Kilka słów na temat wynagrodzeń najwyższych funkcjonariuszy państwowych

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Kraj

Ostatnio nie pisałem (przyczyny osobiste), choć wydarzenia na arenie światowej przyspieszają w niewyobrażalnym tempie i mam wiele przemyśleń na ich temat. Niedługo postaram się je - z mojego subiektywnego punktu widzenia - zaprezentować. Dziś powiem tylko, że owe światowe procesy zmierzają w bardzo złym kierunku, złym dla świata, Europy i Polski.

Ale krew we mnie zawrzała, gdy wczoraj i dzisiaj wielu przedstawicieli naszej, prawej sceny politycznej dostało krytycznego amoku na wieść, że posłowie PiS planują podwyżki dla najważniejszych funkcyjnych pracowników państwowych.

Zdaję sobie sprawę z motywów ich krytyki, którym uległ niestety prezes PiS Jarosław Kaczyński nakazując wycofanie projektu podwyżek. Zgodzę się też z negatywną oceną pomysłu doposażenia byłych "pierwszych dam". Nie będę tego rozwijał, bo to jest drugorzędne. Nie mam też zamiaru dywagować na temat tzw. politycznych aspektów związanych z pomysłem owych podwyżek. Pominę też ocenę faktu, iż podwyżek dla najważniejszych (nie tylko) osób w państwie nie było od ośmiu lat. Nie chcę też oceniać posłów, którzy zaproponowali owe podwyżki.

Dalsza treść odnosi się do osób mających wiedzę, doświadczenie i umiejętności niezbędne do sprawowania określonych wyższych stanowisk funkcyjnych w danej organizacji.

Owa krytyka pomysłu podwyżek jest dla mnie - delikatnie mówiąc - bezsensowna i wynika - z pewnością z niezawinionego - braku wiedzy w obszarze zarządzania i motywowania ludzi zajmujących się zarządczym kierowaniem wielkimi strukturami organizacyjnymi. Takimi są firmy różnego rodzaju a państwo jako całość jest przecież największą strukturą organizacyjną w kraju.

Tak się złożyło onegdaj, że pracowałem na wysokich stanowiskach. Każdy szczebel mojej kariery zawodowej wiązał się nie tylko ze zwiększeniem uprawnień, ale i zwiększeniem zakresu obowiązków i tym samym odpowiedzialności.

To jest złota zasada zarządzania: z=u=o (zakres obowiązków=uprawnieniom=odpowiedzialności).

Każdy też wyższy szczebel w danej strukturze organizacyjnej (firmie) wiązał się z bardzo dużym zwiększeniem moich wynagrodzeń. I to było zupełnie naturalne. Gdy doszedłem do szczebla tzw. top managementu to już o pieniądzach się nie mówiło a o innych motywacjach, tzw. pozafinansowych. Wcześniej z pewnością jednym z głównych motywatorów mojej pracy były finanse i zapewnienie rodzinie bezpieczeństwa finansowego.

Godne wynagradzanie za pracę i wiedzę oraz doświadczenie jest normą i to wynagrodzenie jest do pewnego stopnia kariery zawodowej najważniejsze. Dla wielu zresztą tak jest przez całe życie, choć wraz z upływem lat inne rzeczy stają się ważniejsze, tym niemniej bezpieczeństwo finansowe jest zawsze ważne.

Trzeba sobie uświadomić, że w momencie, gdy zwiększa się odpowiedzialność i zakres obowiązków zwiększają się uprawnienia, nie tylko pod względem władzy i mocy decyzyjnej, ale i uposażenia finansowego.

Trudno sobie wyobrazić, aby w firmie prezes zarządu zarabiał mniej niż jego podwładni. Zarabia z reguły kilka a nawet kilkanaście razy więcej od swoich, nawet bezpośrednich podwładnych. To samo inni członkowie zarządu oraz (oczywiście mniej) dyrektorzy pionów... choć i oni zarabiają dwa lub trzykrotnie więcej od podwładnych kierowników działów czy wydziałów. Kierownicy zaś dwukrotnie więcej niż zastępcy a ci dwukrotnie więcej niż szeregowi pracownicy.

To jest naturalne i normalne, bo gdyby było inaczej nikt by nie zarządzał (nie chciał) i firma by upadła. To samo jest z państwem jako całością.

Jak byłem odpowiedzialny za finanse i ekonomię firmy zatrudniającej przeszło 250 osób to moja praca trwała niemal 24 godziny na dobę. Nawet weekendowe biznesowe spotkanie na golfie to też była praca, bo podejmowaliśmy wtedy wiele strategicznych decyzji dotyczących przyszłości firmy, też tzw. alianse strategiczne.  Każda moja decyzja musiała uwzględniać długookresowo dobro firmy oraz jej długookresowe trwanie i zapewnienie strategicznej (długoletniej) płynności finansowej. Każda decyzja mogła wpłynąć na trwanie lub upadek firmy i każda musiała być podejmowana z myślą też o tych 250 pracownikach i ich rodzinach oraz ich przyszłości.

Na tego typu stanowiskach pieniądze już nie powinny odgrywać żadnej roli. One są i można myśleć tylko o rozwoju firmy i działaniach dla jej dobra a tym samym dobra wszystkich, którzy w tej firmie pracują.

Z tego punktu widzenia - biorąc pod uwagę całe państwo i zarządzanie nim - a więc odpowiedzialność za losy 38 mln ludzi to gradacja wysokości wynagrodzenia winna być następująca: prezydent zarabia najwięcej ze wszystkich urzędników państwowych i nie mogą to być kwoty odbiegające znacząco od uposażeń prezesów zwykłych firm i większe niż największe uposażenie prezesa spółki Skarbu Państwa (dotyczy to również premiera). Na drugim miejscu jest właśnie premier, później wicepremierzy, ministrowie, wiceministrowie, dyrektorzy departamentów, kierownicy... itd.

Sytuacja, że prezydent Polski, premier, wicepremierzy, ministrowie zarabiają mniej od prezydentów miast czy nawet mniej od swoich podwładnych jest po prostu chora. Poza tym zwiększa skłonność do korupcji na styku państwo-biznes... Podobnie jest z żoną prezydenta: ona ma niemal tyle obowiązków, co mąż... może innych gatunkowo, ale za tę pracę musi być wynagradzana... bo nieraz to ona buduje zaufanie i sprawia, że Polska może więcej.

Reasumując. Wedle mnie dzisiaj prezydent powinien zarabiać co najmniej 40 tys. zł. Premier 30 tys. zł. Wicepremierzy 25 tys. zł, ministrowie około 18-20 tys. zł, dyrektorzy departamentów 15 tys. zł, itd...

Posłowie i senatorowie na poziomie dyrektorów departamentów, czyli około 15-17 tys. zł.

I to tyle na ten temat.

Pozdrawiam 

 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

]]>http://krzysztofjaw.blogspot.com/]]>

kjahog@gmail.com

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (13 głosów)

Komentarze

... prawie.

Nie znam dokładnie wysokości uposażeń naszych parlamentarzystów.

Jednak - jak to jest z ich podatkiem od wynagrodzeń?

Jakie są diety poselskie?

Jakie są ryczałty samochodowe? Jakie oplaty komunikacyjne? Jakie stawki hotelowe? Jakie koszty restauracyjne w Sejmie?

Jak to się "przekłada" na wysokość dotychczasowego uposażenia? Netto!

Pzdr

 

 

Vote up!
8
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1516810

Wszystko o czym pani pisze to naturalne dodatki funcyjne i reprezentacyjne. Firmy też płaca za hotele, retauracje czy samochody najważniejszych w firmie osób. Ja piszę o podstawie, czyli bezposrednim wynagrodzeniu.

Oczywiście musimy "patrzeć na ręce" i kontrolować te dodatki, ale one są naturalne, przy czym jeśli dotyzy to państwa muszą być ściśle kontrolowane i mieć wyznaczony górny pułap.

Pozdrawiam

Vote up!
2
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1516811

Jak się bardzo chce, to i samego diabła można usprawiedliwić, nieprawdaż.

Podwyżki dla parlamentarzystów, bo o ,,pierwszych ,,damach" " nie wspomnę, bo to już kompletny szczyt bezczelności, są policzkiem dla emerytów, którzy dostali jakieś grosze podwyżek i z których wielu żyje poniżej minimum socjalnego, a z których wielu poświęciło swoje zdrowie i życie (wielu dosłownie, ale ci już rent nie otrzymują, co najwyżej ich żony) - owszem, także na kierowniczych stanowiskach, za stosunkowo niewielkie pieniądze, ogromny stres, odpowiedzialność i niekończącą się pracę na posterunku, który wymagał od nich gotowości 24 godziny na dobę/365 dni w roku. Kiedyś w Europie Zachodniej, przed globalizacją, istniała zasada, że dyrektor nie mógł zarabiać więcej niż dziesięciokrotna najniższa pensja w jego przedsiębiorstwie. W PRLu nie było nawet tego i pensje kierownicze wymagające ogromnej odpowiedzialności, inteligencji, wykształcenia, innowacyjności i umiejętności kierowania i obcowania z ludźmi wszelkiego pokroju, nie były wcale dobrze płatne, a więc argumenty o wielkości wynagrodzeń w stosunku do odpowiedzialności nie mają uzasadnienia w polskich warunkach. Jeśli ktokolwiek, to właśnie ci emeryci powinni dostać podwyżki za ich ciężką pracę, której efekty zostały rozkradzione przez cały szereg postmagdalenkowych rządów, którym pełna micha to jeszcze mało, bo przecież ,,tylko złodzieje i głupcy pracują za 6 tys. zł.", jak to wyraziła pewna posłanka.

Oczywiście, że prezydent miasta nie powinien zarabiać więcej niż prezydent Polski, ale to nie znaczy, że emeryt powinien żyć poniżej jakiejkolwiek godności, podczas gdy magdalenkowe zgraja, która okradła kraj ze wszystkiego, co dzisiejsi emeryci i ich ojcowie wypracowali, dokłada sobie do koryta. Jeśli rząd ma problem z tym, że urzędnicy mają zbyt wielkie uposażenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby to zmienić. Najwyraźniej jednak, ta ,,dobra zmiana" ma dotyczyć ich samych, a nie Narodu. 

Vote up!
9
Vote down!
-2

Lotna

 

#1516813

zarabiac wiecej? Pewnie powinni - ale czy na pewno?

Moze wzrost wynagrodzen "czapki" politycznej warto powiazac z... brakiem deficytu budzetowego? Niech wtedy zarabiaja - nawet miliony - bo dzisiaj kazda podwyzka - to zadluzanie naszych dzieci i wnukow.

W Polsce utarlo sie, ze politycy "funkcyjni" rzadko znikaja ze sceny politycznej (najczesciej z powodu wieku...) - wiec ich dzisiejsze "ministrowanie" przeklada sie na nastepne funkcje (czyli udzial w zarzadach i radach nadzorczych roznych spolek, doradztwo  , itd.).

Warto zauwazyc, ze w dzisiejszym rzadzie mamy np. pana Mateusza Morawieckiego, ktory zarabial w banku kilka milionow zlotych rocznie - a mimo to zgodzil sie zostac ministrem gospodarki - za kilkanascie tysiecy zl. Widac - stanowiska obejmuje sie nie tylko dla pieniedzy... a pan Morawiecki jakos nie narzeka na male wynagrodzenie....

Narzekaja natomiast tacy politycy, ktorzy poza... polityka nic innego nie potrafia i niewiele w zyciu osiagneli w dziedzinie zawodowej - dla nich polityka - to caly dochod.... ale czy na pewno powinnismy im placic duze pieniadze - skoro niewiele potrafia?

Mozna tez zajrzec do oswiadczen majatkowych poslow - i zobaczyc, ze mimo niskich dochodow wiekszosc z nich jest... milionerami... moze warto byloby zachecic Urzedy Skarbowe do kontroli owych politycznych milionerow - bo czesto ich dochody pozostaja daleko w tyle za majatkiem i wydatkami.

Vote up!
8
Vote down!
0

mikolaj

#1516816

Podwyżka dla liderów państwa jest bezwzglednie uzasadniona, problem tkwi kiedy ja ogłosić. czy nie lepiej byłoby gdyby PiS uchwalił ją - po - przyjęciu ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego? Musi to być w pierwszym roku rzadów bo potem juz sie nie uda...a nie może być tak,że byle burmistrz z PO z małej mieściny zarabia wiecej niż prezyden t Polski...

Vote up!
3
Vote down!
0

Yagon 12

#1516820

W tekście skupiłem się na przedstawieniu zasad, które winny obowiązywać. Zastrzegłem też, że odnoszę się do ludzi, którzy są predestynowani do pełnienia określonych funkcji zarządczych. Tak jak w firmie top management musi dbać o nią i jej rozwój oraz pracowników, tak w państwie muszą to być państwowcy (propaństwowcy) dbający o rozwój Polski oraz dobro jej obywateli.

Nie rozpisywałem się na ten temat, ale chyba jasnym jest, że wtedy, gdy dana osoba jest nieskuteczna, okaże się nieodpowiednia, nie posiadająca niezbędnych umiejętności a już, gdy świadomie działa na szkodę firmy to... winna wylecieć z pracy z hukiem a do tego jeszcze nieraz i z "wilczym biletem" czy wnioskiem do prokuratury i więzieniem.

Dotyczy to np. dziś wielu posłów i senatorów opozycji, którzy okazują się "zdrajcami" Polski i działają na jej szkodę. Podobnie wielu urzędników już dawno winno pożegnać się z pracą a i wielu też dlatego, że torpedują "na dole" inicjatywy rządowe.

Ogólnie sytuacja jest chora i trzeba ją naprawiać. Ta ustawa miałaby właśnie taki sens: naprawy chorego systemu a poza tym faktycznie niwelowała tzw.: "szarą strefę" urzędniczą np. wzajemnie sobie przyznającą podwyżki, dodatki, nagrody, itp.

Bardzo dobrym pomysłem było powiązanie gaży urzędników ze wzrostem gospodarczym i innymi czynnikami makroekonomicznymi. To jest właśnie dobra motywacja i rozwiązanie bardzo dobre.

Jak wskazał jeden komentatorów to faktycznie może i połowa urzędników winna być wymieniona. Mamy młodych ludzi bez szans awansu, mamy kreatywną emigrację zarobkową, mamy Polonię i ludzi na tzw. : "emigracji wewnętrznej". Oni często byliby lepsi od dzisiejszych urzędasów. Ponadto i tak należy ograniczyć liczebność administracji urzędniczej radośnie zwiększanej za czasów PO-PSL.

"Biurokracja" i jej geometryczny rozrost winny być ograniczone do minimum właśnie. I tu jest rola ustawodawcy oraz nas wyborców. Korpus urzędniczy winien być racjonalny i w ilościach niezbędnych do sprawnego i efektywnego działania. Tu też widzę wiele do zrobienia.

Nawet nie wiem, czy wpierw nie należało zrobić czystek urzędniczych, redukujących ich liczbę po "radosnych" rządach PO-PSL i ogromnym wzroście liczebności urzędników a dopiero później zabrać się za podwyżki, ale nie w sposób szokowy.

Dobre chęci i posiadanie racji nie wystarczą w przypadku państwa. I tu jest największa różnica między np. firmą a państwem. Państwo i rządzący muszą robić tak, aby było to transparentne i wpierw przekonać ludzi, że idzie się w dobrym kierunku.

Stąd uważam, że J. Kaczyński w sumie podjął dobrą decyzję i mam nadzieję, że ona nie wstrzyma dyskusji nad reformą chorego dziś systemu wynagrodzeń urzedniczych.

Inną kwestią są płace Polaków. Jest coś nienormalnego, że nawet przy nieraz większej wydajności pracy Polaków, większą nieraz niż w Europie Zachodniej liczbą przepracowanych godzin, cenami na takim samym poziomie jak u nich (a nawet nieraz większymi w Polsce)... Polacy zarabiają kilkadziesiąt procent mniej od pracowników w krajach starej unii. Trzeba to zmienić, ale to wymaga niestety czasu. Podobnie jest z poziomem wysokości emerytur czy rent.

Rząd robi dużo dla ludzi: 500+, mieszkanie+, plan rozwoju, płaca minimalna 12 zł, obniżki podatków dla małych firm i wiele innych rzeczy. To dobry kierunek. Podobnie jak ustawa zmiejszająca renty i emerytury sb-kom i innym komunistycznym szujom, którzy przez ałe 26 lat III RP śmiali nam się w twarz i pobierali wiele tysięcy złotych podzas, gdy wielu opozycjonistów nieraz umierało z biedy lub żyło na skraju ubóstwa (do dzisja jeszcze tak jest), ale przecież nie tylko opozycjonistów a zwykłych Polaków... bo nie każdy przecież musiał być opozycjonistą.

 
Jest wiwle rzeczy do zrobienia. Podsatawową jest przywrócenie odpowiedzialności urzędniczej. I tu też mamy jaskółki w postai odpowiedzialności finansowej urzędników, kar dla notariuszy czy prokuratorów, itd. Problem jest właśnie w odpowiedzialności za podejmowane decyzje. U nas wszystko staje na głowie a taka KGW czy prezydent Gdańska kradną na potęgę, wielu innych też i ludzie to widzą. Stąd chyba ten opór przed podwyżkami.
 
III RP zdewaluowała podstwowe pojęcia: państwowiec, urzędnik, lider, odpowiedzialność, honor, itd. Wszystko stoi na głowie. To trzeba zmienić.
 
Sam pomysł jest dobry, ale spartaczono sposób jego wprowadzenia. Nie wiem czy z głupoty, czy były to jakies celowe działania. Nieistotne. Mówiłem - trzeba było wpierw: zredukować liczbę administracji, wprowadzić karną prawną regułę odpowiedzialności urzędniczej, obniżyć wiek emerytalny, pomóc frankowiczom, rozpocząć ustawowo proces powolnego zwiększania kwoty wolnej od podatku (np. ustawa na jesieni)... i wtedy zacząć dyskutować o systemie wynagrodzeń i rozpocząć podwyżki w sposób pełzający. Dobrym momentem na taką dyskusję byłaby późna jesień tego roku a podwyżki mogłyby obowiązywać od 1 stycznia 2017 roku.
 
O tym wszystkim nie pisałem, bo chciałem przedstawić zasadę, która powinna być realizowana, na chłodno i logicznie
Ale jeszcze: by dobrze działać a reformy mają się udać to potrzeba najlepszych a najlepszych trzeba dobrze wynagradzać.

Pozdrawiam
 

Vote up!
2
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1516825

Trzeba zmienić ten chory system. Ale czy na pewno TERAZ?

Nie ma nawet śladu wiadomości, że myśli się o poprawie egzystencjalnych problemów najbardziej poszkodowanych: rencistów, niepełnosprawnych i ich opiekunów. Renta socjalna to 645zł na rękę. Do tego dodatek pielęgnacyjny 153 zł.

Decydując się na dyskutowanie tych podwyżek teraz, PIS pokazał, że problemy ludzi biednych są na dalszym miejscu, że ważniejsze jest te 5 tysięcy dla wysokiego urzędnika, któty już ma niebotyczną, w porównaniu do biedaka, pensję. To wzmacnia poczucie krzywdy, ludzie tracą nadzieję, ginie zaufanie. Tym bardziej, że niechętni władzy krzyczą: wszyscy tacy sami są, dbają tylko o kasę dla siebie. To wprowadzenie podwyżek pod obrady sejmu to potwierdziło, najważniejsze  to TKM. Nieważna jest celowość tych podwyżek, ale to, że  ważniejsze to było od potrzeb biednych, dużo ważniejsze.

Zaufanie jest jak zapałka, drugi raz nie zapalisz.

 

Vote up!
4
Vote down!
0

Niueste

#1516833

Niektórzy całe życie się trudzą i próbują odbudować zaufanie i nic z tego nie wychodzi. Teraz przynajmniej wiem dłaczego:-)    A co do podwyżki uposażeń...może najpierw spłacić długi a dopiero potem myśleć o podwyżce? Albo tak jak po wojnie w Niemczech...zmiana pieniądza i wszyscy po równo przez parę lat ...aż kraj powstanie z ruin.

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
0

Verita

#1516855

W Szajacariii uposazenie posla wynosi okolo 85% sredniej krajowej zarobkow. Kanclerz i ministrowie zarabiaja znacznie wiecej, kanclerz chyba ponad trzykrotna srednia krajowa ale tam zarobki wladz ustalaja obywatele w referendach. Podobnie obywatele decyduja o zarobkach szefow spolek akcyjnych. Bo to jest mit, ze szefostwo to geniusze zarzadzania bez ktorych firma by sie zawalila. Dzis kierownictwo moze byc rotacyjne a decyzje optymalizowane matematycznie/ekonometrycznie. Tylko kto by wtedy ta bande pasozytow utrzymywal?  . 

 

pozdrawiam,

 

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0

Vik

#1516835

Jeszcze raz.

Nie jesteśmy samotna wyspą. Oczywiście, że trzeba poprawić zamozność Polaków i wydobyć ich z biedy. Rząd to robi sukcesywnie, ale... też trzeba brać pod uwagę nie jakieś tam mówienie o 85% średniej krajowej zy też trzykrotności średniej krajowej. Liczy sie kwota a premier Polski zarabia czterokrotnie mniej niż premierzy w Europie Zachodniej. Polacy wyjeżdżaja za pracą za granicę. Ci kreatywni...

Trzeba zrobić dużo dla Polski, ale dużo moga zrobić fachowcy... a im trzeba godnie płacić, bo inaczej sobie pójdą gdzie indziej.

Oczywiście praca dla państwa jest służbą. Tak winno być... z tym, że tak naprawdę o państwie mozna mysleć, gdy nie myśli sie o pieniądzach i bezpioeczeństwie finansowym.

Np. Morawiecki może skupić sie na pracy dla państwa bo zarobił setki milionów w banku. Ale inni... Mają być altruistami?

Piszę o dobrych fachowcach i ludziach działających dla Polski i Polaków, co juz tłumaczyłem

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1516840

Nie znam zadnego fachowca w polskich wladzach. A co do Morawieciego, bankow i wogole duzych firm to tam gora sama sobie ustala zarobki i nie ma to nic wspolnego z jakimis kwalifikacjami i dzialanoscia organizacyjna. Czala sztuka polega na usadzeniu dupy na wlasciwym stolku i nic wiecej.

 

pozdrawiam,

 

Vote up!
2
Vote down!
0

Vik

#1516921

Witam

Nigdy nie byłem w jakimkolwiek menagemencie, lecz jako niezależny specjalista, wielokrotnie byłem doradcą, albo konsultantem. Wówczas miałem pensję zbiżoną do gospodarczych dowódców i była to pensja, którą określam - godziwa.

Nigdy nie zazdrościłem ludziom na stanowiskach decyzyjnych, bo zdawałem sobie sprawę, jaka to odpowiedzialność i jakie konsekwencje niesie za sobą konkretna decyzja, czy dać miliard dolarów w tę, czy tamtą stronę.

Co do zarządzania pracownikami, przeszedłem odpowiednie szkolenia w dziedzinie zwanej team leader.

I powiem tak:

- w pełni efektywnie pracuje się wówczas, gdy jest się godziwie opłacanym. Inaczej nie ma satysfakcji z pracy;

- niedopuszczalna jest sytuacja, gdy podwładny zarabia więcej od szefa. Rodzi to szereg niedopuszczalnych napięć;

- wysokość apanaży reguluje rynek pracy. Żaden dyrektor nie pozostanie długo na stanowisku, jeżeli konkurencja oferuje niebotycznie wyższe apanaże.

Należy więc zapytać: - jak dobrze ma pracować minister, gdy wójt małej gminy ma dokładnie te same 13 tyś. pensji? Więcej, jak on ma dobrze pracować, gdy jego podwładny - dyrektor departamentu ze służby cywilnej zarabia ok. 22 tysiące?

Coś z tumi uposażeniami jest mocno nie tak.

Dodam jeszcze, że prezes Rzepliński, szef TK zarabia więcej niż prezydent RP.

Cały czas obracamy się w sferze publicznej. Nie interesują mnie prywatne korporacje, czy przedsiębiorstwa, gdzie zarobki miesięczne na głównych stanowiskach są na poziomie 40 - 100 tysięcy złotych. Lecz tylko wtedy, gdy jest zysk.

A ci, co są tak przeciwni rządowym podwyżkom, chcieli by mieć zysk (więc i podwyzki dla emerytów), gdy rządzą kiepsko opłacani ludzie,

Totalna bzdura. Należy im się więcej. Choć może moment nie był właściwy.

 

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1516896

Witam serdecznie i dziękuję...

Króto, zwięźle i w samo sedno. W pełni się z Tobą zgadzam, dlatego tez napisałem tę notkę, aby ochłodzić umysły... trochę w sumie jakby zawistników z tkwiącycm gdzieś głęboko syndromem Homo Sovieticus (m.in. wszysy mamy takie same żołądki).

Jest też inne zjawisko: równania w dół. Ktoś ma lepiej? Tym gorzej dla niego, bo ja mam gorzej i trzeba, żeby ten ktoś miał tak jak ja, albo jeszcze gorzej.  Ja hołdowałem i dalej tak jest zasadzie: Ktoś ma lepiej niż ja? Ano dobrze i muszę zrobić wszystko, żeby mu dorównać, nawet go naśladując i uczyć się od niego. Nigdy nie zazdrościć!

A co do zasad.

Na wysokich stanowiskach nie można myśleć o pieniądzach... one muszą być. Wtedy skupiamy się na faktycznej dążności dla dobra firmy, ludzi (pracowników) a w przypadku państwa jako całości o dobro państwa i narodu.

Na niższych stanowiskach (kierowników, specjalistów) to też powinna być godziwa zapłata, aby ich konkurencja nie przejęła i aby byli lojalni wobec firmy.

W naszym państwie sytuacja jest nienormalna, o czym pisałem właśnie i Ty też o tym piszesz.

I właśnie nieraz wysoki poziom zarobków gwarantuje, że ludzie (pracownicy) skupiają się na kreacji, dobrej pracy, itd...

I tylko tak dygresyjnie. Jako młody i jeszcze niedoświadczony menedżer wysokiego stopnia (tuż po awansie) ustalałem wynagrodzenie dla pięciu moich podwładnych - kierowników działów. Popełniłem ogromny błąd, bo ustaliłem dla nich różny poziom wynagrodzenia, w zależności od mojej subiektywnej pewnej oceny ich odpowiedzialności. Po trzech miesiącach - mimo, iż każda pensja w sumie była wysoka i wiele się nie różniła - miałem wewnętrznie skłócony zespół, kompletny chaos, kierownicy między sobą zaczęli się kłócić, niezdrowo rywalizować, "podkładać tzw. świnie", itd... i to pomimo, iż pracowali ze sobą od lat... Zrównałem im pensje do wysokości tej najwyższej jaką miał u mnie jeden z kierowników. Po miesiącu (pierwszej wypłacie)... jak "ręką odjął"... wszelkie animozje zniknęły. Mogłem wtedy budować zgrany zespół... Zostawiłem sobie tylko możliwość dania tzw. rocznej premii w zależności od mojej oceny efektów ich pracy. Okazało się, że wszyscy pracowali dobrze i roczna premia też była identyczna. Powtarzam: pensje były na godziwym poziomie i mimo to nawet 300 czy 400 zł różnicy potrafiło "zabić" zespół... To tak na marginesie... Psychologia się kłania...

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1516917

"Należy im się więcej. Choć może moment nie był właściwy." Otóż to. Właśnie moment.

Tym "momentem" PIS rozwala sobie poparcie.

Pozdrawiam.

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Niueste

#1516953