Re-konstrukcja, re-introdukcja, re-konkwista

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Czytając w niedzielę rano “Gościa Niedzielnego” natknąłem się na statystyki wskazujące na spadek uczestnictwa w Mszy św. pesymistycznie sugerujące postępującą laicyzację. Po paru jednak godzinach wydało mi się, że jest rada na odwrócenie tego trendu. Czym bowiem jest ten trend wywołany ?

Trzeba sobie zdawać sprawę z tego że inspirowana demoliberalizmem kultura, w tym popkultura, najdelikatniej to ujmując, nie sprzyja rozwojowi duchowości, będącej sednem kultury. Właściwie nie byłoby przesadą twierdzenie, że mamy do czynienia z antykulturą, tym bardziej, jeżli uświadomimy sobie, że to co jest obecnie uważane za mainstream, kiedyś było określane mianem kontrkultury, a stało się tak wskutek oddziaływania demoliberalizmu połączonego z konsumpcjonizmem. Tak, drodzy Państwo, nie zauważyliście, że wam podmieniono dziecko w kołysce ?

Po południu udaliśmy się do parafii na koncert Arki Noego i w ten prosty sposób rzeczywistość dostarczyła odpowiedzi na pytanie, jak sobie z tą laicyzacją poradzić. Kilkaset maluchów obecnych na koncercie wraz z rodzicami udowodniło, ku mojemu zdumieniu, że piosenki Arki nie są im obce.

Dzieciaki śpiewały, podskakiwały i tańczyły, choć widać było pewne zahamowania wywołane wychowaniem w rodzinie.

Tekst w GN specjalnie mnie nie zdziwił, bo przecież uświadomić sobie trzeba, w jakim stanie jest kultura, bo ta, która jest, rozwojowi duchowości wcale nie sprzyja. Zresztą, żadnemu rozwojowi nie sprzyja. W gruncie rzeczy jesteśmy świadkami upadku tej kultury, o czym świadczą co jakiś czas alarmy dobiegające z teatru.

Od paru lat obserwuję narastające badziewie w kulturze, ale od kilku miesięcy coraz bardziej wnerwia mnie demonstrowana w mediach sieczka popkulturowa, i nawet Radio Plus, którego program serwujący przeboje z nutką nostalgii czasem podsłuchuję u rodziny, zaczyna mnie irytować, bo pokazuje jaki jest dystans jakości między dawnymi przebojami, a wszechobecną mizerią dnia dzisiejszego. Od dawna średnio wprawne ucho może stwierdzić, że mamy do czynienia ze zjazdem po równi pochyłej, na której końcu czeka nas... “Despacito”, oczywiście, albo hip-hop. Nie wiadomo co gorsze.

W zestawieniu z tą popkulturową sieczką koncerty kolęd, o których pisałem już paręnaście dni temu, to jak łyk świeżej, źródlanej wody. A jeszcze gdy są wykonywane przez takie znakomitości jak Bracia Golcowie czy Arka Noego, to jest to nokaut.

Tak więc jest prosta rada na utrwalenie trendu - trzeba go zinstytucjonalizować, choćby poprzez szkołę.

Tak więc rozwiązanie problemu wskazanego w GN zaczyna się na znane nam skądinąd literki “RE...”, bo dopiero co byliśmy świadkami re-konstrukcji, a teraz trzeba będzie pomyśleć o re-introdukcji, też już nam znacznie wcześniej znanej.

Oto groziło nam wyginięcie żubra, lecz nasi przyrodnicy sobie poradzili dokonując reintrodukcji tego gatunku. Groziło też wyginięcie bobra, lecz i w tym przypadku reintrodukcja się powiodła.

Czas teraz na reintrodukcję normalnej kultury i należałoby zacząć od najmłodszych obywateli Rzeczypospolitej, a w tym przypadku Arka Noego wydaje się nieoceniona. Nawiasem mówiąc, jeden projekt reintrodukcji – reintrodukcji Żołnierzy Wyklętych powiodł nam się doskonale.

Tak więc i projekt “Arka Noego w każdej szkole” nie przekraczałby naszych możliwości. A po reintrodukcji przyjdzie czas na kolejne słowo na “RE...” - na re-konkwistę. Polak potrafi, naprawdę.

Ten projekt wydaje mi się jak najbardziej uzasadniony, bo jak już pisałem o tym, w mojej wizji zmiany systemu edukacji priorytet miałyby: muzyka, śpiew, taniec i rysunek. I wskazany projekt reintrodukcji jest jak najbardziej kompatybilny z tą wizją. Taki program oddziałuje kompleksowo na całe ciało i ćwiczy wszystkie zmysły poddając je kotroli umysłu. W efekcie powstaje neurosieć, w którą wpadają łatwo kolejne rodzaje informacji. Chcemy przetrwać, musimy o to zawalczyć.   

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

to również spontaniczność, poza tym konstrukcja żlobu, kolejność obrządków gospodarskich, układ obory i związane z tym wszystkim mikroflora i fauna. Jaskólcze gniazda, dziadek,w kadłubku kos i smak mięsa nabiału, w ogóle surowca w materii działu kultury przez autora zapomnianej-gastronomicznej. proponuje rozmowę o kulturze w naszej obecnie zasadą przyjemności kierującej się tłuszczy od żołądka. Od kotleta do historii , antropologii, dla kotleta z antropologią historią poprzez konieczną politykę zbudujemy dom dla naszej duchowości. Na razie mogliśmy owe zbożne dzieło poczynać względem konserwy turystycznej pod drzewem i chmurką. Na moment, a potem schodziliśmy z tych gór szczytów równie słabi i bylejacy, choć z uspokojonymi wyrzutami sumienia i gustu. Ze wspomnień z zakresu kultury i duchowości zasunę wspomnienie jak to z uwielbienia cielęcego dladuchowości wschodniej(buddyjskiej) zrezygnowałem wróciwszy do macierzystej, głębszym basem buczącej kultury łacińskiej. Otóż poszliśmy z Bielan  z bratem rodzonym na niedzielną przechadzkę do Tyńca, rusztowania i zaczątki mostu autostrady na Wisle wtedy w budowie dzielnieśmy przekroczyli i po kilku stajach wałem wiślanym do opactwa akurat na nieszpór zawitaliśmy. Nie wiedziałem wtedy że gesty jak złożenie rąk , uklęknięcie i wszelkie pokłony, leżenie krzyżem i wiele innych duchowych gestów łacińskiej kultury w czwartym wieku na Monte Cassino przez   Świetego Benedykta z Nursji wymyślone i duchową didaskalią opatrzone zostały, potem upowszechnione( częściowo) w kościele. Nieszpór ów, zdaje się po łacinie odprawiany z przydechami, zgięciami w pół padaniem na kolana, pauzami w drżącym od modlitwy miejscu swój dźwiękowy i społeczny pojemnik wprost do Boga przez lukarny romańskiej katedry  opuszczający, pozostawiający w jej steranej posadzce i kurzu i zmywanych przez ruiny wieki tynkach obecość Jego niewysłowionej mocy i piękna. Wszystkie mantry zgasły w świetle tych kilku z prawdziwego wosku świec ognikiem Obecność potwierdzających. Październik dojrzały to był, kiedy schodziliśmy ze wzgórza.  Z kocich łbów droga miała rynsztok od strony wzgórza wypełniony liśćmi z klonów, dębów i innych drzewek i krzewów pomiędzy murami opactwa a drogą rosnących. W tej złotej inkrustowanej pomarańczem i karminem powodzi brodzi chłopczyk , może trzyletni, ale dzielnie brodzi. Obok niego subtelnej urody i makijażu mamusia a wózek pcha mniej urodziwej subtelności przyjaciółka mamy. W pewnym momencie dysonans, mama się odzywa szorstkim altem zdartej w bojach życiowych ulicznicy. Chodź tu!( chodzi zdaje się o markowe butki synka). Chodź tu! jeszcze głośniej. Chodź tu, bo jak cie kurwa kopne w dupe!!! One nie były zdaje się na nieszporze tylko jakieś tam babskie afery z wydźwiękiem feministyczno-autonomicznym w cichości klasztornego dziedzińca omawiały przy okazji sycąc się widokami pradoliny Wisły pod Krakowem. Potem używałem tej powiastki dodając do oryginału Chodź tu, bo jak cię kurwa kopne w dupę to się kultury nauczysz. Aby pokazać, że wychowywać można wyłącznie przykładem dawanym osobiście. Reszta to wolność innych. I nie zmienię zdania nawet jak mnie ktoś wiadomoco kopnie wiadomogdzie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Onufry Zagłoba

#1556221