Czyn o podwójnym skutku

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Pojęcie to znane jest głównie w teologii moralnej, choć etyka nie motywowana religijnie zna je także. Gdyby spytać kogoś, powiedzmy maturzystę, czy nawet po studiach, ale nie zainteresowanego problematyką etyczną, czy taką podstawową filozofią życia, mógłby ktoś taki nie wiedzieć o czym mowa. A jednak warto coś o tym wiedzieć. Najogólniej mówiąc, czyn o podwójnym skutku zachodzi wówczas, kiedy działamy dla osiągnięcia dobrego skutku, a w sposób niezamierzony dopuszczamy ewentualność skutku przeciwnego. To, moim zdaniem, najprostsze wytłumaczenie, choć nie zawsze rzecz jest tak prosta i nieskomplikowana.

Z takim czynem o podwójnym skutku mamy obecnie do czynienia w związku z wyrokami na organizatorów i wykonawców podsłuchów knajpianych, które pogrążyły niektórych polityków. Podsłuchy są zabronione prawem i już dlatego samego są czymś nagannym. Dochodzi do tego jeszcze, jak by nie było, problem moralny, gdyż tak czy inaczej działa się na szkodę, lub w zamiarze spowodowania szkody, bliźniego. Przy najlepszej woli, nawet mając sympatię dla podsłuchujących, co może być motywowane różnymi względami, nie tylko nagannymi, nie można zasadnie twierdzić, iż parający się takim procederem wolni są od winy, a więc także od kary.

To jest zatem ta ciemna strona podsłuchu. Zamiar w przypadku podsłuchów w takich lokalach jak Sowa i Przyjaciele, nie jest jednoznaczny. Tylko wykonawcy jego mogą powiedzieć, czy przyświecał im cel bezdyskusyjnie naganny – szkoda drugiego człowieka n. p. poprzez szantaż – czy też chodziło o cele mniej jednoznacznie złe, n. p. ciekawość.

Mając tak klarowną eksplikację moralną tego, co działo się w niektórych lokalach odwiedzanych przez prominentów władzy, celebrytów i zwyczajnych gangsterów, przy czym dodać należy, że zwykle te trzy kategorie były w lokalu obecne jednocześnie, w dodatku przy jednym stoliku, wypada zapytać, gdzie jest ten skutek wprost nie zamierzony, a jednak zachodzący? Mam tu na myśli skutek dobry, obecny w sposób akcydentalny, ale w istocie wagą swą dominujący nad skutkiem, nazwijmy go umownie, złym.

I tu dochodzimy do sedna naszej dywagacji. Dodam, sedna niezmiernie interesującego i stanowiącego niemała łamigłówkę, dla prawników, moralistów, polityków, no, i przede wszystkim dla dotkniętych tym zakazanym procederem.

Trudno wątpić we wpływ, jaki rewelacje knajpiane wywarły na nastroje społeczne, bo jednak ta część społeczeństwa Polski, której dobro kraju i jego obywateli leży na sercu nie mogła pozostawać obojętna wobec poglądów na państwo, dobro publiczne, samo sprawowanie władzy, jakim wyraz dawali najwyżsi państwowi urzędnicy. Cynizm, ale zarazem szczerość w odsłanianiu bagna, jakim była w istocie cała struktura owego „teoretycznego państwa”, pogarda dla jego kulejących agend musiała poruszyć i zaniepokoić poważne kręgi społeczeństwa. Nieczuli na to wszystko mogli pozostać tylko beneficjenci reżimu. Dopiero jednak po jego przegranej wiadomo dokładnie kim oni byli i w pewnym sensie nadal są. Jeśli do tego dodać zły stan państwa, nawet w wymiarze bytowym, co odbijało się na szerokich warstwach nie uprzywilejowanych systemem, korupcję widoczną gołym okiem, indolencję (czy zamierzoną) władz w jej zwalczaniu, kurczenie się suwerenności Polski w ramach UE, wręcz jej kolonizację na wielu płaszczyznach, to trudno zaprzeczyć, że owe rewelacje knajpiane stanowiły potwierdzenie owych słabości. Trzeba by dalej, założyć całkowite ogłuszenie narodu pozbawionego instynktu samozachowawczego, żeby mogła liczyć na wygraną w wyborach tak zlasowana ekipa rządząca. A jednak, jak na to wskazuje jej dzisiejsze zachowanie, liczyła.

„Dobra zmiana” była jednak możliwa tylko przy absolutnej wygranej zjednoczonej prawicy. Bo rządy w koalicji takiej zmiany by nie umożliwiły. Widać to choćby w sposobie działania tego, co niesłusznie nazywa się dziś w Polsce opozycją, a co w istocie jest sabotażem państwa bez względu na ewentualne skutki. Celem tzw. opozycji nie jest bowiem dobro państwa i jego obywateli, ale przywrócenie mętnej wody, w jakiej w czasie swoich rządów dopuszczeni do połowu odławiali swą dolę. Jest to zjawisko nierzadkie w naszej historii, mającej na swoim koncie Targowicę, szmalcowników, nie mówiąc o rzeszy szpicli pracujących na rzecz ujarzmienia narodu przez komunistów, a dziś nierzadko korzystających z tłustych synekur i szkalujących Polskę na forum UE, czy jeszcze szerzej, w świecie.

Ale nie mniej rzadko zachodzi taki układ w wyniku wyborów, jak rządzenie przez jedno ugrupowanie, w dodatku mające taką opozycję, która robi wiele hałasu i jak może szkodzi, ale przede wszystkim sobie.

I pomyślmy, czy bez tych podsłuchów byłoby to wszystko możliwe? Być może, ale osobiście w to wątpię. Takie mocne uderzenie niewątpliwie pomogło obalić ten zmurszały gmach zbudowany na fundamencie PRL i liberalizmu przeradzającego się wręcz w libertynizm? Bez rewelacji knajpianych chyba jednak „pozostałoby jak było”, czyli zgodnie z hasłem prominentów III RP.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (17 głosów)

Komentarze

ale zauważam, że w "wojnie polsko-polskiej" od długiego czasu ktoś dbał, aby przewaga jednej ze stron nie była miażdżąca dla drugiej, a "konflikt" był podtrzymywany. Być może afera z podsłuchami jest na przykład rodzajem resetu, uruchomionego przez "kogoś z zewnątrz" aby osłabiając obie strony wprowadzić kogoś nowego, "trzeciego". I tym razem coś nie wyszło. Innymi słowami: może istnieje nieformalne porozumienie aby Polska jako znajdująca się na granicach stref wpływów pozostawała nieskuteczna w swych ambicjach państwowych wobec porozumienia "liderów": Niemiec i Rosji? Państwo niemieckie również skorzystało na rozłamie w Polsce powstałym na skutek "katastrofy" smoleńskiej. Można wtedy pominąć kraj będący w ciągłym konflikcie wewnętrznym, podtrzymując ten konflikt,  i robić wzajemnie korzystne interesy?

Vote up!
1
Vote down!
0
#1554753

 Dla mnie podsłuch nielegalnie założony w miejscu prywatnym bez zgody jego właściciela jest naganny bo narusza w sposób ewidentny naszą prywatność, natomiast podsłuch w miejscu publicznym nie jest już w sposób oczywisty tak bardzo jednoznacznie negatywny.

 Czy to w sklepie, w markecie czy w ogólnodostępnej knajpie (wyłączając ściśle prywatne imprezy) czy na ulicy wszędzie jesteśmy śledzeni przez system kamer monitoringu i przyjmujemy to za oczywistą konieczność życia codziennego która może być również wykorzystana do represjonowania nas za czyny ogólnie mówiąc zabronione czy naganne.

 Dla mnie pomysłodawcy i wykonawcy afery podsłuchowej niezależnie od motywacji jaka nimi kierowała - są skutecznymi patriotami którzy pomogli nam zrozumieć jaki sort kolesi okradał nas z majątku narodowego i jakie układy były pomiędzy nimi i tzw światkiem szemranych interesów; jednym słowem tym ludziom należą się podziękowania i medale. Dopóki jednak ich sprawa będzie rozpatrywana przez jeszcze niezreformowane sądy lub nie daj Boże przez sędziego Tuleję, to ich los i kara będzie odwrotnie proporcjonalna do wielkich zasług jakie są ewidentne dla dzisiejszego stanu naszej gospodarki i pozycji Polski w świecie.  

Vote up!
3
Vote down!
0

niezależny Poznań

#1554756

"Podsłuchy są zabronione prawem i już dlatego samego są czymś nagannym. Dochodzi do tego jeszcze, jak by nie było, problem moralny, gdyż tak czy inaczej działa się na szkodę, lub w zamiarze spowodowania szkody, bliźniego".

Nie proszę Pana. Tu jest błąd podważający cały wywód.

To było w zamiarze uchronienia przed dalszą lub zamierzaną przez tych "bliźnich" szkodą bliźniego.

To ci "bliźni" podsłuchiwani działali i zamierzali działać przeciw miłości bliźniego, z zamiarem wręcz antynarodowym. Podsłuchujący podejmowali obronę konieczną, bo już mieli jakieś podstawy podejrzewać podsłuchwanych o działalność wrogą Narodowi Polskiemu i jego Państwu.

 

Tyle na wprost, tzn, gdyby oni to robili od siebie. Inaczej nieco jest, kiedy zważyć ci co podsłuchiwali to byli ludzie wynajęci przez tajną policję obcego państwa. To dopiero w tym przypadku jest naganność ich postaw. Tylko czy to Pan miał na myśli?

?

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1554841