Kto się boi święconej wody ?
Zdumiewający jest poziom agresywności, występującej w polemikach angażujących m.in. czynnik wiary. Ta agresywność jest tym bardziej zastanawiająca, że występuje wbrew zdrowemu rozsądkowi. I im bardziej ktoś jest krytyczny wobec religii, tym bardziej jest agresywny, choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Bo absurdem jest, gdy osoba niewierząca ma pretensje albo do Pana Boga albo do wierzących. Jeśli nie wierzy, to ma problem i Pana Boga z głowy, powinna się cieszyć, a nie wściekać, a wierzącym powinna co najwyżej współczuć.
A tu, patrzcie, nic z tego. Widać tu wyraźnie, że coś nie gra. A agresja wobec wierzących wskazuje jednoznacznie, że ktoś gra rolę psa ogrodnika. Warto więc pójść tym tropem.
Wydaje się, że tu chodzi o konformizm, wrodzony ludziom konformizm. Taki niedowiarek jest typowym konformistą i chciałby nie wyróżnać się od społeczności, ale chciałby by to odbywało się na jego warunkach, by to społeczność dostosowała się do niego, a nie on do niej. I ta ewidentna różnica między nim a społecznością, uderzająca w jego konformizm, uwiera go i boli, będąc źródłem dysonansu poznawczego. I w tym przypadku najbardziej nietolerancyjni okazują się tzw. toleraści
Żadne racjonalne względy takiego sfrustrowanego i rozemocjonowanego tolerasty się nie imają. I to niezależnie od stopnia wykształcenia. Gimbaza nie lubi religii, bo ta wyraźnie mówi o nakazach i zakazach. Bardziej wyrafinowani ateiści, z kolei, są zwykle sami prorokami czy funkcjonariuszami jakiejś nowej wiary, a tacy nie cierpią konkurencji Kościoła. Reszta niedowiarków wścieka się, bo postawiona jest w stanie permanentnego konfliktu, gdyż nie jest do końca pewna słuszności własnego wyboru, a to też rodzi frustrację i wywołuje agresję skierowaną przeciw obiektowi ją wywołującemu.
Osoba racjonalnie myśląca porównałaby państwa starające się usunąć religię z państwa z państwami, w których religia może spokojnie rozwijać się i wyciągnęłaby stosowne wnioski. Ale frustratów żadne fakty nie interesują. Dodatkowo, podpierają swoje przekonania argumentem "naukowości", wskazując, że nauka nie podaje nam żadnych dowodów na istnienie Boga. No, nauka wielu rzeczy nie potrafi, szczególnie jeśli ona , a może bardziej jej sponsorzy, nie jest czymś specjalnie zainteresowana.
Tymczasem niektóre dziedziny nauki dostarczają nam coraz więcej danych pozwaljących dostrzec kluczową rolę religii w rozwoju ludzkiej kultury. Psychologowie ewolucyjni jednoznacznie wskazują na religię jako na formę adaptacji, ale ze względu na poprawność polityczną wahają się postawić kropkę nad i. Gdyby słynny antropolog Robin Dunbar w swojej "Nowej historii ewlucji człowieka" nie uciekł się w swojej analizie roli religii z punkty widzenia ewolucji do zręcznego zabiegu ograniczającego analizę roli religii do jej wielostronnej społecznej i psychicznej funkcjonalności adaptacyjnej w rozwoju gatunku i do zjawiska intencjonalności i nie poprzestał na tym, lecz posunął się o krok dalej i próbował powiązać poznawczy aspekt religii ze zjawiskiem przyczynowości w świecie zależności materialnych, stałby się łatwym celem ataku postmodernistów, neomarksistów i genderystów zjednoczonych pod sztandarem poprawności politycznej.
Hipoteza, którą przedstawiłem wyżej, sprowadzjająca się do wykorzystania modelu intencjonalnośći do analizy przyczynowości, który pozwlił na stworzenie instytucji religijnej, która w dalszej kolejności zaczęła spelniać zadania nauki jest 100%owo oczywista, jako że nie ma innej możiwości. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę wszystkie czynniki wchodzące tu w grę takie jak umysł, teoria umysłu,intencjonalność, przyczynowość oraz instytycje, to ścieżka rozwoju umsłowości musi być powiązana z czynnikiem religijnym.
Badania psychologów kognitywnych i ewolucyjnych wskazują, że do radzenia sobie w świecie spolecznym trzeba umieć odczytywać intencje partnerów, do czego służy teoria umysłu, którą opanowuje już trzylatek. Do wykorzystanie praw natury w świecie materialnym ludzie muszą nauczyć się rozpoznawać reelacje pzyczynowo-skutkowe. W tym pierwszym przypadku ludzie meli wrodzone predyspozycje do odczytywania intencji w cudzych umysłach, ale znajomośc praw pzyrody nie jest wrodzona, potrzebna jest sformalizowana wiedza. Jak więc doszło do pojawienia się nauki ?
W świecie obowiązują dwa rodzaje zależnści - intencjonalność w świecie spolecznym i przyczynowość w naturze. Żeby ich znajomość stała się sprawą powszechną, utrwaloną w kulturze, potrzebna jest ich instytucjonalizacja. W przypadku intencjonalności instytucjonalizacja była automatyczna w oparciu o czynnik biologiczny - w postaci instytucji rodzinnej, w której znajomość intencji partnerów jest ćwiczona bezustannie przez 24 gdziny na dobę.
Ale w przypadku przyczynowości brak biologicznych umiejętności rozpoznawania praw natury - człowiek dysponuje jedynie umiejętnością wiązania wydarzeń poprzedzających z ich następstwami. Ludzie posłużyli się więc, jak to w życiu bywa, narzędziem, które mieli pod ręką - znajomością intencjonalności, przypisując intencjonalność ubóstwionym siłom przyrody i utrwalając ją w postaci kultu religijnego. W ten sposób powstała instytucja zajmująca się abstrakcyjną refleksją, która ostatecznie dała początek refleksji naukowej.
I nie nalezy śmiać się z podatności naszych przodków na iluzje, bo, jak wskazują najnowsze badania nad stosunkiem ludzi do nowoczesnych mediów, użytkownicy mediów traktują interakcję z mediami tak, jakby mieli do czynienia z żywym umysłem. Stąd bierze się ta podatność na medialną manipulację. Tak że warto wykazać więcej pokory względem osiągnięć przodków.
Warto więc pamiętać, że religia jest fundamentem ludzkiej kultury i trzeba ten fakt stale brać pod uwagę. O fundamenty trzeba bowiem bardzo dbać.
Ale zostawmy hipotezy dotyczące mozliwych ścieżek rozwoju poznawczego sprzed wielu tysięcy lat i zróbmy przeskok do czasów historycznych. Po upadku Rzymu intelektualne dziedzictwo starożytności przetrwało wyłącznie dzięki instytucji religijnej jaką był zakon benedyktyński z centrum w opactwie w Cluny we Francji. Pełniło ono zintegrowane funkcje biblioteczne, kopistyczne, naukowe, technologiczne i wdrożeniowe, promieniujące na całą średniowieczną Europę. Do r.1100 sieć benedyktyńska obejmowała już 1400 klasztorów i ten światowy sukces spowodował negatywne skutki związane z koniecznośćią jak najbardziej światowego, świeckiego zarządzania tak ogromnym i dochodowym imperium, co doprowadziło do rozprzężenia i lekceważenia reguły założycielskiej. Uformował się buntowniczy ruch odnowy, który dał początek klasztornej regule cystersów, i to cystersi stworzyli kolejną, ale już zdecentralizowaną sieć klasztorną rozpoczynając od opactwa w Clairvaux, która stała się kolejnym, po marginalizacji Cluny, centrum wszecheuropejskiej korporacji niosącej postęp cywilizacyjny.
A teraz przenieśmy się do najnowszej teraźniejszości i wyników badań neuronauk. Naukowcy badający mózg natrafili na ośrodek związany z religijnością i ochrzcili go mianem "ośrodka Boga". Proszę nie wyciągać z tego faktu żadnych rewelacyjnych i pochopnych wniosków. Jest to jedynie dowód potwierdzający ewolucyjną wagę religii. Sprawa jest prosta, bo przecież rozważania na tematy religijne gdzieś muszą się odbywać w naszych mózgach. To jest oczywiste, natomiast bardzo ineresujący jest fakt, że służy do tego u wszyskich ludzi ten sam specyficzny adres w mózgu, a to potwierdza tezę o ewolucyjnej donisłości roli religii jako formy przystosowania ewolucyjnego.
No i tak, drodzy Państwo, wygląda historia relacji religii do nauki, której to historii lemingi nigdzie nie poznają, bo jest mało poprawna politycznie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3040 odsłon
Komentarze
NA ZDROWIE ! głupku
4 Sierpnia, 2015 - 18:06
I jeszcze tutaj namiar na książeczkę, niedużą. Trafiłem na nią na stacji benzynowej. Nie wiem czy jest po polsku dostępna. Tytuł angielski : "Scientific fact's in the BIBLE" , 1000 REASONS TO BELIEVE THE BIBLE IS SUPERNATURAL IN ORIGIN... Tytuł się chyba tłumaczy ...Naukowe fakty w BIBLII.... Autorem jest: RAY COMFORT.
Pozwolicie, że dotknę tylko jednego tematu. POTOP, ARKA NOEGO. Każdy chyba zna TĘ historię. Naszego Pra Ojca.....Dowiadujemy się z niej, że wtedy na Ziemi pełno było zła i BÓG postanowił zniszczyć to zło co na niej, i całe na niej życie ALE,.... Jedynie Noe znalazł uznanie w oczach BOGA i postanowił BÓG ocalić go przed zagładą. Jego i jego rodzinę. I pary zwierząt z każdego gatunku, żyjących wtedy na Ziemi. No i Polecił BÓG Noemu wybudować arkę, w której pomieściłby on siebie, rodzinę swą i te wszystkie zwierzaki i ptaki. Po parze każdego gatunku.....
I Powiedzial BÓG Noemu jak ta arka, ten statek ma wyglądać. Z czego ma być zbudowany. Jak ma być zbudowany. Jaki ma być duży. Jaki długi, jaki szeroki, jaki wysoki.......
I Noe wziął się do roboty. I zbudowal arkę, statek o kubaturze 1,5 miliona stóp sześciennych, czyli to było pewnie około 500 tysięcy sześciennych metrów. Dokładnie według otrzymanych precyzyjnych informacji...... I weszło towarzystwo do arki, na statek, i zaczął padać deszcz. Padało dni 40.... Spłynęła arka na wody i ocalało każde stworzenie co było na niej.....
Do czego zmierzam ? Od 1609 roku statki są budowane według proporcji (30:5:3), tych samych, takich samych jak była zbudowana Arka Noego. A dziś, od 1900 roku, istnieje biuro "Lloyd's Register of Shipping", które jedyne na świecie dopuszcza do żeglugi po morzach i oceanach statki....... Wydaje certyfikaty.
I każdy z tych statków pływających dziś po morzach i oceanach, musi być zbudowany według tych samych proporcji, (30 : 5 : 3 ) jak była zbudowana przed potopem Arka Noego.........Przeczytajcie Biblijną Księgę Rodzaju Rozdz. VI.......
Zastanawiajaca jest nienawisc obecnego establishmentu
4 Sierpnia, 2015 - 02:34
(polskiego???) do wiary i religii w Polsce.
Jeszcze nie tak dawno rzadzaca partia organizowala rekolekcje (co prawda przed wyborami...) dla swoich wybitnych czlonkow, pokazywala nowoczesny "kosciol lagiewnicki" jako przeciwwage do "ciemnogrodu torunskiego"...
Szybko jednak niewiele pozostalo z tych zalotow do Kosciola w Polsce - przez ostatnie lata wiodace media i rzadzacy politycy reka w reke zwalczaja religie i Kosciol - co jest tego przyczyna? Moze zbytnie przywiazanie do tradycji i tradycyjnych wartosci, ktore reprezentuje Kosciol, moze urazone ambicje "wodza", moze sa jeszcze inne przyczyny.
Takze w wiekszosci polskich filmow (zwlaszcza dofinansowywanych przez Instytut Sztuki Filmowej) ludzie wierzacy przedstawiani sa jako niewyksztalceni, drobni pijaczkowie i zlodzieje lub narkomani...
Chyba nadchodzi czas zmian - mam taka nadzieje...
mikolaj
@zetjot
4 Sierpnia, 2015 - 05:51
Witaj
Poruszyłeś ważny temat i chwała ci za to.
Mam własne spostrzeżenia, więc pozwól, że się podzielę.
Ateiści nigdy tego nie potwierdzą, lecz są oni fanatycznymi wyznawcami religii. Religii - Boga nie ma!
Więc, jak wszyscy talibowie, czy inni fanatycy, gdy czują się zagrożeni, reagują agresją i atakiem. I jest tak niestety dla nich, że zagrożeni i sfrustrowani są beż przerwy. Bo ta ich religia, ateizm, nie niesie spokoju duszy, tylko strach i zdenerwowanie.
Więc nie każdy wierzący, a właściwie mniejszość, to ludzie wojujący. Natomiast każdy ateista, poprzez to poczucie zagrozenia i niepewności jest człowiekiem wojującym.
Dzisiaj ateiści, szczególnie ci lepiej wykształceni, mają dodatkowy zgryz i powód do frustracji. Współczesna nauka. a w szczególności je najbardziej wyrafinowane domeny, z jednej strony nauki kosmosu, z drugiej, fizyka subatomowa, w tym kwantowa, a na dodatek neurologia i kognitywistyka, zdecydowanie podążają do akceptacji Boga. Jak coraz bardziej wierzą nobliści, to co ma począć biedny ateista? No i oczywiście w tej sytuacji, na korzyść wiary maleje liczba agnostyków. I dobrze.
Jestem kognitywistą, lecz do doniesień o "ośrodku Boga", czy może wiary, nie dotarłem. Mógłbyś podrzucić jakieś materiały?
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
O ile dobrze pamietam, to tym
4 Sierpnia, 2015 - 09:34
O ile dobrze pamietam, to tym zagadnieniu pisze Mircea Eliade. Szukając na szybko odniesień w internecie znalazłam taki tekst:
Neuroteologiczne wyjaśnienia przeżyć religijnych.
http://humaniora.amu.edu.pl/sites/default/files/humaniora/Humaniora%20nr%202/komunikaty/Komunikaty_Dulewicz.pdf
Wojujący ateiści to fanatycy.
@ jazgdyni
4 Sierpnia, 2015 - 11:34
Dawno temu ukułem termin "antyteiści" na grupę ludzi fanatycznie WIERZĄCYCH W NIEISTNIENIE !
Wierzący, mają swoje dowody pośrednie (błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli ! ), ale wiara antyteistów jest najpoteżniejsza , w końcu, oni nie mogą mieć dowodów pośrednich na nieistnienie Boga, boga, bożka, ducha.
O dziwo antyteiści są grupą silnie uzależnioną od zjawisk paranormalnych i rytuałów (świeckich ;-))) )
@cyborg
4 Sierpnia, 2015 - 12:39
I masz rację. Semantycznie antyteiści jest poprawniejsze niż mdłe ateiści.
To są głównie fanatycy wiary. Wiary, że Boga nie ma.
Ale to chyba jakiś defekt modułu wyciągania wniosków.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Zetjot
4 Sierpnia, 2015 - 11:49
Jedni poszukują Boga,
inni poszukują dowodów na istnienie Boga.
Ci pierwsi w końcu Boga odnajdują,
ci drudzy ciągle mają pod górę.
Czy można udowodnić istnienie Boga,
bez poszukiwania Boga?
Pozdrawiam.
dratwa3
Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.