Koniec świata "obszarników"

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Mamy pecha zamieszkiwać teren, który jest tzw. "głównym europejskim teatrem działań wojennych". W ciągu wieków przez nasz kraj przetaczały się zbrojne hordy ze wszystkich możliwych kierunków. Szczególnie niszcząca była ostatnia wojna z licznymi przemarszami wojsk wrogich i zaprzyjaźnionych. To dlatego Polska jest tak uboga w pamiątki przeszłości.

Dwory polskie rozrzucone niegdyś na ogromnych obszarach od Dźwiny po Nowy Tomyśl, od Pomorza po kresy Ukrainy, stanowiły esencję polskości i dlatego były szczególnie narażone na zniszczenie przez wszystkich okupantów. W czasie ostatniej wojny likwidacji uległo 19 tys. dworów, lecz w jeszcze większym stopniu niż budynki niszczono ich mieszkańców.
"Polskie pany" miały małą szansę przeżycia, gdyż mordowanie ich było ulubionym zajęciem zarówno niemieckich faszystów jak i rosyjskich komunistów.
Gdy we wrześniu 1939 roku wojska Wermachtu wkroczyły do Wrześni, natychmiast zamordowano hrabiego Mycielskiego. Niemcy, to stary europejski naród o wielkiej kulturze, więc przed zamordowaniem pozwolono hrabiemu pożegnać się z żoną. Bolszewicy nie byli tak subtelni, ale nie mniej skuteczni. Mieszkańcy dworów jako klasa społeczna zostali zlikwidowani i obecnie sam termin "ziemianie" praktycznie przestał być rozpoznawalny. Ci, którzy przeżyli, narażeni byli na wiele szykan i upokorzeń - nie wolno im było przebywać nawet na terenie powiatu, w którym mieli rodową siedzibę. Dwory zasiedlone często przez wiele pokoleń, zostały skonfiskowane.
PKWN (stalinowski "rząd" powołany w 1944 r.) zlikwidował ok.10 tys majątków ziemiańskich, których średnia powierzchnia liczyła ok. 400 ha. Dzisiaj, po przekształceniach 1989 roku, powstało 8 tys. wielkich gospodarstw rolnych o średniej powierzchni 500 ha. Czyli jedna grupa społeczna została zastąpiona drugą pochodzącą w 60 % z partyjnych dyrektorów zlikwidowanych przez Balcerowicza PGR -ów. Przed wojną Zamoyscy mieli 19 tys. ha, a dzisiaj największy "magnat" Stokłosa dysponuje 40 tys. ha. Dla struktury społecznej i kształtu elit chyba nie jest wszystko jedno, że zamiast historycznego ziemiaństwa nowa elita ma twarz pana Stokłosy...
Plan Sachsa - Sorosa zwany w Polsce planem Balcerowicza przewidywał reprywatyzację, jednak podczas konsultacji międzysojuszniczych w Moskwie, które prowadził w imieniu D. Rockefellera Zbigniew Brzeziński, okazało się że Rosjanie nie zgadzają się na polską reprywatyzację. Można się domyślać, że chodziło im o przekazanie dóbr narodowych (np.gruntów warszawskich) nie dawnym właścicielom często "obcym klasowo", lecz ludziom, którzy skłonni będą dbać o moskiewskie interesy w Polsce.
Niedobitki dawnych ziemian wegetowały gdzieś na marginesie "społeczeństwa socjalistycznego" utrzymując się z korepetycji lub tłumaczeń z obcych języków. Ich dzieci prawie nie miały szans, by dostać się na studia, więc dostęp do zawodów inteligenckich był dla "źle urodzonych" w zasadzie niemożliwy. Tak więc po tysiącu lat polska warstwa przywódcza zepchnięta została na "śmietnik historii" uzyskując status "wrogów ludu". Zresztą "wrogami ludu" byli też inni tzw. "wyzyskiwacze" - "fabrykant" i "kułak"- czyli przedsiębiorca i bogaty chłop.
W podręcznikach historii z czasów PRL autorstwa Heleny Michnik (redaktor Adam to już drugie pokolenie Wychowawców Narodu Polskiego), ziemianie określani byli jako "obszarnicy", którzy "wyzyskiwali chłopów", a "ucisk chłopa wzrastał" niezależnie od omawianego okresu historii.
Jednak w przerwach między uciskaniem chłopstwa małorolnego, ziemianie robili też inne rzeczy, o których warto pamiętać.
Dokonania niezwykle zasłużonej rodziny Raczyńskich gospodarujących w podpoznańskim Rogalinie są zbyt obszerne, by wymienić je w tym artykule.
Większość z nas słyszała o dębach rogalińskich, ale dęby rosły kiedyś w pradolinie Warty od południowych dzielnic Poznania (Dębiec, Dębina) aż po Śrem. Przetrwały jedynie w Rogalinie, gdyż już w osiemnastym wieku, na długo przed pojawieniem się pierwszych "ekologów" czy "zielonych", Raczyńscy objęli je ochroną. Dzięki właścicielom Rogalina dziś mamy1435 dębów, z których najstarsze mają po ok. 800 lat.

Co najmniej od Kazimierza Raczyńskiego, starosty wielkopolskiego, który kupił wieś Rogalin i wybudował pałac, Raczyńscy swój majatek wykorzystują na rzecz społeczności. Jego wnuk – Edward I Raczyński założyciel jednej z pierwszych bibiotek publicznych na ziemiach polskich, zbudował w Poznaniu wodociągi. Jego dziełem była także słynna złota kaplica przy katedrze poznańskiej upamiętniająca pierwszych władców Polski. Zmarł zaszczuty przez liberałów i masonów, (takie środowiska istniały na długo przed Gazetą Wyborczą), którzy zwalczali go jako konserwatystę, a pretekstem była inskrypcja na cokole "comes Edvardus Raczynski fundabis". Lewicowi liberałowie oburzyli się na tę inskrypcję, bo na budowę kaplicy była przeprowadzona zbiórka publiczna. Tyle tylko, że pokryła ona zaledwie 2% kosztów, a resztę uregulował Raczyński ...
Pod wpływem ataków fundator kazał napis skuć, ale depresja wywołana aferą była przyczyną jego śmierci.
Inną niezwykłą postacią tego rodu był Edward Raczyńskiu ostatni – ambasador, a później prezydent RP na uchodźctwie. Jego pogrzeb w 2003 roku (zmarł w wieku 102 lat!) był wielką manifestacją patriotyczną, która zgromadziła w Rogalinie kilkanaście tysięcy osób.
W przedwojennej Polsce była zasada, że ambasadorami zostawali arystokraci, którzy za swoją służbę publiczną nie otrzymywali wynagrodzenia. Praca na rzecz ojczyzny była dla nich zaszczytem, a nie sposobem zarobkowania. Ówczesnym ambasadorom nie przyszło by do głowy pobieranie zasiłku na rzekomo niepracującą żonę, zatrudnioną w rzeczywistości w telewizji. Wykluczony byłby także udział w antyrządowych demonstracjach w pobliżu ambasady. Mieli oni kontakty międzynarodowe (często rodzinne), a znajomość francuskiego - ówczesnego języka dyplomacji, wynosili z domu. Podobnie jak dobre maniery. Dawni dyplomaci nie potrzebowali odbywać kursów jedzenia drobiu nożem i widelcem (w kręgach dyplomatycznych obgryzać kości nie wypada), nie mieli też przeszkolenia szpiegowskiego w moskiewskim MGIMO.

To dlatego dwaj bracia Raczyńscy Edward i Roger zostali ambasadorami. Edward jako ambasador Polski w Wielkiej Brytanii był architektem sojuszu polsko – brytyjskiego, zasługą zaś Rogera – ambasadora w Bukareszcie - było bezpieczne przejście polskich oficerów i rządu (wraz ze skarbem narodowym!) przez Rumunię do Francji.
Obaj bracia zdawali sobie sprawę, że dojdzie do wybuchu wojny i nie chcieli powtórzyć błędu swojego ojca, który cenne zbiory pozostawił na wsi w Zawadzie pod Dębicą, gdzie zostały spalone przez kozaków. Bracia Raczyńscy postanowili ukryć zbiory w bezpiecznym miejscu czyli w Warszawie. Zbiory zostały złożone w Muzeum Narodowym i tam przetrwały bombardowania wrzesienia 1939 roku, całą okupację niemiecką, Powstanie Warszawskie i następnie dzięki profesorowi Lorencowi zostały ewakuowane do Niemiec i ukryte w kopalni. Później wpadly w ręce Rosjan i zostały wywiezione do ZSRR jako trofeum wojenne, lecz w latach pięćdziesiątych zostały rewindykowane!
Mimo takich przejść zbiory obrazów cudownie przetrwały niemal w całości i zostały zwrócone właścicielowi, a Edward Raczyński przekazał je, za zgodą swoich trzech córek, Fundacji Raczyńskich (możemy je podziwiać w muzeum rogalińskim).

Prezydent Raczyński zawsze podkreślał, że ich rodzina jest depozytariuszem dóbr narodowych, a oni są tylko kustoszami tradycji. Takie podejście spowodowało, że Edward Raczyński utworzył fundację, którą afiliował do Muzeum Narodowego w Poznaniu i jej zapisał całą schedę rogalińską tj. pałac z zespołem pałacowym, park, majątek rolny i gigantyczne zbiory dzieł sztuki.
Gdy w 1991 roku powstawała fundacja, wszyscy spodziewali się, że najdalej w ciągu tygodni albo miesięcy dojdzie do wydania ustawy reprywatyzacyjnej i zwrotu majątku na rzecz fundacji.
Nikt z nas nie wiedział wówczas, że powstała III RP ma bardzo ograniczoną suwerenność i reprywatyzacja jest niemożliwa, bo nie było na nią zgody Moskwy. Również kręgi emigracyjne, skupione przy legalnym polskim rządzie w Londynie, nie miały pojęcia co jest grane. To dlatego prezydent Kazimierz Sabbat zmarł na serce na wieść, że generał Jaruzelski został prezydentem formalnie niekomunistycznej już Polski. Następny prezydent Ryszard Kaczorowski w 1990 roku uznał, że Polska jest już wolna i przekazał insygnia i urząd prezydencki ... Lechowi Wałęsie.
Nie tylko my nie wiedzieliśmy, że najważniejsze stanowisko w państwie objął konfident komunistycznych służb.
Edward Raczyński pozbył się majątku wielkiej wartości w geście niczym nie wymuszonym. Gdyby nie pewien idealizm ,czy naiwność, swój majątek rolny mógłby po prostu odkupić sprzedając kilka obrazów. Prezydent nie spodziewał się problemów z utrzymaniem całości darowizny.
Zresztą podobny błąd popełnił Józef Maksymilian Ossoliński przekazując swoją bibliotekę "miastu Lwów", czym uniemożliwił odzyskanie zbiorów przez obecne Ossolineum mające siedzibę we Wrocławiu. W 1827 roku darczyńca nie mógł przypuszczać, że we Lwowie kiedyś nie będą mieszkać Polacy...
Majątek Rogalin przetrwał zabory, okupacje, reformę rolną i niepewny czas po 1989 roku.
Fundacja dzierżawi grunty (po cenach rynkowych) od zasobów skarbu państwa, czyli Agencji Nieruchomości Rolnych. Istnieje groźba nieprzedłużenia umowy dzierżawnej i ew. sprzedaży gruntów deweloperom.To, co wolą Edwarda Raczyńskiego mialo stanowić niepodzielną i wieczystą całość, może zostać rozparcelowane.
W Rogalinie rolnictwo (zresztą dochodowe) nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do utrzymania krajobrazu w stanie nienaruszonym. Dzięki takim działaniom Rogalin wygląda dziś dokładnie tak samo, jak na dziewiętnastowiecznych obrazach Wyczółkowskiego, Malczewskiego czy Wiewiórskiego.
Raczyńscy zmagali się już 100 lat temu z problemem stepowienia Wielkopolski. Sadzono zadrzewienia śródpolne jako ostoję zwierzyny i jako kurtyny przeciwwiatrowe zapobiegające wysychaniu To dlatego tutejszy krajobraz jest tak malowniczy. I to zaledwie 17 km od centrum milionowej aglomeracji!
Ponieważ Rogalin to ładne miejsce i bardzo dobry adres, istnieje olbrzymie ciśnienie urbanizacji ze wszystkich stron. Fundacja ma statut obwarowany licznymi zastrzeżeniami, który bardzo trudno zmienić. Statut stanowi, że wszystko, co zostało wniesione przez Edwarda Raczyńskiego do fundacji, jest niezbywalne – nawet na cele statutowe, a w celach statutowych jest dbałość o dziedzictwo krajobrazowe i kulturowe. Konserwator zabytków wpisał cały majatek do rejestru zabytków, ale ta decyzja nie jest wciąż prawomocna. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że Raczyńscy zostaną kolejny raz "przekręceni", a jest więcej niż pewne, że w obronie majątku Rogalin nie będą protestować Obywatele RP, czy "ekolodzy".

Zarząd fundacji liczy 9 osób, w tym sześciu członków rodziny Raczyńskich. Mikołaj Pietraszak Dmowski (sekretarz fundacji od początku jej istnienia) będąc historykiem sztuki i filologiem pozyskał nowoczesną wiedzę rolniczą i administruje majątkiem w imieniu fundacji. Można go określić jako ostatniego ziemianina polskiego. Gdy na gruntach Fundacji Raczyńskich powstaną galerie handlowe, osiedla apartamentowców, czy pola golfowe, utracimy ważną część naszego dziedzictwa narodowego. Czy "dobra zmiana" okaże się dobra także dla Fundacji im. Raczyńskich zagrożonej przez komercyjne decyzje, nieliczące się z jej unikalną wartością kulturową?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

Szanowny Panie Leopoldzie! Dziękuję za bezcenny wpis
przypominający sylwetki i dzieło życia wielkich Polaków.
Jako osoba przybyła przed laty na gościnną i gospodarną
Ziemię wielkopolską - jestem pod wrażeniem ogromnej
ilości zadbanych dworków szlacheckich i magnackich
rezydencji. Co najmniej dwa razy w roku staram się
odwiedzić pod poznański pałac Raczyńskich w Rogalinie,
który po starannej wieloletniej, pieczołowitej renowacji
nabrał obecnie swojego dawnego blasku.

Należy pochylić czoło w pokorze przed ogromem zasług
naszych przodków. Depozytariuszy dóbr narodowych
i mecenasów sztuki. Oni osłaniali mocarnymi skrzydłami
swoich rodaków. Dostarczali wzorców i narzędzi dobrego
gospodarowania na rozległych rodowych włościach. Byli
opiekunami poddanych, prostego ludu, któremu wiernie
służyli radą i pomocą. Który szanowali, wobec którego
nie wykazywali pańskiej wyniosłości i pogardy.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Zyga

Vote up!
5
Vote down!
0
#1555131

Nie pójdę obalać rządu PiS razem z innymi obalaczami.

Vote up!
6
Vote down!
0

Leopold

#1555148

i w swej wymowie pesymistyczny. Nie potrafimy właściwie odnieść się do dorobku polskich elit w przeszłości, które w zbyt małym stopniu kształtują dzisiejszą rzeczywistość.

Ale tak miało być. Elitę polską z dworków i pałaców, miała po 1945 roku zastąpić "elita" w walonkach przywieziona na ruskich czołgach. Długo będziemy zwalczać tę podmiankę komuny. 

Vote up!
3
Vote down!
0

Traczew

#1555174