KLĄTWA WINSTONA SMITHA

Obrazek użytkownika referent Bulzacki
Idee

"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta"

(G. Orwell, Rok 1984).

    Jednak trochę świątecznie przejedzony, choć obiecywałem, usiadłem z rana przy kaloryferze i z głupia frant trafiłem u Orwella na całkiem zgrabne zdanie, które spodobało mi się przede wszystkim dlatego, bo pasuje do mojej referenckiej doli. Wprawdzie użycie go do opisania losu referenta jest dosyć proste,  bezwzględnie bez zgody autora, a poza tym obniża rangę cytaty, niemniej żadne inne zdanie, kiedy go potrzebowałem, nie przyszło. A szukałem jak mogłem wtedy najlepiej.

   Winston Smith mówi: "Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery". Zachwycające!, czy nie? Nawiązując, opowiem pewną historię. 

   Na biurku referenta Bulzackiego rozdzwonił się telefon. Referent siedział właśnie obrócony twarzą do okna i oglądał mizerne warszawskie widoki. "Ale nędza - pomyślał - mając w pamięci boskie światło Alhambry i biel ramion Dawida przed Palazzo Vecchio. Z rogu pokoju zaniepokojony spoglądał konterfekt prezydenta, postronny widz wyczytałby na jego pięknej i dobrej twarzy rozczarowanie referentem, który coraz bardziej okazywał się nie taki. 

   - Słucham - referent podniósł wreszcie słuchawkę.

   - Referent Bulzacki? - głos po drugiej stronie kabla był ujmująco uprzejmy, sprężysty i co tu dużo gadać: młody. 

   - Z kim mam przyjemność?

   - Słucham...

   - Kto mówi?

   - Taki to a taki ważny z takiego to a takiego ważnego urzędu, czy mogę  rozmawiać z referentem Bulzackim?

   - Referent Bulzacki, dzień dobry. Słucham pana.

   - Jakże się cieszę, że pana zastałem... Hmmm... Proszę pana, dzwonię z polecenia pana premiera...

   - Kogo?

   - Premiera...

   "O kurwa - przyszło referentowi do głowy - czyszczą pisowskie złogi. Widzisz durniu, trzeba jednak było iść pod dom Jaruzela. Stchórzyłeś, że niby ustawa zabrania i że jako referent mimo wszystko nie powinieneś, a ryży pudel i tak cię wykrył i kopnie w dupę. Wot kakaja żopa...".

   - ... Pan premier, na którego polecenie dzwonię do pana, przygotowuje się do ważnej państwowej sprawy, liczy się ze sporem prawnym, rozumie pan..., i chciałby zamówić opinię. Dzwonimy więc do pana z pytaniem, czy nie napisałby pan analizy prawnej. Oczywiście - na razie, dopóki sprawa nie wypłynie - miałbym również prośbę o dyskrecję; rozumie pan, prawda... - taki to a taki ważny zawiesił głos.

   - Bardzo mi miło, że państwo o mnie pomyśleliście - referent dukał powoli, żeby zebrać myśli - muszę pana zapytać na jaki temat i na kiedy?

   - Niestety dokładnego tematu nie mogę zdradzić, rozumie pan... poufność dla dobra sprawy, ale chodzi mniej więcej o takie tam to a to...

   "Faktycznie, w ogóle się nie zorientowałem.... durniu! - referent czuł, że powoli zyskuje przewagę". 

   - A na kiedy? - przerwał niezbyt składne wyjaśnienia takiego to a takiego ważnego.

   - Jakby to ująć... na wczoraj. Tryb pilny!

   "Jakżeby inaczej: na wczoraj! U was wszystko jest na wczoraj i najczęściej już  dawno nieaktualne od wczoraj".

   - Dobrze. Proszę pana - jak na zaproponowane reguły gry referent zaczął pewnym głosem - niestety nie będę mógł w tym terminie państwu pomóc. Mam zobowiązania, których nie przesunę. Gdyby zadzwonił pan do mnie w zeszłym tygodniu... Bardzo mi przykro. 

   - W zeszłym tygodniu jeszcze nie wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali opinii...

   - Co pan opowiada! Ja dwa miesiące temu byłem przekonany, że wy już je macie! Dziś to wie pan...

   - No tak, ma pan trochę racji, oczywiście... - taki to a taki ważny przymilnym głosem nie dawał za wygraną - trochę nam się skomplikowało, ale niech pan się jeszcze zastanowi... 

   - Naprawdę nie mogę! To jest dla mnie duże wyróżnienie, że państwo do mnie dzwonicie, ale muszę odmówić...

   - No wie pan - w takiego to a takiego ważnego nagle coś wstąpiło - pana nazwisko zaakceptował premier. Co ja teraz powiem?

   - Nie wiem jak mogę pomóc... - głos referenta był sterylnie bezduszny, choć jakaś nutka niepokoju znowu zaczęła kręcić się wokół jego serca: "przecież to sam pan premier...".

   - Proszę pana - taki to a taki ważny odkrył karty i zasyczał - w normalnym kraju, kiedy prosi premier, to rzuca się wszystkie obowiązki i pomaga, bo inaczej to jest tak, jakby pan nie chciał służyć państwu...

   "O żeż ty kurwa dziadu! - za wszelką cenę referent starał się zachować spokój".

   - W normalnym kraju - odpowiedział po chwili - ktoś taki jak pan w ogóle by do mnie zadzwonił. To byłoby niemożliwe. 

   W słuchawce zaległa cisza. "Zrozumiał? - zastanawiał się referent". Po chwili dobiegł go jednak znajomy głos:

   - Niemniej, panie referencie, liczę że pan to jeszcze przemyśli. Proszę się do mnie odezwać, jeśli zmieni pan zdanie. Jeszcze raz bardzo pana przepraszam za tę dosyć nietypową prośbę - głos znowu był czarujący - zdaję sobie sprawę, że takie sprawy załatwia się inaczej, nie tak... powiedzmy... nagle. Ha, ha, ha... widzi pan, nawet nie doszliśmy do punktu o wynagrodzeniu, ha, ha, ha... nie powiedziałem panu jaka jest stawka za tę opinię... No cóż, szkoda. Mam nadzieję, że się pan nie gniewa. Liczę na dalszą współpracę, na pewno będziemy jeszcze do pana dzwonili. Bardzo cenimy pana kompetencję i profesjonalne podejście. Do widzenia...

   - Do widzenia panu - uprzejmie powiedział referent, a po chwili w myślach skwitował całą rozmowę: "Jednak nie zrozumiał! W ogóle nie przyszło mu do głowy, że mój profesjonalizm polega właśnie na nieprzyjmowaniu takich zleceń. Albo zleceń od nich... W tym przypadku wszystko jedno".

 

   Wracając do Winstona Smitha, wydaje się, że rzecz nie tylko w tym, że: "wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery", ale - co równie ważne - prawo do mówienia o wolności tylko z tym, z kim się chce. Fakt, to truizm, ale niekiedy wiążą się z tym paradoksy, w których świetle nie wypadamy zbyt wielkodusznie czy roztropnie.

Brak głosów

Komentarze

Jan Bogatko

...brak nam takich referentów,tekst daje dużo do myślenia,

Wesołych Świąt,

Vote up!
0
Vote down!
0

Jan Bogatko

#118864

No właśnie, kiedy oni zaczną rozumieć jak się do nich mówi takie rzeczy. Na mój rozum nigdy. Tłuszczy, takiej w Sienkiewiczowskim znaczeniu tego słowa, nie wyjaśnisz takich niuansów, Gdzie tembr wypowiedzi, odpowiednio zaakcentowane przerwy mówią więcej niż same słowa.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#118876

nam tutaj zabrakło...

pionierzy poszli na spacer...

===

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#118915