Prześwietlamy stenogramy (2) - godzina 08:20 czyli "Samoloty prezydenckie nie spadają"

Obrazek użytkownika Romek M
Kraj

Tytułowa godzina (a właściwie ta godzina plus/minus jedna minuta) jest kluczowa dla przebiegu wydarzeń smoleńskich. Świadczy o tym zbieg różnego rodzaju sygnałów, które miały miejsce dokładnie w tym czasie. Aby jednak zrozumieć ich znaczenie, należałoby w pierwszej kolejności ustalić, gdzie o godzinie 8:20 znajdować się mógł Tupolew.

Zgodnie z czasami podanymi w planie lotu, powinien on właśnie rozpoczynać zejście do lądowania na pas lotniska "Siewiernyj" w Smoleńsku, gdyż:

o ]]>7:21]]> wystartował z Okęcia (EPWA) - zgodnie z odpowiedzią Ministra ON na zapytanie posłanki Szczypińskiej (o sześć minut wcześniej niż podaje MAK i raport Millera); 

o ]]>8:15]]> –przekroczył punkt ASKIL - gdyby wystartował o 7:27 powinien się pojawić w tym punkcie o 8:21 (całkowity czas przelotu EPWA-ASKIL to 54-55 minut - tak podaje MAK i KBWLLP Millera).

o 8:20 - miał wejść na krąg nadlotniskowy - zgodne z planem lotu sporządzonym przez ppłk. Bartosza Stroińskiego (pięć minut po ASKIL) – na jego pierwszy zakręt, podchodząc od zachodu.

Rys. 1 - Krąg nadlotniskowy "Siewiernego". Z lewej strony czerwony kolorem zaznaczona ścieżka podejścia prowadząca z punktu ASKIL do punktu MP 117° OK, który leży na drugim zakręcie kręgu kursem 41°.

 

Czy wszystkie podkreślone przeze mnie godziny oparte zostały tylko na tej jednej odpowiedzi Ministra udzielonej Posłance? Ależ nie. Jeśli chodzi o ASKIL to mamy relacje aż trzech świadków. Pliusnin, Muś oraz Wosztyl, niezależnie od siebie zeznają, że przejście PLF101 przez ten punkt miało miejsce około godziny 8:15. Czas ten współgra, i to zarówno z poprzedzającym go (wcześniejszym o 6 minut od "zatwierdzonego" przez MAK) czasem wylotu z EPWA, jak i mającym nastąpić po nim czasem wejścia na krąg nadlotniskowy. Przesunięty (również o sześć minut, podobnie jak START i ASKIL) czas tego wejścia potwierdza zaś  ]]>zapis stenogramów z wieży]]> kontroli lotów (KL: PLF 101-я рассчитывает в двадцать первую минуту на схему ориентир / PLF-101 obliczamy dwadzieścia jeden minut po, na kręgu, orientacyjnie.) Z tego zaś ostatniego zapisu wypływa jasny wniosek, że wejście na krąg lotniskowy miało mieć miejsce około godziny 8:20 (8:21). Czyli - jednym słowem - pierwotnie (zarówno wg. autora planu lotu - B. Stroińskiego, jak i kontrolerów na "Siewiernym") samolot miał podchodzić na XUBS od zachodu!

Zacznijmy może zatem analizę lotu Tupolewa, od momentu, gdy znalazł się on w punkcie ASKIL, na granicy Białorusi i Rosji. Wówczas miał on zmienić kurs, lecąc (według raportu MAK) na DRL1 (dalszą radiolatarnię zachodnią), a nieco ponad minutę po tej zmianie, nawiązać łączność ze smoleńskim "Korsażem" (bo tuż po przekroczeniu granicy Rosji, PLF101 miał kontaktować się z Moskwą).

Jeden z pierwszych komunikatów, które przesłano z pokładu PLF101 na XUBS ("Siewiernyj") brzmiał:

 

Protasiuk: Na dalszą, zniżamy trzy tysiące sześćset metrów.

 

Ponieważ załoga ma wszystkie dane wpisane w komputer pokładowy i posługuje się GPS, informacja o locie na dalszą radiolatarnię zachodniego podejścia, podana przez Arkadiusza Protasiuka, nie ma żadnego praktycznego znaczenia dla nawigacji. Ma tylko poinformować kontrolerów lotu na "Siewiernym", że PLF101 planuje podejść od strony zachodniej i będzie przelatywał nad DRL1 już podczas samego podchodzeniu do lądowania, a nie – jak chcą "egzegeci stenogramowych zapisów" - iż leci w kierunku dalszej zachodniej radiolatarni. To co napisałem potwierdzają autorzy "Ostatniego Lotu", którzy na str. 428 swej książki tak komentują zdanie wypowiedziane przez Protasiuka:

W czasie tego lotu załoga jednak nie będzie korzystała z NDB do wyznaczania kursu do lotniska, bo ma wszystkie istotne punkty w komputerze pokładowym i korzysta z GPS-ów. Dowódca chce w ten sposób powiedzieć kontrolerowi, że leci w kierunku lotniska.

Wieża, jak sądzę, doskonale pojmuje przekaz płynący z komunikatu Tutki (o tym, że chcą podejść od zachodu i że chcą to zrobić samodzielnie), o czym wyraźnie świadczą słowa Krasnokutskiego skierowane do Kurtińca: "Oni się nie pytają, znaczy lecą sami".

Jednak komisja MAK udaje, że tego komunikatu nie zrozumiała i oparła się na literalnej stronie wypowiedzi Dowódcy PLF101, z pominięciem jej faktycznego sensu 
Choćby tego, że lot na DRL1 (bez późniejszej zmiany kursu) nie daje TU154M żadnej możliwości podejścia.

A co o podchodzeniu do lądowania Tutki sądzą autorzy "Ostatniego Lotu"?

"]]>OL]]>": Nie jest trudno spostrzec, że w końcówce planu lotu czegoś brakuje. Z takim planem lotu nie da się wylądować na Siewiernym od strony wschodniej. Od dużej biedy można od zachodniej, ale i w tym przypadku załoga powinna mieć punkt położony dalej na zachód od lotniska niż DRL1, coś w rodzaju 10XUB po zachodniej stronie, żeby wykonać zakręt w kierunku pasa dostatecznie wcześnie, sporo przed osiągnięciem DRL1.

Ze stenogramów nie odczytamy jakim kursem PLF101 leciał z ASKLI w kierunku lotniska. Natomiast na schemacie startów z "Siewiernego" (nigdzie nie ma dostępnych kart podejścia na XUBS), jak wół, wykreślona jest droga powietrzna przebiegająca kursem 41°, do ASKIL, z MP 117° OK. Drugi z tych punktów leży na kręgu nadlotniskowym "Siewiernego". Gdyby TU154M nią leciał, albo też później zmienił kurs na zbliżony do 41° (a miał zmienić przecież później na taki na polecenie KL! - Pliusnin: 1-0-1 z kursem 40 stopni, obniżenie 1500.) to na swej drodze miałby "punkt położony dalej na zachód od lotniska niż DRL1, coś w rodzaju 10XUB po zachodniej stronie", czyli miejsce o którym wspominają autorzy "OL". Oznaczyłem je (na swoim rysunku poniżej) symbolem OL -428. Nomen omen znajduje się ono, moim zdaniem, zaledwie trzy kilometry od Katynia, nieomal dokładnie nad rozjazdem kolejowym w miejscowości Gniezdowo.

Jeśli zaś chodzi o same podejścia na XUBS, to trzeba pamiętać, że ani Protasiuk, ani Grzywna nie lecą na "Siewiernyj" po raz pierwszy i w odróżnieniu od nas mają karty podejścia. Zarówno samo lotnisko, jego podejścia, jak i  punkty nawigacyjne znają doskonale, i choćby z tego powodu nie mogą jak ćmy, ślepo lecieć na "dalszą radiolatarnię" (DRL1). 

Rys 2. Kolorem czerwonym zaznaczona jest trajektoria lotu wg, MAK; kolorem fioletowym - odcinek łączący ASKIL i DRL1; kolorem żółtym ścieżka podejścia kursem 41° z ASKIL na drugi zakręt kręgu - zaznaczyłem na niej czerwoną gwiazdką moment pierwszego kontaktu PLF101 z "Korsażem" (wg Ryżenki - 50 km od XUBS), zaś fioletową gwiazdką - moment w którym (wg. zeznania R. Musia) załoga została poinformowana o mgle, natomiast gwiazdką zieloną  - punkt nazwany przeze mnie OL -428, który pozwala podejść na lotnisko od zachodu.

 

Zresztą czy istniał w rzeczywistości - oczywiście pod inną nazwą - ten punkt (OL -428), czy też nie istniał, nie jest istotne. Faktem natomiast jest, że podejście zachodnie (wbrew raportowi MAK - str 60.) 10 kwietnia 2010 istniało i funkcjonowało. Dowodem na to są:
1) istnienie zachodniej wieży i obecność na niej KL (również podczas podejścia do lądowania Tupolewa) - stenogramy - Witalij (pomocnik kierownika lotów): Pas wolny;
2) relacje świadków i inne dowody, odnalezione przez blogerów ]]>Civilebellum]]>, oraz ]]>Cloud]]>, mówiące o funkcjonującym zachodnim podejściu i samolotach lądujących w dniu zamachu, po południu, od zachodu;
3) ]]>fotografia]]> lądującego 10.04.10 o godzinie 16:12, od zachodu samolotu AN-72 odnaleziona przez blogerkę Cloud (oraz ]]>zdjęcia]]> innych lądowań od zachodu na XUBS);
4) ]]>plan lotu B. Stroińskiego]]> gdzie zachodnie podejście wynika z punktu 7,8,9 , a także z 11 i opisane jest jako ASKIL, DCT, SMOLEŃSK. 
 

Wróćmy jednak do zasadniczej części wywodu.

O tym że samolot przekroczył ASKIL wcześniej niż o godzinie 8:22 (tak w MAK) czy o 8:21 (Miller) świadczyć może, poza przytoczonymi już przeze mnie dowodami, choćby ten oto zapis:

]]>Rzeczpospolita z 04.10.2010]]>: Jak jednak wynika z ujawnionych zapisów rozmów załogi Tu-154, piloci po raz pierwszy o fatalnej pogodzie dowiedzieli się dopiero o godz. 8.17 czasu polskiego. Byli już wtedy nad terytorium Rosji.

Jestem całkowicie przekonany, że faktycznie "byli już wtedy na terytorium Rosji". Jak również do tego, iż o fatalnej pogodzie dowiedzieli się dopiero gdzieś około 8:17 (może o 8:18 - 8:19?). W każdym razie dokładnie - dowiedzieli się o jej załamaniu  "w momencie kiedy załoga powinna wykonać zajście do lądowania" (Muś), to znaczy wówczas, kiedy samolot miał podejść do kręgu nadlotniskowego (na jego pierwszym zakręcie)!

O której godzinie załoga powinna planowo rozpocząć "zejście do lądowania"? Oczywiście na dwie-trzy minuty przed 8:20. Gdyż tak jak wspomniałem, samolot miał, według planu lotu Stroińskiego, podchodzić od zachodu i wejść na ostatnią prostą o 8:20.

Nie podszedł. W momencie, gdy zbliżali się do rejonu lotniska, nad XUBS gwałtownie załamała się pogoda.

]]>Remigiusz Muś ]]>(zeznanie z 10.04.2010): Kontroler kazał zniżyć im się do wysokości 500 metrów i podał im warunki pogodowe. z tego co pamiętam było to 4000 metrów na 400 metrów (...) W końcu kpt. Protasiuk, prostuję, załoga odpowiedziała twierdząco. W momencie, kiedy załoga powinna wykonać zejście do lądowania, kontroler przekazał im informację o pogarszających się warunkach pogodowych 500 metrów na prawdopodobnie 80 metrów. Zapytał się ich czy na pewno chcą wykonać zejście do lądowania. Odpowiedzieli twierdząco, że wykonają warunkowo. Kontroler poinformował ich, aby byli przygotowani na odejście na drugi krąg z wysokości 50 metrów.

O tym, że sytuacja dopiero w tym momencie (około 8:20) stała się "pogodowo dramatyczna", świadczy nie tylko to zeznanie, czy też to, o czym wspomina bloger ]]>Piko]]> - że będąca jeszcze przed chwilą w łączności z Tupolewem kontrola obszaru (Moskwa) nie zająknęła się słówkiem o trudnych warunkach atmosferycznych na XUBS - ale także i to, że z naszym PLF101 (dokładnie w tym samym momencie, w którym smoleńska kontrola lotów informuje o fatalnym stanie widoczności) decyduje skontaktować się również załoga Jaka-40/044, której dowódca, w emocjonalny sposób, informuje o pogorszeniu się pogody.

Artur Wosztyl: No witamy ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to pizda tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów, grubo.

Potwierdza to, w kolejnych zdaniach swego pierwszego zeznania (z 10 kwietnia 2010) -

Remigiusz Muś: W międzyczasie mój dowódca załogi przekazał dowódcy załogi tupolewa na tej samej częstotliwości, że naprawdę się pogarsza pogoda i raz widać na 300 a raz 500 metrów.

Zarówno to, że pogoda załamuje się raptownie, jak i to, że załoga dowiaduje się o tym dopiero przed 8:20, świadczyć może także ten oto stenogramowy wielogłos, który ma mieć miejsce, tuż po otrzymaniu informacji o pogorszeniu się pogody.

Ziętek: A mamy paliwo, żeby tu wisieć?... 

Grzywna: Mamy.

(...)

A-M: ...Prezydent chciałby zadzwonić [z telefonu(?)].

(...)

Kazana: …prezydent nam powie.

(...)

Maciejczyk: Pokład mam przygotowany.

Ale zaraz, zaraz – przerwie mi w tym momencie każdy uważny czytelnik stenogramów - czy nie jest to przypadkiem fragment rozmowy, który miał mieć miejsce jeszcze przed ASKIL? Oczywiście, że "miał". Tyle tylko, że chociaż w stenogramach wszystkie te słowa paść miały jeszcze nad terytorium Białorusi (początek w stenogramach o 8:15:37), jest to ewidentne przestawienie zapisu, gdyż:

1) Mariusza Kazany wówczas w kokpicie być jeszcze nie mogło - wejdzie tam, pytając czy może się przysiąść, dopiero gdy samolot wleci na obszar Rosji;

2) Stewardessa Barbara Maciejczyk melduje, że przygotowała już pokład do lądowania, co nie mogło mieć miejsca na terytorium Białorusi - pokład do lądowania mogła przygotować dopiero przed samym zejściem do lądowania (drugi raz zamelduje o tym na kilka minut przed lądowaniem od strony wschodniej), co mogło mieć miejsce dopiero przed 8:20 (przy planowanym podejściu od zachodu);

3) No, a poza tym - po godzinie ósmej wykonano tylko jedno połączenie z telefonu satelitarnego znajdującego się na pokładzie Tupolewa ("Prezydent chciałby zadzwonić"). I ta rozmowa telefoniczna w rzeczywistości odbyła się w zupełnie innym miejscu i w innej konfiguracji samolotu - niż usiłują nam to wmówić stenogramy.

Według relacji Jarosława Kaczyńskiego , rozmowa z Bratem miała mieć miejsce o godzinie 8:20. Ale dokładniej czas ten określa na stronie 51 Raport Millera. Była to według niego godzina 08:21:40. A więc, według poczynionych przed chwilą obliczeń i analiz, byłby to moment tuż po otrzymaniu informacji o załamaniu się pogody, już na wysokości (geograficznej) kręgu nadlotniskowego.

Czy w tak dramatycznym momencie Prezydent dzwoniłby do Brata tylko po to, aby porozmawiać z nim o stanie zdrowia matki, u której wspólnie byli kilka godzin temu i której kondycję ponownie omawiali przez telefon zaledwie dwie godziny wcześniej? Co się takiego zdarzyło pilnego i ważnego, że nie mogło poczekać do momentu "po wylądowaniu"? Tak istotnego, że Prezydent zdecydował się użyć telefonu satelitarnego.

 

]]>Jarosław Kaczyński]]>: Powiedział, że (...) jeszcze lecą i że dzwoni z telefonu satelitarnego. Bardzo rzadko go używał. Przypominam sobie, że wcześniej dzwonił do mnie z niego raz, może dwa. Przeważnie kontaktował się ze mną już po wylądowaniu.

 

Byłby to pierwszy z niezwykłych telefonów, które miały miejsce okoły godziny 8:20 .

Ale mamy także ]]>relację Jacka Tomaszewskiego]]>, mówiącą o tym że jego żona Izabela – Dyrektor Zespołu Protokolarnego Prezydenta - również miała telefonować do swego męża około godziny 8:20: Ten telefon, który otrzymałem o 8.19 w sobotę 10 kwietnia, nie był jej. Był to pewnie satelitarny telefon pana prezydenta - mówi w "Faktach" Jacek Tomaszewski. Dodał, że rozmowa nie trwała długo. - Powiedziała mi tylko: jestem w samolocie. Ja na to zadałem pytanie: Dopiero teraz? Przecież mieliście startować o siódmej. Ona już nie odpowiedziała mi na to pytanie, w tle słyszałem jakieś głosy i to wszystko.

Niezwykle dziwny telefon (biorąc pod uwagę, że z pokładu PLF101 miało być wykonane w tym czasie, tylko jedno połączenie). Wygląda na to, że coś musiało wzbudzić niepokój Izabeli Tomaszewskiej, i to na tyle duży, że zdecydowała się zadzwonić nie do BORu, nie do swojej Kancelarii, ale do osoby bliskiej, stojącej całkowicie na zewnątrz wydarzeń. A przecież ten lot, to było nie byle co – było to zadanie wojskowe, które obejmowało obszar wrogiego kraju. Ba, mało powiedziane – był to lot Zwierzchnika Sił Zbrojnych i całego Sztabu Generalnego czyli misja specjalna, wymagająca zachowania jak największej ostrożności i tajności! Co mogło ją aż tak poruszyć, że postanowiła złamać zasady bezpieczeństwa lotu?

Chciałbym też zwrócić uwagę na to, że obie rozmowy - zarówno ta, jak i poprzednia,którą omawiałem, nie były połączeniami do instytucji, tylko do najbliższych osób i obydwie... zostały przerwane. Dlaczego telefonujący dzwonili do najbliższych? Czy płynęło to z ich przekonania, że żadna wyspecjalizowana służba państwowa nie może im pomóc? Że cenniejsza jest porada kogoś bliskiego?

A przecież również i Oficer Dyżurny CH SZ RP o godzinie 8:20 czasu polskiego, miał otrzymać informację o warunkach meteorologicznych SYNOP z lotniska Smoleńsk Południowy - Raport Millera (str 240) :

Personel CH SZ zaalarmował COP dopiero po otrzymaniu około godz. 6:20 (8:20 czasu polskiego - RM) depeszy SYNOP z wynikami pomiarów stacji synoptycznej SMOLEŃSK POŁUDNIOWY z godz. 6:00 (mgła 500 m, niebo niewidoczne).

Czy nie jest to niezwykłe, że alarmujące informacje do Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych spływają od Rosjan dokładnie o godzinie 8:20? Czy docierają w tym momencie (okazuje się, że wcale nie "dopiero w tym momencie") z uwagi na to, że załamała się pogoda, czy raczej z tego względu, że chciano poprzez Centrum Hydrometeorologii wywrzeć presję na osoby decyzyjne, znajdujące się na pokładzie Tupolewa? Bo trzeba dodać, że CH SZ RP bezpośrednią łączność z Tupolewem miało.

W każdym razie, mając już te informacje pogodowe, mjr. Henryk Grzejdak z CH SZ RP o godzinie 8:22 (Tupolew znajduje się już gdzieś pomiędzy pierwszym, a drugim zakrętem kręgu, a Prezydent rozmawia właśnie z Bratem) powiadamia o "nagłym załamaniu pogody w Smoleńsku" dyżurnego meteorologa WPL - chor. Marcina Nojka, oraz oficera dyżurnego Centrali Operacji Powietrznych ppłk. Jarosława Zalewskiego (Raport Millera str. 87), a także wojskowego kontrolera lotniska "Okęcie" por. ]]>Piotra Lauksa]]>, prosząc ich wszystkich o pilne przekazanie pilotom Tu-154 - "]]>sugestii lądowania w Moskwie]]>" .

Co się z tą informacją dzieje dalej? Raport Millera (str.87) stwierdza:

Ze stenogramu rozmów telefonicznych COP wynika, że osoby funkcyjne COP rozpoczęły działania, których celem było powiadomienie załogi samolotu Tu-154M nr 101 o pogorszeniu WA na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY oraz możliwych do wykorzystania najbliższych innych lotniskach.

Zarówno dyżurni oficerowie CH SZ RP Grzejdak jak i COP Zalewski, tak i dyżurny meteorolog Nojek, oraz oficer dyżurny Lauks mieli bezpośrednią łączność z PLF101. Czy zaalarmowali załogę Tupolewa o "załamaniu pogody" (która już o tym od czterech minut wiedziała od KL na XUBS) i przekazali załodze "sugestię lądowania w Moskwie", która obok Mińska była tego dnia lotniskiem zapasowym dla Tupolewa?

Byłoby dla mnie zupełnie niezrozumiałe, gdyby w tej sytuacji tego nie zrobili!

(podkreślenie dopisane 17.08.2017) Blogger Civilebelllum odnalazł w sieci artykuł z którego wynika, że rozmowa przez telefon satelitarny miała miejsce nie o godzinie 8:21 jak chce raport Millera, ale o 8:23 (tak twierdzi ]]>Prokuratura Wojskowa]]>). Byłby to pośredni dowód na to, że Tupolew został ostrzeżony przez mgłą i dotarła do niego "sugestia lądowania w Moskwie"!   (wzmocnIone przez Wosztyla  i Musia). Telefon z 8:23 nie byłby więc rozmową prywatną, ale oficjalną informacją z Warszawy. A co z rozmową Braci Kaczyńskich? Otóż znalazłem w e-biblio blogera Propatriana informację, że ]]>większa część pasażerów rozmawiała przez telefony satelitarne w ostatniej fazie lotu]]>. Pytanie więc - czy Prezydent rozmawiał z córką , bratem i lekarzem matki na pewno przez telefon satelitarny?

Wszystkie te telefony, oraz spływające informacje mają miejsce – jeszcze raz to podkreślę – tuż po godzinie 8:20. W momencie, gdy PLF101 ma wchodzić właśnie na krąg lotniskowy "Siewiernego" (nie na pierwszym, jak planował, a) na jego drugim zakręcie.

Nie wiemy jaka jest treść, oraz konsekwencje telefonicznych rozmów i konsultacji pomiędzy osobami znajdującymi się na pokładzie Tupolewa, a ich rozmówcami w Polsce. Możemy jednak spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co dzieje się z TU-154M dalej.

          Ponieważ załamała się pogoda, nasi piloci nie mogą już widocznie "sami lecieć", jak to miało miejsce do tej pory. Muszą zaufać wieży i słuchać poleceń kontrolerów, którzy z powodu mgły stają się teraz panami sytuacji. Jest to w sumie logiczne – APMy (reflektory tworzące bramę świetlną wlotu na pas lotniska) ustawione są od strony wschodniej, a kontrolerzy lotów, którzy przyjmują statki powietrzne usadowili się tego poranka głównie we wschodniej wieży XUBS.
(Samochód we mgle może zwolnić nawet do 5km/h, samolot ma prędkość przepadania i w niekorzystnych warunkach musi otrzymać pomoc od kontrolera, aby mógł wylądować zachowując prędkość.) Wygląda więc na to, że Protasiuk nie miał za bardzo innego wyjścia - musiał szybko zmienić plan i lecieć na drugi zakręt kręgu nadlotniskowego, by po jego wykonaniu, próbować podejść od wschodu. (Być może dlatego załoga nie zdążyła wklepać kolejnych punktów do komputera pokładowego.)

Jest, jak już wspomniałem, tuż po godzinie 8:20. Pliusnin post factum skomentuje ten zwrotny dla podejścia statku moment tak:

Pliusnin: Dobrze, że nie zacząłem prowadzić go na radiolatarnię prowadzącą, ale na drugi od razu do lądowania. (O tym, że ta kwestia ewidentnie dotyczy Tupolewa wyjaśniłem w pierwszym odcinku cyklu "Prześwietlamy stenogramy")

Kontroler lotów (Krasnokutski) informację o załamaniu się pogody, poprzedza pytaniami o ilość paliwa, a następnie o lotniska zapasowe, zaraz zaś po podaniu zmienionych warunków pyta załogę Tupolewa czy w tej sytuacji, zdecydują się na podejście. Dowódca Tu-154M prosi o możliwość warunkowego podejścia.

Protasiuk: Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.

Krasnokutski, po wcześniejszej konsultacji z Kurtińcem ("zasłoniło dokumentnie, widoczność teraz najwyżej ze 400 metrów" oraz "No dobra, jeśli on idzie, to kontrolne podejście zrobi, tylko mam (wątpliwości) co do paliwa, czy on da radę po jednym podejściu wylądować? Dokąd go odesłać? ") zadaje dowódcy Tupolewa pytanie:

Krasnokuski: Jeden-zero-jeden, po próbnym podejściu wystarczy wam paliwa na zapasowe?

Autorzy "Ostatniego Lotu" (OL-2 str. 435) tak komentują to pytanie: "Krasnokutski pośrednio sugeruje załodze, że wieża zezwoli tylko na jedną próbę podejścia do lądowania". Protasiuk zdaje więc sobie już w tym momencie sprawę z tego, że nie otrzyma, tak jak przed chwilą Ił-76, dwóch szans na podejście. Szczerze mówiąc – z jego słów wygląda, że jest lekko zrezygnowany.

Protasiuk: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

( W tym mejscu koniecznie, trzeba by dodać, że Nawigator Jaka-40/044 w zeznaniu mówi tu coś bardzo ciekawego.  : (...) było to na około 12 minut przed katastrofą. Kontroler pytał się TU-154M jakie są jego zapasowe lotniska. Ktoś z załogi odpowiedział, że Witebsk i Moskwa. Dlaczego ciekawego? Bo to sytuowałoby "katastrofę" gdzieś koło godziny 8:32. Minutę - dwie po ostatnim kontakcie Musia z Protasiukiem.)

Co dzieje się dalej?

Jak pamiętamy załoga wpisała do komputera pokładowego po punkcie DRL1 punkt 10XUB, gdyż zamierzali samodzielnie podejść od zachodu. Tymczasem samolot na polecenie kontrolera lotów (jest to pierwsze polecenie wieży, a tym samym przejęcie inicjatywy kierowniczej nad statkiem przez KL) ma lecieć kursem 40° w kierunku drugiego zakrętu, by około godziny 8:23 znaleźć się na nim.

Przypomnijmy sobie jak to przejęcie kierownictwa nad statkiem (8:18) wyglądało.

Protasiuk: Proszę o pozwolenie na dalsze zniżanie
Pliusnin: 1-0-1 z kursem 40°, zniżanie 1500.

Nie ma tu już w głosie Dowódcy Tupolewa nic z tej pewności siebie z jaką jeszcze cztery minuty temu wypowiadał słowa: "Na dalszą, zniżamy, trzy tysiące sześćset metrów". Już nie informuje kontrolerów gdzie poleci samolot i na jakim poziomie. Teraz już prosi o pozwolenie na zniżanie. Pliusnin łaskawie zgadza się na nie i dyktuje jego poziom. Ale nie tylko - zmienia także kurs samolotu z podejścia zachodniego na wschodnie - kierując PLF101 na drugi zakręt kręgu. Moim zdaniem ta zmiana kierownictwa nad statkiem i zmiana kursu miała miejsce ok. godziny 8:19, w punkcie gdzie na rys. 2 krzyżują się linie żółta i czerwona. Teraz Tutka leci kursem 40° w kierunku drugiego zakrętu (czerwona linia).  
Następnie powinna polecieć kursem 79 w kierunku trzeciego. Czy faktycznie taki manewr wykonuje? Bardzo w to wątpię. Wiele bowiem wskazuje na to, że Tupolew, wedle słów Pliusnina, został przez niego z "drugiego" zakrętu skierowany "od razu do lądowania", czyli albo nie doleciawszy nawet do punktu (MPR 117° OK) samolot spłaszczył krąg (tak sugeruje bloger Piko), albo też poleciał nieco powyżej drugiego zakrętu, a potem KL skierował go "od razu" na zakręt czwarty "ścinając" tym samym krąg nadlotniskowy.

       O tym, że lot pomiędzy drugim, a "trzecim zakrętem" nie był ani taki, jak być powinien, ani taki jakim widzą go fachowcy z MAK świadczy poniższy fragment zapisu.

Oto Mariusz Kazana (jakby kontynuując ten "wielogłos" przerwany w stenogramach piętnaście minut [sic!] temu, gdy załoga dowiedziała się o mgle) mówi: Na razie nie ma decyzji prezydenta co dalej robić. (Nb. może to świadczyć, że albo Jarosław Kaczyński nie udzielił Bratu żadnej konkretnej porady, albo że Prezydent w ogóle nie naświetlił mu sytuacji, bo poprzestał na samym psychicznym wsparciu, jakim było usłyszenie głosu bliskiej osoby).

Mija kolejne dwie minuty lotu (jest ok. 8:26).

A-M: Tutaj pięknie jest z tej strony.

Grzywna: Tak, ale jesteśmy pięć mil–nie?–z boku.-- To jest ile?–dziesięć kilometrów.

Próbuję to ilustrować  na mapie sporządzonej przez MAK linia czerwona), którą poprawiał już wcześniej na zielono bloger Piko nanosząc miejsca w którym wypowiadane są słowa "I w tej chwili jesteśmy pięć mil do centralnej", czy też "Radialnaja 19"; a także punkt 10XUBS.

Moje poprawki są natomiast koloru żółtego (pierwotnie planowane podejście samolotu) oraz pomarańczowego (trajektoria podejścia od wschodu, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna).

 

Rys.3  Linia pomarańczowa jest próbą odtworzenia faktycznego lotu TU-154M, od przejęcia kierownictwa nad lotem Tupolewa przez KL, do punktu znajdującego się półtora kilometra przed progiem pasa na wschodnim podejściu.  

 

O godzinie 8:26 Tu154M lecąc z drugiego skrętu i kierując się na punkt 10XUB powinien znaleźć się "z boku" w stosunku do smoleńskiego lotniska, w odległości około 10 kilometrów od jego pasa. Odległość tę pokazuje cienka czarna linia biegnąca prostopadle do pasa lotniska "Siewiernyj" (oznaczonego jako KTA).

Symptomatyczne dla dystansu pomiędzy drugim a trzecim/czwartym zakrętem (MPR117°OK-10XUB) są również naciski jakie próbuje wywrzeć na pilotów kontroler lotów. Nie dosyć bowiem, że w dziwny sposób skraca trasę lotu Tutki, tak aby "od razu" podeszła ona do lądowania, to jeszcze domaga się aby piloci prędzej się zniżali do wysokości kręgu (A ja się pytam - po cholerę mają pospiesznie się zniżać, kiedy Remigiusz Muś powiedział im wyraźnie: Z tego, co pamiętamy, na 500 metrach jeszcze byliśmy nad chmurami ?!)

Zobaczmy jak wyglądała ta presja KL, począwszy od drugiego zakrętu (8:23). 

Protasiuk: Korsaż, polski 101, utrzymujemy (od trzech minut, czyli od 8:20 – RM) 1500.

Pliusnin: Polski 101, według ciśnienia 7-4-5, zniżanie 500.

Ziętek: Do pięćset metrów dostaliśmy zgodę, czyli do…

Protasiuk: Tak. Do wysokości kręgu.

Grzywna: Do wysokości kręgu.

(Stenogramowe dwie minuty później – 8:26)

Pliusnin: Zajęliście 500 metrów?

Protasiuk: Na razie nie. 1000, schodzimy.

(Półtorej minuty później – 8:28)

Pliusnin: PLF 1-0-1, wysokość 500?

Protasiuk: Podchodzimy do 500 metrów.

(Minuta później – 8:29)

Pliusnin: PLF 1-0-1, 500 zajęliście?

Czyżby pośpiech kontrolera lotów wynikał z obawy, że gęsta mgła, która pojawiła się przed 8:20 nad lotniskiem, nie będzie utrzymywała się w nieskończoność? Tym bardziej, że jest już przecież po dziesiątej czasu lokalnego i słońce stoi wysoko nad horyzontem.

Nasi piloci mogli zinterpretować ten pośpiech inaczej – mogli myśleć, że kontroler pospiesza ich, bo warunki mogą się jeszcze bardziej pogorszyć.

I tak w rzeczy samej się dzieje. W chwili gdy samolot wykonuje obrót niemal o 180 stopni (Muś: w przypadku Tu-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element) nawigator Jaka-40/044 przekazuje

 

Muś: Arek, teraz widać 200.

 

Przypomnijmy tu jeszcze raz komentarz Pliusnina: Dobrze, że nie zacząłem prowadzić go na radiolatarnię prowadzącą, ale na drugi od razu do lądowania.

"Od razu", czyli jak?.. Na skróty, ze zredukowaniem trzeciego i czwartego zakrętu do jednego, połączonego manewru?

I dlaczego to Pliusnin zaczyna zdanie słowem "dobrze"? Dlatego, że ta strategia KL zdała egzamin i pilotom nie udało się wylądować?

 

Warto w tym kontekście zacytować słowa ]]>Ambasadora Jerzego Bahra]]>: Z polskiej strony była pod tym względem wielka nieufność, tzn. nie wierzono w dobrą wolę gospodarzy. Uważano, że Rosjanie chcą wymusić lądowanie gdzie indziej (...). I to jednoznacznie było powiedziane: Rosjanie będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli"

 

         Tuż przed nawrotką załoga zeszła w końcu do wysokości kręgu (do 500 metrów), a także otrzymała z wiarygodnego źródła (Muś) informację o niemal zerowej (z punktu widzenia pilota samolotu) widoczności na "Siewiernym". Jaką decyzję mógł w takiej sytuacji podjąć dowódca statku, tym bardziej iż wiedział, że bez zgody kontrolera lotów, (na którą nie miał najmniejszych szans) nie może zejść poniżej 100 metrów?

Krasnokucki: Olegu Nikołajewiczu na 4-tym skręcie kontrolne podejście , a potem odejście, przy odlocie do strefy Mińska, albo Witebsk, albo Mińsk, zapasowe mu określą.

Przyjmując, że końcowe podejście do lądowania jest w stenogramach przesunięte o sześć minut do przodu, możemy spróbować odtworzyć ostatnie zapisane w nich minuty:

8:29 – Stewardessa Barbara Maciejczyk po raz kolejny melduje gotowość pokładu do lądowania. Samolot jest tuż przed "trzecio-czwartym zakrętem" i równocześnie przed zejściem do lądowania.

8:29 – samolot rozpoczyna procedurę wejścia w "trzeci zakręt".

8:31 – Remigiusz Muś informuje Dowódcę Tutki: "Arek teraz widać dwieście". Słyszy w odpowiedzi: "Dzięki". Jest to ostatnia, znana nam, wymiana informacji pomiędzy samolotem, a bezpośrednim świadkiem. Piloci bez żadnej pomocy ze strony wieży zaczynają wypełniać "czwarty zakręt". 

8:33 – Kontroler lotu informuje załogę: "Odległość 9 (km od progu pasa – RM). Wejście na ścieżkę", a następnie "Posadka dopołnitielno" (co można rozumieć jako "lądowanie dodatkowo", "warunkowe podejście próbne", czy też "podejście kontrolne")

Tak opisuje warunkowe próbne podejście (kontrolne podejście) ]]>Rzeczpospolita z 28.05.2010]]>: Protasiuk dostaje z wieży komunikat o złej pogodzie, kontroler zaleca mu, by odszedł na lotnisko zapasowe. Jednak kapitan chce wykonać podejście – zobaczyć, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości. Kontroler lotów wyznacza wysokość podjęcia decyzji na 100 metrów. Znaczy to, że kapitan nie ma prawa zejść niżej. Potem pada komenda „Posadka dopołnitielno 120 - 3 metry” (...) W rosyjskich źródłach tłumaczona jest jako pozwolenie na schodzenie „po ostatniej prostej” w kierunku lotniska. Kontroler wydaje ją wtedy, gdy np. pas jest zajęty, ale za chwilę może się zwolnić. Załoga wie, że może nadal podchodzić po ścieżce podejścia. Jednak ciągle nie uzyskała zgody na lądowanie. Jeśli zgody nie będzie 1000 metrów do początku pasa, kapitan z automatu musi przerwać podejście. (...) 

Godzina 8:34 - Samolot schodzi do wysokości (najprawdopodobniej) 100 metrów. Nawigator potwierdza tę wysokość: "100". Tu-154M znajduje się w tym momencie półtora kilometra od progu pasa. Sekundę później Arkadiusz Protasiuk wydaje komendę: "Odchodzimy na drugie...". Mija kolejna sekunda i Drugi Pilot powtarza komendę Dowódcy: "Odchodzimy".

(Zaraz po słowach Roberta Grzywny mamy w stenogramach zapis: " [dropout, złe przyleganie taśmy do głowicy]", które moim zdaniem może być ewidentnym śladem świadczącym o tuszowaniu "przycinaniu" w tym miejscu zapisu. (Po kolejnych dwóch sekundach ktoś ma stwierdzić: "Dobrze" [?! - RM], a w panującym już potem niemal do samego końca stenogramów milczeniu Pilotów i Technika pokładowego - Nawigator miarowo, niczym metronom odmierza metry dzielące samolot od ziemi.)

 

O tym, że kontrola lotów straciła samolot z pola widzenia, półtora kilometra od progu pasa, (elementy Tutki znalazły się jednak w tajemniczy sposób, tuż za murem lotniska "400 - 500 metrów od progu") świadczy zeznanie Kontrolera Lotów ]]>Wiktora Ryżenk]]>i: W odległości dwóch kilometrów wskaźnik na czujniku lokatora lądowania mrugnął i ślad od tego mrugnięcia znajdował się na linii zejścia. W odległości 1,5-1,7 kilometra od pasa startów i lądowań, wydałem załodze TU-154 komendę - „Horyzont”, ale przy tym na monitorze czujnika nie widziałem już TU-154.

Jest jeszcze jedno, niezwykłe zeznanie z 10 kwietnia 2010 roku, które mówi o godzinie 8:35.

Artur Wosztyl: Było to około godz. 8.35 (znowu o sześć minut wcześniej niż oficjalne dane!! - RM) polskiego czasu. Stojąc przy swoim samolocie usłyszeliśmy dźwięk silników TU-154 M podchodzącego do lądowania. Rozpoznałem to po charakterystycznym dźwięku pracy silników tego rodzaju samolotu. Nadmieniam, że go nie widziałem, a jedynie słyszałem. Był dźwięk podejścia do lądowania na ustalonym zakresie pracy silników. W pewnym momencie usłyszałem, że silniki zaczynają wchodzić na zakres startowy, tak jakby pilot chciał zwiększyć obroty silnika, a tym samym wyrównać lot lub przejść na wznoszenie.

Samolot podchodził o sześć minut wcześniej, niż przyjęto to w oficjalnych dokumentach. Dlaczego? Może dlatego, iż aby oficjalnie ogłosić katastrofę o 8:41 musiano odczekać czy aby na pewno Tu-154M odleci na to "zapasowe które mu określą" (słowa Krasnokustkiego). I dopiero po upewnieniu się, że PLF101 nie wraca na Okęcie, tylko leci na lotnisko zapasowe w Rosji, na XUBS ogłoszono, że w Smoleńsku doszło do katastrofy.

Po słowach Pliusina "101, wykonujcie czwarty" (8:31). Krasnokutskij ma powiedzieć (i tu muszę powtórzyć to jeszcze raz) : "Ty przede wszystkim daj mu na drugi krąg, znaczy drugi krąg i wszystko, a tam dalej, sam podjął decyzję, niech i sam decyduje… " oraz to: "zapasowe mu określą". 

Z innych niezwykłych komentarzy zacytować należałoby przynajmniej jeszcze ten:

Gazeta Wyborcza (27.01.2011, z godziny 7:24 – tak mówił jeden z polskich dyplomatów oczekujących na XUBS na przylot Delegacji):- Jeszcze kilkanaście minut przed katastrofą było ustalone, że z powodu złej pogody prezydencki samolot leci do Moskwy i tam przeczekuje mgłę. 

Czy nie wynika z tego, że po godzinie 8:20 konkretne ustalenia, co do tego gdzie ma lecieć PLF101, w razie swego nieudanego podejścia, jednak poczyniono? A niby z czego miałoby wynikać to zdanie wypowiedziane przez Wosztyla - "Ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś" - jak nie z jakiejś szerszej dyskusji na temat, co robić jeśli PLF101 nie uda się podejść na XUBS? (Widocznie dowódca Jaka nie wie, że Kranokutski zezwolił tylko na jedno podejście, a Tutka ma tylko 11 ton paliwa,)

 

Moim zdaniem samolot nie uległ katastrofie pod Smoleńskiem o godzinie 8:41, choćby z tej przyczyny, iż jego lot był monitorowany przez SKW, a z opublikowanych rozmów pomiędzy COP, Wojskową Kontrolą Lotów na Okęciu, czy nie wynika, aby zostały one (przynajmniej do godziny 9:00) powiadomione o jakimś niepokojącym zdarzeniu.

J.U. (funkcjonariusz BOR): W dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (...) Kolejną informacją dotyczącą tego lotu był telefon z Centrum Operacji Powietrznych, było to ok. godz. 8.30, może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. Dla nas to było zaskakujące, nie mieliśmy wcześniej sygnałów o złej pogodzie. Próbowaliśmy ustalić szczegóły dzwoniąc do dyżurnego BOR w porcie lotniczym z poleceniem zebrania informacji ws. lotniska, ws. ewentualnego lądowania samolotu prezydenckiego na innym lotnisku. Przekazał nam, że maszynę przejął nadzór rosyjski i nasza kontrola lotów nie ma z nią łączności. 

Co później zdarzyło się z Delegacją? Spróbujmy rozwiać odrobinę tajemniczą mgłę zasnuwającą obraz wydarzeń, odsłaniając trochę inne niż wrakowisko fragmenty tej historii.

O godzinie 8:37 ma miejsce ]]>rozmowa pomiędzy H. Grzejdakiem]]> (CH SZ RP), a  oficerem Centrum Operacji Powietrznych J. Zalewskim.

Zalewski: No co, Heniu?  
Grzejdak: No, wychodzi na to, że powinien, jak już chce koniecznie, to w Moskwie.   

Ci sami rozmówcy - godzina 8:52

Grzejdak: Wiesz, jak nie wiem, czy Smoleńsk nie będzie ich tam kierował. ("maszynę przejął nadzór rosyjski" - informował BOR - 20 minut temu - RM)
Zalewski: Całkiem możliwe. (...)
Grzejdak: Dobra. To kogoś informujesz wyżej od nas?
Zalewski : Nie, na razie nie, bo co, co, słuchaj. Ja nie mam tutaj wpływu i zobaczymy. Załoga podejmie decyzję. Ja im nic nie mogę sugerować tutaj.

Siedem minut później. 

O godz. 8.59 dyżurny Centrum Hydrometeorologii mjr. Henryk Grzejdak odebrał telefon od komendanta CH Leszka Kilanowskiego (Komendanta Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP – cytat pochodzi z książki „Smoleńsk. Zapis śmierci” Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego - RM) .


-Kilanowski, cześć - odezwał się pułkownik 
-Witam komendanta.
-Jak tam dzisiaj? Spokój?
-Nie
-Nie?
-zdziwił się komendant.
-Nie...yyy...poleciał do Moskwy. wyleciał dwadzieścia siedem minut... (czy chodzi o to, że dwadzieścia siedem minut temu była 8:32? Przypomnę, że o 8:31 z Protasiukiem kontaktował się po raz ostatni Muś - RM) Znaczy tak, najpierw Jak poleciał, wylądował .
 

Pliusnin (zaś, tak skomentuje ex post całe zdarzenie): Z nim to się najebaliśmy, dopóki go nie wysłaliśmy na zapasowe. Tak, a teraz mu powiedzą, żeby normalnie leciał (niezr.)

AA: Już się zniżali i (niezrozumiale)

Pliusnin: (niezr.) tego lotniska, kurwa. [ IES: Niech teraz leci na to lotnisko ]

 

*****

(Skreśleń dokonałem 06.09 2107, gdyż zmieniłem zdanie i doszedłem do wniosku, iż mgła zaczęła się wprawdzie zagęszczać około 8:20 i proces ten trwał kilkanaście minut, ale załoga PLF101 została o niej powiadomiona dopiero około 8:23 równocześnie z trzech źródeł )

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (14 głosów)

Komentarze

Przeczytałem kilka razy - niezwykły tekst! Jasno, precyzyjnie (świetne rysunki!), przekonująco!

Żeby z tych poszatkowanych, poprzestawianych, pozamazywanych kawałków stenogramów wydobyć istotę informacji - trzeba było Twojej głowy, Romku!

Twoje odtworzenie - krok po kroku - wydarzeń "nad Siewiernym" (Tusk!) jest precyzyjnie prawdziwe i to, czego wszyscy się domyślaliśmy otrzymało twarde podstawy.

Wielkie dzięki!

Vote up!
7
Vote down!
0
#1546115

Kolejny czyta się z zapartym tchem i ja również musiałem kilkakrotnie wracać do tego, co już wcześniej przeczytałem

Vote up!
7
Vote down!
0
#1546119

Takie sobie pogaduchy o pogodzie...

 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1546126

 

Bardzo przepraszam, a kto to zginął w katastrofie Tu154M w 2010r. pod Smoleńskiem - ? Przecież to był nikt, ot jedna z wielu syjonistycznych kreatur jakich i na Zachodzie nie brakuje.

KTO STAŁ ZA ZAMACHEM SMOLEŃSKIM ?

Rzeczpospolita 08.08.2017 22:55:38

 

post scriptum :

Warto było zostać ukaranym gdy obnaża się postać tego żyda i Polakożercy
Warto

Vote up!
3
Vote down!
-4

Prezydent Zbigniew Ziobro 2025
Howgh

#1546132

Kosiur, pomyliłeś chyba portale, to jest portal Gawriona, a nie Opary, tam można bezkarnie obrażać kogo się chce, a najczęściej PiS i Kaczyńskiego. Tutaj panują inne zwyczaje.

Vote up!
10
Vote down!
0
#1546135

mniej zorientowanych (czy wręcz przypadkowych) Czytelników, pokazująca istotę Zamachu:

pamiętacie słowa amb. Bahra myśmy jeszcze ten samolot słyszeli, jak przelatywał nad lotniskiem nisko (to samo opowiadał i red. Pyza i zeznawali rosyjscy milicjanci)? To nie był tupolew! A kto? - zapytacie; swego czasu to ustaliliśmy z Autorem (http://niepoprawni.pl/blog/civilebellum/blogerzy-na-7-ma-rocznice-sledztwa-smolenskiego-powrot-frolowa); to ił-76 Frołowa - ten bort ze stenogramów, który powrócił nad Siewiernyj od zachodu, akańczył wybrosku i odleciał wykonując sniżanie na wastok... a potem były już tylko dwa wybuchy: na ziemi, na polance przed murem lotniska - tak powstał "wrak tupolewa" (ruskie za dużo trotylu w ten "wrak" władowali, to i rozwalił się na zbyt drobne części...

Wszystkich tych, którzy szargają dobre imię Polskich Pilotów bezczelnie sugerując, że przy takich TWA próbowaliby lądować - należy nazwać po imieniu: sprzedajne szmaty. I wreszcie ich powsadzać za to łajdactwo!

Vote up!
10
Vote down!
0
#1546117

Cyt. : "Wszystkich tych, którzy szargają dobre imię Polskich Pilotów bezczelnie sugerując, że przy takich TWA próbowaliby lądować - należy nazwać po imieniu: sprzedajne szmaty. I wreszcie ich powsadzać za to łajdactwo!"

*

W nawiązaniu do oświadczenia podkomisji smoleńskiej z dnia 9 sierpnia 2017 r. należałoby sięgnąć do zeznań funkcjonariusza BOR? http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22210502,kolejne-rewelacje-podkomisji-smolenskiej-na-dzien-przed.html

Zeznania funkcjonariusza BOR o trzech karetkach wpisują się w komunikat polskiego MSZ po tragedii, że trzy osoby przeżyły, lecz są ranne.

28.09.2010 r. „Gazeta Polska" twierdziła, że jeśli informacje te zostałyby zweryfikowane, uprawdopodobniłyby hipotezę zamachu.

Dopominałam się o to w 2010 r. oraz o zapisy nasłuchu::

„Szokujące? Umieszczone: 28.09.2010 12:48

Tak, sięgnięto po zeznanie funkcjonariusza BOR…
Czas sięgnąć do zapisu nasłuchu rozmów pilotów w kabinie
TU-154M prowadzonego przez polskie służby specjalne!
Przecież go mamy w RP?
Czy w tym zapisie usłyszymy… bummm?
A inne zapisy… ?

http://wiadomosci.wp.pl/kat,9932,title,Szokujace-zeznania-funkcjonariusza-BOR-ws.-Smolenska,wid,12707848,wiadomosc_prasa.html

“Papa lima foxtrot 101 [PLF 101-I-M ]“.
M = Military = wojskowy charakter lotu!

http://zafganistanu.pl/?page_id=661&forumaction=showposts&forum=2&thread=156&start=50

Pod w/w linkiem 16.01.2011 r. o 22.14 w „Rzetelny komentarz c.d.” napisałam też: cyt:
“Ten kto mówi, że POLSCY OFICEROWIE – PILOCI są winni nie jest godny miana POLAKA!

PS

Polscy piloci...

http://demotywatory.pl/4653877/Polacy

Vote up!
4
Vote down!
0

casium

#1546279

prześledzić ten przelot Iła-76, w następnej części cyklu "Prześwietlamy stenogramy"

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546362

Dlaczego nasze oficjalne czynniki unikają jak ognia nazywania rzeczy po imieniu, jaką by człowiek nie słuchał dyskusję to nikt nie mówi o zamachu tylko kombinują i krążą w koło a przecież ta zdrowa większość Narodu wie że to był zamach zaczęło się na molo a skończyło się nad Smoleńskiem Prokurator Pasionek powinien wziąć tą całą psiarnię na wariograf i zaczną sypać i bardzo szybko wszystko wyjdzie na jaw bo to są tchórze i nie wolno się z nimi cackać ,bo zamordowanie Prezydenta to nie kradzież czapki śliwek.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546397

...  można brakiem autentycznego wymiaru sprawiedliwości a więc niemożnością ukarania sprawców, można częściową odpowiedzialnością rządzących dziś, za  tragedię Można wszystkimi tymi czynnikami naraz.

A tak naprawdę to nie wiem.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546402

Nie wiem...., czy też jest to jedna z reakcji na dysonans poznawczy, gdy wypieramy ze swej świadomości coś, z czym nie możemy sobie poradzić lub co napawa nas przerażeniem?

Chłodna analiza faktów jakie są nam dostępne wskazuje jednoznacznie na geopolitykę a doświadczenia przeszłości dodatkowo powinny nas  umacniać w tym przekonaniu.

Oszukiwanie siebie(reakcja strusia), może ułatwiać życie, ale sprawie polskiej na pewno nie służy.

To tak jak w małżeństwie, gdy dochodzi do zdrady jednego z małżonków, to udawanie,łudzenie się, wypieranie ze swej świadomości faktu zdrady ze strony zdradzanego, na pewno nie służy pomyślności związku, gdyż pomyślność musi być oparta na prawdzie i zaufaniu a nie ułudzie.

Ile jeszcze zdrad "sojusznika" będziemy wypierali ze swej zbiorowej świadomości i łudzili się, ze to już ostatni raz?

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546455

Emisja ducha zamysłów STRATegicznej KATAstrofy unosiła się niepokojąco w przestworzach - 9.04.2010r. ...

– niestety, efekty okazały się - nie do ludzkiego POwstrzymania.

j.k

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546118

Start Jak-40 nr 044         - ~5:25

Czas lotu                       - +1:45

Podejścia IŁ-76 ~2x0:15  - +0:30

Nawiązanie łączności    - +~0:20

ostatnie połączenie       - +~0:13

Razem                         -   ~8:13

Jakim sposobem TU154M nr 101 mógł podchodzić ~8:35 i to od strony wschodniej, gdy załoga Jak-40 nr 044 usłyszała "odgłosy" kilka minut po ostatnim połączeniu radiowym z TU154M nr 101 czyli około 8:17 ? 

O tych "odgłosach" około tej godziny relacjonowali inni świadkowie(np. strażak Muramszczikow lokalizował je około 40 minut po odejściu IŁ-76 czyli ~8:20 a E.Klich na Komisji sejmowej określał katastrofę na około "pół godziny po odejściu IŁ-76 czyli ~8:10.)

Kierowca autobusu nr 148 relacji Pieczersk-Smoleńsk N.Szewczenko, po odjeździe z Pieczerska wg rozkładu jazdy o 8:10 i przejechaniu ~4.5- 5.0 km znalazł się na wysokości "czołgu" ~8:16-8:17 i był świadkiem przelotu samolotu nad ul. Kutuzowa "kołami do ziemi" i wykonującego manewry skrzydłami : "przechył na lewo a potem za Kutuzowa wyrównał" oraz destrukcją w powietrzu i przyziemieniem(ślady na ziemi to ślady kół podwozia, co potwierdzali rosyjscy funkcjonariusze w zeznaniach w prokuraturze.

Gdyby lot przebiegał wg linii pomarańczowej i odbywał się na pułapie FL330 jak to przedstawiał MAK, to przy starcie o godzinie 7:21, na punkcie ASKIL znalazłby się nie  po 58 minutach jak to zakładał Stroiński w swoim planie ale po około 55 minutach(Stroiński podawał czasy lotu na odcinkach przy założeniu lotu na pułapie FL270 a lot na pułapie FL330 powoduje skrócenie lotu o około 3 minuty czyli TU154M nr 101 znalazłby się na punkcie ASKIL około godziny 8:16(jeśli P.Plusnin mówi o nawiązaniu łączności z TU154M nr 101 około 8:15, to musiało być już po 1-2 minutach po przekroczeniu ASKIL i po łączności samolotu z Moskwa Kontrola czyli około 8:16-8:17

Czas takiego lotu wg podejścia po trajektorii pokazanej na rysunku kolorem pomarańczowym trwałby około 71- 72 minuty czyli po starcie około 7:21 byłby na podejściu wschodnim około 8:32-8:33

"Odgłosy" były słyszane sporo wcześniej(około dziesiątej ruskiego czasu i około trzy godziny po wschodzie słońca, który miał miejsce o 3:02 UTC czyli około 6:02 UTC czyli około 10:02 UTC+4(8:02 UTC+2) czyli były to odgłosy inscenizacji katastrofy "na żywo" z udziałem samolotu dublera, a skoro tak, to scenarzyści tego przedstawienia nie mogli kierować TU154M nr 101 na podejście wschodnie z leżącymi i dymiącymi szczątkami dublera i do tego sprowadzać samolot do 100 m.

Logicznym jest trajektoria pozioma ostatniego fragmentu lotu zapisana w FMS jako:

ASKIL-DRL1-10XUB-DRL-XUBS (procedura z nawrotem)

z tym że jej walorem był przelot kontrolny nad Siewiernym na wysokości kręgu ~500 m, sprawdzenie warunków meteo i podjecie decyzji np. o odejściu.

Wg tej trajektorii, samolot nad Siewiernym mógł się pojawić około 8:23-8:24 a telefon Prezydenta do J.Kaczyńskiego z 8:23 i info, że będą lądować za kilkanaście minut mógł pochodzić z przekonania, że odchodzą na drugi krąg(czas kręgu to około 12-13 minut) a nie na zapasowe.

 

 

Vote up!
4
Vote down!
-2
#1546154

W odpowiedzi zadam Panu tylko jedno pytanie - ile powinien lecieć Jak-40 z ASKIL na XUBS - podejście wschodnie?

Pozdrawiam

MR

 

Vote up!
7
Vote down!
0
#1546157

Nie mam takich wiarygodnych danych.

Można robić przybliżenia na podstawie porównania do czasu lotu TU154M.

Prawdopodobny czas lotu to około 21-22 minuty
Czas lotu z ASKIL samolotu TU154M nr 101 podany w raportach jako ~19 minut jest zawyżony o około 4 minuty(powinien wynosić ~15 minut)

Prędkość podejścia Jak-a to ~190 km/h a TU154M to ~270 km/h

Przyjmując proporcję tych prędkości to czas Jak-a powinien być w stosunku do TU154M jako:

~270/190 x 15 = ~21.3 minuty

Są to oczywiście czasy około.

Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
-1
#1546167

Start samolotu odbył się około godz. 5.25. W trakcie przelotu nie było żadnych problemów. Lądowanie w Smoleńsku odbyło się o godz. 7.25 czasu polskiego.

Zeznaję, iż około 10-15 minut przed lądowaniem nawiązaliśmy kontakt radiowy z wieżą na lotnisku w Smoleńsku.

*z dnia 10.04.2010 - za: http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch

Vote up!
4
Vote down!
0
#1546171

Lądowanie Jak-a określił na około 7:25 a śp. Muś bardziej precyzyjnie:

5:25 +1:45 = ~7:10

a gdy skorygujemy czas startu z Okęcia na rzeczywisty  5:29 to czas lądowania wg śp. Musia wypadnie na 7:14 a Wosztyla na 7:29  (lot 2 godziny wg zeznań z 10.04.2010)

To jego stwierdzenie:

"Zeznaję, iż około 10-15 minut przed lądowaniem nawiązaliśmy kontakt radiowy z wieżą na lotnisku w Smoleńsku."

pokazuje, że ten człowiek nie ma wyczucia czasu bo z wieżą w Smoleńsku nawiązali kontakt zaraz po ASKIL i po zakończeniu łączności z Moskwa-Kontrola czyli około 20 minut przed lądowaniem a nie 10_15 minut.

 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1546175

Piszesz o załodze Jaka:

"z wieżą w Smoleńsku nawiązali kontakt zaraz po ASKIL i po zakończeniu łączności z Moskwa-Kontrola czyli około 20 minut przed lądowaniem a nie 10_15 minut."

Czyżby miał Pan oryginalne stenogramy z JAKA-40? Z tego co mi jest wiadomo - nie kontaktowali się z Moskwą  w ogóle. 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546184

nie ma sensu "dyskutować" - popatrz na fakty:

Start Jak-40 nr 044  - ~5:25  Czas lotu  - +1:45 

Powyższe to cytat ze Stana: wychodzi, że lądowali wg niego o 7.10. A wiadomo (co prawda z ruskich stenogramów, ale na nie się powołuje), że nad ASKIL byli o 6.55 - to ile lecieli wg niego? 15 minut. To jest taki "analityk" - i co mu zrobisz?

Vote up!
4
Vote down!
0
#1546188

z tobą, bo oprócz tego, że jesteś ignorantem, to jeszcze bezczelnym.

Nie rozumiesz pisanego, to do szkoły a nie zarzucać mi nieprawdę.

Podałem przecież, że start Jak-40 nr 044 nastąpił faktycznie ~5:29 więc lądowanie wg danych na temat długości lotu śp. Musia jako 1:45, było ~7:14(wszystko podawane jako około więc precyzja śp. Musia była wręcz idealna.)

Wg stenogramów z wieży, Jak-40 nr 044 nawiązał kontakt z Moskwa-Kontrola o 6:53:20,4 (info o podchodzeniu do ASKIL) a nie o 6:55

Korsaż zgłosił się do Jak-a o 6:53:33,5 i to już było za ASKIL

Porządkując:

Jak-40 nr 044 w punkcie ASKIL - 6:53:20,4

Jak-40 nr 044 ładowanie           - 7:15:05,8

Wg stenogramu z wieży czas lotu z ASKIL na XUBS wyniósł: 0:21:45,4

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1546210

Jakoś przeoczyłem wcześniej Pana wpis obrażający Civilebellum,  reaguję więc z opóźnieniem.

Uwagi Civi są zawsze bardzo cenne i merytoryczne, a jego artykuły wnoszą zawsze bardzo wiele nowego do blogerskiego śledztwa i pobudzają do myślenia i odkrywania nowych tropów . Dzięki niemu wspólne blogerskie śledztwo  i Ruch Uporu w ogóle jeszcze istnieją. Poza tym - nikt z nas nie ma patentu na prawdę i dochodzimy do niej albo wspólnie, albo po prostu nie dochodzimy jej razem. Liczyłem że będzie Pan jedną z tych osób, które potrafią dochodzić prawdy zespołowo. Ale każdy kto autentycznie chce prawdy powinien mieć szacunek dla innych dążących do tego celu. Pańska agresja wyklucza Pana z grona osób dążących do niej , bo pokazuje że w pierwszym rzędzie nie chodzi Panu o to jak było, ale o coś innego. Nie wiem do czego Pan zmierza i nie obchodzi mnie to, wiem tylko że Pańskie intencje nie są czyste.

Żądam aby  przeprosił Pan Civilebellum za słowną agresję. Jeśli Pan tego nie zrobi uznam, że wcale nie zmierza Pan do prawdy i nie podejmę już nigdy żadnej dyskusji z Panem.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1546429

i to wobec zachowania kogoś, kto mnie obraża swoim komentarzem: civilebellum - 10 Sierpnia, 2017 - 08:34

Jest to jawna dyskryminacja komentujących na Pańskim blogu.

Wynika ona z tego, ze z tym komentatorem "spijacie sobie z dziubków" a mnie takie relacje nie interesują i piszę prosto to co uważam, a nie to co komuś będzie miłe.

Żegnam.

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546456

Stenogramu z Jak-a jako takiego nasze "asy" śledcze oczywiście nie opublikowały, ale w stenogramach z wieży wg. IES

są wstawki z tego stenogramu i jest korespondencja Jak-40 nr 044 z Moskwa -Kontrola i z Korsażem.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546189

Ale ja mówię o korespondencji z Jakiem, którym dowodził Wosztyl.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546195

Screen, który zamieściłem, to fragment stenogramu z wieży opracowany przez IES, który zawiera korespondencję   z wieżą Jak-40 nr 044, którym dowodził Wosztyl w dniu 10.04.2010 roku.

Jak Pan zapewne wie, stenogramu z magnetofonu Jak-a nie upubliczniono a bardzo długie jego "opracowywanie" tłumaczono tym, że musi dojść do skorelowania czasowego wypowiedzi zarejestrowanych na magnetofonie Jak-a z zapisami tej korespondencji dokonanymi na wieży.

Efekt tej korelacji mamy w stenogramie z wieży opracowanym przez IES.

We wnioskach do tej ekspertyzy IES napisał m.inn:

Nie upublicznienie stenogramu z magnetofonu Jak-40 nr 044 jest przesłanką dla uznania, że te wszystkie upublicznione zapisy(TU154M nr 101, wieża) podlegały manipulacjom i obciąża to MAK, KBWLLP i obecną podkomisję MON, która moim zdaniem jest "drugim ostrzem nożyc Golicyna", bo pierwszym ostrzem jest MAK i KBWLLP.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546206

Tusk zachowanie swoje i podległej mu administracji po 10.04.2010 roku tłumaczył racją stanu Polski, którą to rację stanu on określa.

Należałoby oczekiwać od J.Kaczyńskiego podobnej deklaracji , bo postępowanie "dobrej zmiany" w tej sprawie moim zdaniem też swoje zachowanie uzasadnia racją stanu.

Okazuje się, ze w dzisiejszym świecie zbrodniarz i ofiara mogą ukrywać prawdę w imię aktualnej racji stanu - posiłkując się zwrotem klasyczki, można powiedzieć:"taki mamy klimat".

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546207

No i właśnie w tym jest problem.

1) Załoga Jaka twierdzi, że w ogóle nie kontaktowali się z Moskwą - nawiązali od razu kontakt z Korsażem, którego czestotliwość otrzymali od Mińska

2) Jak który jest w stenogramach leci najpierw na Jużnyj, a potem niespodziewanie zmienia kurs i leci na Siewiernyj

3) Nie opublikowano zapisu z magnetofonu Jaka-40/044

4) Żadna z zeznających osób z załogi Jaka nie słyszała aby KL kazał im odejść - a tak stoi jak byk w stenogramach z wieży

Te przykłady można mnożyć w nieskończoność, a wnioski są dwa  - w stenogramach jest zapis lotu ale nie tego Jaka "dziennikarskiego" którego pilotował Wosztyl, oraz stenogramy są totalnie sfałszowane (co wszyscy wiedzą).   Więc jakiekolwiek wyciąganie dalekoidących wniosków jest błędem!

Ja specjalnie pomijam problematykę drugiego Jaka i koncentruję się na Tupolewie, aby nie poruszać tematu który :

1) jest obarczony największym błędem

2) najszybciej można go wyjaśnić - publikując "zapis z drutu"

Wniosek: Zbrodnię "smoleńską" można wyjaśnić jeszcze dziś przy odrobinie dobrej woli - wystarczy opublikować taśmy z JAKA (ewentualnie oryginalny zapis rozmów w kokpicie), Obydwa są w posiadaniu MON.

A swoją drogą to nie są wcale "stenogramy IES" jak Pan pisze, tylko "ruskie praparaty".

Vote up!
4
Vote down!
0
#1546259

Podzielam ten pogląd i uważam, że jest to również jeden z wielu argumentów za tym, że ZP i obecna podkomisja(która  ma/powinna mieć dostęp do nagrań z Jak-a) świadomie wprowadzają opinię publiczną w błąd w interesie "sojuszników" uwikłanych w tę zbrodnię.

"Taki mamy klimat"- można powtórzyć za klasykiem(klasyczką).

"A swoją drogą to nie są wcale "stenogramy IES" jak Pan pisze, tylko "ruskie praparaty".

Tak, to są "ruskie praparaty" ale potwierdzone pieczęciami IES i podpisami wybitnych ekspertów.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1546269

SKŁADa się z wielu wersetów...

dostępnych przestępczości zorganizowanych wersji (miejsc wiercenia otworów strzałowych ) do rozsadzania POwłok przykrywających skrzydła POlityczne...

Przełomy o specyFi(zy)cznych (fizycznych uzasadnieniach efektów) kształtów-efektów tyPOwych...

MeryTORycznie rozsądzają o POchodzeniu materialnych efektów BŁYSKawicznego rozsadzenia...

- POwłokowych sąsiedztw elementów SKŁADowych - dowodowych...

Uszanowanie Państwu Prawa szanującego merytoryczne szacowanie efektów praw fizyki i " fizycznych" pra(co)wników.....

j.k.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1546267

Przebiegają falą uderzeniową (przy sąsiedztwie rdzenia- powierzchni eksplodującej tyPOwo ) równomiernie rozciągając POwłokę przykrywającą - powierzchnie płatowca...

- do granic wytrzymałości sieci krystalicznej stopów duraluminiowych...

PO wewnętrzno-zewnętrznym rozerwaniu sieci krystalicznej materii...

- Dającej ostre fotograficznie POstrzępione granice fragmentów - dowodów ewidentnej projekcji Prawdy materialnej o zaszłości SKŁADników projektów POlitycznych...

j.k.

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#1546268

Coraz bardziej wytwory Twojego "tfórczego" umysłu, przypominają bredzenie w malignie.

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1546271

Aby z kształtów typowo postrzępionych fragmentów poszycia skrzydła płatowca (po katastroficznej tragedii)  - coś wiedząc z mechanoskopii i wyglądu sieci krystalograficznej stopów duraluminiowych - można było poprostu wyczytać (ewidentnie ukrywaną) - prawdę o krokach dojścia i zajścia fizycznych przeobrażeń skrzydła...

- w typowe obrazy fragmentów rozsadzonego skrzydła - newralgicznego składnika znikania funkcji nośności i bezpieczeństwa przy lądowaniu...

j.k.

 

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1546286

Jak zawsze tekst napisany z dużą starannością. Muszę przypomnieć sobie kilka materiałów żeby coś konkretnego napisać.

Co do godziny lądowania Jaka Wolsztyla najprościej byłoby sprawdzić co wpisali w raporcie. Piloci (zwłaszcza wojskowi) takie sprawy dokumentują. Czas lądowania to chyba moment zakończenia dobiegu i rozpoczęcie kołowania na postój.

Prokuratura musi mieć te papiery.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546278

Cieszę się, że tu zajrzałeś. Oczywiście że są raporty i papiery dotyczące momentu lądowania Jaka-40. Z tego co mówił Muś i Wosztyl wynika, że figuruje (owała)  w nich godzina 7:25.

Wosztyl: lądowanie w Smoleńsku  odbyło się o godzinie 7:25 czasu polskiego

Wosztyl: (...) podczas lotu mam cały czas zegar przed oczyma. Co chwila na niego patrzę, żeby wiedzieć czy lot odbywa się zgodnie z planem. Poza tym - dodał - zaraz po lądowaniu dowódca statku musi wypełnić i podpisać druk rozkazu. Tam trzeba wpisać dokładną godzinę startu i lądowania.

Muś:

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546284

mocno utrudnia odtworzenie pierwszych relacji, komentarzy, wrażeń. Wydaje się, że to co wpisali w raporty piloci Jaka powinno być prawdziwe. Czy nie było potem edytowane ... ? Rozwiązano 36SPLT i pewnie jest pretekst aby powiedzieć, że papiery i np. fotele zaginęły.

Uważam, że najważniejsze są pierwsze relacje, wszelkie przejęzyczenia, dziwne wypowiedzi, jakieś sugestie czy niedopowiedzenia.

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546291

(...)Lądowaliśmy o 7:15. - Jest pan tego absolutnie pewien? - Jak mogę nie być pewien? - żachnął się. Przecież podczas lotu mam cały czas zegar przed oczyma. Co chwila na niego patrzę, żeby wiedzieć czy lot odbywa się zgodnie z planem. Poza tym - dodał - zaraz po lądowaniu dowódca statku musi wypełnić i podpisać druk rozkazu. Tam trzeba wpisać dokładną godzinę startu i lądowania. - Czyli wpisał pan wówczas 7:15? - spytałem - No tak, spojrzał na mnie przeciągle, jakby wietrzył jakiś podstęp. 7:15.(...)

To fragment Pańskiego tekstu poświęconego Pańskiej rozmowie z A.Wosztylem.

Ta potwierdzana przez niego godzina 7:15, jest jak wskazywałem bardzo bliska tej, która wynikała z zeznań śp. Musia.

Muś nie żyje, bo był precyzyjny i stanowczy a A. Wosztyl jak widać jest elastyczny i dlatego żyje.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546293

ważne są pierwsze relacje. Muś nie wiadomo co mówi o godzinie przylotu, bo to jest poprawiane w zeznaniach. Wiadomo co mówi Wosztyl i ta godzina rzeczywiście tak jak Pan mówi ewoluuje z zeznania na zeznanie zbliżając się do stenogramowej 7:15. Więc najpierw jest 7:25, potem około 7:20, by w końcu pozostała ta 7:15. Ta ostatnia godzina pasowała Wosztylowi ze względu na ruski grafik pogodowy, który pozwalał mu się bronić przed sądem. Ważne jest natomiast pierwsze zeznanie. To co powiedział zaraz po zdarzeniach. I to była 7:25. Co ciekawe Wosztyl konsekwentnie utrzymuje, że lecieli dwie godziny. Więc i godzina startu się przesuwa. Tymczasem wiemy z innych zeznań i relacji (np. dziennikarzy), że wystartowali ok. 7:25-7:30.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546301

Wosztyl jako dowódca załogi powinien być zorientowany bardzo dokładnie w sprawie czasu lotu, bo podobnie jak pilot Stroiński musiał przygotowywać się do lotu w charakterze dowódcy załogi i plan lotu sobie opracowywać/przyswoić.

Trzeba tu wspomnieć o tym, że Jaki-i będące na stanie 36SPLT nie były idealnie takimi samymi pod względem osiągów.

Jak-40 nr 044 był samolotem zmodernizowanym z nowej wersji silnikami, które pozwalały uzyskiwać mu prędkość maksymalną 600 km/h, prędkość przelotowa 475-510 km/h, podczas gdy pozostałe ze starego typu silnikami osiągały prędkość maksymalną  510 km/h, prędkość przelotową 420 km/h.

Te 2h lotu wg Wosztyla to mogło dotyczyć samolotu Jak- 40 nr 047 , który uległ awarii i dlatego użyto Jak-40 nr 044.

Gdyby te 2h dotyczyło samolotu o prędkości przelotowej nr 047  420 km/h to dla nr 044 o 475 km/h, to czas lotu nr 044 wyniósłby:

420/475 x 120 min. = ~106 min. = ~1:46h i tyle wynosił czas lotu wg stenogramu z wieży(wg. zeznań sp. Musia to ~1:45)

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1546305