Narodowe statystyki

Obrazek użytkownika gps65
Idee
Wśród ludzi, którzy uczestniczyli w II Wojnie Światowej, byli tacy:
  1. którzy zaplanowali systematyczne ludobójstwo i je realizowali,
  2. tacy, którzy byli celem tych zbrodni i zostali albo zabici, albo cudem przeżyli,
  3. byli bohaterami, którzy mimo zagrożenia dla własnego życia ratowali niewinnych od śmierci,
  4. byli żołnierzami, którzy czynnie sprzeciwili się mordercom i z nimi walczyli próbując ich powstrzymać,
  5. oraz byli kolaboranci, zdrajcy i szmalcownicy, którzy na wiele sposobów przyczyniali się do mordowania niewinnych.
         Których z nich jesteś potomkiem? Do której z tych grup należeli Twoi rodzice, dziadkowie, rodacy? Jaki był statystyczny skład narodowościowy wśród tych grup ludzi?
 
         Nazwijmy ich po kolei dla uproszczenia: 1. Ludobójcy, 2. Ofiary, 3. Ratownicy, 4. Wojownicy, 5. Denuncjatorzy. Rozkład statystyczny z pewnością był jeden, konkretny - ale w różnych krajach inaczej się go przedstawia w szkołach i mediach. Więc różni ludzie różne uważają - bo inną propagandę łyknęli w powszechnej, państwowej szkole, realizującej politykę historyczną.
 
         W Polsce rozpowszechniony jest pogląd, że statystycznie udział narodowościowy w tych grupach był taki:
  1. Ludobójcy - głównie Niemcy.
  2. Ofiary - głównie Polacy i Żydzi.
  3. Ratownicy - głównie Polacy.
  4. Wojownicy - głównie Polacy, Brytyjczycy, Amerykanie i Rosjanie.
  5. Denuncjatorzy - wszyscy po równo.
         W Izraelu i USA powszechny pogląd jest inny - tam uważają, że rozkład jest taki:
  1. Ludobójcy - tylko Naziści.
  2. Ofiary - tylko Żydzi.
  3. Ratownicy - sporadycznie Polacy.
  4. Wojownicy - głównie Amerykanie.
  5. Denuncjatorzy - głównie Polacy.
         A w Rosji uważają tak:
  1. Ludobójcy - tylko Niemcy.
  2. Ofiary - głównie Rosjanie.
  3. Ratownicy - głównie Rosjanie.
  4. Wojownicy - głównie Rosjanie.
  5. Denuncjatorzy - wszyscy po równo.
         A w innych krajach jeszcze inaczej myślą. Jest inaczej nie tylko ze względu na to, jak sami myślą, ale też mają inne poglądy, co do tego jak inni myślą.
 
         Prości ludzie myślą, że wszyscy myślą tak samo jak oni, czyli tak jak ich wychowano w szkołach podstawowych - i nie wiedzą, że inni myślą inaczej. A wykształceni ludzie myślą tak samo jak ci prości, czyli jak ich nauczono w podstawówce, ale wiedzą, że inni myślą inaczej. Ale jak było naprawdę mało kto wie.
 
         Te wszystkie wersje to wynik kilkudziesięcioletniej indoktrynacji państwowego szkolnictwa w każdym kraju. Ta indoktrynacja możliwa była tylko i wyłącznie dzięki obowiązkowej, państwowej edukacji - idei zrodzonej w Prusach.
 
         Moim zdaniem nie da się tego wyprostować, bo rozbieżności są zbyt duże. Nie da się ustalić wspólnej wersji, nie da się poznać prawdy. Historia uczona w publicznych szkołach musi być nauką zmanipulowaną, kłamliwą, służącą bieżącej polityce. Im bardziej będziemy dążyć do centralizacji kształcenia, tym mniej będziemy wiedzieć, bo zwycięży jakaś jedna kłamliwa wersja narzucona z góry. Każda polityka historyczna musi prowadzić do zakłamania
 
         Jedyne co możemy zrobić, to zadbać, by to się już nigdy nie powtórzyło.
 
         Oczywiście nie powinno się powtórzyć to państwowe ludobójstwo, to szczucie ludzi na siebie ze względu na narodowość w interesie państwa. Mniejsza z tym, jakiego państwa i jakiej narodowości - i w jakim rozkładzie statystycznym. Możemy się nie lubić, możemy się nie szanować, możemy sobą gardzić, ale nie powinniśmy się z tego powodu zabijać. Możemy się nie akceptować, ale musimy się tolerować.
 
         I nie ważne ilu nas jest po obu stronach. Oczywiście nie ważne ze względu na wszelkie cechy - oprócz tolerancji!!!
 
         Nie ważne ilu mnie nienawidzi, nie akceptuje, nie lubi. Nie ważne ilu nie chce ze mną gadać, przyjąć do pracy, współpracować. Nie ważne ilu mną gardzi, bo jestem gorszy, albo lepszy, brzydszy, albo ładniejszy. Nie ważne ilu mnie krytykuje, ilu się ze mną nie zgadza, ilu mnie wyśmiewa. Ważne jest to, by policzyć tych, którzy mnie nie tolerują, a zatem chcą zabić, pobić, okraść. Tych trzeba policzyć. I policzyć tych, których oni chcą zabić, pobić, okraść, bo będą mnie, a zatem też nas, bronić.
 
         Jak to policzyć?
 
         Nie będzie łatwo. My, wychowani w państwie, jesteśmy straceni. Nic nie wiemy, nic nie rozumiemy, jesteśmy bezbronni. Inni nas nienawidzą i nas zabiją jak tylko będą mieć ku temu możliwości.
 
         Powinniśmy skupić się na tym jak wychowywać dzieci w prawdzie, a nie propagandzie państwowej. Taka organizacja, jaką jest centralne państwo, będzie zawsze wszystko zakłamywać, będzie oszukiwać i kłamać. I nie ma od tego odwrotu. Jeśli chcemy tego uniknąć musimy się odwrócić od państwa. Musimy zrezygnować z powszechnej, obowiązkowej edukacji i wprowadzić wolny rynek.
 
         „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie!”
 
         My, ludzie, się liczymy, a nie jacyś Niemcy czy Rosjanie. Ich nie ma - oni się nie liczą.
 
         Statystyki są ważne. Ale w sytuacji zagrożenia policzmy nie liczność osobników nacji, ale tych, którzy nam zagrażają nietolerancją, czyli chcą nas zgładzić fizycznie, albo nas okraść czy zniewolić.
 
         Moim zdaniem dziś nie zagrażają nam, ludziom, ani Rosjanie, ani Niemcy, ani Żydzi, ani żadna inna wraża nacja. My sobie sami zagrażamy, jako nacja, bo dopatrujemy się zagrożenia etnicznego, narodowego, grupującego zagrożenie w kategoriach biologicznych.
 
         Nam, ludziom, zagrażają państwa - prymitywne organizacje bazujące na pierwotnych instynktach. Organizacje odwołujące się do uproszczonego nacjonalizmu, do nienawiści etnicznej, do uzasadniania wyzysku państwowego jakimiś związkami biologicznymi.
 
         My, ludzie, się zabijamy. Niesłusznie. Powinniśmy dyskutować.

 

Grzegorz GPS Świderski

 

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.2 (5 głosów)

Komentarze

I tu dyskusja jest zbyteczna.

Choć są tacy, którzy nie muszą robić tego osobiście mimo wszystko to psychopaci zabijają i demoralizują ludzi tak, że stają się podobni do nich. A dlaczego ludzie dają się zdemoralizować? Bo dyskutuą z psychopatami a dyskusje z psychopatą mogą tylko zdemoralizować - nawet nie zauważysz kiedy.
Problem w tym, jak rozpoznać psychopatę, żeby z takim unikać dyskusji? Na co dzień kluczem jest sumienie. A poza tym taka wskazówka: najwiecej ich na szczytach władzy! Wszelakiej!

Jeśli chcesz uznać, że podział na ludzi i psychopaów jest sztuczny to będziesz miał rację, ale tylko wtedy gdy wyeliminujesz twoja ideę wyższości dyskusji nad wszystkim innym. Bo akurat w kontekście dyskusji czy dyskutowania ten podział jest tak realny jak twój oddech.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1560493

Zabijanie to nie psychopatia, to jest wpisane w biologiczną naturę człowieka. Uzasadniam to w całej serii notek. Można zacząć od tej: https://www.salon24.pl/u/gps65/557579,agresywna-malpa-zabojca

Vote up!
0
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1560520

Światowy Kongres Żydów nie jest państwem; Szwajcaria nie jest państwem w rozumieniu tego artykułu itd.

Także psychopaci mojego przedmówcy nie są zdolni do zbiorowych czynów, CHYBA, że powiążą się w zbrodniczą organizację typu mafijnego. I tu można otworzyć dyskusję, czy partie polityczne (albo "światowe" czy lokalne "związki") są takimi organizacjami? Uważam, że z definicji nie są, ale mają pewien potencjał niestety: tkwi on w "członkach" - jeśli dadzą oni demokratyczne przyzwolenie (w wyborach), zaczyna się "okres próbny", którego niepożądany efekt trudno przerwać, bo jak wiadomo "władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy". Oczywiście to "nigdy" -w warunkach demokratycznych - jest tylko czczą przechwałką, ale w niedemokratycznych już nie. Zatem należy się zastanowić nad mechanizmem zabezpieczającym taką kryminogenną przemianę i oceniać, czy w danym przypadku ten zabezpieczający mechanizm istnieje. Czy istniał w Niemczech Hitlera? Czy istnieje w Rosji Putina, Syrii Asada, w Chinach? I by daleko nie szukać: w UE?

Co Pan, Autorze, mógłby nam napisać o właściwym mechanizmie zabezpieczającym?    

Vote up!
0
Vote down!
0
#1560508

Moim zdaniem jedyny możliwy mechanizm zabezpieczający, to dbać o to by pojedynczy aparat przemocy nie zmonopolizował większego terenu niż polska gmina. Najlepiej to zrobić tak, że po prostu tak, by zezwolić na wolnorynkową konkurencję aparatów przemocy. A w dzisiejszym stanie, gdy ten monopol już wielu posiada, należy dążyć do jego rozpraszania. Tu to tłumaczę: https://www.salon24.pl/u/gps65/525336,rozpraszanie-aparatow-przemocy

Vote up!
1
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1560522

jest mi bliska, publikowałem gdzieś projekt wyborów pośrednich, wykluczających z nich praktycznie partie czy inne mafie. No oczywiście bez odzewu. Trzeba zauważyć, iż bez ustalenia nowego sposobu tych wyborów wszystko zostanie po staremu, więc obecnie - nie ma o czym gadać: dążność do koncentracji władzy jest immanentną zasadą polityków.

Przeczytałem oczywiście Pański linkowany wpis, wraz z dość cienką dyskusją - jestem skłonny powielić brak entuzjazmu tamtych komentatorów: praktyka zniechęca do snucia wizji... Mechanizmy społeczne nie są budowane incydentalnie - chyba, że rewolucje: uchowaj nas Boże przed kolejną.

Powinno się zaś walczyć o dekoncentrację, szkopuł w tym, jak.

 

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#1560532

Można zacząć od tego, by każdej gminie w Polsce dać autonomię taką jaką mają szwajcarskie kantony. U nas jest ich 2478 - średnio około 15 tys. mieszkańców. I scedować na te gminy wszystkie uprawnienia i obowiązki państwa oprócz polityki zagranicznej i armii. Również scedować wszelką politykę podatkową, z zakazem ustanawiania ceł między gminami, a na centralne wojsko i dyplomację podatki pobierać bezpośrednio od gmin - po prostu wydatki na wojsko i dyplomację podzielić na każdą gminę proporcjonalnie to liczby mieszkańców. I pozwolić by gminy, niekoniecznie sąsiadujące, mogły się łączyć, albo dzielić. I niech jedną gminą rządzi PiS, drugą PO, trzecią PSL, a czwartą jeszcze inna partia. Parlament centralny mógłby uchwalać tylko konstytucję definiującą ustrój centralny i ogólne ramy prawne, a gminy niech mają własne parlamenty i własne prawa - zgodne z konstytucją. I niech w jednej gminie będzie VAT, CIT i PIT, w drugiej tylko VAT, w trzeciej tylko PIT, a czwartej jeszcze coś innego. I niech w jednej będą obowiązkowe składki na ZUS i NFZ, a w drugiej dobrowolne. I niech w jednej będzie tylko obowiązkowe szkolnictwo publiczne, w drugiej tylko prywatne, a w trzeciej jakiś system mieszany. I tak dalej - niech gminy ze sobą konkurują. To jest bardzo proste do realizacji - konstytucję realizującą taki ustrój można zmieścić w kilkudziesięciu paragrafach. Taki ustrój byłby do zaakceptowania przez wszystkie partie, więc wystarczy stworzyć partię, która to postuluje i wejdzie do parlamentu z 10% poparciem, by to się stało realne. Taka partia już jest, tylko ma trochę mniej niż 5%. Więc wystarczy by podwoiła elektorat, by to zrealizować. A jak będzie silny opór innych partii, to trzeba będzie walczyć o 20%, albo trochę osłabić program i zaproponować trochę mniejszą liczbę spraw do scedowania na gminy. To wszystko jest realne.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1560558

Czy w Polsce wiemy, dokąd chcemy zmierzać? Nie mamy wizji perspektywicznej dotyczącej samorządu terytorialnego. Brak jest doktryny państwowej, która byłaby łącznikiem wszystkich ugrupowań politycznych i grup społecznych. Dyskusja nad wypracowaniem wizji (doktryny) jest koniecznością. Co z tego skoro każda opcja na względzie ma li tylko pożarcie większej porcji z nadpsutego tortu!

PS

 Polska państwem obywatelskim, zdecentralizowanym i opartym o terytorialną, a nie resortową organizację kraju i społeczeństwa?

Vote up!
2
Vote down!
0

casium

#1560562