Media i politycy w krainie eurourojeń

Obrazek użytkownika zetjot
Blog
Minęło już parę tygodni kryzysu imigranckiego i możemy teraz spojrzeć na tę kwestię z perspektywy dystansu. Okazuje się teraz, że doniesienia medialne i opinie polityków oraz rzekomych autorytetów wypowiadających się w tej kwestii można włożyć między bajki. Wszystko okazało się inaczej.
 
Okazało się, po pierwsze, że to, w większości, nie uchodźcy, lecz imigranci ekonomiczni.
Po drugie, okazało się, że gromy rzucane na Węgrów, starających się przecież realizować w tej kwestii prawo unjine, są całkowicie bezzasadne i obracają się przeciwko oskarżycielom, obnażając ich niekompetencję. To UE okazała się organizacją z dykty.
Po trzecie, okazało się, że fala imigrancka została zainspirowana celowym działaniem Turcji, a sami imigranci tworzą dobrze zorganizowane na kształt mafijny grupy.
Wreszcie okazało się, że to Niemcy popełnili błędy w swojej polityce imogracyjnej i swoimi niopatrznymi wypowiedziami na temat przyjęcia imigrantów, wywołali ten exodus. W związku z czym para głównych winowajców - Merkel i Erdogan - musiała się spotkać by poszukać rozwiązania i naprawić błędy.
 
Potwierdziła się, po raz kolejny, niewiarygodność polityki unijnej i nieodpowiedzialność polityków Zachodniej Europy, jakby nie było, skompromitowanego pokolenia '68. Co najważniejsze, okazało się, że o ocenie rzeczywistości nie decydują fakty, lecz okulary ideologiczne, przez które oni tę rzeczywistość oglądają. Mógłby ktoś powiedzieć, że gdyby Europa była bardziej sfederalizowana, jej działania byłyby bardziej efektywne i Niemcy czy Francja nie musiałyby brać na siebie ciężaru bardziej zdecydowanej polityki. Biorąc jednak pod uwagę  stopień ideologicznego zaczadzenia i skłonność do urojeń europejskich elit, można przyjąć, że byłoby znacznie gorzej niż jest, bo zabrakłoby realistycznego hamulca.
 
Problem pokazał też zasadność zarzutów stawianych tej ekipie rządowej. Nie kieruje się ona zasadą merytoryczności i interesu narodowego w ocenie faktów, lecz postępuje zgodnie z przyjętą regułą dryfowania w tzw.europejskim głównym nurcie czyli w myśl polityki głównych graczy.
 
A przed polskimi lemingami otworzyło się, z tej okazji, nowe pole do pogłębionej refleksji w temacie "po co są granice?". Tu podpowiem, że tylko głupota okazuje się bezgraniczna. Mądrość zna granice. 
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)