Kicz pojednania
Nagłośnienie sprawy reparacji wojennych, których Niemcy nigdy nie wypłaciły Polsce jako największej ofierze rozpętanej przez Hitlera drugiej wojny światowej, wśród przytłaczającej większości polskiego społeczeństwa spotkało się z bardzo pozytywnym odzewem. Nie ma jednak czemu się dziwić, skoro trudno w Polsce naleźć rodzinę, która w wyniku zbrodniczej niemieckiej agresji i późniejszej okupacji nie poniosła jakichś strat wśród bliskich. Oczywiście natychmiast jak po uderzeniu w stół odezwały się niemieckie nożyce reprezentowane przez bardzo silne w Polsce stronnictwo pruskie składające się armii folksdojczów oraz niemieckich mediów zainstalowanych w Polsce. Nie spodziewałem się jednak, że do tego chóru dołączy polski episkopat, a konkretnie jego Zespół ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.
Ten list uważam za kuriozalny, a nawet oburzający, bo czytamy w nim między innymi: „Pojednanie to słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. Równocześnie pamiętamy, że patriotycznym obowiązkiem jest „angażowanie się w dzieło społecznego pojednania poprzez przypominanie prawdy o godności każdego człowieka, łagodzenie nadmiernych politycznych emocji, wskazywanie i poszerzanie pól możliwej i niezbędnej dla Polski współpracy ponad podziałami oraz ochronę życia publicznego przed zbędnym upolitycznianiem” („Chrześcijański kształt patriotyzmu”)”.
Identyczne słowa hierarchowie mogli wydobyć z siebie już dawno temu widząc jak zza naszej zachodniej granicy dochodziły i ciągle dochodzą głosy o „polskich obozach koncentracyjnych” i rzekomym współudziale narodu polskiego w Holokauście, ale jakoś nigdy nie przyszło im do głowy napisanie listu w tej sprawie do niemieckich braci biskupów i narodu niemieckiego. Nie ubierali w formę listu oburzenia, kiedy Niemcy w niezwykle prymitywny i barbarzyński sposób szydzili z polskich najwyższych władz, w sposób do złudzenia przypominający antysemickie napady na Żydów hitlerowskiego tygodnika „Der Stürmer”. Czy nasi hierarchowie są głusi i ślepi pisząc w liście: „W minionych dziesięcioleciach również ze strony niemieckiej doświadczyliśmy wielu gestów zmierzających do pojednania obydwu narodów oraz przezwyciężenia skutków tragicznych i pełnych cierpienia wydarzeń, wypełniających historię obu narodów”.
Czcigodni biskupi, pojednanie i wybaczenie to piękne chrześcijańskie cnoty, ale wymagają one od tego, który czynił zło dokonania zadośćuczynienia i podjęcia niezbędnych środków, aby tego zła nie czynić w przyszłości. Jednym słowem nauka płynąca z Przykazań i „Kazania na górze” nie nakłania chrześcijan do dziecinnej naiwności, ale domaga się, aby cnoty widoczne były w czynach, a nie tylko w pustych słowach. Jak zatem potraktować fakt, że Niemcy dokonały zadośćuczynienia, czyli wypłaciły reparacje innym napadniętym państwom, a nie uczyniły tego wobec swojej największej ofiary? Czy bez tego zadośćuczynienia wypada hierarchom pisać o dowodach na pojednanie i „przezwyciężeniu skutków tragicznych i pełnych cierpienia wydarzeń, wypełniających historię obu narodów”?
Pod listem zamieszczonym na stronie episkopatu i cytowanym z lubością przez „Gazetę Wyborczą i te wszystkie newsweeki, onety i tefałeny podpisali się: abp Henryk Muszyński
współprzewodniczący Zespołu w latach 1994-2005, bp Jan Kopiec, współprzewodniczący Zespołu, abp Wiktor Skworc, współprzewodniczący Zespołu w latach 2005-2016, kard. Kazimierz Nycz, członek Zespołu i bp Tadeusz Lityński, członek Zespołu.
Bardzo przepraszam, ale moim zdaniem szczerość i wiarygodność tego listu mocno podważa fakt, że abp Henryk Muszyński to były tajny współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Henryk”. Abp Wiktor Skowrc to TW „Dąbrowski” i „Wiktor”, za którym zdaniem ks. Tadeusza Sakowicza-Zaleskiego ciągną się tajemnicze samobójcze śmierci kilku jego podwładnych. Z kolei kardynał Nycz to protektor znanego kapelana TVN i miłośnika drogich cygar, księdza Kazimierza Sowy znanego ze słynnych „taśm kelnerów” z restauracji Sowa&Przyjaciele. Dlatego wszystkim podpisanym pod listem biskupom zachwyconych kiczem, a nie cudem niemiecko-polskiego pojednania dedykuję te sparafrazowane słowa mistrza Herberta: „Nie przebaczajcie zaiste nie w waszej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie”.
Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3148 odsłon
Komentarze
pojednanie
17 Września, 2017 - 17:26
Akurat "pojednanie" w wydaniu konfidentów w sutannach nie jest najlepszym drogowskazem...księdza - moderniści słuchający poleceń oficerów prowadzących to rzeczywisty problem polskiej hierarchii...
Yagon 12
Kokos!
18 Września, 2017 - 00:49
Właściwa i trafna ocena. Najbardziej rozczarowujący jest podpis Nycza, ale biorąc pod uwagę Jego wcześniejsze gawędy o przyjmowaniu "uchodźców" (czyli łakomych na socjał imigrantów) nic już nie dziwi.
Pozdrawiam
Traczew
Zadaniowani biskupi - co się dziwić!
18 Września, 2017 - 11:37
Niemcom także się nie dziwię, gdy mają spłacić 10 bilionów $ Więc jak się doda jedno do drugiego to wychodzi, że taniej wychodzi biskupów "polskich" wezwać do czarnego piaru
Niemcy wpadli w panikę, bo wiedzą, że odszkodowania są nieuchronne.
Apoloniusz
Sygnatariusze
18 Września, 2017 - 20:15
Gdyby swego czasu bezpieka nie odwołała go tuż przed święceniami to dzisiaj w tym towarzystwie widzielibyśmy zapewne również biskupa Turowskiego.
Problem z pojednaniem....
18 Września, 2017 - 21:41
...zaistniał w polskim episkopacie już wcześniej. Wykazał to list biskupów polskich do niemieckiech "Przepraszamy i prosimy o przebaczenie" z roku 1965. Zaskoczył on nie tylko Polaków ale i Niemców. Czyżby katoliccy hierarchowie nie wiedzieli na czym polega pojednanie? To raczej wątpliwe. A zatem co jest na rzeczy?
Zarówno ten list jak i żenująca odpowiedź są dostępne w internecie.
Verita