Wspomnienia Naczelnej Higienistki: Jęzor dżentelmena

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Będąc niemłodą lekarką, wysuniętą na stanowisko Naczelnej Higienistki naszego zadupia, przyszedł raz do mnie pacjent o wyglądzie dżentelmeńskim, jednak zakrywający ręką usta. Po wejściu do gabinetu, drugą ręką zdjął melona, co go miał na głowie, powiesił go na wieszaku i powiedział:

- Gutem morning, pani doktór ! – jak zrozumiałam zza zasłoniętych ust pacjenta. Nie odpowiedziałam jednak pacjentowi tradycyjnie „dzię dobry”, tylko dla pewności zapytałam:

- Czy, za przeproszeniem pana, chciał mnie pan pozdrowić, czy też bynamniej obszkalować ? Bo nie zrozumiałam tego, co pan do mnie mówi….

Pacjent, nadal zasłaniając usta odpowiedział:

- Bynamniej nie chciałem obszkalować pani doktór. Chciałem tylko panią doktór serdecznie powitać w zagranicznem języku, któren osobiście nie jest mi obcy, a którem posługuje się wyższa strefa. Zwłaszcza zaś ta z oksforda…

- A to ja pana bardzo przepraszam ! Bo ja głupia nie wiedziałam, że zaszczycił mnie wizytą pacjent z wyższych stref, co posiada zagraniczny język i to w dodatku od forda ! Bo muszę panu powiedzieć, że ja jako Naczelna Higienistka naszego zadupia, osobiście nie posiadam zagranicznego języka - co mi czasem doskwiera. Na ten przykład, gdy wezwą mnie do takiego Berlina w celu promocji zagranicznych medykamentów w naszem zadupiu, to ja wtedy ani „mru, mru, ani nawet kukuryku” po zagranicznemu nie rozumię ! Ha, ha, ha ! – zaśmiałam się filuternie, dodając:

Dlatego ostatnio zakupiliśmy przez pomyłkę 300 ton czopków, któren to zapas wystarczy nam na 30 lat ! Czy nie zechciałby pan, żebym panu na wstępie zaordynowała zagranicznego czopka, bo mam ich całą szafę ? - zapytałam pacjenta z wyższych stref…

- No! dzięk ju ! – odpowiedział po zagranicznemu pacjent nadal zakrywając usta i dodając:

- To i ja się otwarcie przyznam pani doktór … Ja mam problem, ale że tak powiem, po odwrotnej stronie… I z tem właśnie problemem przyszłem do gabinetu pani doktór ….

- Czyżby miał pan zatem zajadziki na ustach, które pan tak ręką zakrywa ? – zapytałam, od razu dodając:

- To ja pana ucieszę, bo te czopki zagraniczne też są dobre na zajadziki ! Można je zatem stosować bez żadnej krępacji, czyli doustnie ! Potwierdziły to kliniczne badania doktora Arłukowicza !!! – podkreśliłam z dumą..... Gdy się na to pacjent nie odezwał, zapytałam go:

- Czy zatem zaordynować panu czopka ?

- No! dzięk ju ! – powtórnie odrzekł pacjent, dodając zza nadal zakrytych ust: - Mówiąc szczerze pani doktór, to nie zajadziki mnie doskwierają, ale dokucza mnie mój język …

- Jakże może panu dokuczać zagraniczny język, skoro posiadają go tylko wyższe strefy ? – ze zdumieniem zapytałam, podchodząc do pacjenta z czopkiem, którego już z szafy wyjęłam …

- Ano dokucza mi ten język pani doktór dlatego, że jest on za długi, więc nie mogę go utrzymać za zębami ! Jak pani doktór widzi, muszę ten język jedną ręką przytrzymywać, żeby nie wyjść na głupka. W mojem zawodzie naraża mnie to – jako dżentelmena z oksforda - na śmichy-chichy wrogów naszego zadupia! A ponadto  dostałem teraz propozycję nie do odrzucenia, pani doktór….- pacjent zawiesił głos, by po chwili dodać:

– Chodzi o to, że muszę coś z tem językiem zrobić, żeby nie utracić intratnego stanowiska...- zakończył pacjent z wyraźną rezygnacją.

- Pan odsłoni rękę i pokaże mi swój organ ! – poleciłam stanowczo.

Pacjent ociągając się, powoli odsłonił usta, z których natychmiast wyleciał gigantyczny jęzor, obślizły jak u jaszczura, albo nawet u dinozaura, co już miał przecież wyginąć…

- Olaboga !!! – wykrzykłam na cały gabinet, widząc organ gigantycznych rozmiarów, któren w dodatku zaczął się do mnie zbliżać, jakby w poszukiwaniu ofiary….

Odskoczyłam od pacjenta, podbiegłam do biurka i z szufladki wyjęłam młotek do narkozy, co go na wszelki wypadek tam trzymam. Już zza biurka wykrzykłam do pacjenta !

- Niech pan ten swój język powstrzyma, bo będę zmuszoną wezwać kozaków ! To znaczy borowików, co stoją na straży przed mojem gabinetem!

                                                                                                                                                                                            *

Gdy po dłuższej walce pacjentowi z wyższych stref udało się swój jęzor schować za zębami i gdy ja także doszłam do siebie - powiedziałam stanowczo :

- Proszę mnie teraz słuchać, bo nie będę się drugi raz powtarzać ! Proszę nic nie mówić i tylko wykonywać moje polecenia, trzymając ten jęzor za zębami ! – ostro zaczęłam, dodając:

- Widzę, że sprawa jest bardzo poważna i niecierpiąca zwłok. Dlatego pana jęzor trzeba będzie nie tylko solidnie wyparzyć, ale i tak skrócić, żeby powrócić pana na łono społeczeństwa i do obowiązków, które przez to zapewne spoczęły…

Pacjent z rezygnacją kiwnął głową na znak zgody, a ja znów stanowczo poleciłam:

- Proszę się natychmiast rozciągnąć na leżance ! Ale na brzuchu i trzymając rękę na ustach !

                                                                                                                                                                     *             *             *

Gdy tylko pacjent rozciągnął się na leżance – natychmiast zręcznem ruchem zastosowałam narkozę domiejscową. W tem samem momencie, wielki i na szczęście ogłuszony jęzor pacjenta, wypadł z jego otworu gębowego, wprost na podłogę mojego gabinetu. Zakładając chirurgiczne rękawice, włożyłam ogłuszony jęzor do wiadra, w którem trzymam organy, które wyrżłam pacjentom. Następnie wzięłam igłę i catgut i zadziergałam jęzor pacjenta tuż za jego zębami. Po czem – zręcznem ruchem obcięłam jęzor pacjenta nożyczkami i zdezynfekowałam nadmanganianem potasu to, co mu jeszcze w gębie pozostało. Szybko nastawiłam w czajniku wodę, a gdy się woda gotowała – dla pewności kilkukrotnie zagłuszyłam pozostały we wiadrze odcięty jęzor, żeby czasami nie odżył…

Gdy już się woda zagrzała, dokładnie wyparzyłam skrócony język pacjenta przy pomocy pęsety i wacików namaczanych we wrzątku. Na sam koniec jeszcze raz wydezynfekowałam skrócony język pacjenta nadmanganianem potasu i obróciłam pacjenta na plecy. Gdy tak leżał - do otwartych ust włożyłam mu profilaktycznie czopka, żeby nie zaraził się zajadzikami, a następnie - przy pomocy łachotania piórkiem – przywróciłam pacjenta do pełnej świadomości…

- Już po wszystkiem ! Niech pan teraz powie „a” ! – powiedziałam radośnie do pacjenta…

Pacjent usiadł na leżance, rozejrzał się dookoła, przełknął czopka - po czem raptownie porwał się na nogi i krzycząc „aaaaaaaaaaaaaaaa!” – wybiegł z mojego gabinetu, nawet nie odwdzięczając się na parapecie. Gdy jeszcze słyszałam jego oddalające się „aaaaaa !”, pomyślałam sobie:

- Ot, przyjdzie tu taki, o wyglądzie dżentelmeńskim, co jeszcze zagraniczny język posiada i to w dodatku od forda – a kultury u niego ni ch…ja ! – jak się mówi w znanem mi języku. Nawet nie podziękował mi taki buc za zabieg i za czopek, któren zdobyłam w czasie wizyty zagranicznej ! Cholera jasna !

Gdy tak myślałam sobie o niewdzięczności pacjenta o wyglądzie dżentelmeńskim, zwrok mój skierował się na wieszak na drzwiach, gdzie pacjent powiesił swojego melona. Ale melona już tam nie było !: – A to przebiegły oszust ! – znowu pomyślałam:

- Uciekł tak, jak poparzony, nie odwdzięczył się… ale o swoim melonie nie zapomniał ! A to zasrany dżentelmen od tego forda…

                                                                                                                                                                         *           *           *

Gdy tak w zadumie trwałam na posterunku Naczelnej Higienistki naszego zadupia Europy, do mojego gabinetu przyszedł niezapowiedziany doktór Arłukowicz z kartonikiem w ręku…

- Co pan tam ma, doktorze Arłukowicz ? – zaciekawiona zapytałam.

- Przyniosłem pani doktór serniczek domowy, któren mi dała pewna starsza pacjentka….

- A za co  go ona panu dała, panie doktorze Arłukowicz ? – zapytałam, nakładając sobie solidny kawałek serniczka na talerzyk.

- A za to pani doktór, że tej babci wypisałem receptę na refundowane pastylki na serce… - z dumą i z uzasadnioną satysfakcją odpowiedział pan doktór…..

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (20 głosów)

Komentarze

Nie wróży to niczego dobrego dla Polski , cosik mi się widzi , że pacjentowi też zaaplikowała zbyt słabą dawkę medykamentów jak i zbyt słabą narkozę . Pacjent do przeglądu już się nie zgłosi , język jemu odrośnie i dalej będzie wypadał z pyska , chyba , że jakaś gangrena położy go na łopatki a wtedy nawet sam Arłukowicz nie będzie chciał jego ratować .
Pozdrawiam .

Vote up!
4
Vote down!
-3

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1447174

Co będzie, jak Naczelna Higienistka Naszego Zadupia wróci z zagranicznej wycieczki z walizami  pakietów CO2, które będą za nią taszczyli atleci ?

Pozdrawiam z "piątką".

Vote up!
4
Vote down!
-2

bursztyn

Nic bardziej groźnego, niż głupi przyjaciel.
Lepszy byłby mądry wróg.
/Jean de Lafontaine/

#1447191

Tę sprawę trzeba natychmiast wyjaśnić.Długi język czasem pomaga,a czasem szkodzi http://www.radiomaryja.pl/informacje/tusk-zabral-glos-w-sprawie-sytuacji-na-ukrainie/

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1447218

Sikorki z Jabłczyńską? Skad i jak ją wytrzasnął???

Vote up!
3
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1447305