Z pamiętnika partyzanta

Obrazek użytkownika pacyna
Kraj

   

Pamiętnik partyzanta: 
Poniedziałek: Goniliśmy Niemców po lesie. 
Wtorek: Niemcy gonili nas po lesie. 
Środa: Goniliśmy Niemców po lesie. 
Czwartek: Niemcy gonili nas po lesie. 
Piątek: Goniliśmy Niemców po lesie. 
Sobota: Niemcy gonili nas po lesie. 
Niedziela: Gajowy wyrzucił nas wszystkich z lasu.

       Nie milknie płacz totalnej koalicji po podwójnym wecie Prezydenta Andrzeja Dudy w kwestii reformy sądownictwa. Zadziwiające jest, jak jedna decyzja głowy państwa obróciła niedawnych zwolenników i agitatorów Andrzeja Dudy w zaciekłych wrogów, odsądzających Prezydenta od czci i wiary. Czy słusznie? Zacznijmy od początku.

       Już w kampanii wyborczej, Andrzej Duda bardzo przekonująco zapewniał Naród, iż w przeciwieństwie do swego poprzednika chce być prezydentem aktywnie uczestniczącym w życiu politycznym państwa, chce mieć wpływ na bieżącą politykę i na reformowanie kraju. "Nie będę strażnikiem żyrandola", te słowa często padały z ust kandydata Andrzeja Dudy w kampanii wyborczej, padały zapowiedzi, iż -jako prezydent- będzie chciał odgrywać aktywną rolę w polityce zagranicznej, w kwestiach obronności, jednym słowem wszędzie tam, gdzie Konstytucja daje Prezydentowi pewne pole działania. 

       Podwójne zwycięstwo obozu Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęło proces "dobrej zmiany". Nadszedł czas przekuwania obietnic w czyny. Jakież musiało być rozczarowanie Andrzeja Dudy, gdy Antoni Macierewicz w atmosferze małej wojenki wypchnął prezydenta z jakichkolwiek procesów decyzyjnych w kwestii reformowania Wojska Polskiego, pozostawiając Andrzejowi Dudzie jedynie rolę "pozdrawiacza defiladowego". Nie lepiej wyglądała kwestia współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Choć szef resortu Witold Waszczykowski notował jedną kompromitację za drugą ( San Escobar śpiewne przez Erica Cartmana do dziś jest hitem), to Andrzej Duda pozostawał całkowicie na uboczu bieżących zdarzeń. Nawet wizyty prezydenckie za granicą nie były tak fetowane, jak każda jedna podróż zagraniczna Beaty Szydło, po której rządowe media wręcz piały z zachwytu. Decyzją Jarosława Kaczyńskiego i ludzi najbliższych "uchu Prezesa", Andrzej Duda miał pełnić jedynie rolę "dudopisu", a jego pokora i izolacja w Belwederze miała ewentualnie zaowocować marchewką w postaci drugiej kadencji, choć już na wiosnę tego roku pojawiły się pierwsze przecieki, iż kandydatem w kolejnych wyborach prezydenckich Prawa i Sprawiedliwości może być...Beata Szydło. Prezydentowi pozostało jedynie czekać.

      Cierpliwość Prezydenta została nagrodzona. Gdy "Sztab Główny" z Nowogrodzkiej postanowił "ostatecznie rozwiązać kwestię sądownictwa" i rozpoczął wręcz stachanowski ( ze względu na tempo prac) tryb przepychania jakże kiepskich ustaw o zmianach w sądownictwie.Totalna opozycja wpadła w paniczny szał wiecowania, przez kraj przetoczyła się fala słomianej histerii, która wbrew przewidywaniom sztabu koalicji rządzącej...chwyciła niczym pamiętne aborcyjne protesty nawiedzonych bab. Jednak tym razem maszyna zmian dostała już tak wielkiej pary, iż zatrzymać jej nie było sposobu. Z jednej strony ziemia osuwająca się pod prawniczym establishmentem zainstalowanym jeszcze przez Józefa Stalina, z drugiej natomiast, cała machina propagandy rządowej. Społeczeństwo znalazło się dokładnie pośrodku, zupełnie gubiąc istotę sporu z oczu.  Podobnie jak w przypadku "czarnych protestów", "opcja niemiecka" dostała wiatr w żagle ze strony zwykłych ludzi, którzy nie do końca "czując" ducha proponowanych zmian, na wszelki wypadek postanowiła wesprzeć protestujących. Pomimo, iż nie było to znaczne wsparcie, to jeden rzut oka wystarczył by dostrzec, iż niezadowolenie z trybu prac koalicji sejmowej wykroczyło poza środowisko "ubywateli" i "kodomitów". Jednak walec historii napędzany przez rząd i koalicję toczył się nieubłaganie dalej, nocne obrady i posiedzenia, hurtowo odrzucane poprawki opozycji, a w końcu próba oszwabienia Prezydenta poprzez sprytną gierkę z "poprawkami prezydenckimi" doprowadziły do wyczekiwanego przez koalicję przegłosowania całego projektu... i tutaj PiS zderzył się ze ścianą Belwederu z taką siłą, że wszystkim mowę z wrażenia odebrało. Prezydent nie tylko postanowił zawetować dwie z trzech przyjętych ustaw, lecz na domiar złego ( dla rządu i opozycji) ogłosił konstruktywne weto, zapowiadając własny projekt obu zawetowanych ustaw! W dwa miesiące! Po tej decyzji Andrzeja Dudy Warszawa wyglądała niczym Hiroszima "tuż po". Opozycja kompletnie zbita z tropu, rząd wraz z Jarosławem Kaczyńskim próbujący zorientować się, co się właściwie stało, z której strony dostali obuchem w łeb i jakie są straty, na ulice wyruszyły służby oczyszczania miasta, by usunąć ślady bytności protestujących jeszcze poprzedniej nocy wandali. Społeczeństwo nie zrażone konsternacją wszystkich graczy politycznych ruszyło na wakacje, do pracy, jednym słowem kolejnego dnia znów wstało słońce. 

     Dziś, 26.07.2017 roku, po wczorajszym całodniowym grillowaniu Prezydenta Andrzeja Dudy, po całodniowym przypominaniu skąd Andrzejowi Dudzie "nogi wyrastają", TVP INFO przeprowadziło błyskawiczną ankietę dotyczącą prezydenckiego weta. 87% ankietowanych popiera decyzję Prezydenta! Nie pomogły obelgi i wiadra pomyj wylewane na Andrzeja Dudę, nie pomogły propagandowe chwyty z pokazywaniem "zwykłych ludzi", którzy są za reformą za wszelką cenę. Andrzej Duda wygrał pierwsze starcie i otworzył sobie drogę do reelekcji, o ile zapowiedź Prezydenta nie skończy się tak, jak obietnica złożona "frankowiczom". Andrzej Duda zagrał wysoko i wygrał otwarcie, teraz wszystkie karty są w jego ręku, a Nowogrodzka znalazła się w roli widza. Jednocześnie udało się wygasić niebezpieczny dla rządu, gwałtowny wzrost niezadowolenia ze sposobu przeprowadzania zmian w sądownictwie, a bardzo prawdopodobne, iż Belweder pójdzie za ciosem i złoży zupełnie kontrrewolucyjny projekt, który zamiast zmierzać w stronę umacniania zamordyzmu i wzmacniania systemu gabinetowo- parlamentarnego, zrealizuje projekt tzw "opozycji konstruktywnej" i poprowadzi sądownictwo w nowym kierunku. Jest to o tyle prawdopodobne, że taka propozycja stworzy dla Belwederu niewielkie ( ale zawsze!) zaplecze polityczne w parlamencie niezależne od PiS-u, co może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłych stosunków na linii koalicja- Belweder. Taka opcja dodatkowo wysadziłaby z siodła opozycję totalną, skazując ją na rolę wrzaskliwych nieudaczników, którzy potrafią jedynie protestować wbrew wszelkiej logice, a więc dostaliby "mordę", którą od czasów poronienia POPiSu starali się dorobić Prawu i Sprawiedliwości. Andrzej Duda staje przed szansą, by z pozycji słabego ( konstytucyjnie) prezydenta urosnąć do roli męża stanu. Jeśli dodamy do tego zapowiedź wniesienia pod dyskusję ze społeczeństwem nowego, powstającego w Belwederze projektu prezydneckiej Konstytucji, to otrzymujemy zupełnie nowe oblicze prezydenckiego weta, jako początku czegoś nowego.

     Zacząłem od dowcipu, bo właśnie cała ta sytuacja wygląda tak, jak we wspomnianym dowcipie. Gajowy Duda wszedł do lasu i przepędził wszystkich harcujących hultajów. Pytanie tylko, czy będzie w stanie zrealizować to, co ludziom obiecał, a na szali położył w zasadzie cały swój autorytet. Odwaga imponująca, jednak czy aby nie granicząca z szaleństwem? To już czas pokaże. Od siebie dodam jeszcze, że zgadzam się z tym "prezydenckimi trzema piątymi", pod warunkiem, że jeśli Sejm nie wybierze żadnego z kandydatów przedstawianych po kolei przez wszystkie kluby i koła, to o wyborze zadecyduje...losowanie ( tak aby nie było "wiecznych wakatów").  Druga rzecz, to wyrugowanie z posadek całego obecnego składu SN. Przenieść to całe czerwone towarzystwo w niebyt, to kwestia kluczowa i niepodważalna.  

      

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (13 głosów)

Komentarze

Według autora Prezydenta wyparto z jego konstytucyjnych uprawnień z reformy wojska - a kto Prezydentowi zabronił wyjść z jakimś projektem? - A może minister MON miał czekać aż gdzieś kiedyś w kancelarii pana Prezydenta ktoś coś wymyśli? Podobnie jest z MSZ - dlaczego Andrzej Duda dotychczas nie zgłosił swoich propozycji? Dlaczego nie tylko zgadzał się ale i popierał antypolską politykę wobec banderowskiej Ukrainy?. Mężem stanu zostaje się wówczas kiedy samodzielnie ma się coś do powiedzenia i to w interesie Polskiej Racji Stanu! Tu nie było ani racji stanu ani własnego zdania - autor pominął jeden "drobny" szczegół - pan Prezydent zawetował ustawy po 45 minutowej rozmowie z naszą, jak mówi S. Michalkiewicz, "złotą panią". A napastliwy ton i manipulacja słowna wobec Ministra Sprawiedliwości każe przypuszczać, że pan Prezydent po otrzymanych instrukcjach z Berlina szukając alibi dla wykonywanego zleconego zadania postanowił też załatwić swoje osobiste porachunki ze Zbigniewem Ziobro (to Z. Ziobro wyciągnął A. Dudę z niebytu na salony polityczne i może pan Prezydent ma jakiś kompleks wobec swego byłego przełożonego)

W M.S. nie chodzi o jakiekolwiek zmiany - kosmetyczne -, a tylko takie może zaproponować pan Prezydent, CHODZI O ZMIANY SYSTEMOWE! I nawet jezeli ustawy były niezbyt dokładnie dopracowane (kto pokaże jakąkolwiek ustawę podpisaną przez któregokolwiek Prezydenta czy "prezydenta' bez wad?) to przepchnięte przy takim wyciu beneficjentów dotychczasowego stanu "prawnego" powinny wejść w życie i dopiero po oczyszczeniu stajni Augiasza pan Prezydent mógł wyjść z propozycjami zmian w ustawie. I wówczas mógłby aspirować do pozycji "Męża Stanu". Dzisiaj aspiruje jedynie do roli któregoś z rzędu - po TW "Oscarze", Kijowskim, Kasprzaku i Schetynie - lokaja na usługach Berlina.

Vote up!
2
Vote down!
-2

antyleming

#1545298

   Jeśli chodzi o relację na linii Belweder- MON, to pierwsze oficjalne zgrzyty nastąpiły już blisko rok temu, gdy A. Macierewicz przedstawił swoją listę nazwisk, wskazanych do awansów na stopnie generalskie. Jeśli już wtedy poszło na ostro, to znaczy, że już wcześniej dochodziło do spięć, a przy tej okazji konflikt wyszedł na jaw.

    Gdyby kolega bloger uważniej czytał felietony S. Michalkiewicza, to właśnie w kilku z nich, S. Michalkiewicz pisze o tym, iż A. Duda odmówił odejścia z PiS przy okazji rokoszu ziobrystów. Tak więc raczej to nie znajomość ze Z. Ziobro stała za wyciągnięciem A. Dudy z tylnej ławki, choć możliwe, że miała jakiś wpływ! Tak na marginesie, to w chwili najcięższej dla Kaczyńskiego, A. Duda nie zdezerterował, on trwał lojalnie u boku Prezesa! 

     Byłbym też ostrożny z oceną rozmowy na linii Berlin- Warszawa. J. Kaczyński potajemnie się spotykał z A. Merkel i...został oszwabiony. Myślę, że Prezydent miałby to na uwadze, jak i fakt, iż sama rozmowa wypłynie.

    Co może zaproponować sam Prezydent, to my tego nie wiemy. Jednak skoro chłopie zaufałeś A. Dudzie wyjętemu niczym królik z kapelusza Prezia do wyścigu o prezydenturę, to chyba troszkę nie ładnie jest tak szybko utracić w tego człowieka wiarę! Tym bardziej, że jeśli 5 kolumna chciała tego lata ( bądź jesieni) przeprowadzić przewrót, to właśnie A. Duda odebrał im do tego szansę, paliwo i amunicję. Odebrał też rekruta. Poczekamy- zobaczymy. Ja na obecnego Prezydenta nie głosowałem, tak więc ani nie mam do siebie żalu, ani wstydzić się nie muszę.

Vote up!
3
Vote down!
-1

              

#1545304

   Skoro Kancelaria Prezydenta ( z tego co kojarzę) pracuje nad nową Ustawą Zasadniczą, to może też być tak, iż te dwie zawetowane ustawy mogą być z nią kompletnie nie zgodne! Jeśli tak jest, to jak Prezydent miałby te dwie ustawy podpisać? Tylko po to, aby zaraz wszystko od nowa zmieniać? Jeszcze raz powtórzę- cierpliwości. Prezydent też chyba ostatnio prosił o odrobinę cierpliwości i zaufania na tweeterze. 

Vote up!
2
Vote down!
0

              

#1545305