Unio Europejska! Co z Tobą dalej?

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Świat

Unio Europejska! Dokąd wędrujesz i po co w ogóle istniejesz?

 

Kilka luźnych refleksji unijnych...

 

Jesteśmy świeżo po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zmieniły one w pewnym sensie UE, ale tak naprawdę dotychczasowy kierunek jej rozwoju na razie się nie zmienia. Dalej rządzą dziwni zwolennicy jednego Państwa Europa zamiast konglomeratu niezawisłych państw europejskich, Europy Ojczyzn.

 

Może warto teraz trochę zastanowić się nie nad bieżącymi wydarzeniami, ale nad tym, co nas czeka w przyszłości i dokąd zmierza Unia Europejska. Może warto zadać jej pytanie: Europo, Unio Europejska, dokąd to wędrujesz i po co w ogóle istniejesz?

 

Jest wiele osób, dla których zbyt mało mówi się w Polsce o Unii Europejskiej sprowadzając dyskusję do wewnętrznych sporów politycznych a już okres przedwyborczy do jesiennych wyborów do parlamentu wszystkim odbiera czas na myślenie o UE, choć przecież tak niedawno właśnie wybory do PE rozgrzewały emocje.

 

A przecież de facto, nad czym boleję nieustannie, przeszło 80% nowych praw obowiązujących w Polsce powstaje w zaciszu rządu europejskiego, czyli w Komisji Europejskiej. Dobrze się stało, że szefem tej instytucji nie został Frans Timmermans, który organicznie nie nienawidzi naszej konserwatywnej Polski i nie znosi Polaków oraz jest zwolennikiem idei budowy jednego państwa Europa. To, że nie został tym szefem możemy z czystą prawdą faktograficzną zawdzięczać naszemu premierowi M. Morawickiemu. Potrafił on stworzyć koalicję blokującą wybór tegoż Pana na to tak wyczekane przez niego stanowisko. Został wiceszefem, ale już nie ma nad sobą wiecznie zapijaczonego Junkersa a konserwatystkę "z jajami", która nie pozwoli mu rządzić wedle jego "widzi mi się". Jego rola została znacznie ograniczona i już jego stanowisko nie będzie oznaczało, że to będzie stanowisko całej KE.

 

Pomijam tu też bezsporny fakt, że tak naprawdę Parlament Europejski jest instytucją fasadową, nie mającą prawie już nic wspólnego z demokracją, ba staje się nawet kpiną z demokracji (np. wybory na przewodniczącego PE, gdzie znamy już jego nazwisko więcej niż dwa lata wcześniej i dla którego faktycznie nie ma nigdy żadnej konkurencji jak to drzewiej w demokracjach bywało). Ciałem, które realnie wpływa na Unię Europejską jest li tylko właśnie demokratycznie niewybieralna Komisja Europejska, czyli rząd UE!

 

I niestety, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, odsetek praw powstających w Unii a nie w macierzystych krajach coraz bardziej się zwiększa. Rośnie też rola KE. Ostatnie projekty ściślejszej integracji budżetowej, fiskalnej, bankowej i innych, niemal już całkowicie zabierają suwerenność krajów członkowskich UE. Mam nadzieję, że to już przeszłość, ale to tylko nadzieja.

 

Czy taka tendencja jest zgodna z tym, czego chcieliby mieszkańcy Europy? Czy twór hybrydowy zwany Unią Europejską faktycznie jest tą wymarzoną strukturą jej funkcjonowania? Czy politycy unijni tworzą coś, co raczej jest oderwane od rzeczywistości i pragnień poszczególnych narodów a Unia Europejska jest raczej biurokratycznym molochem, który potrzebny jest tylko i wyłącznie politykom, biurokratom i syjo-globalno-unijnym elitom marzącym o jakiejś formie globalnego zarządzania Europą i światem? Czy obecna UE nie jest w istocie projektem niszczącym suwerenność i niepodległość krajów do niej należących a tym samym nie jest twórczo rozwiniętą marksistowską koncepcją ZSRR i III Rzeszy? A może po prostu jest projektem tylko jednego kraju, czyli Niemiec, które chcą podporządkować sobie kontynentalną część Europy? Na razie nie wiemy jak to będzie teraz w nowym parlamencie, bo przecież Europejczycy dali żółtą kartkę dla UE a UK teraz - za nowego premiera Borisa Johnsona - wyjdzie z tej "biednej ideowo unii" nawet bez żadnych porozumień i uważam, że Wielka Brytania podjęła słuszną decyzję.

 

Chyba jednak warto stawiać takie jak wyżej pytania, bo dotyczą one nas wszystkich, naszej przyszłości.

 

Trudno jednoznacznie jednak dać na nie odpowiedź, choć gdybym miał się zdecydować, to niemal na wszystkie pytania odpowiedziałbym twierdząco i dodałbym jeszcze stwierdzenie, że UE funkcjonuje tylko dzięki finansowemu nieracjonalnemu zadłużaniu się jej członków (a może właśnie w tej całej unii chodzi o finansowe ubezwłasnowolnienie poszczególnych krajów?)*. Przychylam się też do stwierdzenia, że UE zmierza w kierunku zupełnie odmiennym od rzeczywistych pragnień Europejczyków. Szczególnie widać to w czasie wykreowania przez A. Merkel kryzysu imigranckiego, gdzie poszczególne państwa powracają do idei obrony własnych obywateli nawet kosztem narażania się na restrykcje wewnątrzunijne.

 

Coraz więcej państw pragnie chyba powrotu do stanu przedunijnego. A stan obecny należy zmienić, bo - wedle mnie - obecny kryzys implikowany jest faktem istnienia samej UE w jej obecnym kształcie. Można zaryzykować stwierdzić, że na unijny kryzys lekarstwem jest mniej tej unii w unii a nie zacieśnianie jej integracji! A może tym lekarstwem jest po prostu jej upadek.

 

Może też to, że od zarania jej dziejów Europa rozwijała się narodowo i terytorialnie tworząc narodowe kultury i państwa sprawia, że dla Europejczyków powoli jakaś wizja bycia "formą europejskiego bezpaństwowca" jest obca i odległa? Może też dzięki tej wielowiekowej różnorodności kulturowo-narodowej Europa zawdzięczała bycie awangardą rozwoju cywilizacyjnego? A bezpaństwowa Europa raczej ją uwstecznia nie generując oczekiwanych zysków dla jej mieszkańców...

 

Korupcja, nadęta biurokracja, waluta Euro (która w istotnej części jest generatorem kryzysów finansowo-gospodarczych) i kosmopolityzm elit europejskich sprawiają, że Europejczycy mają dość i wiele krajów pragnie diametralnych zmian zmierzających do odbudowy Europy i powrotu do jej świetności. Europejczycy już na ulicach swoich miast dają wyraz owemu niezadowoleniu dla obecnych elit europejskich i niezależnie od jego przyczyn Europa i Unia Europejska musi się zastanowić, czy obecny kierunek jej rozwoju jest społecznie akceptowalny! Uważam, że nie i trzeba tą Unię - żeby w ogóle istniała - trzeba zreformować całkowicie.

 

A może należy jednak powrócić do pierwotnej idei i rozwiązań, które były podstawą utworzenia EWG? Może jednak ze względu na narodowe i państwowe tradycje historyczne państw Europy a także tkwiącą głęboko tożsamość narodową poszczególnych narodów, lepszym rozwiązaniem jest idea właśnie Europy Ojczyzn niż tworu, jakim ma być Państwo Europa?

 

Jakoś tak historia chyba przynosi odpowiedź na te pytania. Wszystko to, co było tworzone sztucznie i mające na celu połączenie poszczególnych narodów w jeden organizm umierało śmiercią naturalną lub po niepokojach społecznych i wojnach. Padło Cesarstwo Rzymskie, padła III Rzesza, rozpadł się ZSRR, po Jugosławii nie ma śladu…

 

 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

]]>http://krzysztofjaw.blogspot.com/]]>

kjahog@gmail.com

 

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

- i nasz Rząd też niech zacznie fizyczną walkę z bojówkami czerwonych ludobójców i żydo-bolszewików pod m.in. nazwą "Antifa" (w domyśle niby anyfaszyści którymi faszystami są w istocie sami) - tak , tak - to ukryty i zawoalowany ruch faszystów i innych wywrotowych nierobów i bydlaków.

Może służby specajne USA zechcą ocalić świat i zlikwidują tego komunistycznego międzynarodowego bandyte Sorosa który okradł tyle ludzi że na koncie ma kilka miliardów dolarów i fnansuje różne bojówki na świecie.

To jest taki następca lenina któremu z nadmiaru pieniędzy odbija szajba i chce rządzić losami narodów.

A tu link:

https://www.wprost.pl/polityka/10237395/trump-chce-uznac-antife-za-organizacje-terrorystyczna-to-ulatwiloby-prace-policji.html

Vote up!
4
Vote down!
-1

Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

#1598166

Jak 20 lat temu tłumaczyłem wszem i wobec, że jak Unia mówi, że da - to tylko i wyłącznie w d..ę - to mi nikt nie wierzył. 
Zaczynają ludziska rozumieć dopiero po 15 latach. 
Unią Europejską rządzą fornale i raby. To oni starają się swoją mentalność ludzi małych i podłych, sposób istnienia poprzez żarcie i zabawę narzucić wszystkim innym. Kiedyś taki jeden z drugim gagatek nie miał nic do powiedzenia a jak wysuwał się przed szereg to dostawał parę batów i było git.

Vote up!
2
Vote down!
-1

panMarek

#1598272

Tomasz Cukiernik: Europejskie dotacje i polskie długi. Historia uzależnienia

1 maja mija 15 lat od przystąpienia Polski do niemiecko-francuskiego projektu politycznego nazywanego Unią Europejską. Czy pod względem gospodarczym to dobrze wykorzystany czas dla Polski?
 
Zacznijmy od unijnych dotacji, bo jest to temat najbardziej nośny i mamy tu do czynienia z największymi manipulacjami. Z informacji Ministerstwa Finansów wynika, że w ciągu 14 lat i 11 miesięcy (do końca marca 2019 roku) transfery finansowe z Unii Europejskiej do Polski wyniosły 163,7 mld euro. Z kolei polskie wpłaty oraz zwroty środków do budżetu UE sięgnęły w tym okresie sumy 53,9 mld euro. Oznacza to, że Polska „zyskała” 109,8 mld euro, czyli za każde wpłacone euro otrzymaliśmy 3 euro. Jednym słowem, składka to 1/3 wartości dotacji unijnych. Na przeciętnego Polaka przypadło do zapłaty przez ten cały okres około 6 tys. zł. Niestety, nie są to wszystkie koszty po stronie polskiej.
 
Dotacje generują koszty
Do tego należy doliczyć gigantyczne koszty biurokratyczne zarówno związane z rozdysponowywaniem, jak i absorpcją unijnych pieniędzy. Powstał cały przemysł zajmujący się pisaniem wniosków o unijne dotacje, opłacany nie tylko przez beneficjentów tych środków, ale również przez niedoszłych beneficjentów, którzy stracili mnóstwo czasu, pieniędzy i wysiłków na ubieganie się o dotacje, których ostatecznie nie dostali. Z różnych powodów wiele podmiotów musiało też zwracać otrzymane wcześniej pieniądze. Ponadto w związku z braniem dotacji konieczne jest prefinansowanie i współfinansowanie projektów, które często kosztują znacznie więcej tylko dlatego, że są dotowane. Unia wymaga także brania kredytów, za co też trzeba przecież płacić odsetkami.
 
Ale unijne fundusze generują także koszty innego rodzaju. Po pierwsze, dotacje są rodzajem ingerencji w rynek, co powoduje, że całe branże przechodzą w sektora prywatnego „pod opiekę” urzędniczą, jak np. szkolenia. I w efekcie to urzędnik, a nie klient decyduje co jest realizowane. Czasami są to całkowicie niepotrzebne rzeczy, jak absurdalne systemy kolejkowe w służbie zdrowia, które psują się po kilku dniach od zainstalowania. Po drugie, z powodu czekania na kwestie formalne i na wypłatę beneficjenci są zmuszeni do przesuwania inwestycji w czasie. Po trzecie, dotacje stanowią nieuczciwą konkurencję beneficjentów wobec firm, które ich nie biorą. Po czwarte, dotacje są zaproszeniem do malwersacji finansowych i nieuczciwego wyłudzania pieniędzy, z czym nagminnie mamy do czynienia nie tylko w przypadku wypłat realizowanych przez ARiMR. Po piąte, przy okazji brania dotacji jest całe mnóstwo regulacji, które mogą położyć niejedną firmę, np. w przypadku dotacji na budowę sieci światłowodowych. Po szóste…
 
Podobne argumenty można wymieniać w nieskończoność. Dlatego – jak podsumowuje europoseł Ryszard Czarnecki – jest to często postawienie na głowie strategii inwestycyjnej, bo robi się strategię pod to, na co Unia może dać pieniądze, a nie pod to, co jest rzeczywiście potrzebne z punktu widzenia mieszkańców. W tym zakresie europoseł chwali działania premiera Węgier Wiktora Orbana. Jemu Bruksela wycofała wsparcie dla szeregu inwestycji, na które wcześniej wydała zgodę. Wtedy premier Orban pokazał, że to samo można zrobić w 100% jako państwo węgierskie i propagandowych tabliczek unijnych nie stawiać…
 
Rośnie handel, inwestycje i… długi
Ale Unia Europejska to nie tylko dotacje. To przede wszystkim wspólny rynek (wolny przepływ towarów, usług i kapitału) z ponad 500 milionami konsumentów, co daje przedsiębiorcom olbrzymie pole do rozwoju swojej działalności. Handel zawsze jest korzystny dla obu stron. Według danych Eurostatu, polski eksport zwiększył się z 47,5 mld euro w 2003 roku (ostatni cały rok przed wejściem do UE) do 220,7 mld euro w 2018 roku, czyli o 365%, a import w tym czasie wzrósł z 60,3 mld euro do 225,7 mld euro, czyli o 274%. Jednak dla pełniejszego obrazu należy dodać, że według danych GUS, łączny deficyt w wymianie handlowej Polski w latach 2004-2018 wyniósł ponad 131 mld euro.
 
Po wejściu do Unii Europejskiej mocno wzrosły także inwestycje zagraniczne w Polsce, ale również polskie inwestycje poza granicami kraju, głównie w UE i Szwajcarii. Jednak w rezultacie nierównowagi obu tych trendów ujemna międzynarodowa pozycja inwestycyjna Polski netto, która oznacza, że Polska jest dłużnikiem netto w stosunku do zagranicy, bardzo się pogłębiła. Według danych NBP, w 2003 roku wyniosła ona minus 74,5 mld euro (38,9% PKB), a w 2017 roku – już minus 290,8 mld euro (61,2% PKB).
 
Jeszcze gorzej jest z finansami publicznymi. Nie ulega wątpliwości, że polityka unijna zachęca do zadłużania się, co rządy skrzętnie wykorzystują, by lepiej wypaść w oczach wyborców. I tak dług sektora instytucji rządowych i samorządowych, który w 2003 roku wynosił – zgodnie z danymi GUS – 394,1 mld zł, w 2018 roku przekroczył już kwotę 1034,3 mld zł. Stało się to mimo wyprowadzenia 150 mld zł z OFE i różnych sztuczek księgowych Ministerstwa Finansów m.in. wyłączających ze statystyk zadłużenie niektórych instytucji publicznych. A pamiętajmy, że gdyby nie członkostwo w UE, luka w VAT w ogóle nie byłaby możliwa. W tym czasie – według NBP – zadłużenie zagraniczne Polski wzrosło z 85 mld euro w 2003 roku do 312 mld euro w 2017 roku, czyli o 267%. Rekordem jest natomiast wzrost długu samorządów, co bezpośrednio wiąże się z realizacją projektów współfinanowanych przez UE. Otóż zadłużenie to w latach 2003-2018 wzrosło o niemal 370%!
 
Regulacje najbardziej szkodliwe
Jednak wydaje się, że największy koszt członkostwa Polski w Unii Europejskiej generowany jest przez konieczność przestrzegania unijnych regulacji. To efekt „ciężkiej pracy” tysięcy, różnej maści i proweniencji, lobbystów, którzy w ten sposób deformują unijny rynek w kierunku pożądanym przez swoich zleceniodawców, a na szkodę unijnych gospodarek i mieszkańców kontynentu.
 
„Sprawozdawczość, nowe normy, regulacje, biurokracja, więcej kontroli, nowe organy nadzoru, kary, utrudnienia, komplikacje, większa inwigilacja…” – europoseł Dobromir Sośnierz wymienia, co można znaleźć w jednym ze sprawozdań Parlamentu Europejskiego. Wymuszona unijnymi regulacjami konieczność montowania coraz nowszych systemów i normy emisyjne w samochodach powodują stopniowy wzrost ich cen. A skrajnie szkodliwym przykładem jest unijna polityka energetyczno-klimatyczna, która już niedługo po likwidacji „darmowego” przydziału praw do emisji CO2 będzie kosztowała Polskę grube miliardy. Przy niej stopniowe rugowanie ziół przez Brukselę jest mało istotnym szczegółem. Dlatego UE – zdaniem także europosła Sośnierza, który wytyka unijnym instytucjom arogancję i zarozumialstwo – tworząc zbyt wiele przepisów, jest zagrożeniem nie tylko dla wolnego rynku, ale także dla wolności obywateli.
 
W 2017 roku funkcjonowało aż 1076 dyrektyw dotyczących jednolitego rynku. Günter Verheugen, były unijny komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości, szacował, że przepisy UE kosztują gospodarki krajów członkowskich 600 mld euro rocznie. To podobna suma do tej, jaką przed laty podał francuski profesor Patrick Messerlin. Wyliczył on, że unijne regulacje generują stratę ok. 5-7% PKB. W przypadku Polski przekłada się to na utratę ok. 1,4 bln zł (równowartość 3,5 aktualnych budżetów Polski) w ciągu 15 lat członkostwa.
 
W związku z tym stawiam tezę, że ta radosna twórczość unijnych instytucji w postaci regulacji, norm i innych przepisów, które utrudniają życie przedsiębiorcom i mieszkańcom jest najbardziej niekorzystną stroną członkostwa. Dlatego realną naprawę UE należałoby rozpocząć właśnie od deregulacji życia gospodarczego. Ale na to nigdy nie zgodzą się unijni władcy z Berlina i Paryża, którzy w ten sposób utrzymują swoją przewagę konkurencyjną nad gospodarkami pozostałej części kontynentu.
Tomasz Cukiernik
Read more: http://www.pch24.pl/europejskie-dotacje-i-polskie-dlugi--historia-uzaleznienia,67886,i.html#ixzz5maUC55o1
 

Vote up!
3
Vote down!
0

panMarek

#1598273