Łopatologia smoleńska: kłamstwo o czasie „katastrofy”

Obrazek użytkownika civilebellum
Historia

Przegląd rozpoczyna informacja z pierwszej, rosyjskiej ręki:

Samolot Tu-154M z prezydentem Polski na pokładzie w odległości 50 km wszedł do strefy i przez szefa lotów został poinformowany o złych warunkach atmosferycznych w rejonie planowanego lądowania. Zarekomendowano mu, by udał się na lotnisko zapasowe. Załoga podjęła decyzję, że wykona podejście do lądowania, a później zdecyduje, czy lądować, czy też lecieć na lotnisko zapasowe - relacjonował Aloszyn. ]]>http://fakty.interia.pl/raporty/raport-lech-kaczynski-nie-zyje/przyczyny-tragedii/news-gen-aloszyn-zaloga-zignorowala-polecenia,nId,878044]]> [Sobota, 10 kwietnia 2010 17:09]

(uwaga nie na temat, ale także łopatologia: ten Aloszyn to lotnik-praktyk - wie, co oznacza podejście do lądowania; nie przeszkodziło to dziennikarzom państwa Tuska twierdzić od początku i przez całe lata, że załoga próbowała lądować).

 

Przywołajmy stenogram MAK:

8.23’30’’- 8.23’32’’ Korsaż-Start, polski 101, dzień dobry.

8.23’33’’- 8.23’37’’ Polski 101, Korsaż odpowiedział.

8.24’22’’- 8.24’30’’ PLF 1-2-0-1*, Na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów.

(*tak w rosyjskim oryginale – pomyłka w wywoływaniu PLF 101)

8.24’40’’- 8.24’47’’ Na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów. 4-0-0 meters.

Mamy zatem dwie dane: tupolew o godz. 8.24’ znajdował się 50 km od lotniska.

 

Przyjmijmy, że nadlatywał odtąd ze średnią prędkością (aż do „miejsca katastrofy”) ok. 360 km/godz., tj. 6 km/min. – powinien zatem (najpóźniej! – przyjąłem te 360 km/h dla łatwości obliczeń) pojawić się przed płytą Siewiernego o godz. 8.32’…

 

Przywołajmy teraz zeznania z dnia 10.04.2010 (przed rosyjskim prokuratorem)

1. kierownika lotów na Siewiernym, Pawła Plusnina: Około godziny 10:15 [8.15] samolot Tu-154 nawiązał kontakt ze mną.

2. Wiktora Ryżenki (starszego pomocnika kierowania lotów): w odległości około 50 kilometrów od lotniska „Siewiernyj”, kapitan TU-154 nawiązał łączność z kierownikiem lotów. (podaję za: ]]>http://rebelya.pl/forum/watek/11401/?page=2]]>)

… i taką, jeszcze niezakłamaną późniejszymi „obliczeniami” informację:

piloci po raz pierwszy o fatalnej pogodzie dowiedzieli się dopiero o godz. 8.17 czasu polskiego. Byli już wtedy nad terytorium Rosji. ]]>http://www4.rp.pl/artykul/544614-Tu-154-mial-leciec-do-Minska--Tak-sadzil-MSZ.html]]> (tj. minęli oddalony o 80 km od lotniska punkt ASKIL, sądząc po rozmowach w „wieży”: 10:13:17 Я сейчас (нрзб) слышал, что поляк (нрзб). 10:13:52 Ну, правильно, правильно. Это, ну, а где он сейчас? 10:14:03 Ну, по идее должен, он уже должен подходить по идее, вот я вижу, борт идет, но этот на Москву сразу идет, он, не он, трудно сказать. 10:15:43 Наверное, он, потому что давление попросил *).

 

Mamy więc potwierdzenie nawiązania łączności 50 km przed lotniskiem i… całkowicie inne dane czasowe: tupolew był w tym miejscu o godz. 8.17’, zatem zakłamanie stenogramu to sześć-siedem minut (w tej konkretnej kwestii), co skutkowało by jeszcze wcześniejszym podejściem: czy to możliwe? Nie wdając się w szczegóły (czas lotu na trasie Okęcie-Siewiernyj: wg gen. Czabana – 60 min., tyleż wg ros. Tv K2K News, wg Michała Makowieckiego z firmy FDS OPS opracowującej plany lotów Tu-154M - 62 minuty, wg planu ppłk. Stroińskiego – 65 minut, wg zapotrzebowania KPRM dla lotu Tuska w dn. 7 kwietnia – 70 min.**)

- można bez obawy o popełnienie błędu przyjąć, że PLF 101 pojawić się musiał „w miejscu katastrofy” tuż przed 8.30’ i to nawet gdyby wyleciał o 7.27’ (min. Klich informował w Sejmie, że o 7.21’…) ! W dodatku lot nad Białorusią (przelot o długości ok. 500 km z całej trasy, liczącej ok. 800 km) dokonany został na wysokości 3300 stóp, tj. o 2000m wyższej, niż zakładały plany - co przyspieszyło czas przelotu o ok. 3-4 minut… Co więc się z nim działo?

 

Mamy do wyboru:

- wersję jednego podejścia do lądowania – jak widać z powyższego kłamliwą co do minutażu

- wersję dwóch podejść – ogłoszoną przed kamerami przez rosyjskiego min. Szojgu ok. godz. 16-tej w dniu Tragedii: analizujemy zapis czarnych skrzynek; wiemy, że to było drugie podejście do lądowania ]]>https://www.youtube.com/watch?v=ifi6mvWlflo]]> (od 2:04:’02’’ do 2:04:’08’’ mat. wideo) – także uznaną za kłamliwą (co tam w tych czarnych skrzynkach się zmieniło, nie nam dochodzić)

- wersję odejścia na zapasowe (czego czarne skrzynki – już po tej zmianie – „nie odnotowały”).

 

„Do wyboru” mieliśmy też „oficjalny czas katastrofy”: najpierw (krótko) 8.50’ (tak! oficjalnie!: С.К.Шойгу: Уважаемый Владимир Владимирович, в 10:50 сегодняшнего дня в аэропорту «Северный» Смоленска при заходе на посадку пропал с радаров самолет ТУ-154 М), potem 8.56’ – bardzo ciekawy pomysł, bo jak o 8.50’ tupolew propał s radarow, to przez te 6 minut zaleciałby ze trzydzieści, a nie trzy kilometry – ale furda: tak ustalono „wg załącznika nr 13” i dwa tygodnie biły w Polsce dzwony o tej porze; aż w końcu - 8.41’ (ale to łatwe nie było: po ogłoszeniu tej „prawdy najprawdziwszej” przez Tuska, jego „partnerzy rosyjscy” przypomnieli mu, kto decyduje: Pojawiają się nowe informacje dotyczące godziny katastrofy prezydenckiego samolotu Tu154M, do której doszło 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W ciągu najbliższych dni poznamy też rosyjski raport dotyczący przyczyn tragedii. Jak powiedział Polskiemu Radiu gubernator obwodu smoleńskiego Siergiej Antufiew, samolot spadł na ziemię o godzinie 8.38 czasu obowiązującego w Polsce.).

Jakoś nikt nie wpadł na pomysł, żeby zapytać naocznych (a raczej nausznych – Artur Wosztyl w prokuraturze: zaznaczam, że ten samolot tylko słyszałem, a nie widziałem) świadków, którzy bąkali coś (jak Wiktor Bater) o 8.36’ czy nawet jeszcze wcześniej (jak Wosztyl właśnie)… tymczasem (o czym wspomniałem w poprzednim artykule) to właśnie dowódca załogi jak-a podał publicznie, że dzwoniąc po „katastrofie” (Wosztyl: I to też nie od razu było) do dyżurnego na Okęciu, miał to uczynić (wg tego wojskowego Dyżurnego) o godz. 8.38! A przecież przed tą rozmową informował jeszcze swego dowódcę w Warszawie…

 

 

Czy to ważne – powie ten, czy drugi – kiedy i jak się wydarzyła katastrofa? Dość, że się wydarzyła! I do tego ta publiczna narracja od ponad siedmiu lat zmierza („ciszej nad tą trumną”) – byle tego nie drążyć, nie analizować, bo jeszcze mogłoby się okazać, że tam, na polance przed lotniskiem Siewiernyj jedynie ogłoszono (po godz.8.41’) „katastrofę”!

 

Po co te kłamstwa? Dla zatarcia śladów? Czego?

 

 

* byłoby zabawne – gdyby nie chodziło o Tragedię Narodową – śledzić, jak Rosjanie nieudolnie sfałszowali te „stenogramy”: w tych „z wieży” wyraźnie dokumentują przekroczenie przez tutkę punktu ASKIL o godz. 8.13’! (wg. tych „z polskiego PLF 101” – o godz. 8.19’, tj. cztery minuty przed nawiązaniem łączności z Korsażem). Wskazana godzina 8.17’ dodatkowo dokumentuje punkt ASKIL z godz. 8.13’: przez ten czas tutka pokonuje owe trzydzieści kilometrów z prędkością ok. 450km/h, co odpowiada tej komendzie z kokpitu: mały gaz, Panie Arek! Cytowane rozmowy w wieży (po rosyjsku) świadczą ponadto o łączności Korsaża z „Buriełomem” (kontrola lotów z lotniska Smoleńsk-Południowy, która w pierwszej chwili naprowadzała tutkę) i – co istotniejsze – locie tutki po trasie ASKIL-RALOT („na Moskwę idzie”)-Siewiernyj.

**nasunęła mi się taka uwaga wprost z życia codziennego: czy mieszkając np. na Ochocie i ruszając w podróż (samochodem) do Białegostoku – chcąc się dowiedzieć jak długo potrwa nasza podróż – odnotowujemy czas jej rozpoczęcia gdy samochód rusza, czy też dopiero, gdy miniemy tabliczkę z przekreśloną nazwą „Warszawa” ?

Tak to może być i z podróżą samolotem – planowany czas podróży dot. nie samego lotu, tylko momentu wyruszenia… tymczasem wmawia się nam, że tutka „wyleciała z Warszawy” o godz. 7.27’, gdy (podaję za „Raportem Millera”) O godz. 5:17:05 [czas UCT - 7.17 czasu polskiego] rozpoczęto kołowanie drogami kołowania w kierunku aktywnej DS 29. (RM s. 208). I gdyby to była tutka „premierowska” a nie „prezydencka”, to trzy dni wcześniej „wyleciała z Warszawy” (cytuję za „książeczką MSZ” wydaną pasażerom na lot z Tuskiem 7 kwietnia 2010 r.): godz. 9.50 Przyjazd na lotnisko „Okęcie” Prezesa RM RP Pana D.Tuska – zajęcie miejsc w samolocie godz. 10.00 Odlot samolotu specjalnego TU-154M do Smoleńska. Czas lotu: 1h 10 min. 13.10 (UWAGA: Zmiana czasu: Czas w Smoleńsku = Czas w Warszawie+2) Przylot do Smoleńska. – a to wszystko po to, żeby pasażerowie Tuska wiedzieli, że jak samolot ruszy, to doleci po 70-ciu minutach…

I dla porównania: O godz. 5:07 pod samolot podjechał, w asyście funkcjonariuszy BOR, samochód z Prezydentem RP i jego Małżonką. Wejście na pokład ostatnich pasażerów nastąpiło o 5:08. Samolot wystartował o godz. 5:27. (RM s.14). Tam 10 minut - tu dwa razy tyle!

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Czy sowieckie tudzież POszustów "Komisje Smoleńskie"  byłe i obecna "Podkomisja Smoleńska" badały/bada  zapisy (wiarygodne- pochodzące z nasłuchu polskich lub zaprzyjaźnionych służb!!!) z taśmy stosując fonoskopię? Chodzi mi o technikę śledczą mającą na celu zbadanie autentyczności nagrania, odtworzenie i spisanie treści rozmowy,  umożliwia identyfikację mówcy na podstawie analizy mowy. Dziedzina wiedzy  zwana "akustyką kryminalistyczną" jest doskonale opanowana przez specjalistów KG Policji. Oczywiście aby zidentyfikować jednoznacznie "oratora", należy dysponować odpowiednim materiałem porównawczym. Nie jest TO wcale dużym problemem jakby się wydawało. Wystarczy sięgnąć do zasobów archiwum nasłuchów standardowo prowadzonych przez stosowne służby.

Badania powinny dotyczyć:

1.  okresu, gdy samolot Tu-154M z prezydentem Polski na pokładzie w odległości 50 km wszedł do strefy i przez szefa lotów został poinformowany o złych warunkach atmosferycznych w rejonie planowanego lądowania etc.

2. okresu, gdy Tutka prowadziła próbę podejścia do lądowania.

Dlaczego o tym wspominam?

1. POszuści odmówili przyjęcia  nagrania od służb z zaprzyjaźnionych państw - członków NATO twierdząc, że są w posiadaniu takich nagrań własnych.

2. W zapisach rozmów prowadzonych przez polskich pilotów z "wieżą" na Siewiernym występowały przerwy spowodowane zakłóceniami.

3. Głosy  "na podejściu" były chwilami zniekształcone i słabo słyszalne.

Powyższe jest typowe dla meaconing'u!

Przypomnę:

- "ustalenia komisji (...) oparte były głównie na zapisach czarnych skrzynek, a także zeznaniach i ustaleniach (..) śledczych.

- Raport komisji stwierdzał m.in., że:

a.) samolot był w pełni sprawny;

b.) nie stwierdzono śladów sabotażu ani ingerencji z zewnątrz;

c.) przyczyną katastrofy było niezachowanie przez załogę procedur ILS

d.) załoga zdecydowała się na lądowanie mimo braku dostatecznej widoczności

e.) załoga zignorowało ostrzeżenie z systemu GPWS o zbliżaniu się do ziemi.

Czy chodzi tu (powyżej) o prezydencki Tu-154 czy o.... samolot prezydenta Mozambiku?

PS

Lot odbywał się z Mbala w Zambii do stolicy Mozambiku – Maputo, a katastrofa miała miejsce w górach Lebombo, 65 km na zachód od celu podróży. Przeżyło dziewięcioro pasażerów oraz jeden członek załogi, a śmierć poniósł prezydent Machel wraz z ministrami i wysokimi przedstawicielami rządu Mozambiku.

 

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0

casium

#1549214

Cassium, że Polska nie posiada taśm z rejestratorów tutki! Mamy tylko taśmy (a raczej dyskietki!) z rzekomych taśm - bo te oryginalne najpierw zostały zgrane i przetworzone komputerowo... a to dla sądów jest barachłem bez znaczenia: dowodem są tylko oryginały, te są w Moskwie i zapewne tam zostaną na zawsze - oni je ukradli.

Blogerskie "śledztwo" polega na gromadzeniu rozproszonej wiedzy o faktach, które są w części "faktami prasowymi"; odsiewanie ziarna od plew wymaga żmudnej pracy i jest zwyczajnie nieatrakcyjne np. dla dziennikarzy (dla większości także zbyt trudne). Dlatego ta Sprawa zamiera, zwłaszcza, gdy tyle faktów ukrywa prokuratura...

Ruch Uporu się stara, ale to mało znaczy - jaką my mamy "siłę przebicia" ?

P.S.

te łotewskie taśmy (a raczej chyba stenogramy) dot. odcinka EPWA-ASKIL; z kolei te szwedzkie podsłuchy obejmują podobno cały lot, ale zostały wbrew obietnicom utajnione, więc dalej nic nie wiemy o nich.

I chyba - w sumie - o to właśnie chodzi: mamy się nie dowiedzieć, jak było - zamiast tego dostaniemy jakąś bajeczkę i będziemy mieć już dwie, bo pierwsza (millero-laska) się nie spodobała dzieciakom.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie

Vote up!
5
Vote down!
0
#1549216

Nie posiadamy taśm, albo posiadamy głęboko zakonspirowane? 

Jak koń chodzi każdy widzi po plusach (bywało - pałowano... choćby w 2016 r.).

Dzisiaj nas nie pałują bo zapanowała ... obojętność!

Wytrwałości życzę w obranej drodze do poznania prawdy co jest i moim priorytetem bo TAM pomordowano moich przyjaciół i znajomych!

PS

Obojętność jest najłagodniejszą formą nietolerancji.

~ Karl Jaspers

 

Vote up!
4
Vote down!
0

casium

#1549251

że nawzajem się inspirujemy i mobilizujemy. Dzięki temu ktoś w ogóle mówi o Smoleńsku, coś się w tej materii dzieje. Inaczej byłaby głucha cisza. Mam też wrażenie, że doszliśmy do wspólnych wniosków. I choć w szczegółach się różnimy i różnić będziemy, to gdyby nie było Ciebie i Twoich artykułów, pewnie dawno bym już odpuścił Smoleńsk. Dziękuję Ci za to.

Co do samolotu, który leciał na Moskwę i o którym Krasnokutski mówi "to na pewno on", oraz który początkowo jest pilotowany przez Jużnyj, to jestem zdania, iż owszem, był to polski samolot, ale nie Tupolew.  Moim zdaniem Tupolew leciał prosto z ASKIL na Siewiernyj, nie próbował kombinować tak jak ten drugi ("A przecież on według Jużnego"). To pomieszanie dwóch statków podchodzących niemal w tym samym czasie to jest naprawdę wielki problem dla śledztwa blogerskiego. Tym bardziej, że początkowo Rosjanie sami byli przekonani, że Prezydent Kaczyński leci tym pierwszym. Tak przynajmniej ja sądzę.

Najciekawsze jednak w tym wszystkim jest to, że kiedy odczytujemy Aloszyna dziś, to z perspektywy czasu okazuje się że mówił on prawdę. Tylko myśmy nie rozumieli go wówczas, zakładając, że jak Rusek to na pewno mataczy i nie wnikaliśmy w jego słowa. To mnie w tym wszystkim najbardziej zadziwia - jak dziwnymi drogami chodzi manipulacja.

Pozdrawiam Cię serdecznie

 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1549241

za te wszystkie miłe słowa i mobilizację do dalszej pracy, Romku!

Z pewnością problem "trzeciego samolotu do Smoleńska" pozostaje nierozwiązany, choć przecież nie z winy blogerów: to jest chyba pilniej strzeżona (przez prokuraturę i nie tylko) tajemnica niż ostatnie drogi tupolewa... Mam nadzieję, że nie odpuścimy także i tej "zagadki" smoleńskiej!

Serdeczności

 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1549248