Potrzebny jest etos obrony Ojczyzny przez wszystkich obywateli - cd.

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

Powszechny obowiązek obrony - jest nawet zapisany ustawowo. To oczywiste mydlenie oczu. Sprowadza sie to do tego, ze przeciętny obywatel płacący podatki do obrony państwa "wynajmuje" zawodowych żołnierzy i łoży (via budżet) pieniądze na utrzymanie armii. Przed wojną - dość znane było powiedzenie - od polityki to mam Piłsudskiego.

Tego typu postawa, to postawa nieobywatelska, to scedowanie najważniejszych spraw na innych - niekoniecznie najlepiej strzegących polskiej racji stanu. Ponadto, usprawiedliwianie wszystkiego "innymi czasami" nie do końca jest uprawnione. Oczywiście, nowoczesne uzbrojenie w dużym stopniu wymaga zawodowej obsługi; wyszkolenie pilota, marynarza, czy operatora nowoczesnego sprzętu rakietowego, to czasem kilka lat... Jednak, nawet uwzględniając nowoczesność uzbrojenia - rezygnacja z przeszkolenia rezerw wojskowych, to duży błąd.znakomitym wzorcem godnym naśladowania jest tu Izrael, który na wyposażeniu ma uzbrojenie, o którym Polska jeszcze marzy - obowiązkowi przeszkolenia wojskowego podlegają wszyscy (bez względu na płeć). Oczywiście w praktyce (uzasadnionej) - wojskowo szkoli się "tylko" ok. 50 % kobiet...

Nie jest zresztą najważniejszą rzeczą, by było nadmiar (w stosunku do ilości sprzętu) przeszkolonych ludzi. Są potrzeby (wojenne - jak mówili nasi protoplaści) inne niż obsługa nowoczesnego uzbrojenia. Jest ogromne zapotrzebowanie na specjalistów od wojskowej logistyki, obsługi sprzętu zmechanizowanego, łączności, informatyki i wszelkich służb pomocniczych.

Najważniejsze jest jednak nastawienie do armii. Dam inne niż Izrael przykłady.:

Otóż w neutralnej Szwajcarii - również istnieje obowiązek obrony Ojczyzny. z taką jednak różnicą, iż nie jest to obowiązek, tylko zaszczyt. Sprawą honoru jest zdobywanie coraz wyższych stopni wojskowych - nie przez zawodowców - przez cywilów. W parze z awansem zawodowym (np. w Bankach) idą awanse wojskowe. Tylko nie "załatwiane" - by być oficerem i awansować trzeba odbywać regularne ćwiczenia, zdawać odpowiednie egzaminy i udowodnić swoją przydatność. Wstydem jest dla dyrektora banku nie być przynajmniej majorem rezerwy...

W Anglii - zarówno syn królowej książę Karol, jak i wnuki są oficerami Wiliam jest pilotem, a Harry komandosem (nawet uczestniczył w misji wojennej) - to własnie kwestia honoru.

W Hiszpanii - poprzednio "panujący" król Juan Carlos w ramach przygotowania do kierowania państwem ukończył bodaj trzy akademie wojskowe. Był najpopularniejszym politykiem w całej Iberolandii. Skutecznie potrafił zapobiec wojskowemu zamachowi stanu w 1981 r.

W Norwegi (już kilkadziesiąt lat temu - syn króla został powołany "w kamasze" i grzecznie musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową.

A co u nas? U nas owszem za komuny był pobór, ale już syn sołtysa od "woja" się wymigiwał. Nawet na studiach powszechne było zjawisko zwolnienia z obowiązkowego przedmiotu jakim było "wojsko". Oczywiście zwalniani byli synalkowie notablów, lekarzy i inni którzy potrafili przy pomocy kasy "załatwiać".

Kiedy zaczęła się nie na żarty walka z komuna - zaczęto "palić komitety" - wydano wszystkim władykom broń osobistą i w niektórych urzędach również karabiny (Kałachy). ale okazuje sie, że owi władcy zarówno urzędów centralnych, jak i terenowych nie mieli przedtem broni w ręku. Potrzebne było przeszkolenie. Akurat pełniłem funkcje szefa uzbrojenia w jednym z miast wojewódzkich. Dan o mi to zadanie - z satysfakcja potraktowałem wszystkich (z urzędu wojewódzkiego, z komitetu partyjnego z prokuratury i z sadów) jako rekrutów. W części teoretycznej na pytanie, kto miał w życiorysie jakiekolwiek przeszkolenie wojskowe - odpowiedzią była głucha cisza. NIKT. Oczywiście - wszyscy po studiach (gdzie było obowiązkowe "wojsko") - tylko nie dla "właścicieli" państwa. Wszyscy chłopy 30- 50 lat dobrze utrzymani, zdrowi jak byki. ale zwolnieni "ze względów medycznych".

To ilustruje stosunek tej kasty do obrony Ojczyzny. Obawiam się, że niewiele sie w tej mierze zmieniło. Sztampowa ustawa o obowiązku obrony, to stanowczo mało. Czas odwołać sie do polskiej tradycji rycerskiej. Szlachetnie urodzony, to synonim rycerza. Szlachcic miał obowiązek "stawać" w razie wojennej potrzeby. To nawet nie musiało być zapisane - ten, który n ie "stawał" - automatycznie wykluczał się ze stanu rycerskiego, tracił prawo głosu, tracił prawo do urzędów, tracił szlachectwo. Zresztą nie tylko w Polsce. W czasach całkiem nowożytnych - w Rosji; w czasie przeglądu bojarów z odpowiednim rynsztunkiem - w razie jakichś braków - kniaź Ramodanowski potrafił pozbawić bojara majątku, tytułu i wtrącić go do tiurmy. W starożytności bywało jeszcze gorzej (ale to "inne czasy")...

Tak więc brak jest w Polsce kontynuacji szlachetnego odniesienia do państwa - odniesienia, które właśnie można wyrazić przyjęciem na siebie roli Obywatela-Rycerza. Obywatela przygotowanego do obrony Ojczyzny. Najwyższy czas przestać traktować państwo jako aparat przemocy narzucony siłą przez wrogie nam ośrodki. Państwo jest teraz "nasze" i warto go bronić, by nie przestało być nasze. Silna armia, to gwarancja poważnego traktowania nas przez innych - przykładem jest tu (ciągle jeszcze barbarzyńska) Turcja, którą wszyscy poważnie traktują z racji posiadania silnej armii (np. nowoczesnych samolotów posiada ok 10 razy więcej niż Polska).

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Wielu jeszcze facetów musi zrozumieć, że "męski" to nie to samo, co "mężny".

"Mężny" pochodzi od słowa "mężczyzna", "męski" zaś, tak mi się przynajmniej wydaje, od słowa "samiec".

dratwa3

Vote up!
1
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1549532

W Rosji powszechny płacz. - Ukraina zamierza zezwolić swoim obywatelom na powszechny dostęp do broni palnej. Dla nas dostępne są proce, właściwie to tak do końca nie jestem tego pewien, czy są legalne.

Za dużo sprzedawczyków pilnuje żebyśmy byli bezbronni, pozbawieni bojowego ducha.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1549559