Żydzi a osąd drugiego człowieka

Obrazek użytkownika miarka
Idee

Najpierw to przypomnienie paradoksu, że przeciwieństwem dla dobra jest zło, a przeciwieństwem dla zła jest inne zło.

Jeśli żyd chce zejść ze złej drogi, czyli się nawraca, ale nie na religię katolicką, religię Kościoła prawdziwie Chrystusowego, to jest właśnie w tej sytuacji, kiedy ze złej drogi wchodzi na inną złą drogę (nie mylić Kościoła Chrystusowego z modernistycznymi, a nawet satanistycznymi breweriami sporej części dzisiejszej hierarchii kościelnej i oszukanych wiernych, zwłaszcza tych zwiedzionych przez poprawność polityczną, i ekumenizm sprowadzony z pozycji idei do ideologii).

Dotyczy to nie tylko żyda. - Każdy człowiek wychodzący od własnej postawy zła, a nie mający rzeczywistej orientacji na dobro prawdziwe, dobro takie, jakim go widzi Bóg (Stwórca wszystkiego co dobre, Bóg kochający bezinteresownie) ma szansę trafić na dobrą drogę (dojść do dobra) z prawdopodobieństwem jeden do nieskończoności (1:∞ ), chyba że sama natura robi dany wybór ograniczonym do skończonej liczby możliwości i intencji.

To, że coś nie jest złem nie znaczy że jest dobrem. Jest tylko brakiem zła, ale nie dobrem. Tak i żyd, który przestał być złym żydem jeszcze się dobrym żydem nie stał. Między dobrem a złem nie ma punktu neutralnego. Zło jest brakiem dobra (dokładniej to dobra aktualnie potrzebnego lub nadmiarem dobra potrzebnego danej sytuacji), ale brak zła też jest złem.

Dobro i zło w naturze obok siebie nie występują, podobnie jak materia i antymateria. Cała natura, w tym natura człowieka zmierza do ustalenia nieprzekraczalnych granic dla ich separacji.

Po to mamy samoobronną funkcję nietolerancji, a za nią kolejną – nierównouprawniania.

Pierwsze grozi ich anihilacją i wyzwoleniem energii niszczącej otoczenie. Drugie grozi śmiercią ludzi i ich społeczności, włącznie z ich możliwościami ich zagłady również w wymiarze przyszłych pokoleń.

Dobro i zło to zawsze tylko alternatywa mentalna – typ wyboru: tego co jest realnością i drogą ku życiu i życiu wiecznemu, albo tego, co jest pożądaną wizją, ale naprawdę to tylko jej atrapą, iluzją, chciejstwem, magią, wodzikiem chęci przemożnych ludzkiej woli wyłączającą rozum, uczucia i duchowość, przez co maskującą faktyczną drogę ku samozatraceniu własnym, i śmierci swoich bliskich. Stanem nademocjonalizmu ukrytym za fasadą emocji uprawnionych, towarzyszących uczuciom. Wodzikiem w rękach diabła kłamcy lub satanisty manipulatora sprytnie ukrytych tak, że wodzony na pokuszenie idzie w niewiadome jak w dym pewny siebie, że realizuje swoją władzę i swoją sensownie ulokowaną wolną wolę.
 

Ciekawe zależności logiczne są i z nienawiścią. Nienawiść jest przeciwieństwem miłości. Nie nienawidzić człowieka to go kochać (jeśli nie móc mu dobrze czynić, to przynajmniej życzyć mu dobrze, a życzliwość to już forma miłości).

Być obojętnym to już nienawidzić, to już unicestwić w swoim sercu – bo możliwości, by „nienawidzić inaczej” i „kochać inaczej” sensu logicznego nie mają.

To też paradoks bardzo ważny, bo niezauważany. Za tym niezauważaniem stoi obłuda, typowa zwłaszcza dla faryzeuszów, żydów stawiających pewne interpretacje z Talmudu przed naukami Bożymi, czy ludzi opętanych ideologią prawnictwa i związaną z nią narracją rzeczywistości przez prawo prowadzą do wniosku przeciwnego. – Takiego mianowicie, że starczy nie robić nic złego aby wypełnić prawo, a robić więcej rzeczy dobrych jak złych żeby się uważać za człowieka sprawiedliwego (a na to konto nawet ukrywać przed ludźmi swoje złe czyny i nawet nie przyznawać się przed krzywdzonymi przez siebie do żadnej winy, nie naprawiać jej złych skutków itd.).

Takie „prawnicze” patrzenie na sprawiedliwość to oszustwo, bo to co najwyżej praworządność, a sprawiedliwość ma jeszcze swoje ludzkie służebności – idee, do których człowiek zmierza, a zmierza zawsze z innymi ludźmi, więc i sprawiedliwe relacje z nimi muszą być jego normalnością.

Takie „prawnicze” patrzenie na sprawiedliwość to obłuda prowadząca do zacierania w ludzkiej świadomości rozumienia tego co jest normalnym. A to bardzo ważne, żeby wiedzieć sprawiedliwość jest stanem ludzkiej normalności. Bardzo ważnym jest też żeby wiedzieć, że do cnót składających się na sprawiedliwość należą też zakorzenione w Bogu wiara nadzieja i miłość, z których najważniejszą jest miłość. Tak więc miłość, która jest łaską, więc nie może być nam nakazana i przez nikogo wymuszana, ma w sumie zmierzać do bycia wyrazem naszej sprawiedliwości i normalności. Stąd i człowiek normalny to człowiek zdolny do miłości – i to miłości tak przyjaciół, jak i nieprzyjaciół.

Tymczasem być obojętnym to być biernym wobec wokół dziejącego się zła, a więc i faktem dokonanym akceptować ten patologiczny stan rzeczy, a więc i pośrednio być po stronie tych co robią złe rzeczy.

Podsumowując ten fragment trzeba stwierdzić zwłaszcza, że każda w ogóle obojętność na ludzką krzywdę jest aktem nienawiści.
 

Co innego więc żydzi indywidualni, którzy jak najbardziej mogą być dobrymi ludźmi, to już za dobrego człowieka nie można uznawać nikogo ze społeczności, która na wszystkich, co do niej nie należą mówi „goje” i nie taktuje ich jak ludzi, a więc i nie jest wrażliwa na na dziejące się im krzywdy.

Za tym idzie i relatywizm moralny – samookłamywanie się tych niby „obojętnych”, oraz ich uzurpacja prawa do interpretacji wszystkiego takiej, aby było to jak najbardziej korzystne dla nich, czyli tworzenia faktycznych matrixów i narzucania innym jako obowiązującej tej swojej narracji rzeczywistości, przez co jak już im ulegną, to ich każdy wybór będzie zły.

Takimi typowymi z polityki przykładami matrixu jest prawo partii politycznych do tworzenia koalicji już po wyborach i realizację całkiem innego programu jak wspólna część ich programów, albo dopuszczenie na scenę polityczną partii których program jest sprzeczny z moralnością narodu w imieniu którego miałyby rządzić, czy też zgoda na nazywanie politycznymi koalicji połączonych ideologiami, albo z dążeniem do celów, które wiążą się z tym samym złem dla narodu które uwidaczniało się już w programach partii na etapie programów wyborczych, które przegrały, a teraz prze koalicję stają się jej programem wiodącym. W rezultacie bez względu na wynik wyborów, wyborcy będą krzywdzeni patologią której nie chcieli, a która w wyniku ich głosowania doszła do władzy. Na to, że pozostanie lojalną wobec narodu i uznającą jego władzę zwierzchnią nad sobą to już liczyć nie można. Przeciwnie – można się z jej strony spodziewać zdrad i terroryzmu dla podtrzymywania władzy, która wchodzi w niemoralność.

 

Poza tym osądu czy ktoś jest dobry, czy zły dokonujemy nie w ramach sądu ostatecznego, ale w celach pragmatycznych, bo życie przed nami. Sąd ostateczny to sąd sprawiedliwy dalekowzrocznie, a więc to nie tylko sprawiedliwość, czy prawość widziane same w sobie. To nawet więcej jak moralność, bo ta oznacza zdolność do przeżycia, współżycia i życia. Sąd ostateczny zaś ma nas kwalifikować jako zdolnych do życia wiecznego.

W szczególności w wyniku swoich osądów nie wolno nam nikomu przebaczać jego złych uczynków względem nas, które czyni, nawet gdy „nie wie co czyni”, lub zamierza czynić. Póki żyje. Wielu tu popełnia błąd, że wchodzi w kompetencje Pana Boga. Przez analogię dokładnie z tych samych względów nikogo nam nie wolno tolerować, czy równouprawniać.

Nie interesuje więc nas osąd sytuacji oczami osoby sądzonej w jej wolnej i świadomej woli, oraz jej rozróżnianie dobra i zła, ale oceniamy jej zdolność do wchodzenia w relacje z nami i ich sensowność z naszego punktu widzenia, z punktu widzenia sprawiedliwości, prawości (tu zwłaszcza bycie dobrym człowiekiem) i moralności – zawsze z takiego punktu widzenia jaki my zajmujemy. Gdyby był z nami zintegrowany, to i on by umiał patrzeć z naszego punktu widzenia (ale to już inna sprawa).

Tu my sądzimy, na nasz użytek, i to tylko nasza sprawa.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

"Dobro i zło w naturze obok siebie nie występują, podobnie jak materia i antymateria. Cała natura, w tym natura człowieka zmierza do ustalenia nieprzekraczalnych granic dla ich separacji."

Autorem innej ciekawej koncepcji na temat dobra i zła jest W. Blake znakomity angielski poeta preromantyczny, otóż wg niego dobro i zło są ze sobą ściśle związane, współistnieją, są jak podwójnie skręcona spirala, dobro nie może istnieć bez zła i na odwrót, bowiem bez istnienia jednego nie można zdefiniować drugiego.
Jakaś logika w tym jest.
Spora część poezji Blake'a kręci się wokół tego tematu.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Wolność, godność, honor - tego nic nie zastąpi.

 

#1547882

"Jakaś logika w tym jest".

Nie. Logika mówi, że skoro nie mają punktu wspólnego to i nie są ze sobą ściśle związane. To są inne rzeczywistości.

Oczywiście poecie je wolno widzieć koło siebie. Jest w tym jakiś patos... i jakaś magia.

Poganie z tym żyją, że dopuszczają życie i obok złych i obok demonów. Jest nawet cała pogańska filozofia jin-jang (noc i dzień, kobiece i męskie... Noszą znaczek z tarczą na której są jakby następujące po sobie dwie krople w przeciwstawnych kolorach, dzielące tarczę nieregularnie na pół. Ktoś mi tłumaczył, że on ma znaczenie magiczne. I rzeczywiście, bardzo podejrzana jest ta równorzędność).

Dopuszcza i ich bycie obok siebie i "zdrowy rozsądek". Ludziom się wydaje, że jak wybierają z alternatywy dobro lub zło, to można płynnie przechodzić z jednego do drugiego. Tak, można, ale tylko w swojej świadomości i dopóki wybór nie jest dokonany. Jak jest dokonany, to już między nimi jest przepaść.

Pozdrawiam. miarka

Vote up!
0
Vote down!
0
#1547891