Demograficzny horror?

Obrazek użytkownika elig
Idee

  

Znalazłam w sieci niepokojącą informację opublikowaną w portalu Niewygodne.info.pl w dniu 16.04.2018 {]]>TUTAJ]]>}.  Nosi ona tytuł "Drenaż kapitału ludzkiego: Od czasu wejścia do UE liczba osób w wieku 15-24 lata zmniejszyła się w Polsce z 6,0 do zaledwie 3,8 mln!".  Czytamy w niej:

  "Jednym z głównych efektów wejścia Polski do Unii Europejskiej była masowa emigracja ludzi młodych - głównie do Wlk. Brytanii i Irlandii. Jeśli do tego dodamy spadającą (aż do 2016 roku) dzietność polskich rodzin, to nie powinny nas dziwić fatalne statystyki dotyczące osób w wieku 15 - 24 lata. W połowie 2004 roku liczba obywateli naszego kraju w tym właśnie przedziale wiekowym wynosiła blisko 6,0 mln. Po III kwartale 2017 r. liczba ta spadła do poziomu zaledwie 3,8 mln osób (-37 proc.). I to już jest, niestety, prawdziwy dramat demograficzny!".

  Jako źródło podano dane OECD {]]>TUTAJ]]>(link is external)} przedstawione w postaci wykresu pokazującego jak systematycznie zmniejszała się liczba młodych ludzi w Polsce w latach 2004-2017.  Analogiczny wykres dla USA pokazuje stały wzrost liczby młodych ludzi.  Nie jest to jedyna zła wiadomość w dziedzinie demografii.  Według Nczas.com {]]>TUTAJ]]>(link is external)}:
  "Po raz pierwszy od transformacji ustrojowej średnia długość życia w Polsce spada. Nowe dane opublikowane przez GUS wskazują, na rewolucyjną zmianę w dotychczasowym trendzie. Wygląda na to, że socjalistyczne rządy PiS nie sprzyjają długowieczności Polaków.
Główny Urząd Statystyczny przedstawił zestawienie za rok 2017, z którego wynika, że statystyczny 60-letni mieszkaniec naszego kraju będzie żył jeszcze 262,2 miesiąca. 65-latek 218,4 miesiąca.  Jeżeli porównać aktualne zestawienie z tym za rok 2016 r. to okaże się, że Polacy żyją o miesiąc krócej. Nie jest to wprawdzie duża zmiana, jednak warta odnotowania.".

  Przedwczoraj [18.04.2018] w portalu wPolityce.pl Grzegorz Górny zamieścił artykuł "Ukraińska imigracja zarobkowa a kryzys demograficzny w Polsce".  Napisał w nim:

  "Rozmawiałem z wieloma przedsiębiorcami, którzy opowiadali mi, że gdyby nie Ukraińcy, to musieliby zamknąć swój interes. Nie mogli bowiem znaleźć wśród Polaków wystarczającej liczby rąk do pracy.
Niestety, w Polsce mamy do czynienia z niebezpiecznym trendem, który pogłębia się od niemal trzydziestu lat. Chodzi o kryzys demograficzny. Zarówno przyrost naturalny, jak i współczynnik dzietności mamy jedne z najniższych na świecie. Najkorzystniejszy moment na odwrócenie tego procesu został zaprzepaszczony, ponieważ pokolenie ostatniego wyżu demograficznego w Polsce ma dziś 30-40 lat i wcale nie zaowocowało ono zwiększeniem przyrostu naturalnego. Teraz potencjalnych matek będzie już z roku na rok coraz mniej.
Z drugiej strony swoje zrobiła emigracja zarobkowa. Dzietność Polek w Wielkiej Brytanii czy Irlandii jest wyższa niż 2,11, sytuując się powyżej granicy zastępowalności pokoleń. O takim wyniku u nas możemy tylko pomarzyć. Większość z dzieci tam urodzonych, gdy pójdzie do tamtejszych szkół, będzie najprawdopodobniej dla Polski stracona. Zostaną na Wyspach i staną się obywatelami Zjednoczonego Królestwa lub Republiki Irlandii.
W dłuższej perspektywie kryzys demograficzny grozi zapaścią państwa. Najlepszą receptą, by do tego nie dopuścić, byłby oczywiście „baby boom”, ale na to na razie się nie zanosi. Program 500+ przynosi już realne efekty, jednak są one zbyt małe w stosunku do rzeczywistych potrzeb.
Inną akcją przeciwdziałającą depopulacji może być repatriacja Polaków z terenów byłego Związku Sowieckiego, zwłaszcza z Kazachstanu. Jej zasięg będzie jednak ograniczony, ponieważ liczba naszych rodaków nie jest tam wcale tak duża. Podczas spisów powszechnych narodowość polską zadeklarowało w Kazachstanie 34 tysięcy mieszkańców, a na Ukrainie – 144 tysiące."  {]]>TUTAJ]]>}.

  Ukraińcy mogą chwilowo zapełnić luki na naszym rynku pracy, ale nie są sposobem na kryzys demograficzny.  Ten ostatni jest gorszy niż się wydaje i dotyczy wszystkich europejskich krajów postkomunistycznych [poza Albanią].  Świadczy on o klęsce tzw "transformacji ustrojowej".  Na Ukrainie jest on zresztą dużo poważniejszy niż w Polsce.  Jedynym sposobem jego zwalczenia jest przekonanie Polaków, że warto mieć dzieci.  Jeśli chodzi o emigracje, to zaczynają sie pojawiać nieco bardziej optymistyczne sygnały.  Także w portalu wPolityce.pl ukazał się tekst "Powroty z emigracji"  Dowiadujemy się z niego, że:

  "Kiedy w połowie zeszłego roku GUS opublikował dane o migracji zagranicznej na pobyt stały za 2016 r., okazało się, że saldo było dodatnie (1 505 osób więcej wróciło do Polski, niż z niej wyjechało). W poprzednich latach bilans był niekorzystny.
Zakres danych zaprezentowanych przez GUS nie jest jednak szeroki, gdyż zestawienie obejmuje informacje o meldunkach i wymeldowaniach na pobyt stały, pochodzących z rejestru PESEL. Tymczasem wiele osób nie zgłasza w urzędach swoich wyjazdów ani przyjazdów, chyba że mają one charakter definitywny. Pełniejsze informacje na temat emigracji pochodzą ze spisów powszechnych. Wynika z nich, że w latach 2002–2011 liczba Polaków przebywających za granicą wzrosła z ok. 780 tys. do ponad 2 mln. Przekracza ona – według danych GUS za 2016 r., liczonych według tzw. wyjazdów na pobyt czasowy, czyli powyżej trzech miesięcy – 2,5 mln, choć i tak jest to prawdopodobnie liczba zaniżona. (...)

   Natomiast w przypadku emigracji z Polski eksperci coraz częściej mówią o stabilizacji. Według Office for National Statistics (ONS) – brytyjskiego urzędu statystycznego – liczba numerów ubezpieczeń społecznych NIN dla Polaków (National Insurance Number) wyniosła w 2017 r. 62 tys., czyli o 34 proc. mniej niż przed rokiem. Nie jest to oszałamiający spadek, jednak w porównaniu z innymi nacjami, np. Rumunami czy Bułgarami, jest on wyraźnie większy. (...) Pojawiają się przesłanki wskazujące na stopniowe wyczerpywanie się potencjału migracyjnego. Świadczy o tym stabilny i generalnie niski odsetek osób deklarujących chęć wyjazdu za granicę.
-twierdzi Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami z Uniwersytetu Warszawskiego, powołując się na dane firmy Work Service z raportu „Migracje zarobkowe Polaków”, która regularnie co pół roku bada rynek pracy, również pod kątem wyjazdów zagranicznych Polaków. Według ostatniej edycji, z listopada 2017 r., udział osób zdecydowanie odrzucających plany emigracyjne wzrósł w ciągu trzech lat z 49,9 do 68,4 proc. Badanie zostało zrealizowane między 12 a 16 września 2017 r. przez instytut badawczy Kantar Millward Brown SA na zlecenie Work Service SA. Wykonano je na próbie 636 osób pracujących, bezrobotnych, uczących się oraz przebywających na urlopach macierzyńskich i wychowawczych. (...)

  Pośrednio o nasilającym się ruchu z zagranicy do Polski może świadczyć opublikowany w połowie zeszłego roku przez serwis Clicktrans.pl raport „Przeprowadzki 2017: Jak i dokąd przeprowadzają się Polacy”.
W 2016 r. aż 65 proc. przeprowadzek międzynarodowych stanowiły powroty Polaków do kraju. W pierwszym kwartale tego roku 75 proc. To powroty do Polski. Ten trend jest coraz silniejszy”
– podkreślał w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Michał Brzeziński z serwisu Clicktrans.pl, jeden ze współautorów raportu. W I kwartale 2017 r. zrealizowano trzykrotnie więcej zleceń przeprowadzek do Polski niż za granicę.Raport został przygotowany na podstawie analizy 10 232 zleceń użytkowników serwisu Clicktrans.pl dotyczących przeprowadzek w okresie od stycznia 2011 r. do marca 2017 r.
Eksperci są jednak ostrożni w ocenie tego zjawiska.
Mimo dobrych wskaźników opcja masowego powrotu Polaków z zagranicy wydaje się mało prawdopodobna
-pisze Paweł Kaczmarczyk w komentarzu do badań Work Service." {]]>TUTAJ]]>}.

  No cóż, na masowe powroty nie ma co liczyć, jednak ilość emigrujących może wkrótce stać się wyraźnie mniejsza od ilości powracających z zagranicy.  Już to będzie dobrym znakiem na przyszłość.

  

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Zasoby ludzkie? Kapitał ludzki? Co to za język? Co to za przedmiotwe podejście do człowieka?
Polacy nie będą wracać bo i po co. Ale jeszcze gorszy jest pomysł "rozmnażanie + " Może w najbliższej przyszłości nastanie przymus "in vitro"?

Kim jest człowiek?
https://www.youtube.com/watch?v=o582IeEeG1g

W jakim kraju żyjemy?
https://www.youtube.com/watch?v=zrAlESWw8CE

Vote up!
2
Vote down!
-3

Verita

#1562451

Cała "polityka" wewnętrzna rządu skupia się na dwóch sprawach:

1) Jak utrzymać zbankrutowaną, nieludzką, oszukańczą, destrukcyjną, niewydolną, zabójczą dla gospodarki i państwa piramidę finansową, szumnie nazywaną Zakładem Ubezpieczeń Społecznych ?

2) Jak wygrać następne wybory ?'

Reszta się nie liczy.
Ludzie się nie liczą.
Stąd te "zasoby ludzkie", "kapitał ludzki", "dzietność" i tym podobne (jak to nazwała Markowa) potworki językowe.
Jesteśmy tylko bydłem w łapach tych pożal się Boże pasterzy...

Pytam ponownie... Kto tę hołotę w końcu pogoni ?...

Ps. O polityce zewnętrznej pisał nie będę, bo to jest zupełny skandal.
Odnoszę wrażenie, że tę politykę prowadzi raczej rząd izraela...

Vote up!
0
Vote down!
0
#1562564

W publicznej dyskusji rozpoczętej jeszcze przed 2005 rokiem, dzisiejsza zjednoczona prawica mówiła jasno, że strategicznym problemem Polski jest kryzys demograficzny. Od tego czasu cały antypisizm skupia się na zwalczaniu wszystkiego, co sprzyja rozwiązaniu tego problemu.
Każdy prodemograficzny, prokreacyjny - a w szczególności chrześcijański ruch odbudowy polskiej młodości nazywany jest ".nienowoczesnym zabobonem".

Symbolem nowoczesności staje się proaborcyjny ruch wyzwolenia kobiety od wszystkiego co kobiece, niech żyje kobieta na traktorze i wyfiokowany mężczyzna LGBT, niech żyje bezpotomny gender tysiąca płci.
Vote up!
4
Vote down!
0

michael

#1562504

zaczekajmy, co zapowie nam życie ...

Vote up!
1
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#1562507

Bylem ostatnio w Polsce. To byl dla mnie szok! Jest bardzo drogo, po ulicach chodza tylko starcy, mlodych nie ma. Policja czatuje w krzakach z radarami, na widok zagranicznego samochodu udaja ze nic nie widza. Pracy jest bardzo duzo, tylko nie ma komu pracowac :)

Owszem moze by ktos poszedl do pracy ale po co? Poza krajem placa wieksza. Polska sie zmienila i to bardzo.

Vote up!
4
Vote down!
-3
#1562515

Mnie tego w szkole nie uczyli. Nie znałam tego słowo-potworka.

Kto wymyślił poniżające słowo, które sprowadza LUDZI do bydląt???

Dzieci nie muszą pracowac na moją emeryturę. Wypracowałam ją SAMA

Vote up!
2
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1562517

Przypomniał mi się numer kabaretowy w którym Laskowik pyta Smolenia przebranego za przodownicę pracy w fabryce "bombek: Co Panią łączy z Fabryką?a Smoleń odpowiada kasa zapomogowo pożyczkowa.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1562532

Alarmistyczny artykuł o demografii a w tle wszystko wielka tajemnica. Dlaczego Polska wymiera? Odpowiedź jest banalnie prosta - przez ludobójcze ustawy.

1. ZUS - czyli podatek od pracy - najbardziej ludobójcza forma opodatkowania - państwo karze aktywnego obywatela za podjęcie ryzyka działalności gospodarczej i to bez możliwości odwołania czy przedawnienia. Za ZUS wszyscy ustawodawcy po 2WŚ powinni być sądzeni jak zbrodniarze hitlerowscy w Norymberdze.

2. szczepienia - nie dość że okaleczają dopiero co narodzone dzieci to jeszcze odbierają matce radość macierzyństwa. Zgodnie z założeniami NWO o zrównoważonym rozwoju czy mówiąc inaczej redukcji populacji matka swojego dziecka ma się bać jak traumy wypadku samochodowego. Dziecko ma chorować na okrągło ma sprawiać masę kłopotów i na dodatek rodzic musi mieć ograniczone prawa rodzicielskie.

Ergo zarówno ZUS przekonuje każdego rozsądnego człowieka że dziecko to tylko problemy i lepsza jest emeryturka jak i praktyka ludobójców farmaceutycznych pomaga w podjęciu negatywnej decyzji dot. rodzicielstwa.

A pisanie w alarmistycznym stylu o efektach ludobójczych praktyk państwa polskiego to pierdu makarony i pic na wodę, fotomontaż.

Vote up!
2
Vote down!
0

norwid

#1562534