystusa na króla Polski i w najlepszym przypadku milczenie w skrajnym chłodne przyjęcie przez większość biskupów... A jak twierdziła s.b. Rozalia Celakówna tylko tego nam brakuje...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#160493

Dawno temu uważałem, że KK, dzięki swojej hierarchiczności i nieśpiesznemu awansowaniu kapłanów, ma możliwość uniknięcia promowania ludzi, którzy nie są sprawdzeni. Przez dłuższy czas wierzyłem w to, a to dzięki takim kapłanom jak: biskup Kaczmarek, bł. ks. Jerzy, ks. Suchowolec, ks. Niedzielak, kardynał Wyszyński i inni. Okazało się, że komuna jednak w służbie bezpieczeństwa zatrudniła ludzi myślących metodycznie, systemowo i długofalowo. Poniewaź wiedzieli, że kleru pamiętającego wolną Polskę i doświadczonego wojną nie da się złamać, to zaczęli przygotowywać kapłanów powolnych władzy. Do jakich sposobów sięgali to najlepiej wyszło przy sprawie Turowicza, jego niespodziewanej i bardzo szybkiej 'wysyłce' do Rzymu, a cierpliwość jego mocodawców przy lokowaniu go w Watykanie jest godna zastanowienia. Ta długoletnia inwestycja nawet zaprocentowała pogrobowcom komuny i została uruchomiona przed Smoleńskiem, po okresie pozornego rozbratu ze służbami tegoż nielegała.
Wydaje mi się, że jednym z pierwszych relatywizujących księży byli ks. ks. Tischner i Boniecki, a potem już poszło i mieliśmy ks. ks. Orszulików, Pieronków, Życińskich i o. Ziębę.
Teraz do władzy doszło pokolenie kapłanów wychowywanych w naszych mocno zrelatywizowanych czasach i tacy księża jak Małkowski, czy Isakowicz-Zaleski są solą w oku, zarówno hierarchii kościelnej, jak i władzy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#160494

Jerzy Pietraszko
Ostatnia odpowiedź (tadmana) wskazuje na bardzo istotną sprawę ( odpowiedź autorki - sądząc po nicku chyba nie autora - jest raczej emocjonalna a nie merytoryczna). Jednakże rozdzieliłbym występujących pod jej koniec księży. Ks. Tischner bywał dla niektórych kontrowersyjny. To jednak, co robił, było naprawdę wspaniałe. Miał przy tym nieprawdopodobną charyzmę. Kiedyś zupełnie przypadkowo trafiłem w Gorcach na Święto Podhalan. Pod Turbaczem, przy kaplicy, było nabożeństwo; były wystąpienia. Kobiety i dzieci po jednej stronie drogi, przed kaplicą. Mężczyźni na drodze lub po jej drugiej stronie. Tam nie było to już miejsce święte; gorzała się lała... Aż pojawił się ks.Tischner. I natychmiast wszyscy znaleźli się po "świętej" stronie. Górale odstawili pełne kieliszki, wszyscy chcieli słuchać. Dla niewtajemniczonych surrealizm albo i cud.
Również o. Zięba nie zasługuje moim zdaniem na przyrównanie do Orszulika. Mocno związany opozycją końca lat 70; potem ważne funkcje w pierwszej Solidarności. Po zjeździe (81) zaskakując wszystkich wstąpił do klasztoru. Ci, którzy byli naocznymi świadkami tego, co na tym zjeździe się działo - za bardzo się jednak temu nie dziwili. Pytałem zresztą o niego ks. Isakowicza-Zaleskiego (na 25- leciu Solidarności Walczącej). Opinia była jak najbardziej pozytywna.
A o Życińskim a zwłaszcza Orszuliku w życiu dobrego słowa nie powiem !

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Pietraszko

#160563

Jestem daleka od oceniania kogokolwiek. Jeśli już to robię, to raczej, jeśli to możliwe, najpierw do niego. ks. Tischnera i o. Ziębę za wiele rzeczy podziwiam. O przyczynach zachowan ks. Orszulika zbyt mało wiem. łatwo rzucić kamieniem, ale trudno go zatrzymać. Dlatego wolę o ludziach mówić dobrze, a jeśli trzeba ich krytykować staram się to robić z rozwagą.

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#160653