Oficerowie polscy, Polacy z wyboru tekst powtórzony

Obrazek użytkownika gorylisko
Kraj

Odnalazłem ten tekst który zamieściłem wiele lat temu na ]]>http://naszeblogi.pl/37104-ofi]]>...
ze względy na pogrzeb śp. Admirała Unruga jaki miał miejsce wczoraj, na którym miałem być jako dziennikarz... ale z przyczyn ode mnie nie zależnych, nie było mi dane przybyć do Polski na tę uroczystość z przyczyn zdrowotnych (proszę o modlitwę) dlatego postanowiłem go przypomnieć raz jeszcze.
 
Kiedyś na Nowym Ekranie popełnilem kontrolowany plagiat, tj. tekst który mówi o oficerach którzy zgodnie z dzisiejszymi czasami mogli dać se spokój z tzw. polskością...ale nie wiedziec czemu upierali się przy niej. Myślę, że każdy uczciwy człowiek, niezależnie od narodowości będzie wiedział dlaczego. Kilka słów o nich, poniżej.
 Oto krótki opis patriotów polskich majacych niemieckie korzenie... napisałem kilka słów do niejakiego kuby powiatowo-zaściankowego. ale po chwili namysłu uznałem, ze wymienijąc tych ludzi w tym poście razem z w/w osobnikiem obraziłbym ich i pamięć o nich. 
To co jest szczególnie ciekawe to tych trzystu niezłomnych z Ksiąza, trzystu ludzi, kazdy z nich mógł jednym podpisem zmienić wszystko. Wybrali Polskę, DLACZEGO ???!!!
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI !!!
]]>www.naszdziennik.pl/mysl/9390,polacy-z-wyboru.html]]>
]]>http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7127&Itemi...]]>
Oficerowie - Polacy z wyboru
  
DR JAROSŁAW SZAREK
Po napaści III Rzeszy na Polskę przyszło im dokonywać wyboru pomiędzy wiernością Rzeczypospolitej a rodzinnymi, niemieckimi korzeniami. Nie wahali się - opowiedzieli się za swą przybraną polską Ojczyzną, za dumą z bycia Polakiem. Dziś, gdy pseudo-elity nawołują do ucieczki od polskości, obrzydzają patriotyzm i szydzą z niego, trzeba pamiętać o tych bohaterach II wojny światowej, którzy płacąc wysoką cenę, wybrali honor, służbę i wierność Polsce. 
 
Zapomnieli niemieckiego 1 września 1939 roku
Polskości nie wyparło się wielu służących w Wojsku Polskim obywateli Rzeczypospolitej, w których żyłach płynęła niemiecka krew. Walczyli we wrześniu 1939 roku, a potem, po dostaniu się do niewoli, otrzymywali wiele propozycji zwolnienia. Przesłuchiwani przez Abwehrę mielipodpisać volkslistę i rozpocząć służbę na rzecz III Rzeszy. Wielu kategorycznie odmówiło. Niektórzy byli zapraszani na spotkania z członkami rodzin poza obozem. Mimo takiej presji nie ulegali jej, pisząc oświadczenia, że czują się Polakami.
Z obozu jenieckiego Oflag II C w Woldenbergu (Dobiegniewie) przeniesiono kilkunastu oficerów Wojska Polskiego o niemiecko brzmiących nazwiskach do zamku w Książu. Razem zgromadzono ich około trzystu. Wszyscy byli lepiej traktowani i żywieni. Złagodzono im rygory, jakim byli poddani w obozach jenieckich. Kilka miesięcy później wrócili do obozowych baraków. Nikt z nich bowiem nie podpisał niemieckiej listy narodowościowej.
Porucznik Gerhard Büllow dowodził plutonem w szwadronie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, walczył w bitwie nad Bzurą. Miał nie tylko niemiecko brzmiące nazwisko, ale i liczną rodzinę w Niemczech. Gdy trafił do oflagu w Woldenbergu, odwiedzili go dwaj bliscy krewni - pułkownicy Wehrmachtu. Wtedy zwrócił się z prośbą o przydzielenie tłumacza - mimo iż niemiecki znał równie dobrze jak polski. Podczas spotkania z kuzynami zażądał też obecności polskich świadków. Na propozycję zwolnienia z obozu nie przystał, argumentując, iż jest polskim obywatelem i oficerem, a zatem w niewoli pozostanie tak długo, jak oficerowie Wojska Polskiego. Taka postawa nie była wyjątkiem.
Kontradmirał Józef Unrug pytany, dlaczego nie mówi po niemiecku, odpowiadał: "Zapomniałem tego języka 1 września 1939 roku". 
 
W mundurze WP pod bagnetem
W Oflagu VII A w Murnau więziono urodzonego w Wiedniu majora kawalerii Józefa Trenkwalda. Służył jeszcze w wojsku austriackim, a od 1918 roku w 8. Pułku Ułanów im. ks. Józefa Poniatowskiego. Za wojnę polsko-bolszewicką otrzymał Order Virtuti Militari. Reprezentował Polskę na wielu jeździeckich zawodach, zdobył drużynowo srebrny medal olimpijski w Amsterdamie w 1928 roku oraz trzy lata później Puchar Narodów, z powodzeniem uczestniczył w mistrzostwach Polski w jeździectwie.
We wrześniu 1939 roku mjr Trenkwald był zastępcą dowódcy 9. Pułku Strzelców Konnych. Walczył do końca, bijąc się z wojskami niemieckimi oraz sowieckimi i kapitulując dopiero w ostatniej bitwie pod Kockiem. Do obozu w Murnau przyjechał jego ojciec - generał, aby przekonać go do podpisania volkslisty. Major Trenkwald nie zmienił zdania, a po wyzwoleniu przez wojska gen. Pattona kontynuował służbę w II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa.
Niektórzy demonstracyjnie okazywali swą wierność Polsce. Porucznik Kazimierz Pfaffenhofen-Chłędowski podczas walk we wrześniu 1939 roku stracił rękę. Kiedy był już w niewoli, zmarł jeden z jego niemieckich krewnych. Na pogrzeb pojechał ubrany w polski mundur, prowadzony przez niemieckiego strażnika pod bagnetem. Obozowi koledzy porucznika oddali mu przed wyjazdem najlepiej zachowane części swych uniformów, aby prezentował się niczym na defiladzie. 
 
Jestem Polakiem i oficerem polskim
Niezłomną postawę symbolizuje wspomniany już admirał Józef Unrug. Urodzony w Brandenburgii, był synem oficera armii pruskiej i Saksonki nie mówiącej po polsku. Podczas I wojny światowej służył w niemieckiej marynarce wojennej, dowodząc kolejno kilkoma okrętami podwodnymi. Od wiosny 1919 roku rozpoczął służbę w polskiej marynarce. Tworzył ją od podstaw i kontynuował to dzieło przez cały okres II Rzeczypospolitej. Komandor Bolesław Romanowski, wspominając polskich marynarzy walczących u boku aliantów podczas wojny, powiedział o kontradmirale:
"To byli wspaniali z twardej szkoły admirała Unruga. Dobrzy specjaliści, doskonały korpus podoficerski. Tylko dzięki szkole, z której wyszliśmy, mogła się rozwinąć nasza flota na Zachodzie. Trzeba pamiętać, że przez okres II wojny w oparciu o krajowy trzon personalny obsadziliśmy 2 krążowniki, 10 niszczycieli, 2 patrolowce, 5 okrętów podwodnych (nie licząc trzech internowanych) i sporą ilość ścigaczy".
We wrześniu 1939 roku kontradmirał Unrug dowodził całością polskich sił morskich i lądowych na Wybrzeżu. Podczas kapitulacji Helu 2 października 1939 roku odmówił rozmów w języku niemieckim. Zdumionym oficerom Wehrmachtu znającym jego życiorys i służbę w pruskiej marynarce rzucił krótko: "Jestem Polakiem i oficerem polskim". W niewoli nie podał ręki żadnemu Niemcowi. Pozostał nieugięty, nie uległ też naciskom swej niemieckiej rodziny i represjom - gdy trafił do karnego oflagu w Colditz. Po wyzwoleniu znalazł się w Anglii, został I zastępcą szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. "Był Polakiem dużego formatu, broniącym narodowego honoru i osobistej godności" - napisał o nim Zbigniew Mierzwiński. 
 
Wszystko za przybraną Ojczyznę
Te słowa można też odnieść do arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga - syna Karola Stefana. Jako absolwent wiedeńskiej Wojskowej Akademii Technicznej i oficer armii austriackiej Karol Olbracht zgłosił się na ochotnika do odradzającego się Wojska Polskiego, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Kilka lat później przeszedł do rezerwy, zajmując się swym majątkiem w Żywcu. 
Na wieść o wybuchu wojny z Niemcami - mając ponad pięćdziesiąt lat - włożył mundur pułkownika Wojska Polskiego, po czym zgłosił się do pobliskiej jednostki wojskowej, ale nie został przyjęty. Wtedy wsiadł wsamochód i przyjechał do Ministerstwa Obrony Narodowej. Gdy dotarł do stolicy, nie zastał już tam władz RP...
- Ojciec uważał, że choć jest z pochodzenia Austriakiem, to jest wiernym obywatelem II Rzeczypospolitej, który oddałby wszystko za swoją przybraną Ojczyznę - wspominała jego córka księżna Maria Krystyna Habsburg, dzisiaj honorowa obywatelka Żywca. Już w połowie listopada 1939 roku został aresztowany przez gestapo i uwięziony w Cieszynie. Ceną za opuszczenie więzienia było podpisanie volkslisty. - Ojciec powiedział, że nie, bo on złożył przysięgę i jest oficerem polskim. Nie zdradził swej Ojczyzny - zapamiętała córka. Umieszczono go na dwa lata w pojedynczej celi, gdzie siedział ze świadomością, że każdego dnia może zostać zamordowany. Podczas przesłuchań był bity - stracił wzrok w jednym oku i został częściowo sparaliżowany.
Jego żona, Alicja Ankarcrona, z pochodzenia Szwedka, współpracowała z ZWZ-AK, za co została internowana wraz z rodziną i innymi Polakami w głębi Niemiec. Ich majątek skonfiskowała III Rzesza. Mimo represji nigdy nie wyrzekli się Polski. Tak też wychowali dzieci. Syn Kazimierz już pod koniec sierpnia 1939 roku wrócił ze Szwecji i zaciągnął się do Wojska Polskiego. Walczył pod Narwikiem, pragnął wstąpić do 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, ale nie pozwolił mu na to słaby wzrok. Z kolei jego brat Karol Stefan walczył w 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka.
Ich siostra, księżna Maria Krystyna Habsburg, pozostała w kraju. Musiała wyjechać dopiero po wkroczeniu sowieckiej armii. Wróciła w 2001 roku. - W Polsce jest wszystko: wspaniałe góry, jeziora, morze, wspaniała roślinność. Za tym wszystkim tęskniłam. Nawet gdy mówię po szwedzku, niemiecku czy francusku, myślę po polsku. Polska jest dla mnie "non plus ultra" - wartością najwyższą. Nigdy nie wyrzekłam się swej polskości i nie przyjęłam żadnego innego obywatelstwa - mówiła księżna.
 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

bardzo ciekawy artykuł i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

Vote up!
6
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1572934

dziękuję i polecam w modlitwie Panu Bogu!

Serdecznie pozdrawiam,

Vote up!
6
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1572936

Piękne karty junactwa kreślili polscy oficerowie w służbie państw zaborczych. Fakty zapomniane też warte przypominania.

Cytuję "Stonewall'a" pisarza mgr. Marcina Suchackiego: 

"Niniejszym postem pragnę rozpocząć dyskusję na temat służby Polaków w armiach państw zaborczych. Chodzi mi przy tym o rzeczową dyskusję, a nie głupawe wypowiedzi w stylu "Zdrajcy!" itp. Jest to temat złożony i jak dotąd w naszym kraju mało znany. Chciałbym, aby nasza dyskusja dotyczyła okresu od I rozbioru po wybuch I wojny światowej (ta ostatnia z wojen wymaga bowiem osobnego spojrzenia).
Na początek chciałbym przypomnieć pewien fakt, niegdyś szeroko znany na ziemiach dzisiejszej południowej Polski, dziś niemal kompletnie zapomniany. Otóż w jednej z Waszych dyskusji, tej o wartości bojowej armii włoskiej, często wymienialiście bitwę italsko-austriacką, stoczoną pod Custozzą 24 czerwca 1866 roku. Z bitwą tą wiąże się ciekawy wątek polski. Wyróżnił się w niej bowiem złożony z Polaków 13 galicyjski pułk ułanów. Dowodził nim płk Maksymilian Rodakowski, brat znanego malarza Henryka (tego od portretu gen. H. Dembińskiego). Pułk ten przeprowadził śmiałą szarżę na czworoboki włoskiej piechoty, której następstwa sztabowcy austriaccy ujęli w słowach: "Bezsprzecznie przyczynił się niesłychanie gwałtowny atak tego walecznego pułku do wielkiego przerażenia, a po części zupełnej paniki nieprzyjaciela na cały dzień bitwy". W ataku tym polski ułan, Władysław Brzuchowiecki, zranił włoskiego następcę tronu, ks. Humberta. Blisko czterdziestotysięczny korpus królewskiego syna, spanikowany szarżą, nie odegrał już większej roli w bitwie.
Tymczasem 13 galicyjski pułk ułanów zyskał ogromną sławę i stał się oczkiem w głowie polskich Galicjan. Jego przewagi spod Custozzy wymieniano na równi z tymi spod Kircholmu i Somosierry. W przededniu wybuchu I wojny światowej, szczególnie wobec spodziewanej wojny między Rosją a naddunajskim mocarstwem, obchody ku czci tego pułku osiągnęły swoje apogeum. Sam płk Rodakowski uważał, iż pułk jego "przyczynił się nadzwyczajnie do podniesienia sławy rycerskiej Polaków i ułanów austriackich". Polski żurnalista zaś pisał o żołnierzach owego regimentu, iż "przypomnieli światu najwspanialsze porywy bohaterstwa polskiego" i zasługują na szacunek "chociaż nie za Ojczyznę, ale bodaj za sławę polskiego imienia krew przelewali".
To ważne słowa w kontekście braku własnej państwowości.
Warto nadmienić, iż wspomnianą szarżę uwiecznił na płótnie nie kto inny jak Juliusz Kossak, piewca polskiego czynu zbrojnego. Obraz ten znajduje się obecnie w zbiorach Heeresgeschichtliche Museum w Wiedniu.
I jeszcze jeden wątek, na który chciałbym zwrócić uwagę. W pułku tym pełniło służbę dla Franciszka Józefa wielu niedawnych powstańców styczniowych - jeden z nich, por. Zygmunt Longchamps de Berier (Polak, nie Francuz), który ocalił podczas szarży życie dowódcy pułku, został potem generałem Niemiec kajzerowskich."

*

"Kilka nazwisk z książki Leżeńskiego i Kukawskiego:

- Tadeusz Komorowski (1895-1966), w czasie II wojny światowej generał "Bór", dowódca Armii Krajowej, ukończył przed I wojną światową oficerską szkołę kawalerii i piechoty w Wiener Neustadt. 
- Tadeusz Rozwadowski (1866-1928), w czasie zamachu majowego dowódca wojsk wiernych rządowi. Przed I wojną oficer artylerii armii austriackiej (dosłużył się tam stopnia generała podporucznika). 
- Aleksander Radwan-Pragłowski (1895-1974), w II RP m.in. dowódca 17 Pułku Ułanów, we wrześniu 1939 szef sztabu Armii "Łódź". Ukończył przed I wojną szkołę oficerów kawalerii Wojskowej Akademii w Wiedniu.
- Szkołę w Wiener Neustadt ukończył i służył jako oficer zawodowy w armii austriackiej także Jerzy Grobicki (1891-1972), który wcześniej - w latach 1906-1907 - służył w Legii Cudzoziemskiej, a w 1908 roku walczył jako serbski partyzant w Macedonii przeciwko Turkom. W II RP m.in. dowodził 1 Pułkiem Szwoleżerów, 16 i 22 Pułkiem Ułanów, VI Samodzielną Brygadą Kawalerii. Jako pułkownik dyplomowany był attache wojskowym w Teheranie, Stambule, Bejrucie, Atenach i Madrycie. Wzięty do niewoli przez Sowietów. Służył w Armii Polskiej w ZSSR i na Bliskim Wschodzie.
- Tę samą uczelnię w Wiedniu ukończył Stefan Dembiński (1887-1972), który służył w austriackim 1 pułku ułanów. W II RP m.in. dowódca 9, 18 i 8 Pułku Ułanów. We wrześniu 1939 jako generał brygady dowodził grupą Operacyjną "Stryj".
- Tę samą szkołę austriacką oficerów kawalerii ukończył w 1891 roku Stefan de Castenedolo Kasprzycki (1870-1936). Służył zawodowo w armii austriackiej. W II RP m.in. komendant Centralnej Szkoły w Grudziądzu. Generał dywizji od 1924.
- Kazimierz Raszewski (1864-1941) - służył w armii niemieckiej. W 1901 awansowany na rotmistrza, w 1913 na majora i zastępcę dowódcy 16 Pułku Huzarów. W II RP m.in. dowódca 6 Dywizji Piechoty w wojnie polsko-bolszewickiej. Od 1925 generał broni.
- Eugeniusz Śląski (1873-1935). Ukończył w 1895 r. rosyjską szkołę oficerów kawalerii w Elisawietgradzie. Służył zawodowo w armii rosyjskiej. W II RP m.in. dowódca Tatarskiego Pułku Ułanów, później 13 Pułku Ułanów. Generał brygady od 1923.
- Szkołę oficerów kawalerii w Elisawietgradzie ukończył też Stanisław Sochaczewski (1877-1953). W 1902 mianowany podporucznikiem kawalerii, służył w armii carskiej jako oficer zawodowy. W lutym 1918 organizuje 5 Pułk Ułanów, dowodzi nim w walce z Niemcami, a w czasie wojny z bolszewikami dowodzi ponownie sformowanym 5 Pułkiem Ułanów. W II RP m.in. dowódca V i VII Brygady Kawalerii. Od 1927 generał brygady.
- Aleksander Karnicki (1869-1937) ukończył w 1890 roku rosyjską szkołę kawalerii w Twerze. W latach 1910-1917 był dowódcą 2 Zaamurskiego Pułku Konnego, a później Brygady Zaamurskiej. W II RP m.in. Generalny Inspektor Jazdy jako generał dywizji, później dowódca VIII Brygady Kawalerii.
- Juliusz Kleeberg (1890-1970) - [nie mylić z Franciszkiem Kleebergiem, w 1939 r. dowódcą Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie", który też był oficerem armii austriackiej]. Juliusz Kleeberg ukończył Akademię Wojskową w Wiener Neustadt jako oficer kawalerii w 1910 roku i służył w armii austriackiej jako oficer zawodowy. W Legionach Polskich oficer sztabowy. W II RP m.in. dowódca 5 Pułku Strzelców Konnych, VI Brygady Kawalerii. Generał bygady od 1937. Po upadku Francji konspiracyjny dowódca Wojska Polskiego we Francji."

"chomik" IV ranga historycy.org

PS

 Bibliografia prac tycząca służby Polaków w Siłach Zbrojne Austrii i Austro-Węgier w XiX w. -  książki krakowskich historyków:
Michał Baczkowski "W służbie Habsburgów: polscy ochotnicy w austriackich siłach zbrojnych w latach 1772-1815" (Kraków 1998)
Tenże, Pod czarno-żółtymi sztandarami: Galicja i jej mieszkańcy wobec austro-węgierskich struktur militarnych 1868-1914" (Kraków 2003)
Jan Rydel "W służbie cesarza i króla: generałowie i admirałowie narodowości polskiej w siłach zbrojnych Austro-Węgier w latach 1868-1918" (Kraków 2001)
Piotr Mikietyński, Generał hrabia Stanisław Szeptycki: między Habsburgami a Rzecząpospolitą: okres 1867-1918" (Kraków 1999)
Artykuły:
Piotr Mikietyński, Uhlanen Regiment - polski pułk w c. k. armii 1784-1918, "Studia Historyczne", R. 37, 1994, z. 1
Tadeusz Łękawski, Polacy w austriackim 13 pułku ułanów, "Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej" (Londyn) 1973, nr 71
Jerzy Grobicki, Polacy-kawalerzyści w armii austriackiej, "Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej" (Londyn) 1968, nr 52
Michał Baczkowski, Żołnierze narodowości polskiej w podboju i okupacji Bośni i Hercegowiny przez Austro-Węgry (1878-1914), (Kraków) 2000, Zeszyty Naukowe UJ, Prace Historyczne, z. 127

Vote up!
3
Vote down!
0

casium

#1573082

Niestety, dzisiaj także mamy wielu postsowieckich zdrajców ukształtowanych w PRL sowietyzowanym przez agentów zbrodniczego NKWD: Bierut, Gomułka, Jaruzelski czy Kiszczak, czyli zbolszewizowaną mafię znaną jako PO wraz z jej lewackimi przybudówkami.

I ta zdegenerowa i zbolszewizowana hołota wytaczaj wojnę totalną polskim patriotom.

Vote up!
2
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1573099