Łukasz Warzecha na manowcach

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Ostatnio, dzięki zmianie politycznej pojawiło się wiele dyskusji po prawej stronie i jest z czym i z kim polemizować, bo polemizować z badziewiem serwowanym przez Lisów, Żakowskich czy innych michnikoidów po prostu się nie dało. Ostatno moją uwagę przyciąga Łukasz Warzecha.

Jestem tak jak Warzecha przeciwko nadmiernej ingerencji państwa, ale w pewnych sferach tylko roztropnie przewidujący politycy są w stanie interweniować z sensem.

Ciekaw jestem czy Łukasz Warzecha bywa na wsi albo czy ma kogoś znajomego ziemię uprawiającego. Otóż ziemia nie jest towarem, który można produkować w dowolnej ilości, jest dobrem ograniczonym, skończonym a zatem wymagającym szczególnego podejścia warsztatem pracy.

Trzeba też sobie przypomnieć jak kwestię ziemi potraktowano po r. 1989, w tym jak potraktowano pracowników PGRów. Potraktowano ich dokładnie tak jak inwentarz żywy, albo nawet gorzej. Wąska warstwa pegeerowskiej nomenklatury uwłaszczyła się na gospodarkach pegeerowskich o obszarze od kilkuset do tysiecy haktarów. W wielu miejscach odbywa się działalność spekulacyjna wzmagana przez finansowanie z Zachodu, a polscy rolnicy mają kłopoty z zakupem dodatkowej ziemi. W takiej sferze nie może działać żaden wolny rynek, bo ten może dzialać przy zasobach nieograniczonych.

]]>http://wpolityce.pl/polityka/285961-minister-jurgiel-gromi-obszarnikow-n...]]>

Czasami mam wrażenie, iż zapędy Warzechy wpędzają go w kompletny dogmatyzm i irracjonalizm. Problem bierze się chyba za przyczyną uproszczonej metodologii analitycznej zastosowanej do zbyt szerokiej palety zjawisk.

***

Na wszelki wypadek odczekałem jakiś czas z publikacją tekstu i widzę, że słusznie zrobiłem, bo oto Warzecha ponownie zajął się ustawą o ziemi rolnej. Ta naiwna, czy może lepiej powiedzieć - dogmatyczna wolnorynkowość jest zabójcza, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że część naszych publicystów nie zdążyła jeszcze zauważyć, że zmienił się system gospodarczy – z kapitalizmu na konsumpcjonizm. W związku z tym pole semantyczne, na które składają się rozmaite pojęcia uległo przekształceniu i należałoby zweryfikować dotychczas użytkowane pojęcia, bo zachodzi obawa, że straciły dotychczasowy sens.

Pozwolę sobie zacytować parę fragmentów z felietony Warzechy w tygodniku “wSieci”:

“ Minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, pogromca złych hodowców koni, został teraz również pogromcą złych spekulantów ziemią I wielkoobszarowych rolników./.../ Precz z obszarnikami I kułakami! Niech żyje towarzysz Jurgiel!”

Warzesze wydaje się, że broni gospodarki wolnorynkowej, ale mu się tylko wydaje.

Tymczasem zapomina, że wielkie gospodarstwa powstały w wyniku przejęcia PGRów przez nomenklaturę, a pracownicy pegeerów otrzymali figę. Zapomina też o doświadczeniach z takimi wielkoobszarowymi gospodarstwami jakie mamy z historii USA, gdzie powstały gigantyczne obszary monokultury obsadzane roślnami GMO i zasypywane nawozami sztucznymi i pestycydami oraz megafarmy zwierzęce produkujące przemyslowo zwierzęta rzeźne, karmione sterydami i antybiotykami i megatony gnojówki zagrażąjącej środowisku.

W tym samym felietonie, chcąc przyłożyć lewactwu z Amnesty International i rządowi norweskiemu za ich genderowe pomysły, kpi sobie z pojęcia “płeć mózgu”. Problem z tym, że jest to pojęcie jak najbardziej zasadne, bo o płci jednostki, oprócz chromosomów, decydują, w późniejszej fazie rozwoju, także hormony, które modyfikują okablowanie seksualne w ludzkim ciele, w tym w mózgu, a konkretnie zmieniają pierwotnie żeńskie ustawienia na męskie. Stąd też mozliwość zaburzeń w tym dość skomplikowanym procesie. Problem w tym, że lewactwo przedstawionych wyżej naukowych wyjaśnień patologii seksualnych nie chce brać pod uwagę.

Łukasz Warzecha, jak widać, stara się być ekspertem od wszystkiego, z marnymi rezultatami.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (9 głosów)

Komentarze

z brukowca "Fakty" do tygodnika "W Śieci". Może tak miało być ?

Vote up!
2
Vote down!
0
#1510581

Sprawa ziemi w Polsce na pewno wymaga rozwiazania - a tym, ze proponowana ustawa to nie zadne rowiazanie, ale... zawieszenie, na dodatek nie dla wszystkich, bo Koscioly i  Gminy Zydowskie... nie beda musialy ani "mieszkac na terenie gminy, ani ziemi uprawiac...aby ja nabyc...  w ostatecznym rozrachunku decyzje co do ziemi beda podejmowac... urzednicy i chyba o to chodzi autorom ustawy...

Autor zapomina, ze aby prowadzic gospodarstwo rolne powyzej 300 ha nie wystarczy praca samego wlasciciela - wiec musi on zatrudnic ludzi, a z kolei ceny nowoczesnego sprzetu rolniczego ida dzisiaj w miliony - i zakup nowoczesnego kombajnu, ktory moze skosic i 1000 ha zboza w sezon oplaca sie tylko przy odpowiednim areale. Widac dawno szanowny Autor nie byl na wsi - dzisiaj juz takze w Polsce w praktyce nie egzystuja gospodarstwa 2 czy 5 ha, a hodowla bydla czy trzody zdecydowanie bardziej przypomina wzorce amerykanskie, niz polsko-PRL-owskie.  

Vote up!
2
Vote down!
-1

mikolaj

#1510582

Na wsi bywam regularnie, ale na tej kaszubskiej, a więc nie popegeerowskiej, wielkoobszarowej. Technicznie można realizować wszystko, ekonomiczność natomiast to już sprawa wątpliwa w tej chwili a racjonalność to jeszcze zupełnie inna kwestia.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1510595