O dążeniu do mądrości

Obrazek użytkownika civilebellum
Idee

Szkopuł z mądrością jest taki, że nie da się jej wystudiować, wypraktykować u boku jakiegoś mistrza, ba – nie ma nawet jej definicji! Jest tylko… pragnienie.

 

Wprawdzie Platon uważał, że bez kompletnej wiedzy nie można być mądrym – ale już jego uczeń (Arystoteles) dodał, że sama wiedza zazwyczaj nie wystarcza do podejmowania właściwych decyzji i wymaga jeszcze posiadania szeregu określonych zdolności psychicznych. Stoicy z kolei uważali, iż jest ona darem (za nimi Św. Augustyn), choć specyficznym: albo ktoś ją otrzymał „całkowitą”, albo nie posiadł jej wcale – uff…

W tym wszystkim najbardziej roztropne wydaje się podejście Tomasza z Akwinu:

„mądrości nabywa się samemu w toku cnotliwego i pracowitego życia; nikomu nie jest ona automatycznie darowana, ale też nikomu nie można jej automatycznie odmówić”.

 

Miałem – pozwólcie na osobiste wspomnienie – 16 lat, gdy obejrzałem Siedmiu samurajów Akiry Kurosawy; nie perypetie zbiorowych przecież bohaterów wzbudziły we mnie jednak (po raz pierwszy) wzmiankowane pragnienie, a bohater poboczny (choć kluczowy dla późniejszego biegu akcji) - Starzec Gisaku; żył poza ową filmową społecznością w nędznej chacie i w podobnej do niej kondycji materialnej, trochę w obustronnej pogardzie (choć z respektem – w końcu to do niego zwrócono się o zwycięską radę), ale w pełni świadomym, rozumnym dystansie (Gisaku do przybyłych samurajów: Po prostu są głupi. To wieśniacy. Boją się – boją się wszystkiego. Drżą przed deszczem, suszą, wichrem i burzą. Budzą się ze strachem i zasypiają ze strachem); zaintrygował mnie jego wybór drogi (no i nie chciałem być „wieśniakiem”); warto jeszcze zaznaczyć, że Gisaku nie był jakimś „uczonym”: po prostu wybrał swój los z pragnienia „bycia oświeconym” - co nie wyklucza przecież, że posiadł jakąś uporządkowaną wiedzę)…

 

Drogi najlepiej sformułowany w słynnej już frazie:

Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie, daj siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę i daj mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego - przypisywanej Markowi Aureliuszowi (był stoikiem!), ale utrwalonej (Serenity Prayer) przez Reinholda Niebuhra (perypetie z datowaniem tego autorstwa można znaleźć tu: ]]>https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=https://www.chronicle.com/article/Who-Wrote-the-Serenity-Prayer-/146159&prev=search]]> )

– która dodaje do warunków, jakie na tej drodze trzeba spełnić, by osiągnąć cel – silną wolę, odwagę, pogodę ducha: nie są one łatwe!

 

Pozostaje jeszcze – każdemu aspirującemu - kwestia samooceny: czy jestem mądry?

Nie ukrywam, że naprowadził mnie na nią komentator mojej poprzedniej notki, Kol. Piko, pisząc: wolę sam pobłądzić dochodząc do tego jak jest niż być mądrym cudzą mądrością; gdyby uznać, że mądrość znaczy „wiedzieć jak jest”, to pytanie wydaje się proste: skąd pewność, że się nie mylę? nawet przecież „niepodważalne” wyniki badań naukowych są z czasem podważane! A zatem - czy ta pewność bierze się ze społecznych interakcji, z przynależności do jakiejś grupy społecznej, która mówi nam, co akceptować? Uważajmy z tym jednak, bo można skończyć jak Giordano Bruno (po prawdzie jego historia jest w powszechnej świadomości zmitologizowana – ani nie był on uczony, ani prawy: zginął z powodu swego wichrzycielstwa), albo jak ci, co „wykonywali tylko rozkazy”...

„Mądrość” nie może więc istnieć w oparciu o cudzy osąd – jest związana, jak człowiek jest związany osobiście, z Bogiem i moralnością (ateista sam sobie jest bogiem); z własnym sumieniem. Lecz też z doświadczeniem innych, które należy poznawać w swoim do niej dążeniu: uważnym, ale i ostrożnym (by unikać fałszywych proroków), jednak niezbędnym choćby do konfrontacji z własną drogą, konfrontacji dla samego siebie, nie pod publiczkę - można więc być mądrym cudzą mądrością, ale nie bezrefleksyjnie.

Zatem zdolność do refleksji jest kolejnym warunkiem, bez którego nie posuniemy się na tej drodze. A gdy tę zdolność posiedliśmy (co można, jak przekonywałem uprzednio - metodą "raportów dziennych" - w pewnym stopniu ćwiczyć), odpowiedz na pytanie: czy jestem mądry? jest jasna: idę tą drogą (jak każdy swoją: w końcu i tak – jak podają najstarsze spisane przekazy – wszystkie one zbiegają się na moście Czinwat). Jednak w miarę nią kroczenia otrzymujemy na tej drodze pewnego rodzaju bonusy, na innych drogach niedostępne: oto świat przestaje nas zaskakiwać, rozumiemy, co się dzieje (jakkolwiek nie zawsze to jest nam miłe).

Więc mimo wszystko – warto tą drogą kroczyć: inne są dużo bardziej kosztowne i uciążliwe!

 

P.S.

Żeby powyższe nie wyglądało na jakąś „filozofię (fileo – miłuję) egoizmu” znów trzeba by wrócić do Starca Gisaku: okazał się przecież wybawicielem! Poświęcimy tej kwestii następne Słowo na sobotę.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

Tekst jest o roztropności. Mądrość nie odrzuca na wstępie choćby dróg mniej pewnych czy prób łączenia sprzeczności czy drogi błyskawicy bądź efemerydy. Problem w tym ,że częścią natury człowieka jest powtarzalność więc recepty mądrości bywają zbyt trudne w realizacji. 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1569335

zastanawiając się nad tym pytaniem, czuję, że pojęcie mądrości zmienia się razem z duchem czasu. Zmienia się tak jak rozumienie mądrości zmieniało się przechodząc od Platona do Arystotelesa, powoli przesiąkając etyką tomizmu. Jedno jest pewne, Platon był idealistą, ponieważ wierzył w to, że sama wiedza wystarczy. Arystoteles zauważył, że jednak nie, potrzebna jest jeszcze umiejętność posługiwania się tym skarbem.

Wiedza jest niczym zbiór danych - bez odpowiedniego oprogramowania jest bez wartości. Pusty dysk jest równy pełnemu, jeśli nie mamy dostępu do danych, albo nie umiemy ocenić ich wartości. Tomizm jest jedną i jedyną z możliwych aksjologii. 

W XX wieku, ludzie ulegli urokowi gwałtownego przyrostu ilości wiedzy, wręcz ogarnął ich nieomal religijny kult, słyszymy dookoła bałwochwalcze hasła - "gospodarka oparta na wiedzy", "procedury dostępu do wiedzy" i takie tam podobne, typowe dla postępaków slogany...

I w tym sensie postępacy są niedorozwinięci, cofnięci w swoim rozwoju intelektualnym w czas między Platonem a Arystotelesem, czyli gdzieś w rok 333 p.n.e. A upiór czasu*) nie czeka, nadszedł wiek XXI charakterystyczny wielką inflacją wiedzy. Umarły procedury,  nie działają gotowe rozwiązania, odeszły autorytety - mamy nowa epokę, w której nawet najnowsze rozwiązania dezaktualizują się  już w chwili swojego powstania. Epoka fanatyzmu skończyła się.

Mamy nową epokę trzeciego tysiąclecia - jest to epoka samodzielnego rozwiązywania problemów. Wiedza staniała, każdy ma do niej dostęp, wystarczy internet, który jest wszędzie. Współcześnie o sukcesie decyduje umiejętność samodzielnego myślenia wolnego umysłu, zdolnego do rozumienia rzeczywistości, a także umiejętność wyciągania wniosków i niezależnego rozwiązywania problemów w miejscu i czasie ich powstawania.

_________________________________________________________

Przypis:
*) Zeitgeist - upiór czasu, czyli strzegący granic starej epoki celnik (Zoll) i jego bezrozumny troll, fanatyczny wojownik (Szczerba), którzy pogrążeni w amoku królestwa mamony (Rostowski), zapamiętale chronią resztek swojej kleptokracji (Putin).
Raz Putin już był. Historia lubi się powtarzać.
**) [link]
***) Kleptokracja (gr. κλέπτης (kléptēs - złodziej), κρατία (krátos - rządy)) - dosłownie "władza złodziei" – forma władzy ze skorumpowanymi władcami, wykorzystującymi swoją pozycję do wykorzystywania bogactw naturalnych kosztem mieszkańców w celu defraudowania funduszy państwowych oraz poszerzania osobistego bogactwa i władzy politycznej. [link]

Vote up!
5
Vote down!
0

michael

#1569372

Witaj!

 

Bardzo się cieszę, że odrywamy się od prozy dnia i zbędnych, indukowanych nam emocji.

Trochę to trwało, gdy w końcu udało mi się pojąć i mniej więcej zdefiniować mądrość. Głównie z pomocą najmądrzejszego człowieka na Ziemi, św. Tomasza, ale też ze współczesnej filozofii nauki.

Powiem krótko i z dużym uproszczeniem:

- po pierwsze, musisz być człowiekiem wysoko inteligentnym (subiektywnie oceniam IQ ponad 140)

- musisz doświadczyć bogatego życia, by mieć głowę napchaną przykładami, przeżyciami i obserwacjami

- musisz kultywować edukację. Powiedziałbym - dużo czytać, ale w dobie internetu i tv, to anachronizm.

W rezultacie masz zgromadzoną obszerną wiedzę i doświadczenie życiowe. I teraz twoja wrodzona inteligencja, często nawet podświadomie (Leonard Mlodinow, "Nieświadomy mózg" (Subliminal: How Your Unconscious Mind Rules Your Behavior)) zaczyna obrabiać zgromadzony materiał. Gdy już wszystko ułoży, zrealizuje odpowiednie decyzje, powyciąga wnioski i utworzy skojarzenia, to stajesz się powoli mądry. Musisz też umieć słuchać, patrzeć, być plastyczny i nie przyzwyczajać się do poglądów (zakuty łeb). W końcu także znasz swoje słabości i silne strony.

Nie muszę do tego dodawać, że musisz być dobrym człowiekiem. geniusze zła to ściema.

Generalnie, to odrębna dyskusja: czy genialny naukowiec z dziedziny np. fizyki kwantowej zawsze jest mądrym człowiekiem. Niekoniecznie - życiowo i społecznie może być kompletnym głupcem.

 

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1569392

Jestem fachowcem od fizyki kwantowej i to w czołówce światowej, gdy chodzi o przedmiot pracy, ale wcale nie uważam się za człowieka mądrego. Więcej, mam takie przekonanie, że każdy człowiek może być mądry, a mądrość jest skutkiem właściwej edukacji. 

Do mądrości potrzebny jest korzystny zbieg wielu różnych strumieni kwalifikacji etycznych, wiedzy, doświadczenia i umiejętności, które mogą być przekazane każdemu człowiekowi. Oczywiście są jakieś tam granice i to niezbyt ostro zarysowane. Zbyt często cyfrowe wskazania najbardziej nawet precyzyjnych przyrządów potrafią bardzo wprowadzać w błąd - wobec zbiegu innych okoliczności.

Dlatego Albert Einstein ukuł bardzo mało znane twierdzenie o "prawie zachowania inteligencji". (To jest Jego nazwa.) Według niego wszyscy jesteśmy prawie identyczni, dysponujemy nieomal tym samym potencjałem, tyle, że geniusze są wtedy, gdy jakiś tam ich wielki talent kompensowany jest matołectwem w innej dziedzinie. Średnio bilans jest na zero.

Według tej teorii wszyscy dysponujemy mniej więcej tym samym potencjałem, różnimy się tylko rozkładem tego potencjału w wielowymiarowej przestrzeni możliwości naszego rozumu. Na przykład wybitny talent muzyczny kompensowany jest piramidalną głupotą w wielu innych dziedzinach. Niech dobrym przykładem będą Kukiz i Hołdys. Sam Albert Einstein cieszył się, że jego talent muzyczny nie wyparł do końca jego zdolności matematycznych.

Sam z mojej praktyki pedagogicznej wyniosłem przekonanie, że każdego człowieka można nauczyć prawie wszystkiego, jeśli ktoś nauczy go umiejętności posługiwania się własnym rozumem. I nie są potrzebne żadne specjalne talenty, wystarczą nawet przeciętne umiejętności, ale będą to rzetelne i prawdziwe techniczne umiejętności posługiwania się rozumem.

Kto dzisiaj naprawdę cokolwiek wie, o narzędziach pracy umysłowej?

Kto w czasie swojej szkolnej edukacji dowiedział się czegoś o sztuce wnioskowania, kto wie czym są i czym się różnią takie zjawiska jak hipoteza, teza i antyteza oraz dlaczego argument nie jest tym samym co dowód?
Od czasu, gdy z programów szkolnych wyparowały lekcje posługiwania się własnym rozumem, gdy nikt nie uczy dzieci sztuki formułowania własnych myśli, poziom "publicznego dyskursu" spadł do poziomu posła Szczerby, który nie rozumie tego co sam mówi i zarazem nie ma cienia wątpliwości, że jest wspaniały.

Vote up!
6
Vote down!
0

michael

#1569400

Miałam szczęście mieć rozumnych rodziców, którzy sztukę wnioskowania wprowadzali na każdym etapie życia, mojego i rodzeństwa (mama przedwojenna nauczycielka)! Ja również nie byłam bierna w życiu mojego, obecnie dorosłego syna!  Nie pozostawiłam go, sam na sam z książką i nauczycielem! Uczestniczyłam w jego edukacji szkolnej, ale dyskretnie! Natomiast tematy o życiu w społeczeństwie, poruszałam często, oczywiście na miarę jego wieku! Podoba mi się poruszony przez Ciebie temat! Część rodziców, ceduje rozwój swoich pociech na nauczycieli i to im wystarcza! 

Vote up!
4
Vote down!
-1

viki

#1569406

No widzisz ;-) . Myślisz, że to czysty przypadek? Nie byłbym tego taki pewien, jeżeli weźmiesz pod uwagę interpretację kopenhaską i teorie, ze rodząca się myśl jest załamaniem fali kwantowej. Wprawdzie Feynman i Hawking ze wstrętem odrzucali filozofię w przypadku mechaniki kwantowej, ale coś w tym jest.

A jak jeszcze przeczytasz "Kwantowy Umysł" – prof. Amit Goswami, co tak jest reklamowane:

„Obecnie powstaje zupełnie nowy pogląd na świadomość, w którym świadomość jest nieskończona, wieczna i niepodzielna. Z tej perspektywy wyłaniają się radykalne implikacje dla procesu kreacji, co pokazuje nam fizyk Amit Goswami, w swojej znakomitej książce. W tym nowym sposobie postrzegania, pojedyncze jednostki otwierają drogę dla zbiorowej mądrości łączącej w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Oznacza to, że źródło kreatywności i rozkwit mądrości są potencjalnie nieskończone. Goswami maluje przed nami majestatyczny obraz tego, co to znaczy być człowiekiem, od którego może zależeć przyszłość ludzkości”.

Nie mniej ja mam już swoje głębokie przemyślenia w temacie mądrości.

Otóż rozum można rozwijać albo w głąb, albo wszerz. A jak widzę u Ciebie (i niewielu innych) ideałem jest jednoczesne rozwijanie umysłu - i w  głąb i wszerz. Dodam tu zastanawiającą ciekawostkę, która nie może być koincydencją - działacz społeczny i bloger, prof. Mirek Dakowski też jest fizykiem atomowym.

Ja drogę rozwoju umysłowego zawdzięczam mojemu wybitnemu Ojcu. Uczulał mnie na potrzebę wszechstronnych zainteresowań. Twierdził, ze nie wolno się zasklepiać w jednej, wąskiej dziedzinie. Trzeba spróbować jak najwięcej.

Z tego też powstała moja fascynacja londyńską Society of Dilettanti. Nieprawda, że interesowali się wyłącznie sztuką. Znacznie bardziej interesowali się nauką i filozofią. Nazwa dyletanci jest dzisiaj myląca i pejoratywna. Lecz w rzeczywistości - the name Dilettanti (from the Latin word dilettare, to take delight) suggests, its members took the enjoyment of life. Tak jest, życie, jak i nauka i zdobywanie wiedzy, nie powinny być cierpieniem i katorgą, tylko sprawiać radość i satysfakcję. To, co teraz powiem jest dosyć nieprzyzwoite, ale może potwierdzisz: - rozwiązanie wybitnie trudnego problemu, pozytywny wynik ciężkiej kreatywnej prac, czy nagłe odkrycie, daje taką radość i satysfakcję, taki wystrzał endorfin, że można to porównać tylko do orgazmu.

Mam paru kolegów naukowców - profesorów: anatomopatolog, matematyk, specjalista od kawitacji, biotechnolog. Jezu! Jak oni się męczą! Są niekomunikatywni, nieobecni myślami; podaj im najwspanialszy stek, a już po chwili nie będą pamiętali, co jedli. Jedyny sposób by ich rozluźnić, to ich porządnie upić. Dziękuję za taką mądrość.

No więc do rzeczy - metody dbania o swój umysł, kontrolowanie rozumu, czasami przychodzą naturalnie, jak u wielkich myślicieli, ale wszystkim chyba potrzebna jest od czasu do czasu krztyna retrospekcji, jak mówią - inside view.

I ja osobiście jestem za szerokim horyzontem zainteresowań versus głębokie kopanie łopatą wąskiego tunelu.

 

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1569457

Wasze komentarze są bezcenne dla celów, jakie mi przyświecały przy pisaniu tego tekstu - serdecznie za nie dziękuję!

Staram się być sygnalizatorem dla poczynań ludzi poszukujących i stąd baczenie na przystępność tekstu, niezbędną skrótowość z jednej, a czytelność głównego przesłania - z drugiej strony. Świetne komentarze, jakie dołączyliście bardzo tekst uwypukliły, z tym głównym ich wspólnym przesłaniem, że należy na omawianej drodze podejmować wysiłek pracy nad sobą, jako główny warunek dążenia do takiego akurat celu (jeśli ktoś - jak ja przed laty - właśnie taki sobie wybierze). Ubolewałem w poprzednich notkach Słów na sobotę, że państwo (w ramach obowiązku szkolnego) nie sygnalizuje choćby tej drogi - stąd ta moja skromna inicjatywa, nie skierowana przecież do dojrzałych ludzi! Sadzę, że dzielenie się jest uczciwym zadaniem na omawianej drodze.

Serdecznie pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
0
#1569522

Jeśliby ułożyć piramidę to na szczycie byłaby roztropność , niżej rozsądek ,pod nią szaleństwo a u podstawy mądrość. Mądrość jest gorzka bo postfaktyczna,  a choć poznawczo najpełniejsza to bezużyteczna - nawet nie sposób się nią podzielić - bo kto zaufa nieszczęśliwemu. Trudno na tej piramidzie postąpić krok w górę a dwa to rzecz niesłychana. Być może dlatego szaleńcom okazana jest często łaska fortuny (tej samej fortuny , o której próżno marzy każdy głupiec) czyniąca z nich geniuszy. (z czego wynika ,że najroztropniejszym ratunkiem dla mędrca jest ...szaleństwo) . Ciekawe, że tak jak rozsądnego unosi w górę wątpliwość i poczciwość a czyni zeń głupca strach lub zbyt silne przekonanie tak całkiem odmiennie (czyli jako atrybut upadku) ma się rzecz u roztropnego z jego zwątpieniem i "dobrocią" a z kolei bojaźń i wiara służą mu idealnie. 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1569537

otwierają się wraz z rywalizacją: wszyscy znamy np. określenie "język naukowy" (na czym się wyłożył Derrida) - jakaż przepaść dzieli dajmy na to parypatetyków od dzisiejszych dróg robienia karier naukowych! tymczasem (jak mi ktoś opowiadał w latach 70.) powinno się dzielić (wiedzą, doświadczeniem, zasadami moralnymi etc.) tak, jak w pewnym wieżowcu w Houston, należącym do NASA: jeśli jakiś tamtejszy - powiedzmy badacz żab (badacz żab) coś tam nowego odkrył (u tych żab), to obowiązkowo oblatywał wszystkie pokoje (od astrofizyków począwszy, na metalurgach, po antropofilozofów i innych -meta) i wszyscy! się dowiadywali (o metodzie) - bo rywalizacja (podobnie jak specjalizacja) zabija horyzonty.

W naszym przypadku - blogerów - mamy to w tysiącach powieleń, zatem staram się nie dołączać do grona dyskutantów pod własnym tekstem: co miałem do powiedzenia - wyłożyłem (dokonując, pod wpływem Kolegów, ew. oczywistych a koniecznych korekt), hołdując niezbędnej dla przekazu prostocie; w czasach tak łatwego indywidualizmu zapomina się bowiem o kosztach własnych (i cudzych)...

Coś takiego poruszę w kolejnym sobotnim Słowie ("O naukowym bujaniu w obłokach, czyli Bogiem a prawdą") - zapraszam!

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1569562

...ale na co dzień :-)

https://www.youtube.com/watch?v=M65UEf3tnEg

Vote up!
0
Vote down!
0

Verita

#1569597