Psy

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska
Idee

To będzie o ludziach i psach, choć niekoniecznie o "psach" Pasikowskiego.

O psach, może dlatego że wkrótce, w Noc Wigilijną, zwierzęta będą przemawiać głosem ludzkim. Może też z tego powodu, że niezbyt często myślimy o naszych przyjaciołach. A wreszcie - bo każdy z nas tęskni do wiernej przyjaźni.

W naszym domu psy były "od zawsze". Tatko wspominał wiernego Lorda z domu swych Rodziców, psa który zmarł na zawał serca.

Przed wojną Rodzice mieli Puska. Kundelka wyglądającego jak owczarek alzacki w miniaturze. Wojnę przeżywali razem. Wówczas piesek "dał się poznać" z innej strony. Dotychczas żaden ze znanych psów w rodzinie nie skrzywdził dziecka. A ja, ok. 1,5 roczna, zostałam przez psa chwycona zębami za rękę - gdy próbowałam "zamieszać" mu w misce. Psa przejęła wówczas Ciotka, która lubiła go bardzo, ale u niej nie doczekał końca wojny - wydaje się, że ktoś go "upolował".

Po wojnie "przyszła" Zorka. Miała być owczarkiem podhalańskim - była małą puchatą kuleczką i niewiele wyrosła, została malutka, niepodobna do owczarka. Nie przeżyła pierwszego porodu, szczeniaczki niestety także nie.  Był po niej Tarzan, owczarek niemiecki, który utonął w odkrytej studni.

Później długo nic - wspomnienia o psach bolały.

Wreszcie - nadszedł czas Boksia, oficjalnie Boxa. Z rodowodowego gniazda, płowy bokser, choć bez certyfikatu - piąty w miocie. Mieszkał dotychczas w małym mieszkaniu w Katowicach, z dwójką emerytowanych starszych nauczycieli. Spał w łazience. Genialnie ułożony przez nauczycielskiego syna, dzielny, mądry, obronny, inteligentny pies, któremu tylko mowy brakowało by być pełnoprawnym członkiem rodziny. Boksio "pocieszał strapionych", radował się - z radosnymi, bronił słabych, przynosił pantofle właścicielom, choć chciał się bawić z dziećmi w uciekanie i odbieranie ich pantofli. Dzieci mogły na nim jeździć jak na koniu, buszować w jego misce, wkładać mu palce w oczy, w uszy... Nigdy nie spotkała nikogo najmniejsza krzywda. Każde nowe dziecko w rodzinie Boksio musiał powitać - polizać. Wówczas bezbłędnie "przypisywał je" właściwym rodzicom. Jeśli dziecko zapłakało a rodzice nie regowali - Boksio natychmiast wzywał "odpowiedzialnych" do zajęcia się malcem. Pilnował gotującego się mleka - alarmował, wywoływał nas z ogrodu gdy w domu dzwonił telefon. W ogrodzie wyrywał chwasty razem z Mamusią. Do domu wejść mógł każdy, ale wyjście było możliwe jedynie za zgodą gospodarzy. Nigdy nie próbował chwycić nikogo za rękę - chwytał za nogę, przewracał, siadał na straży. 

To był pies, z którym "bałam się" chodzić na dalekie spacery. Boksio skakał przez płoty i żywopłoty - do wysokości ok. 1,6m, bawił się w pozorowany atak i unik, nie przeszkadzał mu wiatr, deszcz, śnieg. Miał tytuł psa - obrońcy. Świetnie pływał, nie znosił natomiast kąpieli higienicznych. Pachniał jak kostki maggi - grzybami. Zdarzało mu się wytarzać w jakichś śmierdzących świństwach. Musiał być wykąpany i kiedyś po takiej kąpieli wybiegł z domu tak szybko, że "po drodze" jak duch, "przeszedł" przez drzwi, rozbijając zbrojoną szybę i doznając jedynie niewielkiego zranienia skóry głowy. A mój strach powodowała jego "obronność". Jeśli uznał że wóz konny lub traktor może być zagrożeniem - nie wahał się natychmiast atakować nieprzyjaciela frontalnie. Tak więc musiałam rozpoznawać "zagrożenie" z odpowiednio dużej odległości i oczywiście owo zagrożenie omijać. Śmiałam się, że Boksio poszedłby nawet na czołg gdyby miał nas bronić.

W jakimś momencie do Boksia dołączył następny płowy - Ajas, czyli Ajasek. Arystokrata, z rodowodem. Gdy był szczeniakiem - Boksio opiekował się nim, później - musieliśmy psy rozdzielać. Ajasek - "francuski piesek" - próbował zostać "przywódcą stada", choć nie miał po temu żadnych kwalifikacji. Nie lubił deszczu, wiatru, mokrej trawy. Po mokrej łące "stąpał na paluszkach", wyprowdzony natychmiast uciekał do domu. Nie skakał przez płot, wdrapywał sie po siatce jak po drabinie. Bał się burzy. Z trudem, po szkoleniu, zdobył tytuł psa-towarzysza. A gdy się czegoś bał - po prostu śmierdział.

Boksio doczekał sędziwego wieku - blisko 18 lat. Chorował w ostatnim roku - jakieś rozsiane zmiany nowotworowe. Z bólem serca i płaczem zapadła decyzja o uśpieniu. W drodze do weterynarza Boksio płakał. Siostra - oficjalnie jego Pani - towarzyszyła mu do końca - zasnął w Jej objęciach. Wcześniej Boksio trafiał do weterynarza albo na szczepienie, albo na ogólne kontrole, jak też na "zabieg". Ponieważ Boksio był waleczny - zaczepiały go różne psy. Małych "szczekaczy" dosłownie, nie przenośnie, "olewał". Owczarka alzackiego poszczutego przez sąsiada - chwycił za gardło. Usłyszałam wówczas cichutki sygnał - jak odgłos dalekiej burzy. Po tamtym doświadczeniu wiem, że wszystkie historie o szczękościsku bokserów to fantazja. Boksio trzymał "sąsiada" za gardło i co chwilkę luzował uchwyt, aby pochwycić głębiej.  "Pomogło" oblanie zimną wodą - puścił psa gdy woda zalała mu nos. Pies sąsiadów zginął zaraz potem, prawdopodobnie na zawał serca. 

Miał Boksio też innego sąsiada - setera irlandzkiego. A ten, wbrew normalnym cechom tej rasy - wciąż "zaczepiał" Boksia. Boksio, swoim zwyczajem - "wziął go na klatę" czyli powalił w ataku frontalnym. Pies natychmiast poddał się leżąc brzuchem i łapami do góry. Gdy jednak Box tryumfalnie opuszczał miejsce potyczki - seter poderwał się i w podły sposób, od tyłu, zaatakował Boksia, raniąc go w okolicę pachwiny. Ranę zeszył i zaopatrzył weterynarz, Boksio dziękował - liżąc mu rękę. Wychodząc z kliniki - miał spuszczony łebek, szedł wolno, krok za krokiem. Nagle po przeciwnej stronie ulicy pojawił się jakiś "alzatczyk". Wówczas nasz chory wyprostował się i defiladowym krokiem minął tamtego, "trzymając fason" do momentu gdy obcy zniknął z pola widzenia. Potem już był znów mały i słaby. Gdy dostawał zastrzyk - musiał również dostać coś na pocieszenie - kawałek mięsa, ryby, ostatecznie sera. Później - gdy zastrzyki otrzymywała Mamusia - Boksio też dostawał swoją "pociechę". Zawsze na nią czekał. Boksio "zaliczył też" pewne "wpadki" - zjadł kiedyś cały makowiec świąteczny, a Siostra martwiła się, że "piesek" nie ma apetytu, a potem - że stolec jakiś taki czarny. Zresztą Siostra miała do Boksia zaufanie; na ogół - nie był łasuchem i nie zjadał niczego bez pozwolenia. Chyba że był to ów makowiec, czy ciasto na makaron - zrobione wyłącznie z mąki i jaj...

Zdarzyło się, po latach, że wrócił jego pierwszy Pan. Przeszedł wraz z Boksiem, wszystkie wyuczone dawniej komendy, sprawności. Boksio niczego nie zapomniał. Ostatnią komendą był atak - "weź". Na komendę, gdy Pan wskazał Siostrę - Boksio nie zareagował. Komendę wówczas wydała Siostra - wskazując Pana. Boksio też nie zareagował - usiadł i zaczął "skarżyć się" cichutko warcząc. Wtedy oboje poczęli psa chwalić, głaskać, dostał też zasłużoną nagrodę. I był szczęśliwy.

Ajasek, gdy już został sam, nie wykazywał wcale większej odwagi: w razie niebezpieczeństwa potrafił chować się pod nasze spódniczki. Czekał też na pieszczoty - próbował wchodzić Siostrze na kolana. W wieku 14 lat zmarł nagle - krwawił z przewodu pokarmowego.

Była później Besia - czarna suczka, śliczna, nierasowa i niezbyt mądra. Wyglądała jak skrzyżowanie setera z labradorem. Lubiła pływać, biegać, bawić się. Pomagałyśmy właścicielce, starszej pani, opiekować się Besią. Wprowadziłam zwyczaj gotowania jedzenia dla psa - zamiast odpadków z sąsiedniej restauracji. Gdyśmy się wyprowadziły - Pani oddała suczkę do innego domu, gdzie właściciel zdumiewał się, że "mądra" suczka nie wchodzi do kuchni (bo tak ją nauczylyśmy). Dalszych losów Besi nie znam.

Znów - długo nie było psa. Wreszcie - wierna Kama. Kama była czarną labradorką. Dunką. Po śmierci swojej Pani - przez cały rok płakała. Gdy ją spotkałam - zachowywała się z godnością - i z dystansem. Szanowałam jej uczucia. A gdy Kama okazała radość wobec wnuków przyjaciółki swej Pani - została przez nich zabrana i u nich doczekała końca swych dni.

Teraz jest Kolejny Pies - Bury. To pies dziki, nierasowy, choć z wyglądu - owczarek alzacki. Przybłąkał się do rodziny - do mojej Siostry. Zauważyła kiedyś w pobliżu domu wychudzonego psa, z zerwaną "obrożą" ze sznurka, z przetrąconą łapą. Wystawiła mu jedzenie, próbowała znaleźć właściciela. Pies był niezwykle nerwowy (teraz są poradnie psychologiczne dla psów) i wyglądało, że był źle traktowany, bity. Siostry już nie opuścił. Do domu nie wszedł i nie wchodzi, ma swoją budę, swoje miski - na jedzenie i na wodę. Przestał się bać mężczyzn, a gdy ktoś nieproszony wejdzie na posesję - musi się mieć na baczności, o czym przekonał się również jeden z miejscowych policjantów. Pilnuje domu Siostry, domu naszego, nie umie polować - nie goni zajęcy ani saren, nie reaguje na dziki... Bury jest właśnie na zdjęciu.

Gdy Siostra lub my wyjeżdżamy - jest smutny, gdy wracamy - wita nas radosnym szczekaniem, tańcem, podskokami. Bury pozwala dzieciom aby jeździły na nim konno, mogą wkładać mu palce do oczu i uszu, ubierać na głowę wiaderko, grzebać w misce. Bury je jak arystokrata - "posila się". Przysmki z ręki wybiera delikatnie, nie rzuca się na jedzenie - od tamtego czasu gdy bardzo głodny, wychudzony przygarnięty został przez Siostrę. Oczywiście łapę mu wyleczyła, pies jest szczepiony, odrobaczony, wyczesany, zadbany. Niestety - tresować się nie da - ma teraz ok. pięciu lat i dwakroć w ciągu roku ugania się "za panienkami". Znika wówczas na kilka dni, czasami przyprowadza "panienki" aby się najadły (na wsi niewielu wlaścicieli troszczy się o jedzenie psów) i wówczas Bury - dżentelmen - staje w pobliżu aby nikt "panienkom" nie przeszkadzał.

Poza tym "ma dobre serce" - z jego miski pożywiała się nawet mysz polna. Bury zastępuje nam alarm - szczeka, gdy pojawia się ktoś obcy, nieznajomy. Po dłuższej naszej nieobecności - zawsze przychodzi aby się przywitać. Dopiero poźniej oczekuje "gościńca".

Każdy z naszych psów miał charakter. Każdy - "zmuszał" do miłości. Ale Boksio - po tylu już latach - nadal mi się śni. I mam nadzieję, że kiedyś, w niebie, spotkam go znowu. Myślę również, że teraz chodzi na niebieskie spacery - razem z moim Tatką. A Mamusia - daje mu znów jakieś przysmaki. Pożyjemy, zobaczymy.

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (18 głosów)

Komentarze

Historia o naszych psach ma też współczesne, "polityczne" dno - to historia psa, który nie dał się poszczuć. Pies, bardziej niż wielu negatywnych bohaterów stanu wojennego, nie pozwolił sobą manipulować - "zdał" celująco życiowy egzamin.

Muszę przy tym zauważyć, że psy rasy bokser, inaczej niż np. owczarki niemieckie, nie wykonują poleceń (komend) w sposób automatyczny. Po każdym poleceniu bokser musi mieć chwilę czasu na refleksję i dopiero wówczas reaguje. 

Czy, przynajmniej niektórzy, ludzie nie powinni czegoś od psów się nauczyć?

Vote up!
13
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1527881

Jak pamiętam gdy byłem dzieckiem, zawsze w mojej rodzinie towarzyszyły nam psy.

Najpierw myśliwskie, bo tata był myśliwym, a to terriery walijskie specjalnie trenowane na dziki, a to wyżły na kaczki.

A gdy przestał polować, jego wielką miłością były dobermany, które z kolei mego tatę obdarzały wielką miłością i niesłuchanym posłuszeństwem.

Tata nie musiał nic mówić, tylko pokazał ręką, a psiak wiedział co ma robić.

Gdy tata odszedł z tego świata, ja też kupiłem sobie dobermana, ale nie miałem takiej charyzmy jak mój śp tata, i gdy mój doberman skończył 11 miesięcy, chciał wymusić na mnie, że to on będzie panował w stadzie.

Więc musiałem z nim stoczyć regularną potyczkę, by mu uzmysłowić, ze to ja jestem Alfą, a nie on.

Nie źle mnie poharatał, że blizny mam do dziś po szyciu, ale nigdy więcej ani nie warczał, ani nie próbował już więcej dominować, uznając moją dominacje.

Teraz mam 12 letniego terriera walijskiego, spokojny łagodny dla ludzi, a dzieci po prostu kocha i to będzie już ostatni mój pies.

Pozdrawiam.

Vote up!
11
Vote down!
0

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1527886

uczą nas bardzo wiele i dają częstokroć więcej, niż my umiemy im dać.

Nasz Boksio - ciężko chorujący - uczył nas, do końca, że życie jest bezcenne. On nie chciał umierać - płakał, gdy wiedział, że tak się stanie. Co mogliby na to powiedzieć zwolennicy aborcji i eutanazji?

Jako dziecko moja Córa marzyła o terrierze walijskim, jednak tego psa nigdy nie mieliśmy w domu. Swoim dzieciom psa nie sprawiła - pies to trochę kolejne dziecko, które raczej nie wyrośnie. Dziś już nie mam sama sił na opiekę nad psem, wystarczy że okresowo zajmuję się tym siostrzanym.

Pozdrawiam

 

Vote up!
10
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1527888

Tak się zaczytałam Katarzyno, że zapomniałam o całym świecie. Daj nam Panie Boże więcej takich ludzi jak ci, o których przeczytałałam.Pozdrawiam serdecznie:)

 

Vote up!
10
Vote down!
0
#1527916

Te przyjaźnie psów i ludzi, gdy zaistnieją, są na ogół nadzwyczaj trwałe. Tak bezinteresownych przyjaciół wśród ludzi nie łatwo jest znaleźć. Choć są jeszcze inne przyjaźnie - koni z ludźmi. Mamy w Polsce przynajmniej dwa pomniki nagrobne koni - gdzie właściciele oddają cześć zwierzętom. Tamte konie okazały się szczególnymi towarzyszami podczas wojny polsko-bolszewickiej: uratowały życie ludziom.

Jedna z moich wnuczek to też entuzjastka koni. Może kiedyś zdobędzie przyjaciela?

Serdecznie pozdrawiam,

Vote up!
9
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1527936

Pies to jest przyjaciel na całego i nigdy cię nie zdradzi, a człowiek tak.

Opowiem ci zdarzenie, chodząc z moim terrierem walijskim na spacerze po parku, a Mailo miał 3 lata, za atakował nasz dzik, i bieg prosto na nas. Mailo ani na moment nie wahał się i też przypuścił atak, tak walczył zajadle uczepiwszy się zadu dzika. Że gdy dzik się odwracał, to on fruwał przyczepiony kłami do jego zadu.

Tak dzikowi skroił zad, że dzik odpuścił i salwował się ucieczką, a na gwizd mój pies od razu przyleciał do nogi, szczęśliwy i zadowolony że obronił pana.

Nigdy nie był na polowaniach, bo ja nie zabijam zwierząt, ale geny po rodzicach które polowały, odziedziczył doskonale, wiedział że nie może atakować od pyska, gdzie dzik ma szable, to takie długie kły, tylko od zadka.

I tym sposobem zdobył moje serce, na całe życie.

Pozdrawiam

Vote up!
9
Vote down!
0

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1527962

o swoim foxterrierze polującym na dziki - każdorazowo atakował ich genitalia. Skutecznie. Dziki bały się foxterrierów a widać, że terriery mają tę walkę "we krwi".

Mój Tatko natomiast wspominał foxterriera który "polował" na myszy i szczury - w zaprzyjaźnionym gospodarstwie, na wsi. Oczywiście - szkodników nie jadał, ale rankiem, każdorazowo, układał "łańcuszek" swych "trofeów" na progu przed wejściem do domu. Był lepszy niż kot.

O psach można właściwie bez końca. Teraz, co najwyżej, mogłabym mieć yorka. Ale nie lubię miniaturek - wolę te dzielne psy - waleczne, myśliwskie, obronne. Na takie jednak już mi nie starcza sił.

Twoja historia potewierdza prawdę o wierności i waleczności psów.

Serdecznie pozdrawiam Pana, jego Przyjaciela i Rodzinę,

Vote up!
9
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1527966

Niż po ludzkim ,a często dzikim prosięciu

Psa pamiętam z dzieciństwa lecz bardziej kota

Budził nas do szkoły, to jego robota

Teraz też mam trzy, a każdy z nich z humorem

Charakter u każdego jest innym tworem

Psy są bardziej wierne,mocno przeżywają

Gdy swych właścicieli ze świata żegnają

Stąd sprawdzone jest przysłowie wierny jak pies

Lepszego się nie znajdzie bo to dla psa test

Pozdrawiam

Vote up!
8
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1527961

Wspaniała opowiesc o przyjazni człowieka i zwierzaka.Uczy bardzo wiele i myslę ze powinni przeczytac to nasi wybrancy polityczni,szczegulnie Ci sejmowi.Ja moge sie pochwalic iz miałem tylko sunie polskiego owczarka nizinnego a teraz mam dwie cudowne  kotki polskie dachowe i szczura,którego znalazła jedna z kotek i przyniosła do domu jako małą kulke z długim ogonkim.Cała trójka wspaniale sie wychowuje sa dla siebie bardzo opiekunczy i solidarni a do tego Inteligencja zwierząt bardzo czesto przekracza inteligencje ludzi mimo tego iz mają pokonczone jakies  tam studia.

Vote up!
8
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#1527968

 

Dam 24 pkt

Vote up!
7
Vote down!
0
#1527972

opowiadaniach i ludziach je piszących :)

Kochani i ja ma w swoim życiorysie wielu takich przyjaciół wiernych aż po własną śmierć... Kiedy czytam Wasze opowieści,myślę  o moich psachc  i tym szczególnie  ukochanym ostatnim Przyjacielu,charcie afgańskim,wiem,ze czeka na mnie gdzieś tam daleko .Trzymajcie się :)

Vote up!
3
Vote down!
0

gość z drogi

#1529785

historia Burego dobiegła końca. Wszyscy jesteśmy pełni smutku, choć to przecież Zmartwychwstanie.

Bury jeszcze we wtorek, w Wielkim Tygodniu przybiegł z lasu - gdzie "baraszkował" ze swymi "panienkami" aby mnie radośnie powitać. Żadnego "podarunku" nie chciał. Okazał swą przyjaźń i przywiązanie, ale "zew natury" był się silniejszy. W Wielki Czwartek przyszedł chory - ktoś (domyślamy się nawet, kto) zrobił mu krzywdę. Nie skarżył się, widać było, że ginie. "Odszedł" dziś - właśnie gdy wróciliśmy z kościoła. Wierzę, że teraz chwali Zmartwychwstałego na Wysokościach. Ale tak bardzo nam go dziś brak - tutaj. Została po nim serdeczna pamięć i trochę zdjęć. 

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1537372

Przykre to

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1537378

To boli!

I wcale mnie nie pociesza że ci, którzy krzywdzą naszych "braci mniejszych" także poniosą za to karę.

Chciałabym, wolałabym żeby Bury żył!

Tak, czy inaczej - wierzę, że go kiedyś spotkam!

Pzdr,

Vote up!
1
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1537383

Rozumie Twój żal 
To jak członek rodziny
Też dawno temu mieliśmy psa, padł że starości.
Po tym co przeszła żona i dzieci powiedziałem nigdy więcej.
Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
1
Vote down!
0
#1537650

a znacie psy Izraelskie: https://www.quantectherapy.com/pl/internet-to-smietnik-informacji-trzeba-umiec-z-niego-korzystac/

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1581937