Przemytnicy i cinkciarze vs agent Miami

Obrazek użytkownika jazgdyni
Kraj


Wczoraj w TVP, w programie "Minęła 20", wybijający się anchorman TV, Michał Rachoń, przeprowadził wywiad z Jarosławem Pieczonką – agentem służb wojskowych "Miami", który się ujawnił. [1]
W pewnym czasie rozpracowywał on trójmiejski półświatek, co m.in. zawarte zostało w ostatniej książce Patryka Vegi.
"Rozpracowywał" to może za dużo powiedziane, bo wykonywał on głównie polecenia, jako agent niższego szczebla, związane, jak sam to powiedział, z określeniem lokali kontaktowych, miejsc spotkań i kto brał udział w tej gdyńskiej mafii.
Michał Rachoń się ekscytował, bo to przecież Gdynianin, lecz urodził się dobre dwadzieścia lat za późno, by osobiście zetknąć się z prawdziwym półświatkiem. Nie mógł więc balować w orłowskim Maximie, gdzie na bramce stał Nikodem Skotarczak, zanim został on ojcem chrzestnym wszystkich polskich mafii i znany był, jako Nikoś. Zginął od strzału w głowę, w lokalu odległym kilometr od mego domu.
Agent Miami pocił się strasznie w czasie wywiadu. Pocił się, żeby za dużo nie chlapnąć, co mogłoby go sporo kosztować i pocił się także, bo nie miał odpowiedzi na pytania Rachonia. Po prostu był za małą rybką.
 
Jako marynarz nieustannie ocierałem się o ten półświatek, który później przepoczwarzył się w pełną, soczystą mafię.
Lecz, że to była całkowicie operacja służb specjalnych, w pełni przez nich kontrolowana, dowiedziałem się dopiero parę lat temu, gdy zacząłem interesować się operacją "Żelazo" [2]. Zbieram materiały, bo z wieloma osobami zetknąłem się osobiście, a kariery ich, teraz wydają się bardzo interesujące.
 
Dwa lata temu, zanim ktokolwiek zaczął się interesować Trójmiastem, nawet sam Cezary Gmyz, napisałem tekst wspomnieniowy. Napisałem tez więcej. Lecz to dalsza opowieść i może przyszła książka.
 
**********
 
Gdynia na tle szarej i ponurej komunistycznej rzeczywistości była miastem innym, niemalże egzotycznym. Było tu bardziej kolorowo, spotykało się więcej cudzoziemców i można też było kupic towary, których, może poza Warszawą, w innych miastach i regionach Polski były nieosiągalne.
*
 
Gdy jedziesz samochodem, albo kolejką SKMu z Sopotu do Gdyni, to na wysokości skrzyżowania z ulicą Wielkopolską w Orłowie, wzdłuż rzeczki Kaczej i w cieniu zalesionej Kepy Redłowskiej, stoi osiedle pudełkowych domków jednorodzinnych. To jest tak zwane przez tubylców Zegarkowo. Skąd ta nazwa? Ano dlatego, że jest to osiedle marynarskie, jak podaje miejscowa legenda, wybudowane za pieniądze uzyskane z przemytu zegarków Atlantic, najtańszych, ale bądź co bądź szwajcarskich.
Zegarki te w latach 50-tych i 60-tych cieszyły się w naszym kraju niesłychaną popularnością. Szwajcarzy nie nadążali z ich produkcją, a marynarze z ich przemytem do Polski.
Bo wtedy tak było, że prawie wszystko, co marynarz przywiózł, to był przemyt. Praktycznie niczego nie można było przywieść legalnie.
Ale o tym będzie dalej.
*
 
Najpierw zajmiemy się cinkciarzami.
Otóż proszę państwa, obecnie jesteśmy znacznie łagodniejsi. Mówimy o różnych przekrętach, niepłaceniu podatków, zatrudniani na lewo – szara strefa. Komuna była znacznie bardziej pryncypialnie drastyczna. Mówiło się czarny rynek i już. A jak rynek, to musiały istnieć czarne banki. I to właśnie byli cinkciarze – mobilne, nielegalne kantory wymiany walut.
Ich rozkwit działalności rozpoczął się już w latach 50-tych ub. wieku, a szczyt przypadł na lata 80-te, kiedy już prawie w każdym mieście powstały sklepy, gdzie można było nabywać towary za walutę – Pewexy.
Można by grubą książkę napisać o czarnym rynku walutowym za komuny, a przekonany jestem, że nawet pracę doktorską.
 
Podam taki króciutki przykład:
 
[...Przykładowo z samego Zakopanego w 1971 r. wyruszyło po złote runo (do USA – przyp. mój)1370 osób. Po rocznej pracy za granicą, jak podaje dr Jerzy Kochanowski, góralka przywoziła średnio 3,5 tys. dol. a góral 5 tys. Te 5 tys. wymienione na czarno dawały około 600 tys. zł. Były to duże pieniądze, gdy zważymy, że w 1971 r. średnia płaca wynosiła 2358 zł miesięcznie, a na przykład fiaty 126 produkowane od 1973 r. kosztowały 69 tys. Sprzedawano je tylko na talony, przyznawane osobom uprzywilejowanym. Za dolary jednak - cena wynosiła 1,1 tys. dol. - malucha można było nabyć bez kłopotów. W warszawskiej Victorii zaś, jednym z droższych polskich hoteli, dwudaniowy obiad dla dwóch osób (plus po kieliszku wódki) kosztował równowartość około 3 dol. ]
[]]>http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/dolarze-czy-ci-nie-zal (link is external)]]> ]
 
Acha, jeszcze dodam, że w sklepach Pewexu, a potem i Baltony, litr Żytniej, albo Wyborowej kosztował właśnie jednego dolara. Więc nasza wódka była też pewnego rodzaju walutą (a spróbowałbyś zdobyć Żytnią, czy Wyborową poza Pewexami – to był produkt luksusowy)
 
Gdy państwo, bodajże w 1957 ustaliło oficjalny kurs dolara na 4 zł, to na czarnym rynku wynosił on około złotych 40-tu. Potem, jak państwo nieco podniosło,to czarny rynek przyjął kurs wymiany 210 zł za dolara.
To oczywiście płynne i chwilowe kursy, bo bywały momenty i sytuacje, że kurs czarnorynkowy był nawet stukrotnie wyższy.
Warto dodać, że jeszcze w 1989 roku, czteroosobowa rodzina mogła świetnie egzystować, za 200 dolarów miesięcznie.
 
Długo by tak można wspominać, lecz konkluzja była jedna, kto miał dostęp do dolarów to był panisko (przypominam, w latach siedemdziesiątych średnia pensja ok 2000 zł, to równowartość 10 – 12 czarnorynkowych dolarów), a kto ich nie miał, to niestety żył z pensji.
 
Czarny rynek istniał dlatego, gdyż dolary obywatele mogli posiadać, ale nie mogli nimi handlować. To znaczy mogli je sprzedać w NBP za te cztery złote (ha, ha).
 
Tak więc cinkciarze stali się niezbędnym elementem idiotyzmów tak zwanej ekonomii socjalizmu, którą obowiązkowo i z uporem maniaka usiłowano wpoić wszystkim studentom, nawet Akademii Wychowania Fizycznego i Szkoły Cyrkowej w Julinku. Niestety, każdy student wiedział swoje, a o tej ekonomii z księżyca natychmiast zapominał po zdaniu egzaminu. Chyba, że był studentem SGPiS, albo licznych WUMLów.
 
Gdzie było najwięcej cinkciarzy? Oczywiście, tam, gdzie były dolary. Więc w Warszawie, gdzie zawsze było sporo cudzoziemców i różnego szemranego towarzystwa, no i oczywiście w Gdyni – gdzie byli marynarze (zaraz oburzą się również koledzy ze Szczecina, ale dla jasności, pomińmy to miasto).
Dopowiem tylko, dlaczego ja tylko o tych dolarach. Bo dolar był niekwestionowanym królem. To były "twarde" – twarda waluta. Oczywiście cinkciarze dysponowali innymi walutami, markami, koronami funtami. Ale to był tylko margines.
 
*
 
 
No dobrze, lecz co ci marynarze, dzielni pracownicy socjalistycznej ojczyzny mieli do czynienia z dolarami i cinkciarzami? Ano mieli. I to bardzo dużo. Można nawet powiedzieć, że w Gdyni, jedni bez drugich nie mogli żyć.
 
W latach 70-tych i później w 80-tych, marynarz też zarabiał te liche średnie dwa tysiące, a na dodatek nie było go miesiącami w domu, żył tylko listami, a z żoną rozmawiał 5 minut, dwa razy w miesiącu. Kto by do takiej pracy poszedł? Dziwne, ale wszyscy, którzy tylko mogli to sobie jakoś załatwić.
Bo pensja marynarza wówczas proszę państwa to był nędzny dodatek na napiwki w portowych barach. Marynarz, czy to kapitan, czy najniższy kucharz "jarzynowy", żył dobrze, bo..."handlował", jak się to powszechnie mówiło. Unikało się takich brzydkich słów, jak kontrabanda, przemyt, czy szmugiel, chociaż dokładnie właśnie to się robiło.
Jeżeli marynarz nie pił i się nie łajdaczył, co jak wiadomo było raczej rzadkością, to mógł się dorobić sporego majątku. Tak właśnie jak to orłowskie osiedle wybudowane za zegarki marki Atlantic.
Choć to raczej pospólstwo. Królowie niegdysiejszego marynarskiego przemytu mają domy w Gdyni, na Kamiennej Górze, gdzie posiadłości przekraczają sporo wartość milona dolarów.
 
No tak, ale wracajmy na ziemię... Jak to wszystko z tym przemytem i cinkciarzami się kręciło?
 
Na początek, trzeba było mieć trochę pieniędzy na start. Tak, żeby chociaż zacząć od 100 dolarów (pamiętajmy – wówczas to prawie dziesięć pensji).
Armator płacił marynarzom pewną kwotę w dolarach, tzw. dodatek dewizowy. Jak to w komunie, istniał skomplikowany system stref pływania, przeliczeń itd. O ile dobrze pamiętam, dzienna stawka wynosiła 2,5 dolara dziennie. Więc jeżeli marynarz był miesiąc poza krajem, nie wydał ani grosza na zachodnie cuda, jak Coca Cola, Big Maca, czy taksówkę do miasta, to mógł zgromadzić 75 dolarów. To był ten pierwszy krok do powstania "fortuny".
Byłby jednak frajerem, gdyby tylko gromadził, dane mu od państwa dolary. Marynarz musiał nimi obracać, aby je pomnażać.
Weźmy tylko takie dwa przykłady:
Za zgromadzone 75 dolarów, kupował w Hamburgu, Antwerpii, czy Rotterdamie 15 par jeansów. Informacja dla młodzieży – za komuny jeansów kompletnie nie było w sklepach! To był towar nieosiągalny i pożądany. Po przyjeździe do kraju musiał oczywiście te spodnie dobrze ukryć na statku, żeby mu celnicy natychmiast nie zarekwirowali, albo obłożyli niebotyczną opłatą celną. A potem, podczas postoju, wynosił codziennie, po jednej lub dwóch parach spodni do domu. Gdy już miał wszystko bezpieczne, zanosił to do znajomego handlarza i sprzedawał mu to ze 100% zyskiem. Płacono oczywiście w złotówkach, więc musiał się skontaktować ze znajomym cinkciarzem i z powrotem zamienić walutę na dolary, czyli twarde. Tak oto gromadzona przez miesiąc uczciwie waluta, dzięki czarnemu rynkowi wzrastała do 150 dolarów.
Inny przykład – zarobione 75$ marynarz inwestował w zakup 75 butelek wódki w Peweksie lub Baltonie. Sobie tylko znanym sposobem przewoził to przez bramy portowe na statek i tam w specjalnej kryjówce ukrywał. Pamiętajmy – 75 butelek, to prawie 13 kartonów wódki, po 6 litrów w pudle. I jeśli 40 członków na burcie miało ten sam pomysł, to nagle na statku trzeba było ukryć 520 kartonów wódki lub około 3200 litrowych butelek. Wierzcie mi, to potężna logistyczna operacja. I wielce ryzykowna. Kontrabanda nie mogła być odkryta przez celników w Polsce przed wyjściem statku w morze, jak też przez celników w kraju docelowym, na przykład w Finlandii. No i na koniec, trzeba było jeszcze to tam wszystko sprzedać. A to był najbardziej ryzykowny fragment procederu, bo oczywiście nie było tam hurtowników, którzy za jednym razem zakupiliby ponad 500 kartonów wódki. Ponieważ o tym będzie w innej opowieści, zostawmy to w spokoju i załóżmy, że udało się nam wszystko sprzedać – całe 75 butelek (Cholerna praca!). Przebicie, np. w Skandynawii było świetne. Za jedną butelkę płacili równowartość 10 dolarów!
UWAGA! To są tylko rozważania teoretyczne. Gdybym miał ścieżkę, pozwalającą dostarczyć w Polsce na statek chociażby 10 kartonów wódki, następnie gdybym miał na statku dziuplę pozwalającą tą wódkę ukryć, a na koniec skandynawskiego odbiorcę towaru, to dzisiaj pewnie siedziałbym na Seszelach, a nie przed kompem, albo byłbym Kulczykiem-bis.
Mam jednak pewne podejrzenia, że paru takich specjalistów było...
 
Więc widzicie, za komuny, marynarz, czytaj przemytnik, całe swoje pracowite życie poświęcał przerzucaniu towarów przez granice, walce z socjalistycznym system ekonomii, organizowaniem zabezpieczaniem i pomnażaniem dochodu. Praca zawodowa była tylko koniecznym dodatkiem.
 
Warto tutaj wspomnieć, że dla przeważającej części pływającej braci nie było tak różowo. Bo statki pływały po całym świecie. Co miał naprzykład dorobić sobie marynarz, który płynął do Wietnamu i stał tam 6 miesięcy w delcie Mekongu? Choć zawsze coś tam się kombinowało.
Jednakże najlepsze były linie europejskie. Szybko, sprawnie i duży obrót. To była ta arystokracja i to teraz są te milionowe domy na Kamiennej Górze. Zachód natychmiast odpowiadał na zapotrzebowanie marynarzy i w Hamburgu, Rotterdamie, czy Antwerpii powstawały sklepy dla marynarzy. Tak zwani żydzi. U żyda kupowało się wszystko to, na co aktualnie był zbyt w Polsce. Nawet, gdy nie wiedziałeś, to oni ci podpowiedzieli, że na przykład najlepiej teraz idą swetry szetlandy, albo rajstopy kabaretki. Albo nawet mleko dla niemowlaków Milupa.
 
Inne dalekie linie też miały swoją przemytniczą specyfikę. Na przykład na Wielkie Jeziora amerykańskie, głównie do Chicago, woziło się suszone grzyby. Wyobrażacie to sobie? Grzyby! Ale też lisy, najlepiej srebrne pieśce. A do Brazylii prawdziwy ruski kawior w pół kilowych puszkach, Z kolei na Afrykę wszystko – od kremów Nivea, po tranzystorowe radyjka i resztę AGD.
Znam przypadki przemycania instrumentów muzycznych, nawet pianin do Meksyku. Kamieni szlachetnych i pół-szlachetnych z Zatoki Perskiej i Indii do Europy. Był okres, że Polska była zawalona takim jednym "piaskiem pustyni". Przemyt kości słoniowej, przemyt drewna tropikalnego, złotych monet i wiele, wiele innych.
Co przemycano i w co się wdał gang na jednym polskim statku, że w tajemniczych okolicznościach, jeden po drugim, zginęło trzech kapitanów. Zwłoki ostatniego wyłowiono na wschód od Gdańska w Górkach Zachodnich, z przymocowaną do ciała dużą gaśnicą.
Jest tego bardzo dużo i wiele z tego będzie tematem następnych opowieści.
 
*
 
Tutaj tylko chciałem naszkicować, żeby sobie romantycy i ci, co śpiewają szanty, uzmysłowili sobie, że za komuny życie marynarza to była ciężka przemytnicza praca. Niebezpieczna i ryzykowna. Można było stracić cały majątek, a nawet życie.
Wszystko to powodował komunizm. Stała ekonomia niedoboru. Idiotyczne przepisy, gnębienie obywateli, powodowały, że człowiek szukał obejścia, jakiegoś rozwiązania, by dało się żyć nieco lepiej.
 
Tak właśnie, na tak zwanym komunistycznym czarnym rynku, samoistnie powstał system, składający się z marynarzy, cinkciarzy i handlarzy, który sprawnie zaopatrywał kraj w najbardziej pożądane dobra. Przez władze oficjalnie był tępiony, ale nieoficjalnie niejeden komendant komisariatu, czy naczelnik Izby Skarbowej składał zamówienie na kupon krempliny, paskudnego, syntetycznego materiału, który w pewnym momencie stał się hitem przemytu.
*
 
Komunizm upadł, choć według mnie tylko się przepoczwarzył.
Nie ma już cinkciarzy? Bo po co? Najsilniejsi i najsprytniejsi z nich są teraz właścicielami kantorów. Można nawet powiedzieć, że mali, byli przestępcy wspierają teraz w obrocie finansowym, dużych gangsterów, czyli banki. Oczywiście całkiem legalnie i zgodnie z prawem.
A warto tu dodać, że spora część ówczesnych cinkciarzy, to była czysta ubecja, trzymająca swą ciężką łapę nad wszystkimi dziedzinami życia i gospodarki, więc oczywiste jest, że także nad czarnym rynkiem. Teraz są poważnymi finansistami konkurującymi z bankami w wymianie walut, stosujący te same tricki, spready, ceny zakupu i sprzedaży, private banking i tak dalej.
 
Marynarze przestali przemycać, jak ręką uciął. Niektórzy już po transformacji ciągle mieli jeszcze te szmuglerskie ciągoty, ale zostali szybko wyeliminowani, lub jak znajomy kapitan, odsiadują 10 lat za przemyt w potwornym więzieniu w Arabii Saudyjskiej.
Przemyt przestał się opłacać, bo praktycznie wszystko już w kraju można kupić. Oraz teraz marynarze zarabiają przecież "twarde". I bardzo sobie cenią. Do tego stopnia, że stali się wzorowymi członkami międzynarodowego morskiego społeczeństwa, wspaniale pracującymi, nie nadużywającymi alkoholu, zdyscyplinowanymi i godnymi zaufania.
Historie o kontrabandach opowiada się teraz, jak legendy.
 
Ponadto, oprócz marynarzy, już 3 miliony Polaków jeździ po świecie i zarabia pieniądze właśnie w "twardych".
"Z najnowszych danych NBP wynika, że w ubiegłym roku Polacy pracujący za granicą przysłali do kraju 17,4 mld zł (4,2 mld euro). To środki porównywalne z tymi, które inwestują u nas zagraniczne firmy.
Według wstępnych szacunków prof. Krystyny Iglickiej, rektor Uczelni Łazarskiego, w ubiegłym roku wyjechało z Polski około 140 tys. osób.
- To są niezwykle duże pieniądze przesłane legalnymi kanałami. Do nich trzeba dodać trzykrotnie większą kwotę przywiezioną z zagranicy w kieszeniach i walizkach rodaków - komentuje dla "Dziennika Gazety Prawnej" Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. "
[ ]]>http://www.hotmoney.pl/Ile-emigranci-przywoza-do-Polski-To-duze-pieniadz... (link is external)]]> ] .
 
I tutaj ciekawostka – mimo, że marynarze porzucili ostatecznie szmuglerski proceder, przynależny do ich profesji, inni polscy obywatele przejęli system kontrabandy.
Stałem statkiem badawczym dość długo w Haugesund, w Norwegii, przed mobilizacją i rozpoczęciem naukowego projektu i powoli zaczęły mi się kończyć papierosy. W Norwegii to masakra, paczka byle jakich papierosów kosztuje bagatelka – 16 dolarów, czyli prawie 50 zł!!! [ ]]>http://www.cigaretteprices.net/ (link is external)]]> ] . Znajomy Norweg doradził: - nie bądź głupi, idź do Polaków, pracujących w stoczni i bedziesz mógł kupić dużo taniej. I poszedłem. Trafiłem do dobrze zaopatrzonego kantoru, gdzie mozna było dostać polską wódkę, piwo, no i rożne papierosy. Kupiłem marlborasy, jako rodak, a nie skalniak (Norweg) promocyjnie, po 8 dolarów za paczkę.
To i tak 100% zarobek.
No, no, no... zawsze byliśmy obrotnym narodem. I nadal jesteśmy.

.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
___________________
 
[1]    ]]>http://vod.tvp.pl/24969793/10052016]]>
 
[2]   ]]>http://niezalezna.pl/13823-operacja-zelazo-zboje-w-sluzbie-prl]]>
 
 
.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (14 głosów)

Komentarze

Kiedy opublikowałem na początku 2014 ten tekst i jeszcze parę w trójmiejskich klimatach, zaczęły się pogróżki. Dawano mi dobre rady.
Również w internecie rozpoczęła się nagonka. Nawet wśród "zasłużonych" portalu miepoprawni.pl. Hejt całą parą do dwóch pokoleń wstecz. Biedacy nie pojęli tylko, że w ten sposób się zdekonspirowali. Paru było z Trójmiasta, robiących w blogosferze za zasłużonych działaczy opozycji, a kilku z całej Polski, nawet spod samych Tatr.
Czyli Michał Rachoń ma czuja - temat jest ciągle gorący.

Vote up!
9
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513047

Temat jest gorący !

Gdzie się nie ruszyć, studenci, jętki jednodniówki, mają archiwa pełne naszych wcześniejszych wpisów, nasze charaktreystyki. Macają i straszą.

Vote up!
4
Vote down!
0

#1513061

A żebyś wiedział.

Zakładają nam normalne archiwa, jak służby specjalne.

Mariusz Kamiński właśnie podał w Sejmie, że inwigilowani byli blogerzy Salon24. Myślisz, że tylko oni? Na to Kamiński ma papiery, a w rzeczywistości inwigilacja była znacznie większa.

 

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513063

Z deszczu pod rynnę !  Nie tylko inwigilacja. Miałem zablokowany dostęp do Niezależnej (operator na zlecenie ...) to poszedlem na salon :)))). Po przykrych doświadczeniach z funkcyjnymi - nowyEkran. To była ta rynna. 

Ciekaw jestem kiedy Kamiński dotrze do materiałów na temat nacisków. Piszesz  notkę, a następnego dnia czlowiek, którego nie znasz , zwraca się do Ciebie : "ipocotopanu !". Ile razy to słyszałem, wcześniej, w latach osiemdziesiątych. Tylko dlaczego po katastrofie smoleńskiej zaczęło się to od nowa ?  

Vote up!
5
Vote down!
0

#1513067

Wiesz, na szczęście to powoli zaczyna wychodzić na jaw. I jest to porażające.

Ja rozumiem - stare ubeckie kapusie mają to we krwi.

Ale jak się pozyskuje tych młodych idiotów? Kupuje się? Lub może są na nich haki?

Miło będzie w końcu się dowiedzieć.

 

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513096

O ! I to jest pytanie ! Częściową odpowiedź daje moja córka (filozofka po US). Studenci, na zaliczenie z ukrytego marksizmu. Marlenka ukrywa sie obecnie  pod szyldem politologii. Rodzaj wrednego haka.

Vote up!
4
Vote down!
0

#1513100

Witam serdecznie...

Ten Twój tekst z 2014 roku umknął mi jakoś, albo po prostu o nim zapomniałem.

Taka refleksja na marginesie. Ileż to my tekstów napisaliśmy przez te lata blogowania. Dotyczy to też wielu innych blogerów. Teksty te po kilku dniach odchodziły w niebyt i tak naprawdę zostawały zapominane w większości. A przecież wiele z nich to teksty ponadczasowe lub fotografie rzeczywistości, teraźniejszości, które warto byłoby zatrzymać nawet dla nastepnych pokoleń. Stąd u mnie pomysł książki i jak widzę Ty również taką zamierzasz napisać. I dobrze...

A co do lat 80-tych. W roku 1988 skończyłem 20 lat i tak naprawdę już od technikum poznałem sposoby jak przetrwać szare lata 80-te. Dolar otwierał wszystkie drzwi. Pozwalał na wszystko... Ale też i marka zachodnio-niemiecka była cenna zwazywszy m.in. na to, że oficjalny kurs marki NRD wobec marki RFN wynosił 1:1 (Niemcy tak naprawdę zawsze traktowali swój kraj jako jedno, mimo komuny).

Ty jako marynarz miałeś inne mozliwości. Ja jako "lądowiec" inne, jak np. wyprawy do demoludów (Czechy, Węgry, NRD czy Bułgaria). I na tym handlu też można było zarobić :)

Młodym ludziom obecnie naprawdę trudno zrozumieć specyfikę komuny. Dla nich to jest jakaś abstrakcja i coś nienormalnego... Dlatego też warto im to ukazać, chocby poprzez książkę...

Pozdrawiam serdecznie i czekam na książkę :)

 

Vote up!
5
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1513057

Witaj

Masz rację. Dla marynarzy jedyną uniwersalną walutą był dolar. Lecz wiem, że w obszrze lądowym marka niemiecka miała dużą wartość.

Napisałeś:

"Młodym ludziom obecnie naprawdę trudno zrozumieć specyfikę komuny. Dla nich to jest jakaś abstrakcja i coś nienormalnego.."

To było nienormalne. Lecz żeby przeżyć, utrzymać rodziny, ludzie stosowali przeróżne wybiegi. Nawet takie, które wówczas były przestępcze, a dzisiaj takimi nie są. Kto teraz zabroni komu przywieść 10 par jeansów i je sprzedać, jeżeli jest klient. To są proste koszty i ewentualny zysk. Lecz wtedy nawet nie mogliśmy podróżować. Książka żeglarska pozwalała na zamustrowanie na statek i popłynięcie do innych krajów. Lecz, gdy lądowo chciałem udać się do Hamburga, to musiałem wyrabiać paszport, przechodząc całe śledztwo w bezpiece, a po powrocie w ciągu tygodnia zwrócić go milicji.

To, wiesz tyle niesamowitych faktów, o których szybko się zapomina.

Dlatego pisz, póki dobrze pamiętasz.

 

Serdeczności

Vote up!
6
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513062

moze dlatego trudno mi zrozumiec te rozne interesy, ktore prowadzili w latach 80-tych zgodnie "lapka w lapke" tzw. opozycjonisci oraz "partyjniacy (czlonkowie PZPR, ZSP i innych Zwiazkow...). Interesow tych bylo sporo - to nie tylko cinkciarstwo, "handel zagraniczny", ale takze firmy polonijne czy joint venture...wszystko to bylo kontrolowane przez owczesne wladze ( a co najmniej przez ich czesc: czyli SB..)

Studia rozpocza;lem w 1980 r - i od razu Solidarnosc i potem stan wojenny.. nie bylem nawet czlonkiem NZS-u czy Solidarnosci (nie zdazylem?) - potem na uczelniach zaczely dzialac samorzady studenckie - jako opozycyjna przeciwwaga dla ZSP ( a bycie czlonkiem ZSP oznaczalo jednoczesnie mozliwosc udzialu w wycieczkach zagranicznych (Juwentur, Almatur)  oraz tzw. "rejsach czarnomorskich" - czyli wyjazdach do Odessy a stamtad statkiem do Turcji - i z powrotem - z jednego "rejsu" ci bardziej obyci "czerwoni" potrafili przywiezc i 10000 (tak dziesiec tysiecy) par tureckich jeansow, sweterkow czy gumy "Donald" - to nie byli biedni marynarze - ale wytrawni szmuglownicy - oczywiscie "umocowani" w sluzbach i wierni wladzy. 

Ja - jako "opozycjonista" - czyli wybrany w demokratycznych wyborach czlonek legalnego samorzadu studenckiego (moze wlasnie dlatego?) otrzymalem w 1984 r. odmowe wydania paszportu sluzbowego do... NRD   na wyjazd naukowy z uczelni.

Po ukonczeniu pierwszego kierunku studiow podjalem drugi - ale nie pozwolono mi skonczyc - mimo "drugiego fakultetu" otrzymalem powolanie do wojska (SPR) - w miedzyczasie kolejny raz odmowiono mi paszportu (1985) - ze wzgledu na "nieuregulowany stosunek do sluzby wojskowej". Po wojsku (od razu uprzedzono mnie ) otrzymalem... 3 letni zakaz wyjazdow zagranicznych ... na szczescie w 1989 r. stal sie on nieaktualny.

Nie uwazam siebie za szczegolnie przesladowanego - podobne losy przeszla zdecydowana wiekszosc dzialaczy studenckich lat 80-tych, ktorych znalem. Dziwi mnie, ze dzisiaj osoby typu Klich (byly minister) czy Sienkiewicz (takze), czy wielu innych, chwala sie swoimi dokonaniami za czasow studenckich - ale wtedy... nikt o nich nie slyszal (konczylem studia w Krakowie - wiec powinienem co najmniej o tych dwoch... z osob bardziej znanych dzisiaj rzeczywiscie dzialaczem byl Rokita).

W zyciorysach wielu dzisiejszych "opozycjonistow" lat 80-tych mozna przeczytac o ich... podrozach zagranicznych ( z Tuskiem na czele), "dorabianiu" w Austrii, Szwecji, Norwegii, Niemczech... - czy oby na pewno to sa byli opozycjonisci, czy tez (co najmniej czesc z nich) swoj "opozycjonizm" wykuwala na "rejsach czarnomorskich"?

Vote up!
5
Vote down!
0

mikolaj

#1513118

Piszcie kochani książkę koniecznie, kupimy i chętnie poczytamy! Pamiętam te czasy doskonale! Było dokładnie tak, jak opisujecie! Większość z nas, miała w rodzinie, albo znajomych marynarzy. Czytając Was, wróciłam do młodzieńczych lat! Wtedy mieszkałam w centrum Gdańska-Wrzeszcza, w pobliżu były dwa PEWEX-y! Cinkciarze najczęściej byli donosicielami esbeckimi, musieli również dzielić się forsą! Teraz to są inwestorzy! Czasami nie chce się wierzyć, że to wszystko miało miejsce!

Pozdrawiam!

Vote up!
7
Vote down!
0

viki

#1513068

Napiszemy. Jeszcze nie umieramy. Lecz trzeba trochę więcej materiałów uzbierać. Tym bardziej, że to o czym piszę, wcale się nie skończyło. W pewnym sensie nadal trwa.

Tylko my zarabialiśmy tyle, by utrzymać rodzinę, a ci współcześni "przedsiębiorcy" zarabiają na luksusowe życie.

Ja mogłem tylko marzyć, że w wieku 35 lat będę miał własny dom, świetny samochód i pełny komfort. Dla młodszych pokoleń takie kombinowanie jest czymś normalnym i mieści się w ich kanonach uczciwości i moralności.

 

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513098

Tak bylo,  szczególnie w nadmorskich kurortach roiło się od róznego typu podejrzanych person, nie tylko cinkciarzy, takze kurw i temu podobnych śmieci, ...całe to szemrane towarzystwo bawilo się w najlepsze, a ludzie wspaniali, odważni ludzie pisani wielką literą,  nie jakies ubeckie gnidy, cale lata i miesiące spędzali  w więzieniach walcząc o Polskę, gineli od kul bydlaków. Smutek i żal.

Vote up!
8
Vote down!
-2

Wolność, godność, honor - tego nic nie zastąpi.

 

#1513079

Tak było... A ja musiałem wśród takich ludzi żyć. Pierwszy kapitan Batorego w swoich wspomnieniach powiedział, że w swojej załodze miał 60% kapusi. Jeden go zakablował i kapitana wywalono z pływania, zabrano mu mieszkanie w Gdyni i przesiedlono w Bieszczady.

Życie nad morzem nie było za bardzo bezpieczne. Kto chciał żyć spokojnie i normalnie musiał się bardziej wysilić, niż ktoś z prowincji.

Inne klimaty, inne środowiska i inny świat.

 

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513101

W tym celu jezdziło się do Czechosłowacji z papierosami Marlboro nastepnie na Węgry po  złote łancuszkiktóre w Polsce szły jak swieże bułeczki.Na Węgry woziło sie też radiomagnetofony grundig,pózniej kasprzak.Na wycieczki do Moskwy woziło sie wszystko z metkami zachodnich producentów,a tam sprzedawało sie szybciej niz mozna było zdjąc majtki z tyłka.Z NRD przywoziło sie likiery zegarki Ruhla,które po przeróbce napisu marki sprzedawało się jako bardzo drogie i poszukiwane szwajcarskie czasomierze.Automatyczne zegarki z NRD przerabiane były ma Tissoty i inne i sprzedawane za bajonskie sumy nowobogackim frajerom.taka była rzeczywistosc lecz o tym się nie wspomina natomiast mówi  się ze w sklepach  był tylko ocet.Nie wspomnę obuwia meskiego marki Salamander poniewaz to był szczyt luksusu i zamoznoci posiadacza a obiekt marzen wielu polaków.

Vote up!
6
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#1513081

Jak się jeździło do Czech i po co, a co z kolei brało się na Słowacji, opowiadał mi jeden góral z Podhala. Było to tam normalne, a nienormalny był ten, który by z tego nie korzystał.

Tak jest do dzisiaj na ścianie wschodniej, na granicach z Rosją, Litwą Białorusią i Ukrainą.

A nawet na granicy niemieckiej wszyscy żyją korzystając z wymiany towarowej.

To jest absolutnie normalne i uczciwe zachowanie.

Moi norwescy przyjaciele wracając do domu też napełniają walizy papierosami i alkoholem.

Czy jest to działanie nieetyczne? Nie. To wyłacznie lekceważenie głupiego i restrykcyjnego prawa.

 

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513104

...nie musiałem nic szmuglować, tylko mi nie mówcie, że to dzięki odważnym marynarzom-szmuglerom mam swój dobrobyt:))
a tak wogóle to bardzo ciekawe zjawisko to jest, facet na forum przyznaje się do szmuglerki, do kontaktów z półświatkiem z trujmiasta, a może i balował z samym Nikosiem, a tutaj ochy i achy nad zaradnością dzielnego marynarza :)))...a może się spytacie ilu marynarzy podpisało lojalki, ilu było w PZPR...może Rachoń zapyta?:)))pozdrawiam klakierów i dzielnego szmuglera:)))

a jaka pewność, że teraz nie szmugluje:)))pozdrowił

Vote up!
4
Vote down!
-4

http://trybeus.blogspot.com/

#1513089

Za komuny czy za POstkomuny się dorobiłeś?

Vote up!
4
Vote down!
-1

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1513091

Dowiedziałem się, że jednym z ludzi, którzy zaczęli mnie inwigilować jest gostek z gór? Nie wiesz cos o tym?

Zorganizował on nawet specjalne spotkanie by naocznie nawiązać kontakt. Nie wiesz coś o tym?

Teraz już można sprawdzić to i owo. Ludzie chętniej udzielają informacji.

Wkrótce będzie (nie u mnie, tylko w prasie) powiastka o takich portalach, jak m.in. Neon24, autorach tam piszących i nawet takich, którzy tam administratorami zostal.

 

Taki młody, a już splamiony. Tfu.

Vote up!
7
Vote down!
-2

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513092

Vote up!
6
Vote down!
-1
#1513097

Czasami działa n-ty zmysł ! I co on popdpowiada ? Bingo !

Vote up!
6
Vote down!
0

#1513102

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika trybeus nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

jako agent-inwigilator z gór zjadłem lody (albo kawę wypiłem, sam nie wiem) a mój interlokutor w międzyczasie pojeździł sobie po blogerach:)))nie nagrywałem z litości :))bo mnie śmiech pucył:))

btw...czy będzie opowiastka o neon 24 to mnie to szczyka dokumentnie, nie brałem ślubu z neonem, natomiast jako że jestem w towarzystwie historycznym , to mam wgląd w akta IPN :)) no "popacz", taki młody i już splamiony :))aktami IPN?:))ważne, żeby szmuglerzy nie kozaczyli, bo się okaże, że za pazurami mają resztki po nieboszczce partii, jak niejaki Targalski :))bywaj zdrów... tylko mam dwa komenty, ale pełne treści:)))

Vote up!
4
Vote down!
-6

http://trybeus.blogspot.com/

#1513103

Komentarz niedostępny

Komentarz użytkownika Verita został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(

Verita

#1513109

Nie wiem o co Ci chodzi ale takie zachowania polaków za komuny były na  pożądku dziennym bo z czegoś trzeba było życ.Powiem Ci tak ze ja osobiscie handlowałem pod jubilerem na Kruczej w Warszawie a obok stał ś.p.Grobelny.co w tym widzisz złego?Natomiast proponuje w zamian więcej  powsciągliwosci w ocenie zdarzen i faktów z przed 30 i wiecej lat.Nie Tobie oceniac uczciwosc z tamtych lat,chyba ze jestes resortowa.

Vote up!
7
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#1513111

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Tamte lata też podlegają ocenie moralnej. Nawet gdy minęły ....Tak czy owak nie należy się tym chwalić i siać zgorszenie. Rośnie nam młode pokolenie, któremu powinniśmy dzisiaj pokazać inne wartości.

Vote up!
5
Vote down!
-6

Verita

#1513114

Tamte lata podlegają ocenie moralnej???

 

Widocznie dobrze ci się żyło kobieto za różowymi firankami, że dokonujesz oceny moralnej.

Oczywiście w swoim - homo svieticus -  pojęciu ocenie moralnej. Bo co to ma wspólnego z moralnością? To było wyłącznie łamanie opresyjnych, idiotycznych przepisów komunistycznego państwa, które nie chciało zlikwidować stałego rynku niedoboru. Dlatego tak tępiono tak zwanych prywaciarzy, tak tępiono obywateli, którzy "szmuglem" zasilali biedny rynek.

Czy ty wiesz kobieto, że ja długi czas przywoziłem do Polski takie towary, jak Milupa - to specjalne mleko dla dzieci, które nie mogły pić polskiego badziewia i Pampersy, bo tego w Polsce nie było. A wiem coś o tym bo sam długo prałem tetrowe pieluchy. Przywożąc takie artykuły do kraju odpowiadaliśmy na palące zapotrzebowania Polaków.

I ty mówisz o moralności? Zrzuć wreszcie z siebie tą maskę świętoszka, która tak na prawdę jest maską minionego komisarza politycznego, który pilnował socjalistycznej praworządności i wmawiał ludziom, że to jest właśnie moralność.

Pokaż mi ojca, który widząc biedę swoich dzieci, nie zrobi wszystkiego aby tej rodzinie pomóc. Nie, on ma przekonania i on pozostanie "czysty". Dzieci niech się głodzą. To je zaharuje. To jest ta "moralność" do której doprowadziła komuna.

 

"Głodnego nakarmić, spragnionego napoić" Mt25, 31-46

Pamiętasz o tym kobieto moralna?

Vote up!
5
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513119

A ja koleżanko handlowałem "świerszczykami."

Też byłem nieuczciwy

Vote up!
7
Vote down!
-2
#1513112

Komentarz ukryty i zaszyfrowany

Komentarz użytkownika Verita został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

....śwn , w ddtk zbczny

Vote up!
3
Vote down!
-6

Verita

#1513113

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika trybeus nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

coraz więcej gamoni się aktywuje, którzy cinkciarzyli, szmuglowali, kradli...tutaj zrobili sobie forum szczerości, aby się nawzajem usprawiedliwiać:))...taka spowiedź powszechna, bym rzekł:))

panowie "niepoprawni"...toczycie to forum jak trąd...powinno się wam dać zakaz używania Pecetów, dożywotnio!!! jesteście na emeryturach cinkciarskich, szmuglowniczych i innych... dawać do ogródków, marchewkę uprawiać, kury szczać prowadzać a nie politykę robić...tfu

czyli mam trzy komenty na dobę, to jednak nie jest tak najgorzej:))

Vote up!
4
Vote down!
-6

http://trybeus.blogspot.com/

#1513115

Ukryty komentarz

Komentarz użytkownika Jestem jakim jestem został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

Masz moralność pani Dulskiej, a pouczasz innych, do każdego swoimi skrzydełkami machasz, kto chce zadymę na portalu robić, by się przymilić.

Vote up!
2
Vote down!
-4

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1513126

Na wstępie nim odpowiem Ci na ten komentarz to przepraszam autora wpisu za to że nieco odbiegam od tematu notki.
 
Verito !!
Nazwałaś mnie zboczeńcem za to tylko że "handlowałem" świerszczykami i to nie klasycznymi pornusami a tylko fachowymi periodykami dla męskiej części społeczeństwa.
Czy przeglądanie fantastycznych zdjęć pięknych młodych kobiet to zboczenie.To jak nic 99% mężczyzn to zboczeńcy.
Twój mąż też.
Widząc te wklejona fotkę powyżej mam przed oczmi być może i Ciebie.
 
Zresztą chyba nie napiszesz że to jakaś zboczona modelka.
Ale niech i tak ci będzie.
Pozdrawiam
 
Vote up!
2
Vote down!
-2
#1513139

Wasze wywody są takie pokrętne jak obecnej opozycji i kiedyś nagonki w PRL-u! Pamiętam, jak za czasów PRL-u, młodzi sekretarze partii PZPR ze Stoczni Gdańskiej, jechali na Zachód dorobić przy zbiorach winogron! Po powrocie, zarobieni, opluwali ten „zgniły Zachód” i cały „zgniły kapitalizm”! Nadmienię, że jeździli każdego roku, gdy oczywiście szary zjadacz chleba o paszporcie mógł tylko pomarzyć!

Vote up!
5
Vote down!
0

viki

#1513128

Wiemy już od pewnego czasu, a wczoraj to nawet potwierdzono w sejmie i poza nim, że stara ubecja, po transformacji rozpoczęła nową rekrutację młodych współpracowników, aby utrzymać, juz nie na użytek państwa, tylko na swój użytek, poziom inwigilacji społeczeństwa. Bo wg. nich, państwo bez kapusiów i tajnych współpracowników istnieć nie może. Werbowano więc młodych zapaleńców, szczególnie pomiędzy różnymi subkulturami młodzieżowymi. Byłem przerażony, gdy zobaczyłem ilu punków, heavy-metalowców i hippisów poszło na słuzbę. Niektórzy nawet zaszli bardzo wysoko. Takiego jednego "speca od służb" długowłosego i z koralikami na szyi mozemy często oglądać w TVNie, gdzie robi za eksperta od bezpieczeństwa.

Mariusz Kamiński potwierdził wczoraj w sejmie inwigilację Salonu24. Podał ten portal, bo na to są twarde dowody. Lecz wiadomym jest, że wszystkie portale prawicowe były inwigilowane, działali agenci wpływu i dokonywano analiz oraz zbierano dane blogerów. Jak widać, czasmi ktoś coś chlapnie i takie fakty nagle wychodzą na jaw.

Generalnie są to współpracownicy służb pro-rosyjskich. Dlatego był taki skomasowany atak, gdy Ukraina walczyła o swoje. Ale też jest dużo takich, którzy reprezentują interesy pro-niemieckie, czy pro-żydowskie. Lecz generalnie to jest margines.

Stara ubecja kształciła sobie następców w dobrym sowieckim stylu i na sowieckie potrzeby.

Vote up!
6
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1513120

Wszystko robisz by cie potraktować z buta w zadek, i jeszcze podpuszczasz dziewicę Orleańską.

Nie da się z tobą porozmawiać.

Vote up!
6
Vote down!
0

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1513125