Fikcja samorządności

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Rozpoczęta właśnie kampania wyborcza do samrządów uśwadomiła mi na nowo, tym razem na moim osobistym przykładzie, że z polską demokracją jest fatalnie. Nie należę do ludzi stroniących od polityki, wręcz przeciwnie, jestem nią zainteresowany i dobrze poinformowany, więc ten brak demokracji dawno przestał być dla mnie tajemnicą.

Demokracja wymaga spełnienia paru warunków, a jednym z nich jest nieskrępowana opinia publiczna i wolne media, a w tym zakresie mamy do czynienia z rażącymi dysproporcjami. Na szczeblu ogólnopolskim niezależne telewizje mamy dwie, radio jedno, dwie gazety codzienne i 4 tygodniki i dzięki nim, pomimo tej gigantycznej dysproporcji, polityka centralna jest, w pewnym zakresie,dostępna dla bardziej dociekliwych, do których się zaliczam.

Lecz na szczeblu lokalnym jest nieporównanie gorzej. Tu nie ma żadnych niezależnch mediów i w związku z tym odkryłem na nowo, że nie mam zielonego pojęcia o lokalnej, pomorskiej polityce i politykach. A tu by był niezbędny dostęp do ciągłej debaty i to bardzo szczegółowej debaty na temat rozmaitych koncepcji i projektów miejskich, metropolitalnych i wojewódzkich a czegoś takiego w Trójmieście nie uświadczysz.

Nauczony negatywnym doświadczeniem, z lokalnych, reżimowych mediów korzystam tylko w razie konieczności, a i tak nie da się uniknąć permanentnej reklamy prezydenta Gdańska czy marszałka województwa. Demokracja na poziomie centralnym jest jedynie fasadą, na poziomie lokalnym nawet fasady nie widać.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (5 głosów)