Manifestacja, w jakiej sprawie, przeciw komu? I co dalej?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

   

           Zawsze interesowała mnie anatomia manifestacji publicznych. Dlaczego anatomia? Ponieważ to są zjawiska masowe, bez względu na liczbę uczestników, chodzi bowiem o nadanie manifestacji wagi tego, co nazywamy vox popili. To można osiągnąć przy pomocy garstki zadymiarzy, byle mieli mocne gardła i szybkie nogi. To ostatnie też się przydaje, gdyż pewien urok manifestacji mają też ataki i rejterady. Pamiętam, w marcu 1972 r. w Rzymie, dokładnie przy wjeździe na Plac Św. Piotra  nagle wbiegła grupa może kilkudziesięciu młodych ludzi wykrzykując coś, czego nie mogłem zrozumieć.  Miał to być protest przeciw wizycie u Pawła VI prezydenta Wietnamu Południowego. Z drugiej strony na miejsce na pełnym gazie zajechały trzy policyjne większe auta i wyskoczyli policjanci ubrani, jak do walk gladiatorskich. Odgrodzili Plac Św. Piotra od manifestantów i oba zespoły spokojnie na siebie spoglądały. W pewnej chwili okrzyki demonstrantów ustały, jak nożem przeciął i cała kawalkada nagle zniknęła. Policja majestatycznie załadowała się na samochody i odjechała. Byłem zdumiony, gdyż pod Watykanem demonstracja właściwie prawie wcale nie zaistniała. Bezradnie rozglądałem się za kimś, kogo mógłbym zapytać w czym rzecz. Ze sklepu wychodził znany mi ksiądz, więc podszedłem do niego. Zapytałem, co tak szybko rozwiało demonstrantów? Przecież nie bierna policja?  On, długo już przebywający w Rzymie, zaśmiał się i wyjaśnił, że demonstrację organizowali komuniści, że była zapowiadana w prasie, ale „demonstranci”  przez nich najęci zostali prawdopodobnie źle opłaceni, lub i po prostu  oszukani i zrobili tyle, za ile ich wynagrodzono.

           Po raz pierwszy, jako przybysz z PRL, zrozumiałem, że demonstracje nie wszystkie mają tę samą anatomię. Zawsze jednak, pomijając zawodowych demonstrantów, coś ludzi do tego ciągnie. Mniej więcej w tym samym czasie, co doświadczenie rzymskie krążył w PRL dowcip, który wcale nie był dowcipem. Otóż na procesji  Bożego Ciała spotykają się dwaj znajomi, jeden z nich jest niewierzący. Ten drugi pyta go: ty także tu? Na co tamten: przecież trzeba im pokazać, że nie jesteśmy za nimi.

           12 XII 2015 r. demonstrowali zwolennicy powrotu rządów PO/PSL, choć może nie do końca, gdyż trybunem był pan Petru. Gdzieś czytałem, że przybierał pozy Lenina w Pitrze. Owszem, pozę można przybierać, n. p. Chaplin pięknie parodiował Hitlera, ale czy w taką pogodę ludzie, nawet nałogowi krzykacze, będą wystawali na wietrze i deszczu, żeby oglądać takie przedstawienie. Co innego Hitler czy Lenin, bo z tych ich maskarad wynikło w końcu wielkie nieszczęście. Ale Petru? Co on może obiecać? Powrót na pokoje pana Komorowskiego i pani Kopacz? Raczej nie. A może wprowadzenie na pokoje pana Palikota, panią Nowicką czy inne osobistości o podobnych parametrach? Oczywiście, i to nie. Ale z pewnością, mając poczucie pewności siebie, jako druga siła na rynku politycznym, ma na myśli właśnie siebie, a nie jakiegoś Siemoniaka czy Schetynę. Dziwi mnie bardzo, że tak wytrenowany na korytarzach gmachu przy Wiejskiej gracz, jak Schetyna poważnie bierze wariant opozycji upichcony przez nowicjusza w tej dziedzinie dopiero w gmachu tym raczkującego. Co innego Siemoniak, który robi wrażenie szczerego wiejskiego osiłka, ale nic więcej.  A swoją drogą ich miłosne zbliżenie fizjonomiczne na Onet.pl to majstersztyk, bo ci panowie muszą szczerze się nie lubić. Ale czego nie robi się dla publiki?

           W porządku, ta sprawa jest raczej jasna. Ale demonstranci. Kim oni byli? Nie było ich 100 tysięcy, jak się spodziewano, ale kilka lub nawet kilkanaście było (podobno według policji 17-20 tys. Władze miasta podały, że niedzielna manifestacja liczyła 50 tys. uczestników). I tak sporo w obu przypadkach. Po co poszli tamci „obrońcy demokracji i czegoś tam”? Czego się spodziewali? Najsłuszniejsza byłaby odpowiedź: dla hecy, bo jest nudno, bo wkurza mnie ten czy ów. Bo mogli mnie wybrać, a dostałem 10 głosów.  Albo inaczej. Kim jest Petru? Nie wchodząc w szczegóły, człowiekiem, który trzyma się kasy. Czyli każdy rozsądny człowiek (tylko gdzie go szukać?) musi wiedzieć, że nie będzie działał w interesie obywatela z ulicy, ale takiego, co robi forsą, bo tylko tam można napełnić mieszek. Zatem, myśląc logicznie, powinni tam sterczeć i straszyć Kaczyńskiego ludzie pasujący do sylwetki przywódcy, innymi słowy, nie tacy, którzy przed pójściem na piwo patrzą ile mają w portmonetce. Czy zatem na manifestacji byli właśnie ci majętni, dla których – to przyznaję – Petru jest wymarzonym kandydatem na głowę państwa? Swoją drogą bez sprawdzianu sprawności, a to znaczy wiele. Tego nie wiem, ale wątpię, gdyż tak, jak komuniści włoscy, tak też panowie nowobogaccy u nas, wolą w telewizji oglądać demonstrację, popijając kawkę i mocniejszy trunek. Tylko, że komuniści musieli zapłacić najemnikom, a tu nawet i tego nie trzeba, gdyż w przeciwieństwie do narodów „rozwiniętych”  u nas zawsze znajdzie się aż nadto wielu frajerów, którzy pójdą moknąć i gardło zdzierać dla tysiąca tylko sobie znanych racji, byle żadna z nich nie pachniała nawet odrobiną sensu i rozsądku.

           Owszem, są manifestacje, które gromadzą zgoła innych uczestników, ale powiedzmy sobie szczerze, zdarza się to, kiedy ideą przewodnią jest tradycja narodowa, inaczej patriotyzm czy też religia. Bo to są konkrety, wartości, a nie ambicje, pożal się Boże, polityków, którzy ubijają swój mniej lub bardziej powikłany i klarowny, osobisty interes. Bo tak jest, szanowni demonstranci, chcecie czy nie. Jelenia można wprawdzie, na własny rachunek, odgrywać zawsze, byle nie ze szkoda dla ogółu, ani w końcu dla siebie. Bo wreszcie go odstrzelą.  Patrzmy, ilu bezrobotnych, to byli posłowie sejmu i senatu RP.

           Chciałbym  jakimś sposobem dorwać analizę socjologiczną wczorajszej i dzisiejszej (13 XII) manifestacji, ale to marzenie o gruszkach na wierzbie.

           U nas jednak,  w naszej kochanej ojczyźnie, manifestuje się przeważnie nie o coś, ale przeciwko komuś lub czemuś (jak ten niewierzący). To taka nasza maniera, dlatego manifestacjami nie ma się co przejmować. Owszem, może nie ze wszystkim jest to słuszne, bo urządzanie hecy nawet jeszcze przed objęciem władzy przez demokratycznie wybrane ugrupowanie, co  więcej, grożenie rewolucją, to jest, co prawda, po prostu głupie, jeśli ktoś tylko udaje, a nie jest Leninem w Październiku, ale jest to także godne wszelkiego potępienia warcholstwo. To już nie Lenin, ale jakiś szlachcic gołota wywrzaskujący na sejmiku, co mu kazano. Oczywiście nie za nic.

           W moim przekonaniu niemądrzy są dziś fuehrerzy PO, którzy myślą, że Petru przywróci ich do władzy. Sami sobie nie ufają, gdyż mają świadomość, jak wysoko ceni ich społeczeństwo, dlatego uznali takiego ersatz-wodza. Co do PSL, to ta partia, która powinna dominować w polityce polskiej, jest już, niestety, w hospicjum. Wiemy o co chodzi?

           Pytanie zasadnicze, jakie tu się nasuwa dotyczy filozofii opozycji. To, że jest, że powinna mieć swoją strategię, że ta strategia, jak żadna inna zresztą, nie może zakładać destrukcji, to oczywiste. Opozycja destrukcyjna prędzej czy później sama się wykończy. Exemplum to Palikot, a w pewnym sensie i Korwin, Na razie jest to wszakże nie tyle strategia, co amok destrukcji. Inaczej tego nazwać nie można. A polegać ma on na tym, że będzie się blokować każdą inicjatywę rządu, tak, żeby można było głosić, iż jest on niezdolny do sprawowania władzy. Iście diabelski plan, ale jaka mać taka nać.

           Walka o Trybunał Konstytucyjny w takich rozmiarach, w jakich się ona toczy, jest  niezrozumiała, jeśli nie bierze się pod uwagę owej, tu zdefiniowanej „strategii” opozycji. Sprzyja jej Konstytucja, jak  wiadomo dziecko lewicy. A więc nie ujedzie się na wehikule, jaki ona podstawia. Potrzeba, by zajechał nowy. Trochę tutaj podkradłem Kukiza. Ale po prostu ma rację. Na szczęście, bo nowy reformator modo Petru musiałby chyba przybrać postać i gesty Mao. Za wiele tych modeli.

           Bieda, kiedy nie można się oderwać od tematu. Czytam na Wiadomościach Onet, że niejako Mateusz Kijowski – pierwszy raz słyszę – oświadczył, że demonstracja jego produkcji oznacza zwycięstwo demokracji. Nie jest to ani inwektywa, ani groźba karalna, więc niech sobie będzie, ale niepokoi mnie, że demonstracja dzisiejsza (13 XII), zgromadziła aż 50 tys. wrogów demokracji. No, bo jeśli tamci są jej obrońcami, a ci im się sprzeciwiają, to jak inaczej powiedzieć. Chyba jednak ten Kijowski chwycił za zderzak pojazdu, który kto wie, gdzie go zaciągnie? A może kolejny pretendent do tronu. Póki co, można przecież bronić demokracji, a później się zobaczy. Jednak zabawa jest sensowna tylko w wykonaniu dzieci, dorośli z wszystkiego zrobią kicz.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

Bo większość z nich to moralnie człowiek upadły

Ich motto życiowe , Judaszowe srebrniki

Udając wiernych winni są ekskomuniki

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1501830

PO prostu masoneria, chcąca usunąć Boga z Polskich serc.

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1501832

na to pytanie znajdzie Ksiądz odpowiedź w tejże relacji Gazety Polskiej 

http://vod.gazetapolska.pl/11956-wyprawa-do-wnetrza-ciemnej-strony-mocy

Dalej to zaKODowani chcą zbierać podpisy by odwołać w referendum wyłoniony zgodnie z kanonami demokratycznymi rząd, ma być tak jak dawniej. Z wypowiedzi uczestników marszu 12.XII.2015 wynika iż tęsknią za czasami komunistycznymi, widać lubili być trzymani w ryzach z centralnym sterowaniem myślowym i z tym też kojarzy  się im demokracja, większość państw tzw.demoludów miały w swej nazwie republika demokratyczna... Chyba najbardziej  jaskrawym przykładem takiej republiki demokratycznej może być DDR. Nie od dziś wiemy jak to było z tą demokracją w tychże republikach  rzekomo demokratycznych...

Przestawienie mentalności  ludzi popierających KOD, Petru etc. jest niemożliwe, więc kiczowatych festynów czeka Polskę prawdopodobnie  jeszcze niemało.

Vote up!
5
Vote down!
0
#1501831

... więc kiczowatych festynów czeka Polskę prawdopodobnie jeszcze niemało.

Ja obawiam się, i to bardzo, czy działania tych zdrajców nie zakończą się majdanem, podobnym do ukraińskiego. Tam początkowo w proteście brało udział zaledwie kilkaset dobrze opłacanych osób. Liczba protestujących nigdy nie przekroczyła kilka tysięcy. Wystarczyło to jednak do obalenia rządu Janukowycza, który wybrany był przecież w sposób demokratyczny i jego wyboru nikt nigdy wcześniej kwestionował.
O takiej możliwości świadczyć może także "czarny pijar" szeroko szerzony za granicą w stosunku do Prezydenta Dudy i Rządu RP. Zapowiadane przez Prezydenta wywiady w prasie zagranicznej niewiele tutaj pomogą. Jak pamiętam, Janukowycz też takich wywiadów udzielał ale w obliczu zmasowanego ataku jego przeciwników, dało to niewielkie efekty. W Polsce panuje przecież powszechne przekonane, że Janukowycz został usunięty słusznie.
Podobne opinie będą wyrażane za granicą po usunięciu ze stanowiska (oby tylko) A. Dudy. Już nasza usłużna prasa i pozostałe przekaziory o to zadbają.
Pozostaje pytanie co dalej?

Vote up!
3
Vote down!
0

Grzest

#1501877

Polacy, Polska różnią się mentalnie od UPAińców, Ukraina przez wszystkie lata dążeń wolnościowych oprócz rzezi nie dokonała niczego... Zawsze pozostanie w zawieszeniu chyba, że w Rosji zmienią front i pozwolą się jej uwolnić. Wybory na Ukrainie są tak samo wiarygodne jak i w Polsce ta sama szkoła liczenia głosów... Janukowych nie był zbytnio lubiany bo prokremlowski, więc go nacjonaliści wykopali ...

Majdan ?Nie jest niemożliwy,ale liczę na mądrość Polaków...

KOD już płacił koordynatorom werbownikom za "poparcie" . Nie wiem ile musieliby zapłacić ewentualnym spontanicznym uczestnikom a możliwe, że ofiarom gdyby doszło do rozruchów, konfrontacji zbrojnej.

Bądźmy dobrej myśli. Nad nami Opatrzność czuwa...

Vote up!
5
Vote down!
0
#1501886