Wegańskie wakacje, część 4

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Okazało się, że bar wegański działa także w niedzielę.
- Nie marudźcie - z uśmiechem poprosił chłopaków pan w rurkach prowadzący kolonie wegańskie. - Ludzie też chcą gdzieś wyjść z niedzielę, spotkać się ze znajomymi, porozmawiać, zjeść na mieście...
- O, to tak jak ja - ucieszył się okularnik. - Też bym chciał gdzieś wyjść z niedzielę, spotkać się ze znajomymi, porozmawiać, zjeść na mieście...
- Możesz ich zaprosić tutaj - wtrącił Gruby Maciek, który w przeciwieństwie do tężyzny fizycznej, tężyzny umysłowej nie wykazywał.
Pan prowadzący już się nie uśmiechał.
- Ależ chłopcy, chłopcy, czyżbyście nie wiedzieli, że aby ktoś mógł iść do lokalu, to ktoś w tym lokalu pracować musi?
- Moja wiara zabrania mi pracować w niedzielę - oświadczył spokojnie Łukaszek.
- A jak to wiara?
- Katolicyzm.
- A co konkretnie? Jaki przepis?
- No... Pamiętaj abyś dzień święty święcił.
- Poświęcisz jak pójdziesz do kościoła. Resztę czasu możesz przecież pracować.
- Ale księża mówią, że nie wolno.
- Czekałem na ten argument - zatarł ręce pan prowadzący. - Dzisiaj zajrzy tu do nas ksiądz. Mam nadzieję, że on was przekona.
Cała trójka zaintrygowana do żywego stawiła się w niedzielę w pracy. Pracowali tak i pracowali, klienci przychodzili i kupowali, na wynos albo na miejscu, z sosem albo bez, a oni tylko czekali na tego specjalnego gościa.
Wreszcie wczesnym popołudniem wszedł do baru jowialny, starszy pan w stroju prawie plażowym.
- Jo! - zawołał od wejścia.
- Witam księdza! - pan w rurkach przybił z gościem piątkę. - To oni!
- To jest ksiądz?! - okularnik otworzył usta ze zdumienia.
- Ksiądz Sozimierz-Kawa, kapelan wegan! - pan w rurkach z dumą przedstawił gościa, a gość zasiadł za stolikiem i zamówił koktajl owocowy.
Najdroższy.
- Podobno nie chcecie pracować w niedzielę - rzucił luźnym tonem ksiądz oblizując łyżeczkę. - A to grzech.
- Niepracowanie w niedzielę? - upewniał się osłupiały Gruby Maciek.
- Zależy jakie niepracowanie.
- Jaki ksiądz taka interpretacja... - zaczął Łukaszek, ale kapłan mu przerwał:
- Ależ tu nie może być mowy o żadnej interpretacji. Każdy ksiądz wam powie, że coś, co oddala was od zbawienia duszy, to grzech.
- A praca w niedzielę nas przybliża?! - krzyknął okularnik.
- Praca w barze wegańskim tak - ksiądz upił łyk koktajlu.
Łukaszek zapytał:
- A czym ona się różni od innych prac?
- Obcujecie z owocami. A zaprawdę powiadam wam, tylko weganie pójdą do nieba.
Zapadła cisza. Słychać było tylko jak ksiądz Sozimierz-Kawa sączy koktajl.
- A gdzie... A skąd... Jezus przecież mówił... - plątali się chłopacy.
- O czym was uczą na tej religii? - kapłan popatrzył na prawie pustą już szklankę. - Wiecie chyba, że nie wszyscy pójdą do nieba, prawda? Kojarzycie takie pojęcie jak Sąd Ostateczny? No. To na tym Sądzie będzie rozdział grzeszników od zbawionych. A jak Bóg rozpozna, tych co mają być zbawieni? - i tu ksiądz uniósł palec w górę - a co nam mówi Biblia? Wskazówka zawarta jest w siódmym rozdziale Ewangelii według Mateusza.
- Świętego Mateusza - poprawił odruchowo Łukaszek.
- Tak, tak. Jak brzmi ta wskazówka? Po owocach ich poznacie. Owocach! Jeszcze raz mówię wam, że tylko weganie zostaną zbawieni!
Ksiądz dopił napój, pożegnał się słowami "no to hejka" i wyszedł.
- Nie zapłacił za koktajl - zauważył okularnik.
- Och jej, och jej - pomachał rękoma pan w rurkach. - Nie bądźmy drobiazgowi! W końcu to nasz kapelan! No i co, przekonał was? Cha cha, wiedziałem, że tak będzie!
I śmiejąc się poszedł na zaplecze.
- Ciekawe, czy sadownicy też zostaną zbawieni - zastanawiał się Łukaszek.
Gruby Maciek klasnął pięścią w dłoń.
- Kurde! Właśnie uświadomiłem sobie, że mogę pójść na księdza i zostać kapelanem masarzy!
- A co na to twoja dziewczyna? - spytał Łukaszek.
Gruby Maciek pomilczał chwilę, potem westchnął głęboko, pożegnał się w duchu ze swoją karierą duchową i rzekł ponuro:
- Te baby...
- Te - potwierdził okularnik.
- Ano - przytaknął Łukaszek i poszli wycierać stoliki.

--------------

Jest trzeci tom! ]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]>

]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (10 głosów)

Komentarze

w owczej skórze.

Oraz genderowych, queerowych, wegańskich, wegetariańskich i innych, tym podobnych, kapelanów.

Nie każdy, kto mi mówi Panie, Panie...

Vote up!
4
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1517059

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/302052-turyn-pierwsze-wega-miasto-na-swiecie-burmistrz-proponuje-porzucenie-potraw-miesnych

Czemu ta historyjka tak przypomina rzeczywistość?

 

 

 

Chyba to Pietrzak śpiewał: "życie przerosło kabaret".

Vote up!
3
Vote down!
0
#1517080

przyszły, w niedzielę, dziewczęta, to nie zabrakłoby im "języka w gębie" i zapewne natychmiast "przypomniałyby" zarówno temu Sozimierzowi, jak też chłopcom:

III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!

Może też zapytałyby, jak to brzmi w Księdze Wyjścia, a potem w Księdze Powtórzonego Prawa (Nie możesz przeto w tym dniu wykonywać żadnej pracy, ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka...ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram Wj 20:10)

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1517104