Strategiczność, czyli jak się usprawiedliwia etatyzm

Obrazek użytkownika Kirker
Gospodarka

Jesteśmy przyzwyczajeni do stanu, kiedy państwo stało się molochem. Ten nas edukuje, leczy, ubezpiecza, zajmuje się opieką społeczną, istnieje szereg państwowych przedsiębiorstw.

Ten stan rzeczy próbuje się na różne sposoby usprawiedliwiać. Mówi się, że gdyby państwo nie pełniło swoich socjalnych funkcji, to strach byłoby wysunąć nos poza próg swojego domu - taka bowiem miałaby być przestępczość. Czasem pojawiają się wizje nawet swoistych socjalistycznych rewolt, kiedy ludzie wręcz domagaliby się, aby państwo im pewne rzeczy zapewniło. To jest co najmniej dziwne. Jakoś w USA nie ma państwowych ubezpieczeń i nikt z tego powodu nie wychodzi na ulicy. Więcej, Amerykanie są niezadowoleni z tego, że Obama chce ich uraczyć bytem w typie NFZ. Istnieją jeszcze inne bardziej prozaiczne usprawiedliwienia rozbudowanych struktur państwa.

W dawnych czasach wyróżnikiem socjalizmu był stosunek do własności środków produkcji. Na początku dwudziestego stulecia w końcu socjalistą zostawało indywiduum, które twierdziło, iż państwo ma przejąć cały przemysł, bankowość et cetera. Tak też został socjalizm zdefiniowany w Interwencjonizmie von Misesa. Obecnie do wyrózników doszły państwowa szkoła, służba zdrowia, ubezpieczenia, opieka społeczna, regulacja stosunków pracy itd. Socjaliści śmiertelnie obawiają się nie tylko prywatyzacji tak zwanych funkcji socjalnych państwa, czyli szkolnictwa, lecznictwa, ubezpieczeń, ale również - co jest bardziej typowe - szeregu przedsiębiorstw. Abstrahuję już od tego, że oni chcieliby prawdopodobnie, żeby każdy jeden zakład produkcyjny był państwowy. Bawią się przy tej okazji w poszukiwanie różnych wytrychów, aby nie doprowadzić do prywatyzacji szeregu przedsiębiorstw. No i je odnajdują przy posłuchu znacznej części społeczeństwa. Chodzi tutaj o często podkreślaną strategiczność całych gałęzi gospodarki. Wymieniane są tutaj energetyka, górnictwo oraz - przynajmniej częściowo - przetwórstwo surowców, sektor obronny, bankowość, koleje, w naszych warunkach również głośno było o takim charakterze okrętownictwa. A nie jest to nic innego niż właśnie usprawiedliwianie etatyzmu i socjalizmu. Dlaczego?

Po pierwsze, jak mamy definiować, czym jest strategiczność i na jakiej zasadzie. Wykonać tutaj możemy taki eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że na jakiejś niewielkim państwie-wyspie znajduje się fabryka zabawek, która daje zatrudnienie znacznemu procentowi tamtejszych mieszkańców. Państwo ma w niej dominujące udziały. Czy mieszkańcy nie uznaliby takiego zakładu za strategiczny, ponieważ jest kołem zamachowym tamtejszej gospodarki? Pewnie tak. Więcej, zapewne tamtejsze elity polityczne nie chciałyby jej za bardzo prywatyzować, a pewne słowo na "p" nie mogło by przejść przez gardła tamtejszych związków zawodowych... Wracając jednak ad rem, możemy dojśc do wniosku, że za strategiczne może zostać uznane przedsiębiorstwo o znacznej wielkości dające zatrudnienie dużej rzeszy ludzi niezależnie od branży. Teoretycznie zatem mogłaby być to i fabryka zabawek, jak w powyższym eksperymencie myślowym. Prawdopodobnie był to również powód traktowania jako strategicznego przemysłu stoczniowego. Okrętownictwo dawało bowiem zatrudnienie ponad 100 tysiącom ludzi. Niektórzy dalej je traktują jako strategiczne. Prawo i Sprawiedliwość nie tylko bowiem śmieciarzy chciało upaństwowić, ale również znacjonalizować stocznie. Strategiczność może również zależeć od widzi mi się władzy. Za rządów PiS Liga Polskich Rodzin chciała przeforsować ustawę, która pozwoliłaby znacjonalizować przedsiębiorstwo uznane przez rząd za strategiczne...

Z czego może wynikać również w niektórych przypadkach tropienie strategiczności? Pojawia się tutaj błąd powiązania etatyzmu z patriotyzmem. Te przedsiębiorstwa mają być "nasze", "polskie", więc dlaczego mamy je prywatyzować; przecież to dobro wspólne. O ile można u nacjonalistów dostrzec tutaj pewną konsekwencję, to dziwi coś takiego u progresywnych socjalistów, którzy Polskę jako taką mają głęboko w poważaniu i widzieliby ją jako fragment jakiegoś ponadnarodowego molocha. Ponieważ cały polityczny Olimp w Priwislanskim Kraju to socjaliści pobożni, bezbożni albo zupełnie bezideowi, to błąd powiązania etatyzmu z patriotyzmem jest bardzo szeroko rozpowszechniony w naszym społeczeństwie. W dodatku został on powielony przez ugrupowania określane w naszym kraju jako prawicowe, czyli między innymi PiS i LPR. Korzenie takiego błędnego rozumowania wywodzą się zresztą z PRL-u, kiedy to wielkość produkcji utożsamiano z patriotyzmem, straszono wielkim kapitałem, któremu miano na przykład nie oddawać kopalni (powołać się tutaj można na jeden z propagandowych plakatów z początków komunizmu w Polsce).

A teraz jak to jest ze strategicznością poszczególnych sektorów najczęściej za takie uznawane?

Na początek weźmy pod lupę energetykę. Tutaj mówi się na przykład o narodowym projekcie dotyczącym geotermii, żeby państwo postawiło ileś tam takich elektrowni i ciepłowni. Podstawowe pytanie: dlaczego ma to robić państwo? Czy tego lepiej i taniej nie zrobią podmioty prywatne. One przecież wybudują to w kilka lat, a państwo nie zrobi tego za kilkadziesiąt. Poza tym czy nie lepiej jest znieść koncesje na jakąś drobną energetykę, a koncesjonować dopiero molochy pokroju hydroelektrowni na rzekach? Oczywiście, że tak. Wówczas spadną ceny prądu. Obecnie w energetyce mamy de facto państwowy monopol, który może sobie je dowolnie podbijać. Gdyby elektrownie i ciepłownie były w rękach prywatnych, siłą rzeczy wymuszona zostałaby między nimi konkurencja. Ceny ciepła i prądu elektrycznego wówczas spadłyby. Należy tutaj również dodać, że wzrosłaby konkurencyjnośc przedsiębiorstw działających na terenie Polski na światowych rynkach.

Za inny strategiczny sektor uznawany jest zbrojeniowy. Mówi się, że armia czy policja musi mieć skądś broń. Tutaj wystarczy powołać się na historię. W drugiej połowie dziewiętnastego stulecia okazało się, że prywatne zakłady zbrojeniowe są tak wydajne, że zdecydowano się sprywatyzować państwowe manufaktury zajmujące się tego rodzaju działalnością. Więcej, te firmy potrafiły uzbroić armie, które potrafiły zwyciężać i dokonywać kolonialnych podbojów. Czy nie mogłoby być tak dzisiaj? Skończyć należy z anachronicznym przepisem z 1923 roku, że pierwszeństwo w uzbrajaniu armii mają przedsiębiorstwa państwowe. Dopuścić należy na rynek prywatnych wytwórców broni strzeleckiej czy sprzętu wojskowego, a wytwórcy, których właścicielem jest rząd, pójdą w niedługim czasie do prywatyzacji.

Przykład innego strategicznego sektora to górnictwo oraz część gałęzi przetwórczych z nim związana (hutnictwo, petrochemia, przemysł mineralny). Na przykładzie kopalni węgla kamiennego widać, jak to wszystko działa. Przyniosło to, póki co, gigantyczne długi. Swojego czasu sprowadzaliśmy węgiel z RPA, żeby mieć czym palić w elektrowniach. Sprawdza się tutaj stare przysłowie, że gdyby na Saharze panował komunizm, to musieliby importować piasek. Tak samo mówi się o wydobyciu ropy naftowej i gazu ziemnego z fliszu karpackiego, no i płacze się przy tym, dlaczego na przykład PGNiG tego nie robi. A przecież wystarczyłoby dokonać liberalizacji prawa geologicznego i górniczego, wówczas automatycznie znaleźliby się prywatni inwestorzy, którzy rozpoczęliby eksploatację. Znowu sprawdza się tutaj prawidłowość jak powyżej. Przy tej okazji wypada jeszcze wspomnieć o paliwach. Przecież tutaj wystarczy znieść koncesję na ich wyrób, no i to rozwiąże problem.

Bankowość... często się mówi tutaj o tym, że banki z innych krajów nie będą chciały dawać kredytów naszym przedsiębiorcom. A to jest oczywista nieprawda. Przeciez nikt przy zdrowych zmysłach nie podcina gałęzi, na której siedzi. Jaki jest interes w pozbawianiu siebie dodatkowych zysków. Inna sprawa, że przecież można by ułatwić zakładanie banków tak, aby każdy dysponujący jakimś określonym kapitałem początkowym po rejestracji przez NBP mógł taką działalność prowadzić. Dodam, że można by z tego obowiązku wyłączyć tak zwane SKOK-i, które bankami sensu stricte nie są.

Kolej też jest uważana za strategiczną. A przecież wystarczyłoby, żeby tylko tory jako element infrastruktury były własnością państwa, a cały tabor można by spokojnie sprywatyzować. Prywatni przewoźnicy płaciliby wówczas za użytkowanie torów. Cały system zacząłby wówczas działać lepiej i skuteczniej.

Powyżej dokonałem przeglądu branży uważanych za strategiczne. Okazuje się, że zniesienie części koncesji, licencji pozwoleń oraz liberalizacja części przepisów rozwiązałyby tego sprawy. Pojawia się tutaj jeszcze jeden problem. Jeżeli mamy pewną ilość państwowych przedsiębiorstw w wielu branżach, to ich ilośc ma tendencję do wzrostu. Następuje tutaj efekt kaskadowy i stopniowe staczanie się w coraz większą ingerencję państwa w gospodarkę. Poszczególne ekipy mogłyby coraz to nowe sektory uznawać za strategiczne aż w końcu całość przemysłowej produkcji oraz część gałęzi usługowych, które uprzednio były prywatne, mogłyby znaleźć się w rękach państwa. Strategicznośc to poza tym wymówka dla elit policznych, które chcą ustawiać swoich partyjnych kolegów w zarządach spółek Skarbu Państwa. W tym celu należy zatem postraszyć ludzi trochę bezpaństwowymi korporacjami. Mamy zatem do czynienia z typowym przykładem słomianego luda.

Brak głosów

Komentarze

... zgoda, co do szczegółow - to nie jest takie proste. Zgadzam się, że pełna prywatyzacja wszystkiego i zniesienie koncesji to doskonały sposób na wzmocnienie naszej gospodarki. Należałoby to jednak zrobić w sposób do pewnego stopnia kontrolowany.

Przykład problemów, to przejęcie jakiegoś zakładu przez podmiot zagraniczny, w celu jego zamknięcia i pchania na polski rynek towarów z zewnątrz. Przy odpowiedniej sile ekonomicznej podmiotu dokonującego takiego manewru - zero szans dla rodzimej konkurencji.

Kolejny przykład problemu to wspomniana produkcja broni - przy braku woli politycznej utrzymywania silnej armii ryzykujemy po prostu pad tego typu przemysłu w Polsce wogóle. Przecież armia i policja nic nie zamawia, z braku gotówki. Prywatyzacja oznacza upadek przedsiębiorstw, zanik zdolności produkcyjnych, zanik zdolności inżynierskich i kupowanie broni za granicą, co nie koniecznie jest fajne w przypadku zagrożenia.

Ogólnie zgadzam się z Autorem, ale cały proces wymaga pewnej delikatności...

Vote up!
0
Vote down!
0
#27993

moim zdaniem w przypadku broni powinny zadziałać takie mechanizmy. Zdefiniować należy, co to jest "masowa produkcja broni" i od takich rozmiarów koncesjonować.

Poza tym jeżeli broń byłaby dostępna dla cywili, jeżeli armia by olała, można by produkować na rynek cywilny, dla strzelnic itd.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#27996

dla cywili nie jest wcale takim złym pomysłem. Chociaż niektórym, w tym głównie lewakom", włos się na głowie jeży, kiedy o tym słyszą. Powstaje wiele medialnych teorii o tym, że ludzie zaczną się zabijać, strzelać z okien do przechodniów itp. Owszem, dzieje się tak ale dzieje się również mnóstwo innych rzeczy, z którymi nic nie robimy. Idąc lewackim tokiem rozumowania powinniśmy zabierać ludziom ... samochody. Czyż mało jest przypadków, gdy jakiś świr wjeżdża na przystanek pełen ludzi? Wprowadźmy więc psychotesty, specjalne pozwolenia, niech policja przeprowadza wywiad środowiskowy i monitorujmy pilnie zakup każdej sztuki auta. Ot taka niekonsekwentna lewacka głupota.

Ja upatruję przyczyn z zupełnie innej strony. Otóż, po pierwsze, Eurokołchoz likwiduje karę śmierci. Dlaczego? Czy nie powinna być ona wymierzana z automatu za zdradę stanu i działalność szpiegowską? Powinna ale wtedy państwa traciłyby cennych pracowników. Po drugie, gdyby obywatele posiadali broń, lewacka polityka nie byłaby regulowana jakimiś pseudo-pikietami. Rysio, "Radek", Ździsio zastanowili by się pięć razy nad swoim postępowaniem, oraz nad tym, co się potencjalnie może stać po ujawnieniu przekrętu. I po trzecie, jako państwo byli byśmy uzbrojeni na wypadek ..., od armii, po obywatela, co nie jest dzisiaj na rękę państwom Eurokołchozu.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#137737