Reforma sądownictwa

Obrazek użytkownika Smok Eustachy
Kraj

Dobra: zastanówmy się, jak ta reforma sądów powinna wyglądać i o co w niej chodzi bo nikt nic nie wie. Prezydent zawetował w końcu te ustawy czy nie zawetował? Bo zapowiedział, owszem. I co z tego wyszło.
Nie wiadomo nawet, co konkretnie przeszło? W tej ustawie podpisanej co niby jest? Losowanie sędziów i co jeszcze?

I

Przypominam po raz kolejny koncepcję KWAK: Obecny obóz kaczofobiczny powinien się ukonstytuować już w 1989 roku wystawiając swoją listę wyborczą Komitetu Wyborczego Agentów i Komuchów (KWAK). Tam powinni siedzieć Jaruzelski, Kiszczak, Michnik, Urban, Geremek, Cimoszewicz, Lityński, Suchocka, Balcerowicz, Tusk, Celiński, Miller... Obóz ten, nazwijmy go okrągłostołowym, z jednej strony udawał, że nie jest jednym obozem. Z drugiej strony zapewnił sobie trwanie poprzez m. i. przejście sędziów  przez transformację w szyku zwartym. Przydzielił sobie największe media prywatne, jak TVN, Polsat, Wyborcza, RMF, Zet i zachował kontrolę nad publicznymi. Wojskowa bezpieka tez przeszła przez ową transformację w szyku zwartym.

Wyłożyłem też doktrynę denazyfikacji i tu jestem bowiem w szoku. Już w 1992 roku Kaczyński mówił to samo co ja. Jego telewizyjną rozmowę odgrzebał znany nam red. Gociek:

 



Celem owego KWAKa było zapewnienie sobie dominacji ekonomiczno-społecznej, o czym można długo. Tutaj jest ważne, że sędziom zapewnili możliwość odnawiania się, poprzez stworzenie systemu kooptacji do zawodu. Staranną selekcję nowego narybku przeprowadzali. Nie zostało to przerwane więc jak? Tutaj propaganda kaczystowska powinna działać, wskazując konieczność przerwania tego kręgu. Słabo działa jednak.

II

W 1989 roku pojawił się problem, skąd wziąć sędziów. Wskutek działań 50-letniego reżimu osoby mające kompetencje formalne miały zryte berety. Jednak gdyby symbolicznie pociągnięto do odpowiedzialności największych siepaczy sądowych to reszta miałaby okazję do porzucenia nawyków i zmiany spojrzenia na rzeczywistość. Ale nie. Dodajmy problem różnego elementu nawiezionego ruskimi czołgami po 1944 roku.

Wykwitem tej, narzutowej, warstwy społecznej jest konstytucja obecna. Pełna pięknie brzmiących frazesów, ale nie nadająca się do stosowania. Obecne problemy wynikają z konieczności faktycznego stosowania tejże konstytucji. Co tam mamy o sądzie najwyższym? Że stoi na straży i że pierwszego prezesa mianuje Prezydent na kadencje. Nie napisali nawet wprost, że musi być przynajmniej dwóch prezesów sądu najwyższego. Musimy się domyślać, że skoro jest pierwszy prezes, to musi być i drugi prezes. Ale jak ktoś się uprze to zostawi samego pierwszego prezesa bez żadnych innych prezesów. I co mu kto zrobi? Wydaje się też, że w świetle konstytucji sąd najwyższy nie może się składać z samych prezesów, muszą być tam też sędziowie nie będący prezesami. Nikomu z geniuszy które wysmażały tą konstytucję nie przyszło do głowy, że sąd najwyższy może zostać kompletnie przemodelowany i funkcjonować na innych zasadach, niż wtedy. Ale czego się można spodziewać po Kwaśniewskim, Mazowieckim, Bugaju etc. etc.  Pomyślunku na pewno nie. W normalnym świecie jest jeden prezes i wiceprezesi. Ci nie. Mają pierwszego prezesa i drugich prezesów. Trzeci prezesowie istnieją? A powołanie czwartych prezesów jest zgodne z konstytucją? Proponuję powołać tez pierwszego wiceprezesa i kolejnych. Ciekawe, że w trybunale konstytucyjnym jest prezes i wiceprezes, a nie pierwszy prezes, drugi prezes itp.

Sąd Najwyższy można by w ogóle przebudować: zostawić pierwszego prezesa, bo wg. konstytucji musi być. Drugi prezes tez musi być, o ile założymy, że logiczna spekulacja jest tu wskazana. Poza tym kilku-kilkunastu sędziów i działałoby to na tej samej zasadzie, jak w Ameryce. Tam cały sąd najwyższy liczy 9 sztuk i jakoś szafa gra. Całą ta nasza machinę zasiedlającą sąd najwyższy trzeba by wtedy zrzucić na niższe szczeble. Gdyby Pan Prezydent zechciał pójść w tą stronę to byłbym za.

III

Faktycznie ktoś tam nie pomyślał bo są w tej konstytucji artykuły 183 i 180. W artykule 183 jest, że ów pierwszy prezes jest mianowany na kadencję 6-letnią. A w artykule 180 jest, że wiek przejścia w stan spoczynku określa ustawa. I tu mamy problem z naszą prezeską Małgorzatą Gersdorf, która w ogóle nie orzekała nigdzie i w niczym, zanim została ową prezeską. Jeśli pierwszy prezes osiąga wiek spoczynkowy to powinien przejść w stan spoczynku. Albo nie. Nie ma żadnych podstaw do określenia kolejności ważności przepisów konstytucji. Nawet ów Trybunał Konstytucyjny nie ma podstaw do uznania jednego artykułu konstytucji za ważniejszy niż drugi. Nie ma podstaw, żeby uznać że 6-letniość jest ważniejsza, niż spoczynek. I tu pisiorstwo nieoczekiwanie ma rację.

IV

Zauważcie teraz, że wspomniane wyżej ciołki nie sprecyzowały przy okazji wyborów do Krajowej Rady sądownictwa kto ma ją wybierać. Bierne prawo wyborcze mają sędziowie, co jest może i sensowne. Ale czynne? Artykuł drugi konstytucji wskazuje, że suwerenem jest naród i sprawuje on swoją władze bezpośrednio albo przez przedstawicieli. Władzę sądowniczą również. Co znaczy bezpośrednio to wiadomo, jakieś wybory powszechne czy tam lokalne ale ci przedstawiciele są nieco zagadkowi. Na pewno przedstawicielem jest prezydent. Przedstawicielami są posłowie i senatorowie. Ale również radni sejmików, powiatów. Prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie i sołtysi. Możemy mieć tu też jakiś elektorów wybieranych jednorazowo. Na pewno postulowany przez kaczofobię porządek jest niekonstytucyjny.

Władza sądownicza nie może być pozbawiona wpływu społeczeństwa na wybór sędziów. Kandydat ostatecznie jest wystawiany przez ową Krajową Radę Sądownictwa, gdzie przedstawiciele sędziów mają większość. Prezydent miałby jedynie wręczać dyplom. Dopiero Lech Kaczyński to zakwestionował i chwała mu za to. Stwierdził, że on jest przedstawicielem przez który Naród sprawuje swoją władzę i dlatego jest tu jego pole decyzji. I podniósł się kwik. Wg. mnie powinno to działać odwrotnie: prezydent powinien zgłaszać kandydatów spełniających kryteria a owa rada sądownicza ich zatwierdzać. Ale bez większości konstytucyjnej nie da się tak.

Na tą chwilę społeczeństwo nie może być pozbawione wpływu na działanie owej Krajowej Rady Sądownictwa, dlatego powinna ona być wybierana przez przedstawicieli. Sędziowie nie są przedstawicielami bo nie są wybierani w wyborach. Ciekawe zagadnienie się tu rysuje: Zwierzchnictwo Narodu nad władzą sądowniczą i próby urwania się tej władzy na swobodę.

Powiedzmy sobie teraz szczerze: minister jest przedstawicielem pośrednim, bo przegłosowuje go sejm raz a mianuje prezydent dwa. Dlatego jego przedstawicielstwa nie można przekreślić, ale ponieważ jest to już drugi stopień to jest słabsze. Dodatkowo jest też prokuratorem generalnym więc słabo to wygląda.

V

Co sądzicie o pomyśle wybierania owych 15 członków przez sejm, ale proporcjonalnie wg parytetu posłów. Wypada jeden członek na ok 30 posłów i takimi grupami trzeba by wybierać. Do dopracowania jest. Idea jest taka, że skoro PiS ma 234 posłów to ma 7,8 członka, reszta proporcjonalnie wybiera swoich. Po czym wchodzą zaokrąglenia. Genialna idea. No nie posiadam się z podziwu nad sobą.

VI

Jak rozumiem poszło o jednorazowe wywalenie sędziów SN w stan spoczynku. Nie wiem o co tu chodzi, niech mię ktoś objaśni. Czy nie było to nazbyt naciągnięte? W każdym razie towarzycho samoświadome powinno w atmosferze publicznej pokuty dobrowolnie zrezygnować.

PS: To nie jest pierwszy pomysł ministra Ziobry z poważnymi brakami. Niech on się zastanowi, co prezentuje społeczeństwu i w jakim trybie. Nie wystarczy opowiadać o konieczności zmiany, trzeba wykazać, że nie pogorszy ona sytuacji a polepszy. Tzw. pelikanom daleko tu do merytoryczności. Cały wpis muszę o tym napisać.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)