Podatkowe kręcenie lodów

Obrazek użytkownika Janusz 40
Gospodarka

Rozpoczęła działalność sejmowa komisja w sprawie wyłudzenia VAT. Zajmie się przede wszystkim wielkimi karuzelami podatkowymi, przekrętami na wielką skalę przy imporcie paliw itp. To są setki miliardów zł. w skali 8 lat rządów PO-PSL.

 

Są jeszcze inne sfery ludzkiej działalności gospodarczej, które powinny być opodatkowane, ale w rzeczywistości nie są. W teorii są – tyle tylko, że organy poboru podatków (urzędy i izby skarbowe) w praktyce rezygnują z ich ściągania. A są to kwoty rzędu też kilkudziesięciu miliardów rocznie. Działa tu prawo wielkich liczb, tzn. utracone podatki - dające możliwość nieuzasadnionego bogacenia się niektórych – mogą wydawać się niewielkie, ale dotyczą milionów tych co wyłudzają i stąd te w efekcie wielkie liczby.

 

Będę pisał o sprawach, które wszyscy znają i wszyscy nie przywiązują do nich wagi; to są drobiazgi i nawet uzyskały w polityce rządu premiera Morawieckiego „prawo obywatelstwa”. Idzie o drobnych wytwórców i sprzedawców przysłowiowej pietruszki czy zebranego samodzielnie runa leśnego. Nie ma obowiązku rejestrowania gospodarczej działalności o ile dochód miesięczny nie przekracza coś ok tysiąca, czy też dwóch tysięcy (uregulowania prawne są dość zagmatwane). Dotyczy to nie tylko sezonowego handlu, ale też drobnych usług rzemieślniczych (przeróbek itp.) czy też sprzedaży np. wózków dziecinnych rowerków itd. Niech tam będzie to prawnie uregulowane, ale w mentalności Polaków wspomniana wyżej działalność zawsze była prowadzona bez żadnej rejestracji i nikt potrzeby jej nie odczuwał. Tzn. obecna regulacja nie pozwoli już wszelakim służbom na czepianie się babci sprzedającej na poboczu drogi garstkę grzybów, czy słoik jagód. Ale już opodatkowanie takiej nierejestrowanej działalności to mrzonki. NIKT się nie opodatkuje i NIKT nie jest w stanie tego sprawdzać. To podatkowe martwe prawo.

 

Aby jednak zademonstrować fiskalny problem (który poruszam) – posłużę się pewnym przykładem – otóż w Dolinie Chochołowskiej (w polskich Tatrach) jeździ „kolejka” - to traktor upozorowany na jakiś z westernu i dwa osobowe wagoniki. Kolejka podwozi od parkingu w głąb doliny (ok 4 km) jednorazowo ok. 100 osób. Obłożenie w sezonie jest prawie całkowite, w ciągu godziny obraca 3 razy – cena biletu 5 zł. Sezon szacuję na 100 dni po 10 godzin dziennie. Jedynym pasażerem, który żąda biletu fiskalnego jestem ja. Oczywiście spotykam się z powszechnym potępieniem i komentarzami typu: „Niech chłopina sobie coś zarobi, po co ma płacić podatki”. Chłopina (jednoosobowa obsługa) dziennie ma ponad 20 tysiące tysięcy przychodu; podatków wypada ok 10 tysięcy. W sezonie uszczupla dochody fiskusa o ok. milion zł. Ma Landrovera i quada, kończy budowę pensjonatu na 200 gości...

 

Oczywiście, trzymając się gór, jest cała masa drobnych sprzedawców oscypków, pamiątek, są sprzedawcy lodów, czy parkingowi (na parkingach akurat bilety fiskalne wydają) – o tym nie piszę. Ale już przewoźnicy busami – ci z reguły pobierają pieniądze za przejazd przy opuszczaniu pojazdu – np. w Kuźnicach. Takich przewoźników w rejonie Zakopanego są tysiące – fiskus traci miliony. Poważnymi płatnikami podatków powinni być właściciele pensjonatów. W całym rejonie Karpat i Sudetów pensjonatów (nie liczę hoteli, bo te są podatkowo solidne) można oszacować na ok 100 tysięcy. Mam na myśli budynki zbudowane z kilkunastoma pokojami dla gości, ale nie zarejestrowanymi jako pensjonaty. Po co – 5 pokoi można mieć (dla odwiedzającej rodziny, czy przyjaciół). Zawsze można coś zakamuflować (gość dostanie niby zniżkę, ale niech w razie czego mówi, że odwiedza przyjaciela – jest goszczony, nic nie płaci).

 

Otóż w takich to „pensjonatach” łącznie w sezonie letnim i zimowym gości przeciętnie ok. 20-30 osób ilość takich atrakcyjnych dni w roku to ok 200; policzmy średnio 80 zł za dobę daje to

100.000 x 200 x 25 x 80 = 40.000.000.000 zł. przychodu. Uwzględniając jakieś koszty, to i tak ok 30 miliardów dochodu czyli przynajmniej 12 miliardów podatków (dochodowy i VAT). Nad Bałtykiem sytuacja podobna (nie ma sezonu zimowego – więc połowa tego) – uszczuplenie ok 6 miliardów.

Inną kategorię nieopodatkowanej działalności gospodarczej stanowią usługi budowlano-montażowe i transportowe. Czy ktoś otrzymał fakturę, czy bilet fiskalny od kierowcy samochodu dostawczego? - pytanie retoryczne. Przed kilku laty była możliwość odpisywania tzw ulgi remontowej dotyczącej domów i lokali – wówczas usługobiorcy wymuszali wystawianie faktur potrzebnych do uzyskania owej ulgi. Teraz tego nie ma – nie ma więc faktur.

 

Premierowi Morawieckiemu i całemu aparatowi skarbowemu polecam lekturę książek Ferenca Matee o Toskanii. We Włoszech funkcjonuje groźna mundurowa policja skarbowa, która ukarze dużym mandatem jedzącego na ulicy piccę, o ile nie ma przy sobie aktualnego biletu fiskalnego. W restauracjach musi być wystawiany rachunek fiskalny. Otóż autor chodził sobie do zaprzyjaźnionej restauracji i oczywiście rachunku nie brał. Jednak zdarzyło się, iż w przy jednym stoliku pożywia się wspomniana skarbowa policja – więc głośno zażądał rachunku. Okazało się, że przodownikiem tego zespołu fiskalnego był znajomy pisarza (razem zdawali egzamin na rolników – fikcyjny, jak to u nich, ale wymagany, by prowadzić winnicę). Ów odwrócił się i na cały głos (nie zważając na innych licznych konsumentów) -”Nie trzeba, padre, to mój przyjaciel”.

 

To oczywiście przykład z Włoch (właściwie literacka fikcja poczytnego pisarza) – jakże bliski polskiej mentalności. W sprawach podatkowych należy być pryncypialny – rosną fortuny na wyłudzaniu VAT, na nie płaceniu należnych podatków, na wykorzystywaniu nadmiernie faktu zamieszkiwania w rejonach górskich i nadmorskich. Następuje ogromne zróżnicowanie majątkowe; niektórzy bogacą się nie dzięki pracy i twórczej myśli, tylko dzięki oszukiwaniu. Urzędy skarbowe powinny wykazać się wyobraźnią, nie polegać na spójnych deklaracjach. Nie może być tak, jak za czasów Rostowskiego, kiedy (wg niego) zdolny księgowy potrafił produkować odpowiednie „papiery” i coś tam podpłacić fiskusowi, a w rzeczywistości oszukańczy proceder był nie do wykrycia przez skarbówkę. Nie może być tak, że kuzyn jest policjantem a szwagier w urzędzie kontroli skarbowej i można bezkarnie kręcić lody...

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (6 głosów)

Komentarze

Trochę sobie jeżdżę po Polsce i nie zdarzyło mi się płacić inaczej niż bezgotówkowo za noclegi (cena zawiera VAT). Nie sądzę abym zbyt wiele oszczędził szukając innych ofert. (płacę ok 50-60 zł/os/doba).Z perspektywy klienta brak rachunku jest odstręczający bo oznacza brak jakichkolwiek podstaw do reklamacji. Poza sezonem i poza kilkoma obleganymi rejonami obłożenie jest ważniejsze dla zysku niż korzyść z niepłaconych podatków.  

Vote up!
0
Vote down!
0
#1569640