Stabilna demokracja francuska

Obrazek użytkownika Traczew
Świat

Proszę co się dzieje we Francji, najbardziej stabilnej demokracji wśród państw "starej" Unii, najbardziej demokratycznego państwa wśród najbardziej demokratycznych, samej krynicy wolności, super stabilnej demokracji, wzorcowego państwa prawa.

Pewnie wszyscy pamiętamy "aferę Benalli", która w lipcu wybuchła w Paryżu po tym, jak "Le Monde". opublikował film, pokazujący z-cę szefa Gabinetu Prezydenta Macrona, jak przebrany w kostium policyjny brutalnie atakuje demonstrantów 1 maja tr. Filmik wywołał skandal. W Zgromadzeniu Narodowym żądano powołania Komisji Śledczej. W Izbie Deputowanych, gdzie bezwzględną większość ma partia prezydencka zdołano zablokować sprawę, ale Komisję powołano w Senacie gdzie większość ma opozycja. Kim Jest Alexandre Benalla (26 lat)? Jest urodzonym we Francji, synem emigrantów z Maroka, o ogromnych wpływach w Pałacu Elizejskim i w bezpośrednim otoczeniu Macrona. Odpowiadał za bezpieczeństwo, mówiono ze tworzy równoległą ochronę dla prezydenta (którego bezpieczeństwa pilnuje policja) coś w rodzaju Secret Service. Być może z tego powodu widziano go w otoczeniu Macrona bez przerwy. Miał gabinet w pałacu Elizejskim, tuż obok prezydenckiego..Zajmował luksusowy apartament w centrum Paryża, z pensją 10 tys euro, samochodem z kierowcą, kartą dostępu do budynku Zgromadzenia Narodowego i kluczami do prywatnej willi Macronów w Le Touquet nad morzem. Miał stopień porucznika żandarmerii w rezerwie. 

Ujawnienie kompromitującego filmiku z 1 V rozpętało we Francji burzę. We wszystkich mediach spekulowano kim jest w istocie Benalla. Posunięto się nawet do sugestii, że jest kochankiem prezydenta.  Macron zbył te sugestie zaprzeczając, że Benalla "nie jest Jego kochankiem i nie ma dostępu do kodów francuskiej broni atomowej". Zeznania Benalli przed komisją senacką we wrześniu ujawniły, ze nie był "gorylem" Macrona i nie odpowiadał za bezpieczeństwo Prezydenta. Ale odkryto przy okazji, że wydawał rozkazy policjantom i ochroniarzom do czego nie miał żadnych uprawnień. Sprawa zaczęła tak śmierdzieć, że Macron zwolnił w końcu Benalle w sierpniu.

Ale kilka tygodni temu Benalla pojechał do Czadu, gdzie wybierał się też Macron. Rozmawiał z tamtejszymi tuzami politycznymi. Potem był w Izraelu (debatował tam ze specami od bezpieczeństwa), zajrzał też do Kongo. Nie było by w tym nic dziwnego, bo przecież Benalla jest już osobą prywatną, ale okazało się, że ma 2 paszporty dyplomatyczne (po co mu dwa?) którymi się posługiwał w swych podróżach. Skandal z Benallą wybuchł na nowo, zwłaszcza, że odmówił zwrotu obu dokumentów. Przed świętami publicznie stwierdził, że je zwrócił, co MSZ zdementowało. Wczoraj podano informację, że Benalla jest w Londynie i podobno napisał list do Macrona,w którym grozi, że ujawni "sekrety prezydenta".

Sprawa jest oczywiście skandaliczna i dowodzi gnicia francuskiej elity politycznej i samego państwa francuskiego. Oczywiście odbije się to na pozycji Macrona we Francji, ale też Go pewnie skłoni do jakiejś akcji na arenie międzynarodowej, aby zatrzeć skandal w kraju. Nie rokuję powodzenia takich działań, bo Macron jest już skompromitowany za granicą.

Równolegle do pięknie rozwijającego się "dalszego ciągu" afery Benalli, na jutro (29 XII) "żółte kamizelki" zapowiedziały kolejny już, 7 dzień protestu w Paryżu, Bordeaux, Nantes, Tuluzie, Lyonie i Marsylii oraz na rondach, autostradach, przed wybranymi supermarketami i bazami paliw. Zapowiedziano też demonstracje w Sylwestra na Polach Elizejskich. Tak więc mimo ustępstw rządu s sprawach płacowych, cen paliw i opodatkowania nadgodzin, "żółte kamizelki" nadal żądają "całej bagietki a nie tylko okruchów".

I kolejna ważna informacja. KE postanowiła zaakceptować przekroczenie deficytu 3% w budżecie Francji na 2019. Miało być 2,8%, ale musiano dosypać forsy dla "żółtych" i jest 3,2 lub 3,3%, a niektórzy eksperci mówią, że będzie to około 3,5%. Wprawdzie komisarz Dombrovskis (niby z Łotwy, ale tak naprawdę to z polskiej rodziny z dawnych Inflant) zapowiedział, że to wyjątkowo tylko w tym roku deficyt Francji może przekroczyć 3%, ale chyba i on w to nie wierzy. Ciekawe co na to ustępstwo powiedzą Włosi, którzy w połowie grudnia musieli ograniczyć swe plany zwiększenia deficytu z 1,8% na 2,4% chcąc wypełnić wyborcze obietnice. KE groziła karami, więc minister finansów Tria wynegocjował deficyt na poziomie 2,05-2,1%. A teraz Francji tak popuszczono cugli. 

Wszystko to świadczy, że Francja gnije nadal i chyba tam tylko armia może zapobiec staczaniu się państwa w bagno. No i zobaczymy czy rząd włoski "się odwinie" i zażąda ustępstw od KE w sprawach budżetowych. 

Bardzo mi się to wszystko podoba.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)