ZIEMIA OBIECANA I REDAKTOR MOJŻESZ

Obrazek użytkownika rolex
Blog

Był to czterdziesty rok łażenia po pustyni i cały lud poczuł, że wypadałoby gdzieś wreszcie dojść. „Ostatni totalniak” słabł z dnia na dzień i wszystko wskazywało na to, że lada dzionek kropnie w kalendarz, co wypełniłoby obietnicę dojścia, złożona osobiście przez Tego Który Nie Ma Imienia.

Mojżesz też chyba też odczuwał zbliżający się wielki dzień, kiedy wprowadzi lud do Ziemi Obiecanej, bo co rusz gdzieś znikał, a raz nie było go tydzień, wrócił zadowolony i nie wyglądał, jakby go karmili nie manną i szarańczą, ale co najmniej pieczystym.

„Ten Który Nie Ma Imienia z Mojżeszem na stronę chodzi i z nim przebywa” szeptał lud a od strony wydm niosło nowym zapachem: wilgoci i chleba.

Aż wreszcie dnia dziesiątego miesiąca Tebeth przylecieli do obozu zwiadowcy, a mało nóg nie pogubili, i przynieśli wieść, że na horyzoncie Kanaan i radujmy się.

Mojżesz nakazał obóz zwinąć, a ostatniego żyjącego poza nim samym totalniaka położyć kazał na nosze i sam u wezgłowia szedł przodem, a za nim lud, który zapomniał o trudzie i znoju, bo oto nadszedł dzień, kiedy Ci Którzy Nie Znali Nic Oprócz Pustyni mieli zobaczyć gaje oliwne i winorośl gronami ciężką.

Wdrapali się na wydmę, a Mojżesz położył poduszkę na twarz ostatniego poza nim żyjącego totalniaka, bo ten właśnie zmarł.

Świadkowie wspominali co prawda, że były wątpliwości, czy moment śmierci i moment przyłożenia poduszki do twarzy ułożyły się w prawidłową sekwencję zdarzeń, ale tak czy siak, wypełniło się proroctwo .

Tuż przed tym, gdy śmierć z towarzyszeniem poduszki (w niejasnej sekwencji) zabrała duszę ostatniego poza Mojżeszem totalniaka, miał on spojrzeć na Ziemię Kaanan i wyczeptać: „K...a, to nie...”

„To nie wiedziałem, że ziemia, do której nas Mojżesz prowadzi taka piękna!” dokończył Mojżesz za zmarłego i zeszli w dolinę.

Szli wolno, bo wśród ludu wybuchały bójki, bo już zaczęto wydzielać działki i każdy chciał przy drodze (można bar założyć albo pub!) i Mojżesz musiał tłumaczyć, że dzielenie ziemi za wczesne, za zakrętem będzie biuro i tam się wszystko wyjaśni.

Biuro faktycznie było, a biurze i wokół niego urzędnicy.

„Anioły” wyjaśnił Mojżesz i wszyscy przyjęli to za dobrą monetę, bo istoty miały złote hełmy, włócznie i pancerze.

„A te spiczaste budowle to...?” dopytywał się zawsze ciekawski Aaron, a tym razem dostał nie tylko po gębie, ale i wytłumaczenie.

„Spiczaste budowle to Arki Przymierza” wyjaśnił Mojżesz. „Będziemy budowali podobne na wzór”.

„A mieliśmy pić wino i „radujmy się!”” kontynuował zawsze ciekawski Aaron, ale tym razem dostał po gębie bez tłumaczeń.

Tymczasem zza spiczastej budowli wypadł rydwan, a na rydwanie stała wielka postać cała w złocie i drogich kamieniach.

„Ten Który Nie ma Imienia!” zawołał Mojżesz i cały lud padł na twarz przez Najwyższym.

A Najwyższy zajechał przed leżących w pyle, z rydwanu zszedł i podjął Mojżesza i podniósł go i wywyższył ponad cały lud.

„Redaktorze!” powiedział Najwyższy i złożył pocałunek na jego policzku. „Rychło w czas. Jutro zaczynamy budowę najwspanialszej z piramid i twoja brygada jest niezbędna do toczenia wielkich głazów.

„Głazów?” szepnął zawsze ciekawski Aaron, ale tak cicho, że ledwo najbliżej płaszczący się mogli usłyszeć.

„Podnieście głowy” zażądał Najwyższy, więc podnieśli z bojaźnią.

„Nie mówiłem: „wstańcie”” Najwyższy skarcił dwóch, którzy nie zrozumieli precyzyjnie.

„Hm...” odchrząknęła Istota. „Myślę, że należny wam się garść wyjaśnień. Jak pamiętacie całe życie łaziliście po pustyni. Nie muszę przypominać, że pustynia jest niefajna. Ziemia Obiecana jest fajna, i to jest właśnie tu. I od dzisiaj to, co nie miało imienia, bo było zakryte przed waszym wzrokiem i rozumem, zostanie odkryte, bo wypełniły się proroctwa.

Ziemia nie może się nazywać „Obiecana”, bo to głupie. To znaczy mogła się tak nazywać do czasu, kiedy wszystko było zakryte i nie mieliście pojęcia o konkretach.

Administracyjnie i urzędowo będziemy na tę ziemię mówić: „Egipt”.

A ja – Ten Który Nie Miał Imienia, od dzisiaj już mam. Jestem Funkcjonariuszem Administracji Rad i Arbitrażu oraz Obrony Narodowej. W skrócie: FARAON.

A teraz krótko, bo czas nagli. Pamiętacie, jak wam kiedyś dałem tablice z dziesięcioma zaleceniami administracyjnymi?”

„Pamiętamy!” ochoczo zawołali leżący w pyle, bo na tablicach, które im Mojżesz onegdaj przyniósł, były rzeczy dobre i sprawiedliwe.

„To zapomnijcie. Ja wam przykazania nowe daje. Tamte służyły zachowaniu zdrowia i higieny na okres transportu. Panie redaktorze...” FARAON zwrócił się w stronę Mojżesza, który zajęty był przywdziewaniem munduru Wyższego Zarządcy Odcinka „Kamieniołom”.

„A już sekundeczkę...” Mojżesz skończył wygładzanie fałd tuniki i sięgnął do czarnej, skórzanej teczki, którą też dopiero co dostał.

„Eeee” grzebał chwile we wnętrzu. „To jest to... Sygnatura LŻ 1/NE*, dziennik robót, regulamin... jest!”

Wyciągnął dwie tabliczki, mniejsze niż te kamienne, które spoczywały na wozie.

„To pan przedstawi załodze, bo ja mam zebranie Komitetu Centralnego” FARAON skinął uprzejmie i podreptał w kierunku rydwanu. „Aha” odwrócił się jeszcze „Manny już nie będzie. Przechodzimy na robaki. Pożywniejsze przy ciężkiej robocie”.

I odjechał. Na zebranie Komitetu Centralnego.

A Mojżesz spojrzał z dumą na swoją brygadę i zaczął prezentować „Przykazania Nowe”:

1. Pobudka: 5.30. Kto nie wstanie, nie je.

2. Apel: 5.35. Kto się spóźni nie je.

3. Śniadanie. Przełożone na podwieczorek, bo wszyscy są spóźnieni.

4. Radosny wymarsz do pracy: 5.40.

5. Kto nie pracuje, niech nie je.

6. Podwieczorek: 20.00.

7. Zakończenie robót: 22.00

8. Prasówka redaktorska. Przegląd ostatniego numeru „Gazety Budowniczego Piramid”

9. Wyróżnienie przodowników pracy, kary administracyjne dla obiboków, pochówki.

10. Cisza nocna.

Skończył czytać i cisza zapadła. Olśniewający blask nowych praw, tak doskonałych i formie i treści nie pozwalał na objęcie rozumem w jednej chwili. Choć nikt się głośno nie cieszył, widać był, że się wszyscy cieszą.

Prawie wszyscy. Zawsze ciekawski Aaron leżał w pyle z zaciśniętymi zębami, aż wreszcie zasyczał, ale tak, by tylko najbliżej leżący usłyszeli: „Za pustyni było lepiej, Mojżesz Ty!”

Pozdrawiam

*Lud Żydowski1/Nowy Etap

Brak głosów

Komentarze

Świetne!
U mnie 10.
Ciekawe, jak przyjmą tekst na S24 ;).

Vote up!
0
Vote down!
0
#101014

Z zadowoleniem? :)
W końcu my też już prawie doszliśmy.

Wielkie dzieki, pozdrawiam!

Vote up!
0
Vote down!
0
#101016

Właśnie przeglądałem sobie S24, co zdarza mi się raz na kilka dni, przyznaję, i znalazłem to:

http://maia14.salon24.pl/245707,adam-michnik-wciaz-ten-sam

Co pozostawiło mnie z mieszanymi uczuciami, tj. nie wiedziałem co przeważało: litość, wielka litość dla autorki, poczucie groteski narastającej, czy jednak, choć odporny jestem - złość.
A potem trafiłem na "Redaktora Mojżesza"... :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#101027

zgodnie z Bronkową interpretacją - jeszcze 10 lat

zgodnie z jeszcze niedawno oficjalną - 20 lat

czyli to co jest dzisiaj, to ta pustynia?

martwię się...

ps. dzięki za przypomnienie słów proroka Bolka...

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#101033

Krzysztof J. Wojtas
Tym razem Wam zaliczam.

PS. Czterdzieści lat bezprizornej włóczęgi po jakimkolwiek kraju takiej grupy zawsze prowadzi do utworzenia pustyni.
U nas dopiero 20.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#101103