Obiektywu nie ma, jest subiektyw

Obrazek użytkownika Smok Eustachy
Kraj

Trzeba ten temat rozwinąć, bo jest on źródłem nieustających a niepotrzebnych kontrowersji: Nie ma obiektywnych kryteriów, są subiektywne. Każdy ma swoje. Ludzie, często poprzez wzajemne interakcje łączą się we większe i mniejsze grupy, które mają zbliżone kryteria. Może też tak być, że chwilowo wszyscy będą mieli jakiś zbliżony pogląd. Ludzie są też kształtowani odgórnie przez np. filmowców i filmoznawców. Jesteśmy jacy jesteśmy i cóż poradzimy na to?

Problem się pojawił w momencie sukcesu OT (Oryginalna Trylogia: Nowa Nadzieja, Imperium Kontratakuje, Powrót Jedi. Takich filmów już nie ma), zbudowanej wg konkretnych zasad i konkretnego podejścia. Jakaś nowa przygoda, efekty, zasady budowania akcji i bohaterów. I teraz fani oczekują tego samego a tamci nie chcą dać. Pisze o tym, bo tu ktoś wspominał ostatnio o obiektywnych kryteriach. Otóż nie ma. Można mówić o kryteriach intersubiektywnych. Istnieją np. ludzie, którzy mają zupełnie inne kryteria i Gwiezdne Wojny nie podobają im się w ogóle, choć normalsom może wydać się to niemożebnością.

Podkreślam, że mówię tu o wszystkich ale to wszystkich bez wyjątku zasadach, kryteriach i innych takich. Np. jeden powie, że w filmie powinien być sens, a drugi powie, że żadnego sensu ma nie być i totalny chaos jest wskazany. Jeden powie, że ma być cokolwiek widać, a drugi. że wcale nie. Czemu aktor ma odgrywać tą samą postać przez cały film? Jeśli w jakiejś społeczności dominuje określone spojrzenie to trudno się wznieść ponad i pojąć, że ktoś ma inne spojrzenie.

I wyobraźmy sobie, że spojrzenie twórców obecnie jest inne, np. nie chcą już robić filmów przygodowych tylko dramaty psychologiczne produkcji czesko-enerdowskiej.  Spowodowałoby to rozdźwięk w ocenach filmu, który oceniany wg. kryteriów dramatycznych będzie dobry, a wg. kryteriów przygodowych beznadziejny. I teraz muszę wprowadzić drugi trudny termin: socrealizm. Socrealizm to był kierunek we wszelakiej sztuce, który zmienił wspomniane kryteria: sens, logika, akcja, bohaterowie -wszystko to zaszło na plan dalszy. Nowa ocena skupiała się na pokazaniu klasy robotniczej, sojuszu robotniczo-chłopskiego, walce klasowej i tym podobnej sieczce. I tym samym powstawały straszne paździerze, których nie da się oglądać. Na tym przykładzie pokazuję, jak wyglądają w praktyce różnice w podejściu do sztuki. Gwiezdne Wojny wg. kryteriów socrealistycznych to totalne dno, nienadające się do oglądania. Czy jednak na pewno?

II

Skupmy się jednak na naszym podwórku czyli na kinie przygodowym inspirowanym bajkami, baśniami, mitami i wszelakimi opowieściami tego typu. Nieoczekiwanie ludzie od zawsze lubili ciekawe historie, a nudnych nie bardzo. Weźmy tego Gilgamesza czy tam coś. Podobnie jest z filmami: ciekawa fabuła okazuje się jednak pewnym atutem, podobnie wiarygodni bohaterowie. Jednak mamy tu ten subiektywizm i konserwatyści wielowiekowi mają specyficzne oczekiwania:

Wiarygodny bohater musi się rozwijać, stawać przez coraz trudniejszymi wyzwaniami, ale i męczyć się. Jakoś się tak złożyło, że potrzebuje on też wsparcia i nauczyciela, który pokieruje go. Jest to zgodne z doświadczeniem ludzkim, genialnych samouków jest ilu?

I Rey dlatego przeżywa męki nieakceptacji: wszystkiego uczy się sama, nikt jej nie pomaga. Nauczyła się sama naprawiać Sokoła Millenium, pilotować wspomnianego Sokoła, walczyć mieczem świetlnym, korzystać z mocy w sposób zaawansowany. Nie wiadomo, gdzie i kiedy. W OT mamy tradycyjne podejście, Lukowi pomaga Obi Wan Kenobi i -o czym wielu zapomina - Han Solo. Obejrzyjcie sobie Nową Nadzieję zwracając uwagę na wiedzę przyswajaną prze Luka od Hana. Ale to dygresja taka jest. Powiedzmy sobie nie przyłożyli się jednak wtedy zbytnio i ponaciągane są te nauki jednak. Ale są. I tu mamy przejście do chwytów fabularnych, które zostały użyte:

I tak: zawieszenia akcji: nie wiemy ile czasu zajmują bohaterom różne czynności. Sokół leci na Alderaan przez jakiś dłuższy czas, podobnie Leia siedzi w lochu na Gwieździe Śmierci. Nie wiemy dokładnie ile, ale wiemy, że to jest ten sam okres czasu. W Imperium Kontratakuje Sokół leci na Bespin i Luke szkoli się u Yody. Lawirują tutaj, ale przez te niedopowiedzenia wywołują u widza wrażenie, że Luke ma dość czasu na naukę. W Matrixie jest już dużo lepiej i szkolenie Neo jest o wiele bardziej wiarygodne. Że nie wspomnę o filmach kung-fu. Tam ponieważ bohater musi pokazać wirtuozerię więc szkolenie musi być ciężkie i długie, aby był on wiarygodny. Oczywiście jeśli mamy schemat "od zera do bohatera".

Efekt skali: Ponieważ bardzo trudno jest przedstawić wiarygodnie walki w skali całej galaktyki, w dodatku nawiązując do wzorców westernowych, szermierkowych i drugowojennych przeto sprytnie pokazują mały wycinek działań. Nowa Nadzieja zaczyna się od zdobycia małej korwety, potem mamy szturmowców dokonujących prymitywnych działań exterminacyjnych, potem ucieczka na Alderaan, zniszczenie Alderaanu i w końcu Bitwa o Yavin. Ponieważ Vader jest siepaczem Imperatora, potężnym, ale jednak sługusem mamy świadomość, że oglądamy jedynie mały wycinek. Podobnie jest w Imperium Kontratakuje, gdzie widzimy wydzielone odziały walczące z rebelią i ścigające Sokoła. I mamy świadomość, że gdzieś tam jest reszta, zarządzana przez owego straszliwego Imperatora, który nawet nie pojawia się w filmie, czyli jest inną ligą. Na jakimś niebotycznym poziomie się znajduje. Ale jeśli w Ostatnim Jedi Kylo Ren i Hux - czyli dwaj głównodowodzący - siedzą razem w jednym stateczku i osobiście prowadzą atak na dwustu rebeliantów to powstaje pytanie, o co tu chodzi? Kto dowodzi tym całym Najwyższym Porządkiem dokonującym właśnie inwazji galaktyki? I czy dowodzący poszczególnymi desantami nie mają aby o wiele większych sił pod sobą? To czemu nie jest to film o nich? A jak wiarygodny jest Snoke goniący osobiście jeden krążownik, któremu przez ileś tam godzin cała First Order nie może nic zrobić? Niewiarygodnym jest kompletnie.

Aby uzyskać uznanie bohater nie może być idiotą. Może być lekkomyślny, impulsywny, nawet naiwny. Ale idiotą nie może być. Piszę tu rzecz jasna o wiceadmirał Holdo, której z jakiś przyczyn nie znał Poe. A przecież nie było tam I tam znaczy tu w Rebelii, którą teraz nazywają Ruchem Oporu czy jakoś tak) takiego tłumu admirałów, aby można było nie znać wiceadmirała. W każdym razie ma ona nam zaimponować śmiałym i przemyślanym planem. Tyle, że plan ten jest idiotyczny. Mówiąc krótko scenarzysta wykorzystał motyw jaskini: grupka ucieka przed pościgiem, ktoś tam wie, gdzie jest jaskinia i trzeba zmylić tropy, aby się bezpiecznie schować Na Ziemi to zadziała a w kosmosie nie, bo planeta tym różni się od jaskini że jest ogromna. I nie można jej schować bo dookoła planety jest próżnia, czyli nie ma nic. Aby plan Holdo wypalił musiałaby ona założyć, że pościg przeoczy planetę tak, jak można przeoczyć jaskinię na ziemi. Czyli założyła ona, że tamci to idioci. A skoro tak to czemu trzęsą oni galaktyką? Jest to niewiarygodne zupełnie.

III

Było wrażenie takie, że Disney kupując Lucasfilm wie co robi i ma jakiś plan. Była tez nadzieja, że nie po to kupił Gwiezdne Wojny aby odstawiać taką manianę, jaką strzelił Lucas w Trylogii Prekłeli. Nadzieja ta okazała się płonną. Ani Disney nie wie, co chce pokazać, ani nie umie jakoś dopilnować jakości. Jest to oczywiście opinia subiektywna, zgodnie z tym, co napisałem na początku. Być może Disney próbuje zmienić gusta widzów. Coś jakby puszczać ludziom dramaty psychologiczne czesko-enerdowskie i liczyć, że w końcu je polubią. Można próbować zmienić masowy gust. Powiedzmy jeśli ktoś lubił opowieści o baranie wypchanym siarką, Waligórze i Wyrwidębie, o walkach ze smokami, o połowie królestwa i królewnie w nagrodę (i odpowiedniki na całym świecie) to spodobają mu się klasyczne Gwiezdne Wojny. A nowe? Tu już może być ciężko. Może faktycznie teraz jest zapotrzebowanie na nowy typ bohatera dokonującego kompletnej autokreacji? Może odbiorcy nie zwracają uwagi na logikę wydarzeń? Nieszczęsny los transformersów pokazuje, że jednak trochę zwracają.

Ważne jest, aby precyzyjnie definiować i opisywać problemy. Weźmy teraz na warsztat zarzuty o feminizm. Jest tu podstawowa niejasność: czy feminizm zakłada wspomnianą przeze mnie autokreację bohaterki, czyli Rey? Nie mogli zrobić po staremu, czyli dać jej jakąś mentorkę (Leię? Holdo?) która uwiarygodni postać? Od odpowiedzi na to pytanie zależy werdykt. Ludzie kupiliby bez większych oporów Rey skonstruowaną klasycznie. Analizując wielokrotnie zarzuty stawiane tej postaci stwierdzam autorytatywnie, że mają one charakter pretekstowy. Ludzie widzą, że jest źle ale nie potrafią precyzyjnie zwerbalizować własnych przemyśleń. Wróćmy teraz do Holdo i zajmijmy się totalnym fiaskiem jej poczynań. Z logicznego punktu widzenia jej plan był bezsensowny i doprowadził do rzezi rebeliantów. Może jednak dożyliśmy takich czasów, w których nie robią takie akcje na ludziach większego wrażenia? Dodatkowo za późno wpadła na pomysł taranowania, jakby na początku filmu taranowali to wielu problemów by uniknęli. Poważnie ją to obciąża. Nie da się nie zauważyć, że to rządy kobiet: Lei i Holdo doprowadziły do katastrofy. W czasach Imperium Kontratakuje tak nie było. Ma rację zatem jeden filozof wywodząc, że mamy tu feministyczną propagandę? Może właśnie antyfeministyczna jest? Najgorsze jest jednak, że rzeź ta nikogo nie obchodzi: w czasie niszczenia statków osobniki za plecami Poe rozmawiają beztrosko, podobnie na końcu ocalali cieszą się i radują, a polegli przed chwilą towarzysze nie obchodzą ich wcale. To już jest socjopatia, ale może w takich czasach żyjemy?

Powiedzmy sobie szczerze: gdyby Disney szczerze wyznał, jakie ma plany uniknęlibyśmy obecnego zamętu. Co tydzień na Jutupce pojawia się bowiem wiele filmów krytykujących Ostatniego Jedi całego, jak i poszczególne aspekty. `Nie byłoby tego wzmożenia, gdyby linia ideowa stojąca za sekłelami została oficjalnie podana. Wtedy konserwatyści raz wylali by swe żale i koniec. A teraz każdy powoli rozgryza wszystko sam i powoli żali się na necie. Z kolei rewolucjoniści ucieszyli by się jawnie. Z punktu widzenia socrealizmu Gwiezdne Wojny nie są już bezwartościowe bo mamy w Hanie Solo pokazaną rewolucję październikową, czyli wyzwolenie robotów spod tyranii. Dodatkowo wyzwolenie społeczne, romanse ludzko-robocie. Leninę Trzecią (L3!). W Thorze Ragnaroku tez byłą rewolucja i jak ktoś oglądnął Thora przed Solo to Solo wychodził na wtórnego. Ja akurat odwrotnie oglądnąłem i Thor jest wtórny. Przejdźmy jednak do samej postaci Hana Solo. Przed filmem dotykał go hejt ale po premierze ucichł, bo jako postać w miarę daje radę. Podobnie młody Lando. Zgodnie z klasycznymi, odwiecznym zasadami kreacji bohaterów zbudowani oni są. Dlaczego sam film zrobił klapę to temat na oddzielne rozważania. Niestety nie wiadomo do końca czemu film odnosi sukces albo ponosi klęskę. Często informacje zwrotne są mylące. Np. Łotr 1 z słabymi bohaterami osiągnął lepsze wyniki, przeto informacja zwrotna jest taka, że fajni bohaterowie są zbędni. I tak też teraz będzie. Ważne jest jednak, żebyśmy mieli jasne komunikaty od twórców. Żebyśmy wiedzieli, co oni tam tworzą i jakie kryteria stosują.


 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

"To już jest socjopatia, ale może w takich czasach żyjemy?"

Dokładnie tak. Nie kto inny jak Bill Gates powiedział że w dzisiejszych czasach uniwersytety w zasadzie nie są potrzebne. Dowolna wiedza specjalistyczna jest dostępna w sieci. Jedyne co je broni to certyfikaty jakich udzielają które dają przepustkę do dobrze opłacanych zawodów. Dlatego właśnie dinozaur Eustachy ale i norwid nie rozumieją samokreacji. Ta nieakceptacja wynika również z odrzucenia przez współczesnych prawa ciągłości czego jednym z kluczowych elementów jest tandem mistrz-uczeń.

Kiedy patrzę co ogląda młode pokolenie to uwierzyć nie potrafię jak można oglądać taką kupę. Ale jednak - młode pokolenie afirmuje papkę dla ćwierćinteligentów. To jest podstawa scenariuszy Disneya, jadą po najmniejszej linii oporu zupełnie nie przejmując się krytyką Eustachego.

Vote up!
0
Vote down!
0

norwid

#1583888