Czeska a Polska mentalność...

Obrazek użytkownika sebastian jarczak
Kraj

Od P. Rafała Galickiego. Przypadkiem zaniosło mnie na forum, gdzie wypowiadali się Polacy pracujący i mieszkający w Czechach.

Oprócz typowego protekcjonalnego traktowania naszych południowych sąsiadów jako poczciwych, safandułowatych „Pepików”, obąblowanych piwem, wyzbytych dzielności „Szwejków”, wśród forumowiczów pojawiły się też zupełnie już kuriozalne opinie, jakoby Czesi podziwiali nasze polskie bohaterstwo i zazdrościli nam naszej heroicznej historii.

No nie sądzę.

Sądzę natomiast, że jeśli nasi rodacy pisali te opinie będąc po spożyciu wódki, to stanowczo powinni przerzucić się czym prędzej na pyszne i pożywne czeskie piwo, a jeśli pisali po piwie, to najlepiej w ogóle przejść na herbatę.

Należy mieć świadomość, że między Czechami a Polakami istnieje większa różnica mentalności niż między Polakami a Tatarami (rozumujący z żelazną logiką, morderczą precyzją i nieskory do pochopnego formułowania sądów Clausewitz nazywał nawet Polskę tatarskim krajem leżącym w Europie). Twierdzenie, że jedynym, co łączy nasze narody, jest granica, może zawiera trochę przesady, ale naprawdę tylko trochę.

Wbrew utrwalonym w Polsce przekonaniom czeska historia ma swój okres chwały i heroizmu. W średniowieczu Czechy znaczyły dużo więcej niż Polska Piastów. Potężni i arcybogaci Przemyślidzi panowali zresztą w Polsce, a zamyślali też o cesarskiej koronie. Nie były to bynajmniej mrzonki. Nieco później strach i podziw budził w Europie husycki oręż.

Do pewnego momentu nasze kraje były mniej więcej zbliżone mentalnie. I u nas i u nich decydującą rolę odgrywała bowiem szlachta. To szlachta nadawała bieg spraw w państwie i tylko ona tak naprawdę była wówczas desygnatem słowa Czesi, Polacy. Tym samym wszystko co czeskie czy polskie było równoznaczne z tym co szlacheckie. Jednakże o ile w Polsce z grubsza ta prawidłowość została zachowana, to w Czechach odeszła w niebyt dość raptownie i w gwałtownych okolicznościach. Co z czeskiej szlachty nie poległo w bitwie pod Białą Górą (1620), to dało głowy w brutalnych represjach po bitwie.

Nie tak dawno urządziłem sobie rajd po przepięknych czeskich zamkach i pałacach. Nazwiska ich byłych lokatorów brzmiały: Schwarzenberg, Liechtenstein, Dietrichstein, Herberstein, Auersperg, Neipperg… Całe towarzystwo z partykułą „von” przed nazwiskiem. Po Białej Górze Habsburgowie masowo konfiskowali majątki czeskim buntownikom i nadawali je szlachcie austriackiej i niemieckiej. Jeśli ostały się jakieś czeskie rody, musiały się zupełnie zniemczyć, by przetrwać. I tak panowie z Kounic stali się von Kaunitzami, ród ze Šternberku von Sternbergami… Czeski elity były elitami Wiednia czy Berlina.

Że Czechy nie stały się drugą Bawarią czy Karyntią, zawdzięczają odrodzeniu narodowemu, które jednak wyszło nie od szlachty, a od dołów społecznych, wręcz w kontrze do szlachty, którą uważano za „oderwaną gałąź”. Jej postawy i dorobek był kontestowany. Nowi Czesi wiedli się z ludu, wnosząc w posagu chłopską praktyczność, realizm, przysłowiową koszulę bliższą ciału niźli sukmana, a też niechęć do szlachetczyzny, zapalczywego wymachiwania szabelką, fanfaronady i bufonady.

O swoją tożsamość narodową Czesi walczyli nie w niemających szans powodzenia, straceńczych, wykrwawiających awanturach, a poprzez rozwój przemysłu, architekturę, teatr, muzea, kamienice z podobizną świętego Wacława, patrona Czech. Takie tam, wiecie, proste, banalne przyziemności, całkiem wyprane z ułańskiej fantazji i szlacheckiego polotu. Nudny rozwój, dobrobyt, spokój, równowaga...

Kwestia poddania kraju bez walki w 1938/39 to prosta konsekwencja pragmatycznego, chłopskiego podejścia i kalkulacji Czechów, dla których pojęcie honoru w polityce nie istnieje. Ten zostawiają drobnej grupie żołnierzy i opozycjonistów, niekoniecznie zawsze popieranych. W szczególności jeśli ich działania narażają innych.

Polską inteligencję, która z czasem uzyskała rząd dusz, tworzyła natomiast w XIX w. zdeklasowana, wysadzona z siodła szlachta, ludzie przegrani, zgorzkniali, zatruwający atmosferę wokół odorem swej klęski. W dziejowych zawieruchach potracili majątki, dworki, niewolników pańszczyźnianych, ojczyznę. Zdziadziali i smętni, z głowami fabrycznie wykręconymi do tyłu, zamiast kreślić wizje przyszłości, programy na nadchodzące czasy, zamiast „z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe”, snuli się przez cmentarze i pobojowiska z nosami do ziemi, tęsknie zerkając w przeszłość, w stronę świetności dawnej Rzeczpospolitej, ich świetności i ich, szlacheckiej Rzeczpospolitej, „w udwiędłych laurów kiść z uporem strojąc głowę”.

Psychologiczny mechanizm obronny narzucił im niejako kurczowe trzymanie się dawnych, zbankrutowanych ideałów, należało tylko na siłę, wbrew rzeczywistości, nadać im jakiś „wyższy sens”. Tak jak ich przodkowie krzepili się mitami „przedmurza” i „spichlerza Europy”, tak oni słodzili sobie konstruktem „zwycięstw moralnych” i Polski jako „Chrystusa narodów”. Taka postawa uniemożliwiła wyciąganie prawidłowych wniosków z przeszłości, zamykając tym samym drogi do naprawy i wymuszając popełnianie ciągle tych samych błędów. Tragicznych błędów.

Wielki Talleyrand, stary polityczny wyga i szczwany lis, był również wielkim łapówkarzem. W 1807 przyjął też wziątkę od Polaków w zamian za poparcie ich sprawy u Napoleona. Talleyrand lubił Polaków, a jeszcze bardziej lubił Polki, ale szybko się zorientował, że nawet on, arcymistrz dyplomacji, nie jest w stanie dojść z nimi do ładu i składu. Uznał, że politycznie to on jednak woli trzymać się od tych niebezpiecznych wariatów na odległość. Łapówkę zwrócił – rzecz absolutnie niebywała w biografii tego człowieka, o którym Napoleon mawiał, że bez mrugnięcia spieniężyłby własną matkę.

I tak to właśnie u nas jest. Niczym kalkulacja, prosty rachunek zysków i strat. Fantazja wszystkim. Plus rozdęta symbolika. I honor, bo to bardzo fajna sprawa jest ten honor, a przy tym łatwo daje się go schować do kieszeni i wywieźć, gdy się spierdala z kraju przez Zaleszczyki, zostawiając naród samemu sobie.

To bezmózgowie polityczne przechodzi z dziada na ojca, z ojca na syna i końca tego ponurego dziedzictwa nie widać.

Nieszczęście polega na tym, że to te szlacheckie przegrywy narzuciły reszcie społeczeństwa narrację historyczną, zatruły dusze, meblując głowy nawet potomkom pańszczyźnianych niewolników. Stąd wszechobecny kult bezrozumnej bohaterszczyzny, będącej duktem szlachetczyzny, afirmacja klęsk i apoteoza przegranych bohaterów, gonitwa za mirażami, a pogarda dla przyziemnej praktyczności, skrzętności, pracowitości. Stąd do dzisiaj choćby tu, na fejsie, te wszystkie „szlachta nie pracuje”, czy stadionowe „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem”, bazgrane przez tych, których przodkowie chodzili srać za stodołę, a musieli się przy tym sprężać, bo trza było chyżo wracać i obrabiać panu pole - tyle mieli z panami wspólnego.

Pewien przewodnik oprowadzający wycieczki po Pradze przytaczał zasłyszane od polskich turystów tekściki: „Podobno Czesi kręcą film o swoim powstaniu – będzie dłuższy niż samo powstanie”. Huehuehue. Albo: podczas realizacji filmu o czeskim powstaniu zginęło więcej statystów niż powstańców w '45 roku. Huehuehue. Bo to przecież bardzo śmieszne jest, że ktoś swoimi imperatywami bohaterstwa i honoru nie doprowadził do zagłady własnej stolicy albo nie skazał młodych ludzi, posłanych wcześniej z gołymi rękami przeciwko czołgom, na śmierć w cuchnących kanałach. Huehuehue.

Wracając do tego podziwu i zazdrości, żywionych przez Czechów wobec pełnych fantazji Polaków…

Wyobraźmy sobie miłośnika wycieczek rowerowych i długich spacerów, który nade wszystko ceni sobie kontakt z naturą, święty spokój i ciszę, przerywaną tylko ewentualnie śpiewem ptaków, ale w głębi duszy wielce podziwia zidiociałego pirata drogowego i zazdrości mu udziału w nielegalnych, szaleńczych wyścigach urządzanych na mieście. Prawdopodobne?

No, to właśnie tak samo Czesi nas podziwiają i zazdroszczą nam naszej bohaterskiej historii.

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (5 głosów)

Komentarze

Widzicie.

W Czechach się nie pierdolili by zablokować spektakl tego dewianta co w teatrze wW-wie klątwę wystawiał.

Tyle że mądrze Czesi zrobili.

Wykupili bilety i przerwali spektakl od wewnątrz. Rezuser dewiant miał mokro ze strachu bo lider ruchu ( kick-boxer) by mu wpierdolil

 

Vote up!
9
Vote down!
-1
#1564857

Joziu? Tyle pięknych słów staropolskich znamy, a pan tak z buta? 

Pierwsze z brzegu takie słowo: "chędożyć". Też wulgaryzm, ale brzmi jak muzyka :-))

Wyłuszczę bliżej:

- Słowo „chędożyć”. Kojarzy się z wulgaryzmem i tak jest notowane w „Słowniku współczesnego języka polskiego” pod red. B. Dunaja (Warszawa 1996). Występuje w nim w jednym jedynym znaczeniu: „chędożyć”, czyli mieć stosunek seksualny z kobietą. W „Słowniku polskich przekleństw i wulgaryzmów” Macieja Grochowskiego (Warszawa 1995) czytamy: o partnerze aktywnym ktoś chędoży kogoś, czyli ktoś współżyje z kimś seksualnie i opatrzone to jest kwalifikatorem wulgaryzm obyczajowy, przestarzałe, a ilustrowane cytatem: Anioł jest to sługa Boży, Adam Ewę wciąż chędoży. Natomiast „Słownik polszczyzny XVI wieku” (t. III, s. 219, Wrocław 1968) rejestruje tylko następujące dwa znaczenia czasownika „chędożyć”: 
– utrzymywać w czystości, czyścić, myć; 

– ozdabiać, przybierać, czynić pięknym. 

Jako czasownik zwrotny „chędożyć się” znaczy albo: 

– myć się, oczyszczać się, np. by tak długo były miłowane, jako się długo chędożą („Słownik” Mączyńskiego z 1564 r.), przenośnie: na to mamy naświętsze sakramenty nasze, a zwłaszcza pokutną spowiedź, abyśmy się często chędożyli i proch ten i błoto serc naszych ocierali (Kazania Skargi), albo 

– ozdabiać, stroić się, np. zaś owo nie piękna rzecz, kiedy się białogłowa ubierze i uchędoży tak z prosta i bez wymysłów, iż kto ją widzi, nie może rozeznać, jeśli się chędożyła albo nie (Górnicki „Dworzanin”).---

PS

Dżentelmen albo uwzględnia Kobiety, których wśród NP wiele, albo...

https://demotywatory.pl/1964433/Prawdziwy-dzentelmen

Proszę się, szanowni panowie nadużywający słów wulgarnych, w końcu ogarnąć!!!

Vote up!
6
Vote down!
0

casium

#1564859

to może być synonim do brzdkiego twoim zdaniem słowa chędożyć.

Otóż, walili osła na zmianę i będą z tym zyć do końca swoich dni. Pierwsze skojarzenie jakie pojawi się przy wspomnieniu kogokolwiek z nich to będzie ta myśl, że walili osła.

Pozdrawiam

Vote up!
2
Vote down!
-3

Wolność, godność, honor - tego nic nie zastąpi.

 

#1564860

Pomijam treść notki, ale sądząc po języku , kolejny "chłopiec z ferajny" zdradza swoje pochodzenie...
Jak widać, na portalu zapanowały nowe zasady... im bardziej chamski język, tym wyższe noty...
To swego rodzaju "Taniec z chamami"...
Zastanawiam się , kto zdobędzie "Kryształową kulę"...
Osobiście obstawiam "równą babkę", której po piętach depczą niejaki "zaczadzony" i "józek" podobno z samego Londynu...
To dopiero cyrk na kółkach...
Wystarczy na kilka sposobów użyć słowa "wpierdolić" ...i 4 punkciki na plus, a to zapewne nie końcowy wynik :).
Teraz wiem, dlaczego ja mam 3500 punktów na minus :).

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1564883

"Teraz wiem, dlaczego ja mam 3500 punktów na minus :)."

Dobrze że mi przypomniałeś, będziesz pajacu miał więcej

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1564887

Oj józek, to wiem na pewno :). Na was zawsze można "liczyć"...
Tak właśnie działają "chłopcy z ferajny"...
Nawet już tego "napierdalania" nie kryjecie...

Vote up!
1
Vote down!
0
#1564893

... wypracowałeś o bardzo wątpliwej jakości źródła. Nie uważam, by polscy najemni robotnicy pracujący w Republice Czeskiej byli obiektywni w ocenie stosunków na linii Czechy-Polska. Także i dlatego, że nie należą oni do intelektualistów czeskich. A obserwacje jakie poczynili, zawęzili do skali mikro, co z definicji nie mogą być wiarygodne w skali makro.

Proponuję ci lekturę mojego autorstwa tutaj:
1) https://niepoprawni.pl/blog/7823/stosunki-polsko-czeskie-a-praska-wiosna68-12
2) https://niepoprawni.pl/blog/eva/stosunki-polsko-czeskie-a-praska-wiosna68-22
Wiem, o czym pisałam, bo jestem z pochodzenia Czeszką z Brna, a od roku 2012 mam obywatelstwo polskie, mieszkam w Polsce i jestem żoną Satyra - tutejszego blogera i komentatora.

Pozdrawiam,

   

Vote up!
6
Vote down!
0
#1564864

To tekst pana Galickiego, o czym wspominam na wstępie.

Spodobał mi się, więc go udostępniłem. Ja też nie wymagam górnolotnych przemyśleń na forum pracowniczym, ale w końcu to my tworzymy masy wypełniające tkankę narodową... :) 

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę można przysypać stosem kłamstw- nie da się jej jednak nigdy zmienić

#1565286

kiepskie. a bzdurne, jeśli chodzi o wiedzę historyczną i sporo kwiatków. do tego coś o narzucanej narracji, kulturze (z antypolonizmem!) przypomina bajdy opcji rosyjskiej, ofc z echami radzieckiej. podczas gdy samemu sili się na emocjonalne zestawienie skrajnych postaw w dość różnych historycznie krajach. zupełnie inne warunki. aha, Szwejka też wypadałoby zrozumieć. no i szaleństwa w słusznej sprawie nie są niczym złym, tak jak walka o swój naród i jego ziemie (choćby II RP- walka o granice, tacy wariaci że przynajmniej ośmiokrotnie proponowali atak prewencyjny na Niemcy a w '39 podpalili Europę, PW- gdzie zaś Pradze w maju '45 do Warszawy '44, Budapesztu czy czegokolwiek, jakie opcje mieli Czesi itp.)

 

Vote up!
2
Vote down!
-1

„Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus” J. Stalin

#1564866

To pan nie wiedział, że Czesi są "pieskami Putina"? Przecież tak godnie jak Polacy nie obszczekują zza płotu złych Rosjan. To już wystarczy.

Vote up!
1
Vote down!
-2

M.I.Onuckina

#1564884

Kiedy mieli okazje mordowali nas z niebywałym okrucieństwem, porównać można tylko z Ukraińcami.. Mojego znajomego siostrzyczkę zamordowali. Kochani bez sentymentów proszę. Marzenia o międzymorzu nie mają żadnych podstaw. Podobnie jak Węgrzy jesteśmy znienawidzeni przez sąsiadów. Trzeba pozbyć się złudzeń i nauczyć się z tym żyć.

Pozdrawiam

 

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1564942