Profus, Bazan i reszta

Obrazek użytkownika tosz
Kraj

W marcu 2003 roku napisałem w „Rz" artykuł o Jacku B., ówczasnym dziennikarzu śledczym TVN (inicjały podaję dlatego, że skierował do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko mnie, a ten wyłączył jawność procesu, który sie toczy w Krakowie).

Pełnomocnikiem B. był mec. Jan Widacki. Jednak ponieważ mec. Widacki został posłem, to zawiesił działalność kancelarii i Jacek B. korzysta w czasie procesu z usług innego prawnika.

Napisałem, że Jacek B. miał dobre przygotowanie do profesji dziennikarza śledczego. Oto fragment mojego tekstu z „Rzeczpospolitej" (kto chce, może całość przeczytać w płatnym archiwum gazety lub np. tu)

„W pierwszy konflikt z prawem wszedł jeszcze w wojsku. Szeregowiec Bazan został skazany przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na 6 miesięcy więzienia z zawieszeniem na 2 lata „za samowolne oddalenie się z jednostki" we wrześniu 1989 roku. Bazan blisko 3 tygodnie był poszukiwany, zatrzymano go w Warszawie. -To nie była dezercja - zapewnia Bazan.
W jeszcze poważniejsze konflikty z prawem Bazan wszedł już w cywilu. Z rejestru karnego, do którego dotarliśmy wynika, że w maju 1992 roku Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za podrobienie umowy i sprzedaż przywłaszczonych samochodów - mercedesa i hondy.
Później Bazan dokonał rozboju. W marcu 1993 roku do policji w Bytomiu zgłosili się biznesmeni Andrzej Kozar i Tomasz Moor, którzy zeznali, że Bazan kilkakrotnie przyjeżdżał z kilkoma osobami do biura ich firmy, handlującej sprzętem elektronicznym, by na polecenie Marka Profusa, biznesmena z Warszawy, odzyskać pieniądze. - Grozili, że jeżeli nie oddam Profusowi 2 mld starych złotych to nas pobiją, połamią ręce, nogi i przestrzelą kolana - mówił Kozar. Wystraszony biznesmen dał Bazanowi 210 mln złotych w gotówce i sprzęcie RTV. Z kolei Moor, którego Bazan straszył nożem, oddał 20 mln starych złotych.

Trzy lata z sześciu

Prokuratura Rejonowa w Bytomiu rozpoczęła śledztwo w sprawie wymuszeń rozbójniczych Bazana i jego kompanów. Ponieważ Bazan nie stawił się na wezwanie, rozesłała za nim list gończy. Po miesiącu policja zatrzymała poszukiwanego. Bazan nie przyznał się do rozbojów, tłumaczył, że prowadził tylko zwykłą windykację dla Marka Profusa. Ten ostatni wyjaśnił jednak prokuraturze, że nie godził się na metody Bazana i szybko cofnął mu pełnomocnictwa do działania w jego imieniu. Bazan zresztą nie oddał mu ani pieniędzy, ani sprzętu, które wziął od Kozara.
Prokuratura postawiła Jackowi Bazanowi (był sądzony ze swoim wspólnikiem, którego rozpoznali biznesmeni, Robertem Radomskim) trzy zarzuty: rozboju, gróźb karalnych i przywłaszczenia 210 mln starych złotych. Po dwóch latach procesu Bazan został skazany na 6 lat więzienia i 3 tysiące zł grzywny.

Stosunkowo szybko, bo w kwietniu 1996 roku Jacek Bazan opuszcza zakład karny w Bytomiu. Zostaje warunkowo zwolniony po odsiedzeniu nieco ponad 3 lat (z zaliczeniem aresztu). - Byliśmy tym zaskoczeni - mówi były pracownik aresztu w Bytomiu. - Rzadko się zdarza uzyskanie przedterminowego zwolnienia zaraz po odbyciu połowy wyroku, na dodatek, jeżeli osadzony wcześniej był na bakier z prawem. Pewnie sąd penitencjarny wziął pod uwagę, że Bazan prowadził w więzieniu radiowęzeł i miał dobrą opinię.."

A teraz proszę porównać daty w tekście oraz „dramatis personæ" z dzisiejszym artykułem w RZ:

Biznesmen w dokumentach WSI

Marek Profus został zarejestrowany przez WSI jako źródło informacji o pseudonimie Babinicz
Z materiałów komisji weryfikacyjnej WSI, do których dotarła „Rz", wynika, że 56-letni biznesmen Marek Profus, 34. na liście najbogatszych tygodnika „Wprost" (majątek szacowany jest na 900 mln zł), został w 1993 r. zarejestrowany przez WSI jako osobowe źródło informacji. Potem służby nadały mu pseudonim Babinicz. Czy i ewentualnie jakie informacje Profus przekazywał WSI - tego dokumenty nie precyzują. Wynika z nich jednak, że cieszył się przychylnością służb. Dzięki pozytywnej opinii WSI dotyczącej jego firmy Profus Management otrzymał w 1994 r. koncesję na obrót specjalny (m.in. handel bronią).
W 1995 r. oficer WSI wskazywał, że firma Marka Profusa może być inflitrowana przez rosyjskie służby

- Nie będę komentował tych informacji - mówi gen. Bolesław Izydorczyk, w latach 1992 - 1994 szef WSI. Pytany, czy służby mogły wspierać firmę, odpowiedział: - WSI nie zajmowały się takimi rzeczami.

Tymczasem, jak wynika z materiałów komisji, 21 stycznia 1993 r. gen. Izydorczyk zatwierdził „Plan zasadniczych zamierzeń Szefostwa WSI na rok 1993". Na jego podstawie rozpoczęto działania zmierzające do pozyskiwania środków na fundusze operacyjne. W październiku 1993 r. Zarząd II WSI do przeprowadzenia operacji wytypował m.in. Profus Management. Ostatecznie do podjęcia działań nie doszło.
Półtora roku później (2 stycznia 1995 r.) notatkę dotyczącą firmy Profusa sporządził oficer WSI płk Marek Słoń. Wynika z niej, że Profus Management mógł być infiltrowany przez rosyjskie służby ze względu na prowadzone na Wschodzie interesy, m.in. kontakty z petersburską filią rosyjskiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego.
[...]

Założona w 1977 r. Profus Management zajmowała się naprawami produktów Sony i Panasonic. Dziś w zakres jej działalności wchodzi m.in. międzynarodowy handel bronią, ropą naftową, stalą, materiałami budowlanymi, produktami chemicznymi, żywnością i lekami. Jest też wydawcą tygodnika „Piłka Nożna" i miesięcznika „Piłka Nożna Plus". Marek Profus od 2001 r. jest licencjonowanym menedżerem FIFA ds. zawodników.

Ciekawe, nieprawdaż?

 

Brak głosów