Tak się "robi" politykę!

Obrazek użytkownika Traczew
Świat

Portal "Polska racja" doniósł, że Bartosz Kownacki, wicemin w MON, stwierdził publicznie, że Polska mogłaby zrezygnować z unijnych dotacji, pod warunkiem jednak, że Niemcy wypłacą Polsce 50% reparacji. Portal który tę informację zamieścił, nie zalicza się do szczególnie często odwiedzanych, ale w końcu nie może zamieszczać zwykłych kłamstw. Ale znalazłem w necie potwierdzenie! Kownacki powiedział to w programie TVP "Woronicza 17"

No i mamy dylemat. Czy Kownacki tak sobie ględził w programie publicystycznym w TVP, czy też powiedział coś, co zostało uzgodnione na szczytach władzy w RP. 

Jeśli to drugie, to muszę powiedzieć, że to posunięcie mistrzowskie. Nie trzeba tego nawet specjalnie uzasadniać. 1. Poprzez rezygnację z funduszy spójności odzyskujemy pełną kontrolę nad krajowymi inwestycjami, które teraz musimy uzgadniać z Brukselą i rozliczać je pod kontrolą KE itd.,  koniec z budową aquaparków w każdej gminie. 2. Do "reparacyjnego kąta" zaganiamy Berlin, który znalazłby się teraz w niezwykle niewygodnej sytuacji w sprawach odszkodowawczych. 3. Wkładamy nogę między "berlińsko-brukselskie drzwi". Zapewne przynajmniej 30 rachmistrzów brukselskich przelicza nowe rozłożenie dotacji dla państw UE, w tym nowym wariancie. I w wielu państwach UE, do których dotrze ta wiadomość, zacznie się liczenie, o ile więcej euro dostaną. 4. Nagle pojawiłyby się "wolne środki", które mogłyby pomóc np. Macronowi w ożywieniu gospodarki swego kraju (za co de facto pośrednio zapłaciłby Berlin). Najwięksi płatnicy do budżetu UE, (czyli m.in. Francja) mogliby żądać ulg. 5. Brukselczycy mogliby myśleć o rozszerzeniu Unii (zachodnie Bałkany). 6. Niemcy i UE stanęliby przed dylematem, jak zaliczać reparacje dla Polski. Bo reparacje to przecież rachunki niemieckie, nie można więc obniżyć składki niemieckiej do budżetu UE - i tu jest PIES POGRZEBANY !!! Cała Europa byłaby zainteresowana sprawą, a przy okazji sprawa ta zrujnowałaby niemiecką politykę historyczną. prowadzoną przynajniej od 50 lat. Te ich propagandowe filmiki "Nazi mutter, nazi father" (czy jakoś podobnie) budziłyby tylko wzruszenie ramion i śmiech. 6. W zasadzie Berlin nie miałby żadnego "dobrego ruchu" do dyspozycji, a sprawa ta zablokowałaby antypolską politykę Złotej Pani, prowadzoną przez media i Brukselę od 2 lat. Każdy antypolski tekst w prasie niemieckiej byłby interpretowany jako działanie na rzecz wyślizgnięcie się ze zobowiązań wobec Polski. O "aspekcie atlantyckim" nie pisze, bo administracja Trumpa nie miała by nic przeciw flekowaniu Berlina, a jeśli by robiła to Warszawa to tym lepiej. 7. Bardzo poważnie wzrosłoby znacznie RP, zarówno w UE, jak i na obszarze Trójmorza. To byłyby sprawy najważniejsze.

A rozpatrzmy wariant pierwszy. W dyskusji w programi publicystycznym wiceszef MON, gadał sobie, ot tak, polemizując z politycznymi rywalami. Zakładamy więc, że to nie jest rzecz uzgodniona "wysoko" w strukturze władz RP. Nawet jeśli tak jest, to siła tej koncepcji musiałaby poważnie zaniepokoić Berlin. tam nie siedzą głupcy i doskonale zdają sobie sprawę, co oznacza realizacja tego, o czym mówił Kownacki i wiedzą, że byłoby to zapchnięcie Berlina do defensywy na wielu płaszczyznach. De facto podcięłoby to wypieszczony w Berlinie plan KIEROWANIA Europą przy pomocy tej durnej, sprzedajnej brukselskiej sfory. Poza tym, BEZCZELNOŚĆ (w rozumieniu szkopów) tej idei, musiałaby wywołać tam podejrzenia, że tym świńskim Polacken, ktoś to musiał to PODPOWIEDZIEĆ, bo sami przecież nie odważyliby się taki krok. A kto mógł podpowiedzieć? Czy aby nie trumpowska Ameryka? Jeśli tak to KAPLICA !!

W każdym razie, nawet jeśli Kownacki, ot tak bajał sobie w TV, jestem pewien, że to co powiedział będzie odnotowane we wszystkich raportach dyplomatycznych które zostaną dziś przesłane do większości państw europejskiech. 

Co więc zrobią Niemcy? Sądzę, że będzie próba kąsania Polski na szczycie UE, który się zbliża, ale raczej Berlin będzie kąsał stępionymi zębami.

  .  

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)