Autorytety, celebryci, media, "politycy". Na czyjej służbie?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Warto na wstępie przypomnieć oświadczenie rektorów dwóch znaczących uniwersytetów polskich mające uzasadnić odmowę dopuszczenia do wystąpienia pani Rebecci Kiessling w murach tych uczelni. Jest to znana nie w tylko w Kanadzie, ale i na świecie przeciwniczka aborcji i ona miała być właśnie przedmiotem jej prelekcji.

Oto, co stwierdzają obaj wymienieni wyżej rektorzy:

W środowisku akademickim musimy odróżniać działalność jawnie lobbystyczną służącą zmianie ustawodawstwa od debaty akademickiej, której fundamentami są krytyczne rozważania i wymiana poglądów. Czyniąc właściwy użytek z niezbędnej uniwersytetom autonomii – niezależnie od bieżących mód, trendów czy układów politycznych – oddzielamy oparte o naukową metodę ścieranie się stanowisk od nieakceptowalnej w murach uczelni propagandy

– czytamy w stanowisku rektorów prof. Marcina Pałysa oraz prof. Wojciecha Nowaka z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Niezależna.pl 19 III 2017.

Otóż rzeczą godną zastanowienia, a prawdopodobnie jasną tylko dla obu wymienionych panów, jest znaczenie użytego przez nich pojęcia „działalność jawnie lobbystyczna” w odniesieniu do tematu w szerokim znaczeniu humanistycznego, stwarzającego przecież okazję do wymiany poglądów, krytycznych ocen, słowem do debaty akademickiej w ścisłym znaczeniu tego słowa. Takim problemem jest właśnie aborcja.

Ponieważ retoryka obu autorytetów naukowych jest, co tu dużo mówić, zawiła, odwołuję się do definicji encyklopedii PWN, która określa: lobbing jako «wywieranie wpływu na organy władzy państwowej w interesie określonych grup politycznych, gospodarczych lub społecznych». Otóż zamierzonemu wystąpieniu pani Kiesssling nie odpowiada żadna z tych kategorii. Aborcja jest bowiem problemem ogólnoludzkim o bezdyskusyjnej wadze moralnej, psychologicznej i społecznej, bynajmniej więc nie ograniczającym się do interesu jakiejś jednej grupy, politycznej, gospodarczej i społecznej. Jest to problem tak szeroko w świecie dyskutowany, iż widzenie w nim lobbingu mającego służyć jakiejkolwiek kategorii interesów doraźnych jest zdumiewającym wprost nieporozumieniem. W kontekście tych stwierdzeń prelekcja na temat aborcji nie może być pojmowana jako lobbing dla jakiejkolwiek formacji politycznej, w tym obecnego rządu polskiego. Zawiłe wyjaśnienie panów rektorów stwarza jednak wrażenie, że rozumieją oni wystąpienie pani Kiessling jako rodzaj poparcia dla tegoż rządu.

Zatem można przyjąć tłumaczenie panów rektorów jako wyraz ich poglądów i zapatrywań na sprawę aborcji, natomiast w żadnym przypadku nie może ich sprzeciw być wnoszony w imię autonomii uniwersyteckiej – nota bene istniejącej w zależności od określonych uzależnień – ani tym bardziej jako obrona opartego o naukową metodę ścierania się stanowisk. Wszak mało co nastręcza więcej sposobności do takiego ścierania się, w dodatku opartego o metodę naukową poglądów, jak właśnie temat podjęty przez panią Kiessling.

Zarzucanie tej pani lobbingu mającego służyć bieżącym modom, trendom czy układom politycznym i, to przez tak wysokie autorytety, budzi zdziwienie i niepokoi. Zaliczenie nabrzmiałego problemu aborcji do wymienionych w oświadczeniu rektorów kategorii ma przecież odniesienie do życia, zarówno w wymiarze cielesnym, jak i moralnym. Zajęcie stanowiska w tej materii przez obu panów rektorów, nie tylko określa ich osobiste poglądy, ale ono właśnie zdaje się być jawnym lobbingiem na rzecz tzw. opozycji totalnej, która w sprawie aborcji wypowiada się po myśli omawianego tu oświadczenia. Po prostu stają oni na stanowisku tejże opozycji, co warte jest podkreślenia, a osąd tego zostawmy już każdemu indywidualnie. Nieładnie jednak, że żonglują oni sofizmatami w tak jasnej i zarazem ważkiej moralnie i społecznie sprawie.

Zamulanie świadomości społecznej i indywidualnej przez planowaną i sterowaną dezinformację nie jest dla nikogo tajemnicą. Było tak, jest i będzie, bo gdyby z tego zrezygnować większość reżimów wykorzystujących niedoinformowanie, sączone do obiegu publicznego kłamstwa i półprawd polegających na manipulowaniu kontekstem musiałoby ogłosić upadłość.

Ponieważ trudno ujednolicić takie funkcjonowanie mediów, tzn. odpowiadające zapotrzebowaniu owych reżimów, dlatego działają takie organizmy, jak Ringier Axel Springer, a w ich imieniu przemawiają tacy panowie, jak Mark Dekan. Nie mają one i oni żadnych zahamowań i nie muszą mieć, skoro zwracają się do mediów odpowiednio przewłaszczonych, a takimi ją media polskie lub raczej polskojęzyczne w wysokim procencie.

Portal wPolityce.pl ogłosił Instrukcję szefa koncernu Ringiem Axel Springer dla polskich dziennikarzy pracujących w koncernie.

Treść instrukcji jest ogólnie dostępna. Zatem nie trzeba jej tu powtarzać. Wystarczy powiedzieć, że stosowanie się do niej wyklucza działanie nominalnie polskich mediów w interesie narodu i państwa polskiego. Mają one obowiązek uwzględniać interes wskazany przez obcego inwestora. Jedno zdanie wszakże zawarte w instrukcji warte jest utrwalenia. Brzmi ono:

Nigdy nie zapominajmy o podstawowych wartościach, jakie reprezentujemy: opowiadamy się za wolnością, rządami prawa, demokracją i ZJEDNOCZONĄ EUROPĄ. ]]>http://app.getresponse.com/click.html?x=a62b&lc=s0xLf&mc=Iw&s=KbPbmN&u=S...]]>

Co znaczą użyte tu pojęcia wiemy doskonale. Czym jest w tym ujęciu wolność, demokracja, rządy prawa? Może nie byłoby to takie jasne, gdyby nie odkrycie u nas takich terminów, jak „teoretyczne państwo”, „wirtualna rzeczywistość” no i ta „kamieni kupa”, gdyby nie kolosalna wprost pogarda właśnie dla prawa, skorumpowanie sądów i zapaść, w jaką wpadła Polska stosując się do takich receptur, jakie zaleca pan Dekan. Gdyby cytowanego tu zdania nie napisał, można by uznać stawiane przezeń wymogi jako powinność w zamian za pobory. Ale to jedno zdanie zaraz przywodzi na pamięć takie niesławnej pamięci organy, jak „Völkischer Beobachter”, „Stürmera”. stalinowską „Prawdę”, całą prasę tzw. Demokracji Ludowych, a w końcu także gadzinówki okupacyjne, przecież także wydawane w języku polskim, ale nie w polskim interesie. Niczyja tu wina, że takie skojarzenia się nasuwają, bo istota w obu przypadkach jest ta sama, a tylko w szczegółach zachodzą różnice dyktowane zresztą rozwojem środków technicznych.

Mając takie media, nie dziwmy się, że ludzie urządzając uliczne burdy, nie wiedzą często po co się tam znaleźli. Działa to stare niemieckie porzekadło: „so stand in der Zeitung” (pisano w gazecie). Inni wykrzykują hasła i obnoszą je na transparentach, by nagłośnić swoją frustrację. Słowem, paranoja w wymiarze poszerzonym.

Pytanie czy można się dziwić wielu aktorom, aktorkom – jedni z nich są celebrytami, inni chcą koniecznie wdrapać się na scenę, na plan – że „totalnie” paskudzą naszą rzeczywistość? ? Czy można dziwić się takim periodykom jak n. p. Newsweek? Można, a jeszcze bardziej można i trzeba dziwić się „Rzeczpospolitej” i zresztą wielu innym czasopismom, bo istnieją i pracują w Polsce, a nie zostały przecież nigdy eingedeutscht, chociaż może dano im te różowe kartki na zakupy. Jeśli nie poczucie przyzwoitości i zdrowy rozsądek, to odwołajmy się chociaż do zwykłego poczucia wstydu. Na to zdobyć się może każdy człowiek, tak celebryta, polityk z przypadku, jak i normalny, stąpający po ziemi. Poczucie wstydu jest bowiem cechą człowiekowi przyrodzoną.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (18 głosów)

Komentarze

Ale czy w przypadku pewnych "dziennikarzy" mamy do czynienia z "człowiekiem"

Vote up!
5
Vote down!
0
#1535680

Jest nabytą wychowaniem, w normalnej, nie patologicznej rodzinie!. Ludzie pchający się do polityki, myślę o parweniuszach z dzisiejszej opozycji i cząstki tej rządzącej, są wstydu pozbawieni!. Wyprani z wielu uczuć i naturalnych zachowań!. Nie tylko ordynarni i samolubni. Pazerni, kłamliwi, okrutni i bezlitośni!. Obserwujemy politykę latami, ale takiego zezwierzęcenia, takiej zdrady i braku zasad, nie było w Polsce dotychczas!. To nowe zjawisko. Ale proste do tłumaczenia!. Nowe mody i trendy, wyśmiewanie tradycyjnych wartości i wiary ojców, ośmieszanie patriotyzmu, dało owoce. Kwaśne i robaczywe. Ale w takiej ilości, że zalały "rynek"!....

Vote up!
5
Vote down!
0
#1535688

że kobieta która doprowadziła do legalizacji aborcji w USA dziś jest jej (aborcji) przeciwnikiem

Vote up!
7
Vote down!
0
#1535682

Jeśli człowiek ma sumienie trudno z nim żyć w poczuciu winy nie do naprawienia jaką jest aborcja. Jeśli do niej doprowadzi lub jej nawet nie zapobiegnie przy milczącej aprobacie to pozostanie mu tylko gorycz winy i walka o nienarodzone dzieci lub krzyk zagłuszający wyrzuty sumienia i szaleństwo czarnych marszów po stronie zwolenników procesji śmierci...

Vote up!
7
Vote down!
-1

niezależny Poznań

#1535684

Znaczący wzrost rodzonych dzieci w Polsce od czasu wykopania poprzedniej ekipy wskazuje na to, że Naród wie lepiej niż banda uczonych przygłupów co jest dla Ojczyzny istotne. Dla ludzi myślących a tym bardziej dla ludzi wierzących aborcja zawsze była złem nie do zaakceptowania a obowiązkiem rządzących było stworzenie takich warunków aby nigdy nie była uzasadniana względami ekonomicznymi czy bytowymi. Zmiany pozytywne w prawie jak i w pomocy ekonomicznej sprawiły, że po raz pierwszy od czasów powojennych może zacząć nas przybywać, oby tylko jak najszybciej w niebyt odeszli ci którzy w tym celowo lub z własnej głupoty przeszkadzają.

Vote up!
7
Vote down!
-1

niezależny Poznań

#1535683

Wszystkie polskie gazety. po 1989 r. sprzedał D. Tusk z J. Merkel wydawnictwu Passauer Neue Presse., powstałemu z czasów Adolfa Hitlera. Wieczór Wybrzeża, jaki miałem przejąć za duże pieniądze, sprzątnięto mi sprzed nosa.  Nie miano  (Tusk, Merkel, i inni) żadnego prawa do handlowania gazetami. Ciekawe jak i za ile opylili tyle tytułów. Tym trzeba się zająć natychmiast, rządzie kochany i  spec- żurnaliści. Wszystko wyszło z Gdańska. Wyjazdy Tuska i Merkela są w tzw aktach turystycznych SB. Po powrocie pisali raporty.

Vote up!
4
Vote down!
0

Nasza Szkapa

#1535693