Czego nie rozumieją niektórzy moi komentatorzy?

Obrazek użytkownika elig
Idee

  

Wczoraj [11.12.2018] opublikowałam notkę "Uszczęśliwianie na siłę", w której skrytykowałam zakaz handlu w niedzielę.  Wywołała ona liczne komentarze w większości pochodzące od zwolenników owego zakazu.  Odniosłam jednak wrażenie, iż niektórzy komentatorzy nie rozumieją konsekwencji wprowadzenia takiego zakazu.  Podam dwa przykłady.  Komentator Jan1797 kończy swój komentarz {]]>TUTAJ]]>} słowami:

  "Bronię naszych handlowców, więc zachowując
zasady, nie napiszę więcej. Ibris potwierdza, 52% respondentów za utrzymaniem zakazu.
Pozdrawiam.".

  Problem jednak w tym, że ok. 40% respondentów było owemu zakazowi przeciwnych.  Jeśli tylko co dziesiąty z nich zdecyduje się z tego powodu nie głosować na PiS, będzie to znaczyło, że partia ta straci ok. 4% głosów.  Nic przy tym nie zyska, bo te 52% i tak nie robiło zakupów w niedzielę, więc ich preferencje wyborcze nie ulegną zmianie.  Te 4% głosów mogą zadecydować o tym, że PiS nie będzie rządzić w następnej kadencji.  W portalu Niepoprawni.pl  Dratwa3 pisze:

  "Czy to znaczy, że zakaz niedzielnego handlu dla sklepów wielkopowierzchniowych jest sprawcą upadku małych sklepów? Jak również upadku wiary?
Choć bardzo się staram, nie ogarniam.
dratwa3" {TUTAJ}.

  Nie ma to przecież nic z wspólnego z wiarą, tylko ze sposobem jej wyrażania.  Można iść do kościoła, albo obejrzeć nabożeństwo w telewizji.  To nie to samo, ale zawsze coś.  Aby odwiedzić kościół trzeba wyjść z domu.  Otwarte galerie handlowe do tego zachęcają, zamknięte - nie.  Paskudna pogoda do spacerów raczej zniechęca.

  Na zakończenie polecam komentarz UPARTEGO {]]>TUTAJ]]>}.  Stwierdza on m.in.:

  "Niestety, największym zagrożeniem
UPARTY, śr., 12/12/2018 - 08:26
dla naszej formacji jest prymitywizm. Wielu ludziom wydaje się, że jeżeli jakaś norma prawna jest szkodliwa, np. Taka normą było uchylenie zakazu handlu w niedzielę, to jeżeli się ja wycofa, czyli wprowadzi zakaz handlu, to wrócą "stare dobre czasy". Nie wrócą! System społeczny wytworzył sobie nową równowagę i jeśli, znowu dot. to kwestii handlu, przywróci się stan poprzedni, to po prostu burzy się równowagę, a przy tym cierpią najsłabsi. Silniejsi skompensują sobie kłopoty właśnie ich kosztem.
Po dojściu PiS do władzy rozpoczął się istny festiwal roszczeń, w większości głupich. PiS zaś chcąc być partią zakorzenioną w społeczeństwie je realizuje.
Odrębna sprawa to kwestia inwigilacji. Tak rozbudowanego systemu inwigilacji jaki teraz tworzy PiS nigdy u nas nie było. Nie zwraca się uwagi na fakt wprowadzenia tzw. "jednolitych plików kontrolnych" . Teoretycznie jest to narzędzie mające ukrócić kanty podatkowe ale rewersem jest łatwo dostępny rejestr wszystkich transakcji elektronicznych. Bo istotą tego rozwiązania jest możliwość spersonalizowania każdej transakcji. Czyli jak za parking zapłacę kartą płatniczą, to ta płatność znajdzie się w rejestrze Ministerstwa Finansów. W tym rejestrze jest mój numer karty i data jej użycia. O ile do sprawdzenia obrotów na mojej karcie potrzebna jest zgoda sądu i jest to działanie rejestrowane o tyle wyciągnięcie z rejestru JPK wszystkich transakcji dokonanych moją kartą nie jest już nigdzie rejestrowane i może to zrobić każdy w każdej chwili.".

  Ta rozbuchana inwigilacja, to kolejna - po zamiłowaniu do zakazów i nakazów - przyczyna słabości [a nie siły] władzy PiS.  Nikt nie lubi być nieustannie śledzony.

  

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (6 głosów)

Komentarze

Warto jednak odwrócić perspektywę i zadać pytanie "Czego nie rozumie autorka ?"

Otóż decyzja o handlu w niedzielę jest decyzją systemu demoliberalnego,że wszystko wolno. Wolno wybierać - możesz iść do galerii, możesz iść do kościoła. Możesz iść i do galerii i do kościoła. System tworzy infrastrukturę prawną, a co za nią idzie, infrastrukturę mentalną, która wypiera tezę czy przekonanie, że nie wszystko wolno.

W ten oto sposób okazuje się, że powstaje mentalność przyjmująca iż chodzenie do kościoła i chodzenie do galeri są równoważne. Powstaje fałszywe wrażenie, że przejawia się w ten sposób prawdziwa wolność. Wrażenie jest fałszywe dlatego, że system ma przewagę nad działaniem jednostki, bo dysponuje przewagą bodźców. Jednostka, żeby zachować spójność mentalną musi trenować swoją wolę i być w tym wspieraną przez system. W tym przypadku system narusza ideę wolnych niedziel i wolność wielu jednostek, a przy tym kruszy systemowe podstawy wolności prawdziwej, dzięki której pojawiły się wolne niedziele jako dni przeznaczone dla sacrum. 

Tu jest istotne przanalizowanie pełnego algorytmu zależności.

 

Vote up!
5
Vote down!
-1
#1576968

"Niestety, największym zagrożeniem
UPARTY, śr., 12/12/2018 - 08:26
dla naszej formacji jest prymitywizm. Wielu ludziom wydaje się, że jeżeli jakaś norma prawna jest szkodliwa, np. Taka normą było uchylenie zakazu handlu w niedzielę, to jeżeli się ja wycofa, czyli wprowadzi zakaz handlu, to wrócą "stare dobre czasy". Nie wrócą! System społeczny wytworzył sobie nową równowagę i jeśli, znowu dot. to kwestii handlu, przywróci się stan poprzedni, to po prostu burzy się równowagę, a przy tym cierpią najsłabsi."

A może warunkiem niezbędnym do odrodzenia się narodowych więzi jest zburzenie tej nowej "równowagi" i zastąpienia jej starą?

Zgadzam się natomiast co do tego, że cierpi najsłabszy. Czyli ten, który jest wewnętrznie z sobą samym skłócony.

Obecnie obowiązująca forma ustawy zasiewa chaos w ludzkich przyzwyczajeniach, stąd głosy sprzeciwu. Dopiero czas wszystkich wolnych niedziel handlowych umożliwi ludziom wprowadzenie nowych, czyli przywrócenie starych nawyków.

Uważam procenty poparcia za bardzo ważne. Bo żeby coś dobrego zbudować, trzeba mieć na to budowanie wpływ. Więc jeśli mamy obecnie trochę wpływu, budujmy.

Ustawa o zakazie handlu w niedzielę tylko pozornie wydaje się ustawą drugorzędną.

Ciepło pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
3
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1576977

   Wołanie na puszczy. Kiedyś, w zamierzchłych czasach, centralnym punktem osady, miasteczka itd. był rynek. Zawsze, w rynku ( lub tuż obok) był kościół ( ale też bożnica, meczet itd.). Ludzie szli najpierw się pomodlić, a później handlować. Nawet w czasach przedchrześcijańskich, niezależnie od miejsca na globie, obiekt kultu i targowisko sąsiadowały ze sobą. Dziś- idąc tym przykładem- kościoły powinny być w centrach handlowych. Właśnie centra handlowe przejęły rolę targowisk. Dla ćwierćinteligenta będzie to obrazoburcze, bo ćwierćinteligent nie pojmie swoim ograniczonym umysłem, że miejsca kultu celowo budowano obok targowisk, by uprościć ludziom życie. Kiedyś ludzie byli praktyczni i starali ułatwiać sobie i innym życie. Dziś, żyją by stwarzać problemy i bohatersko je rozwiązywać, tak by jeszcze bardziej życie sobie skomplikować. Oczywiście, poza Europą, ludzie nadal są praktyczni. Dlatego meczety nadal powstają przy targowiskach, podczas gdy kościołów już się nie buduje. Te istniejące zmienia się w dyskoteki i restauracje. Jeszcze trochę i będą je masowo wyburzać. Albo zmieniać w meczety. A zakaz handlu w niedzielę, skuteczniej tępi drobny handel, aniżeli wojna, jaką komuniści wypowiedzieli "prywaciarzom" w czasach Bieruta. Czyli wszystko idzie zgodnie z banksterskim planem. 

Vote up!
2
Vote down!
0

              

#1576988

Porównałbym handel do wody deszczowej, wdzierającej się do chałupy wszelkimi dostępnymi szczelinami. I choć deszcz jest potrzebny, warto troszczyć się o dach.

Nie wydaje mi się prawdopodobne, by to kościoły budowano w pobliżu sklepów. To raczej handel penetrował te obszary, które były zasobne w potencjalnych klientów. A, że kościoły gromadziły największe rzesze ludzi, zrozumiałym jest, że handel pojawił się przy kościołach.

Symbioza handlu i kościoła była jednak możliwa tylko dlatego, że zachowywano określone proporcje.

Handel nie pojawił się przy kościele po to, by nakarmić pielgrzyma, lecz by robić kasę. Że jednak, choć pojawił się by robić kasę, nakarmił przy tym pielgrzyma, kościół tolerował jego obecność.

Wieki patologii przesunęły granice tych proporcji na tyle, że obecnie próbuje się z Handlu zrobić sakrum, Kościołowi jednocześnie doczepia się gębę profanum.

Obecna batalia nie dotyczy dylematu: handlować w niedzielę, czy nie. Walka toczy się tylko o przywrócenie właściwych proporcji świętowaniu niedzieli.

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
2
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1577027

W tym komentarzu widzę naiwność strukturalną. W różnych okresach te same pozornie elementy mogą spełniać odmienne funkcje i być inaczej powiążane z pozostałymi. Żyjemy nie w epoce braku i niedosytu, lecz w epoce gospodarki konsumpcjonistycznej, a więć w epoce nadmiaru i zbytku, która narzuca pozostałym elementom rolę służebną. W ten sposób, ujęty w taką nową strukturę Kościół spełniałby funkcję służebną wobec bożka Mamony. Taka jest logika systemu.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1577059

Jakieś targowiska w niedzielę? To chyba nowe nauki historii. Handel, w dawnych czasach był praktycznie wyłącznie w rękach żydowskich, więc karczmy, knajpy, czy sklepiki i drobne rzemiosło mogło funkcjonować. To nie było ich święto. Kościół był stawiany w centrum, targowisko wymagało rynku/placu, więc też bywało w centrum, ale i poczta, czy urzędy są zwykle w centrum. Nie oznacza to wcale, że poczta, czy bank ma związek z wiarą i kościołem - to są powierzchowne skojarzenia. 

A co do niedzieli - czasem to jest jedyna okazja żeby wyjść i kupić na przykład ubrania dzieciom. W soboty też bywają sprawy do załatwienia, a czasem praca. Trochę starano się dać związkom coś ugrać żeby wzmocnić Dudę.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1577151

   Od czasów średniowiecznych, Kościół organizował jarmarki i kiermasze. Szczególną sławą cieszyły się te największe: odpustowe, bożonarodzeniowe, w zasadzie przy każdej okazji, Kościół wspierał organizacyjnie handel. W Polsce handlem zajmowali się wszyscy. Polacy, Żydzi, Ormianie i kto tam jeszcze. Całe tłumy waliły z towarem. 

Vote up!
0
Vote down!
0

              

#1577219

w średniowieczu tak było, ale później już nie. Handel został oddany Żydom, więc kościół nawet gdyby chciał nie miał z handlem nic wspólnego. Przynajmniej detalicznym, bo wiadomo, że zbiory z dóbr musiały być sprzedawane, ale nie na zasadzie jarmarcznej. A szlachta miał zakaz handlu. 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1577477