Śmierdźące buty mataczenia za pontyfikatu papieża Franciszka

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Świat

W Europie i na świecie czego najlepszym przykładem są Niemcy i Kanada, a nawet w Polsce, wielu ludzi żyje obecnie, tak jakby Bóg nie istniał. Gwałtownie rozwija się demoniczna ideoligia gender. Plagą stały się robite małżeństwa, związki na kacią łapę, znaczy cudzołożne i tzw. single. Aborcja i eutanazja coraz częściej publicznie postrzegane są jako prawa nowoczesnego człowieka. W naszej ojczyźnie nawet narodziła się partia Nowoczesna, która takie barbarzyństwo ma zapisane w swoim programie. Liderem jest niejaki Petru.

To wszystko razem zaowocowało bezprecedensowym posunięciem Stolicy Apostolskiej i samego papieża Franciszka, czyli zwołaniem dwóch Synodów o Rodzinie. Miały one zająć się powyższymi problemami współczesnego świata. Bezpośrednim owocem tych synodów jest papieska adhortacja „Amoris laetitia”, która w założeniu miała się stać, skutecznym lekarstwem na najważniejsze bolączki świata. Stało się jednak inaczej, gdyż z chwilą jej opublikowania, powstał nowy poważny problem, konkretnie interpretacji znajdujących się tam zapisów.

Tak oto narodził się niezwykle niebezpieczny proces mataczenia papieskimi zapiskami i późniejszymi, publicznymi komentarzami Ojca Świętego, co do rozumienia tych zapisków. I trzeba to stanowczo podkreślić, iż wchodzenie w śmierdzące buty mataczenia, to zwyczajnie schodzenie na bezdroża wiary i wspólnoty Kościoła, dokonuje się ponieważ ojcem kłamstwa jest diabeł. Tylko stanięcie w prawdzie jest pokornym podążaniem za miłością Boga, a pokora i miłość razem, już skutecznie przepędzają ducha nieczystego.

Co właściwie się stało i jak do tego doszło?! Otóż papież Franciszek stając w obliczu poważnego, rosnącego w szybkim tempie w wielu krajach, a szczególnie w Niemczech problemu życia na tzw. kocią łapę, czyli bez ślubu i w drugich kolejnych, cudzołożnych związkach, opublikował adhortację w „Amoris laetitia”, w której jako lekarstwo, zaaplikował miłosiernie Kościołowi powszechnemu, czyli nam wszystkim, metodę tzw. rozeznania duchowego.

Jednakowoż dla wielu niektóre zapisy owej adhortacji papieża Franciszka są niejasne, nieklarowne i budźą b. poważne wątpliwości. Szybko zatem zrodziły się gigantyczne różnice w interpretowaniu poszczególnych fragmentów papieskiego dokumentu przez świeckich, hierarchów Kościoła katolickiego, a nawet przez Episkopaty poszczególnych narodów. Znane są różniące się zasadniczo, publiczne deklaracje biskupów z Alberty w Kanadzie, czy w Argentynie i na Malcie, lub choćby oficjalnie prezentowane stanowisko Episkopatu Niemiec, czy zgodne z tradycyjną nauką Kościoła, oficjalne stanowisko Episkopatu Polski. Pisałem o tym szeroko w poprzednich wpisach i komentarzach.

Zamieszanie w Kościele próbowali umniejszyć czterej kardynałowie, którzy wystosowali do papieża Franciszka owe słynne już „Dubia”. We wrześniu 2016 r., pięć miesięcy po opublikowaniu „Amoris laetitia” czterech kardynałów: Carlo Caffarra, Raymond Leo Burke, Walter Brandmüller oraz Joachim Meisner, poprosiło Franciszka o klarowne odpowiedzi „tak” lub „nie” na wątpliwości powstałe wśród duchownych i wiernych. Gdy nie otrzymali odpowiedzi, dokument owy upublicznili. Pojawił się zatem realny spór, który narastał, aż wyrodził się prawdziwy impas wokół tej sprawy, który mamy obecnie w Kościele.

 

Synowskie upomnienie papieża odnośnie do propagowania herezji

 

W tej mocno niepokojącej sytuacji grupa duchownych i uczonych zdecydowała się na krok zasadniczy i ważący, wystosowała oto list do papieża Franciszka z „Synowskim upomnieniem”. 11 sierpnia 2017 r. 40 duchownych i naukowców, zwróciło się z 25-stronicowym listem zawierającym owe „Synowskie upomnienie”. Ponieważ papież Franciszek na list ten nie raczył odpowiedziać, jego sygnatariusze postanowili go upublicznić 24 września. Łaciński tytuł tego listu „Correctio filialis de haeresibus propagatis” oznacza „Synowskie upomnienie odnośnie do propagowania herezji”.

W owym liście sygnatariusze stwierdzają wprost, iż papież Franciszek poprzez adhortację apostolską „Amoris laetitia” oraz inne, powiązane z nią stwierdzenia i pominięcia, skutecznie podtrzymuje siedem heretyckich stanowisk odnośnie do małżeństwa, życia moralnego oraz przyjmowania sakramentów, i powoduje, że te heretyckie opinie rozprzestrzeniają się w Kościele katolickim. Zaznaczają zarazem, iż zdobywają się na to „Synowskie upomnienie”, ponieważ chcą uchronić katolików oraz osoby będące poza Kościołem przed doktrynami profanującymi sakramenty i prawo Boże.

Wskazując na poszczególne, niezgodne z Magisterium Kościoła fragmenty adhortacji Amoris laetitia, sygnatariusze listu piszą w nim stanowczo: „Wasza Świątobliwość ingerowała w tworzenie Relatio post disceptationem dla Nadzwyczajnego Synodu o Rodzinie proponując, aby zezwolić na udzielanie Komunii Świętej rozwiedzionym i będącym w nowych związkach katolikom ‘w zależności od sprawy’ i powiedziała, że duszpasterze powinni podkreślać ‘pozytywne aspekty’ stylu życia w Kościele zawierającego poważne grzechy, włącznie z ponownym zawarciem małżeństwa po rozwodzie i wspólnym mieszkaniem przed zawarciem związku małżeńskiego. Te propozycje znalazły się w „Relatio” ze względu na Wasze osobiste naleganie mimo tego że nie zyskały dwóch trzecich większości wymaganych przez synodalne reguły odnośnie do propozycji mających być zawartymi w ‘Relatio’.

Odpowiedzialnie przypomnieli, aby nie być przy tym wystąpieniu gołosłownym, wytyczne przekazane diecezji rzymskiej, wydane przez papieskie władze, aby zezwalać na przyjmowanie Eucharystii pod pewnymi warunkami osobom, które otrzymały rozwód cywilny i żyją w ponownych związkach more uxorio, czyli jako mąż i żona.

Redakcja portalu „Rorate Caeli”, która opublikowała angielski tekst „Upomnienia synowskiego”, przekonuje zarazem, że: „inicjatywa świeckich jest pierwszym krokiem, który najprawdopodobniej doprowadzi do inicjatywy o charakterze kanonicznym ze strony tych, którzy mają obowiązek działania”.

Pod „Synowskim upomnieniem” podpisali się między innyymi: były prezes Instytutu Dzieł Religijnych (szef tzw. banku watykańskiego) Ettore Gotti Tedeschi, włoski Monsignor Antonio Livi, były dziekan filozofii Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego oraz amerykański emerytowany biskup Gracida z Teksasu. List podpisał również dr Philip Blosser, profesor filozofii w archidiecezjalnym Głównym Seminarium Świętego Serca w Detroit, a także Christopher Ferrara, stojący na czele amerykańskiego Stowarzyszenia Katolickich Prawników i felietonista tradycjonalistycznej gazety katolickiej The Remnant.

Liczba osób, które podpisują się pod „Synowskim upomnieniem”, wciąż szybko rośnie i tylko w ciągu pierwszych kilku dni, zwiększyła się z 62 do 146. Poza tym o tej inicjatywie świeckich, którzy zarzucili papieżowi Franciszkowi sianie „herezji” informowały główne media na świecie, w tym: agencja AP, BBC, CNN, Fox News, „Drudge Report”, „Huffington Post” i „Daily Mail”.

 

Idźcie precz ode mnie wy którzy dopuszczacie się nieprawości

 

Mamy zatem realny, olbrzymi impas! Oskarżono wszak publicznie papieża Franciszka o szerzenie siedmiu herezji! To już nie są jakieś tam żarty i nie przelewki! Tymczasem nauka Chrystusa Pana jest jasna, jak słońce, stanowcza i nie pozostawia niedomowień. Jezus mówi bowiem wyraźnie, że kto grzeszy śmiertelnie, należy przez ten czyny do diabła i niech idzie precz, oto te słowa: „Idźcie precz ode mnie, wy wszyscy którzy dopuszczacie się nieprawości”. Trzeba przyznać, że to mocne słowa Pana! Dlatego każdy kto świadomie i dobrowolnie żyje w śmiertelnym grzechu cudzołóstwa, homoseksualismu, aborcji, czy żyje w innym grzechu śmiertelnym absolutnie nie może przyjmować Komunii Świętej. Nikt też nie może tego prawa Bożego zmienić, nikt nie ma bowiem realnie takiej siły, czy władzy na ziemi lub w Kościele!

Po temu w moim przekonaniu sygnatariusze „Synowskiego upomnienia” walczą o prawdę i autentyczną wolność od grzechu śmiertelnego cudzołóstwa, czy homoseksualizmu, czy od innego grzechu piekielnego. Stanięcie w prawdzie jest pokorą, a ucieczka od prawdy to pycha. Każdy kto szuka prawdy, zasługuje na wysłuchanie i szacunek. Miłość bowiem współweseli się z prawdą, a tam gdzie nie ma miejsca dla prawdy, tam też nie ma miejsca dla miłości.

A jednak od pierwszej chwili, krytycy próbowali umniejszyć znaczenie „Synowskiego upomnienia”, twierdząc w zasadzie podle, że sygnatariusze w dużej mierze to „czarne charaktery”, „lefebryści” itp. Mówiono, że listu nie podpisali kardynałowie oraz że samo „Synowskie upomnienie” jest pełne hipokryzji.

Jeszcze dalej posunął się mianowany w styczniu tego roku wikariusz generalny Opus Dei ks. Mariano Fazio z Argentyny. W wywiadzie dla „La Nación” powiedział: „Każdy wierny, biskup, kardynał, świecki ma prawo powiedzieć papieżowi, co uważa, że jest właściwe dla dobra Kościoła. Ale wydaje mi się, że nie ma prawa tego robić publicznie i skandalizować cały Kościół poprzez manifestowanie niezadowolenia.”.

Na domiar złego mówił ponadto o „małej grupie”, i „hałaśliwej mniejszości”, która nie jest posłuszna nauczaniu papieża. Nie omieszkał przy tym dodać klarownie: „Opus Dei, podobnie jak wszyscy katolicy, zawsze jest z papieżem. Jest to ciągła tradycja w historii tego dzieła, której nauczyliśmy się od św. Josemaríi Escrivá de Balaguera, który powiedział, że musimy być z papieżem, kimkolwiek on jest. Zawsze będziemy z papieżem. Jeśli chodzi o Amoris Laetita, prałat (Monsignor Fernando Ocáriz) napisał: ‘Pomyśl również z wielkim sercem, jak pomagać tym, którzy są w tzw. „nieregularnych sytuacjach”.’ Papież Franciszek potwierdził, że doktryna nie zmienia się, ale zachęca do zwrócenia uwagi - na tych braci i siostry - któremu musi towarzyszyć bliższe spojrzenie, powitanie i rozeznanie, aby ułatwić im przezwyciężenie takich sytuacji z łaską Bożą.”.

Słowa te są piękne ale w praktyce panuje coraz więsze zamieszanie i zamęt, właśnie z uwagi na fakt mataczenia wielu, przy interpretowaniu papieskich chęci i założeń. Poza tym w moim gorącym odczuciu jest to niestety daleko gorszące wobec całego świata! Ludzie oto z wielką wiedzą o naszej wierze i kanonach naszej wiary, piszą oto owe „Synowskie upomnienie” do papieża Franciszka, a tymczasem wikariusz generalny Opus Dei ks. Mariano Fazio potępia przed całyy światem, taką postawę miłości Prawdy, którą jest sam Chrystus, nadto miłości Kościoła, którym wszyscy jesteśmy. To dopiero jest prawdziwy skandal! Ludzie mają bowiem święte prawo bronić wiary katolickiej w każdy czas i o każdej porze! Ludzie mają prawo się zwyczajnie wypowiedzieć. Niech ks. Mariano Fazio w swych namiętnościach się opamięta! Wzywam wszystkich członków Opus Dei, by się wypowiedzieli, czy błogosławią naganną, gorszącą postawę ks. Fazio, czy też chcą mu podziękować, bo jak widać, choć ledwo zaczął może już się mocno zmęczył i powinien odpocząć, przemyśleć w gdzieś w zaciszu, swoje skandaliczne wynurzenia!

Otóż raz jeszcze powtórzę ks. Mariano Fazio z Argentyny i zarazem z Opus Dei, iż stanięcie w prawdzie jest pokorą, a ucieczka od tej prawdy to pycha! Pragnę Ci nadto przypomnieć, co każde dziecko uczące się Katechizmu Kościoła, wie na samym początku swojej drogi wiary, iż pycha to grzech śmiertelny i najcięższy! Dlatego wszyscy sygnatariusze „Synowskiego pomnienienia” zasługują na szacunek i wysłuchanie przez Kościół katolicki, papieża Franciszka, bo walczą o Chrystusową miłość i prawdę. Każdy kto żyje w śmiertelnym grzechu, buduje cywilizację śmierci, zaś każdy kto walczy z jakimkolwiek grzechem śmiertelnym, buduje cywilizację miłości. To proste jak drut!

 

Sekretarz Stanu kard. Pietro Parolin zachęca do dialogu

 

Tymczsem watykański Sekretarz Stanu kard. Pietro Parolin powiedział w czwartek: „Ludzie, którzy się nie zgadzają, wyrażają swój sprzeciw, ale w tych sprawach musimy myśleć, starać się zrozumieć siebie nawzajem.”. To pierwsza odpowiedź Watykanu na „Synowskie upomnienie” grupy teologów, zarzucających papieżowi szerzenie herezji w siedmiu punktach adhortacji apostolskiej o rodzinie „Amoris laetitia”.

Okazuje się, że nawet sam papież Franciszek stara się wychodzić w stronę swoich krytyków. Portal „Vatican Insider” opublikował tekst, w którym zachęca do przeczytania „od deski do deski” najnowszego wywiadu papieża udzielonego w Kolumbii, opublikowanego na łamach jezuickiego magazynu „Civiltà Cattolica”.

Papież odniósł się do krytyki i zapewnił: „Słyszę wiele uwag – szanuję je, bo pochodzą od dzieci Bożych, ale są mylne – dotyczących postsynodalnej adhortacji apostolskiej. Aby zrozumieć „Amoris laetitię”, trzeba ją przeczytać od początku do końca. Począwszy od pierwszego rozdziału, przechodząc do drugiego i kolejnych (...) i trzeba się nad nimi zastanowić. Przeczytać, co zostało powiedziane na Synodzie.

Druga sprawa: niektórzy twierdzą, że u podstaw „Amoris laetitia” nie ma moralności katolickiej, a przynajmniej nie ma pewności moralnej. Powtarzam wyraźnie, że moralność „Amoris laetitia” jest tomistyczna. Jest to moralność wielkiego Tomasza. Możesz porozmawiać o tym z wielkim teologiem, jednym z najlepszych dzisiaj i jednym z najbardziej dojrzałych, kardynałem Schönbornem.”.

A sprawa jest nadwyraz poważna. Mamy bowiem doczynienia bez dwóch zdań z mataczeniem! Jeśli ktoś bowiem mówi, że adhortacja apostolska: „Amoris laetitia”, jest zgodna z prawem Bożym i z długą tradycją Kościoła katolickiego, a zarazem interpretuje tę adhortację i na tej podstawie plecie głupoty, że człowiek żyjący świadomie i dobrowolnie w grzechu śmiertelnym cudzołóstwa, homoseksualismu, aborcji, czy w w innym grzechu śmiertelnym, że taki człowiek może przyjmować Komunię Świętą, to zwyczjnie kłamie! I to jest współczesne mataczenie bez dwóch zdań! To absolutnie należy odrzucić i zdecydowanie publicznie potępić. Precz z wszelkim kłamstwem! Precz z szatanem, który jest ojcem kłamstwa! Po prostu ludzie żyjący w związkach cudzołożnych w grzechu śmiertelnym absolutnie nie mają prawa przyjmować Komunii Świętej. I tutaj nie przeproś!

Mataczenie to obrzydliwy podstęp szatana, nie do pogodzenia z miłością odpowiedzialną, której uczył nas wszystkich Mistrz z Nazaretu. Mataczeniem nazywa się postawę, gdy ktoś mówi: „nie chcę ale muszę”, lub „chcę ale nie mogę”. Śmierdzące buty mataczenia wkładali różni ludzie na przestrzeni wielu wieków. Współczesnym przykładem jest Lechu Wałęsa, który pomimo kolejnych ekspertyz sądowych, czynionych przez najlepszych fachowców, dowodzących jednoznacznie, iż był TW Bolkiem, wciąż zaprzecza i chrzani na lewo i prawo, że on tylko walczył. Znaczy krótko mówiąc mataczy w stylu: „zabili go i uciekł”!

Innym przykładem współczesnego mataczenia jest odrażająca postawa abp Andrzeja Szeptyckiego ze Lwowa, który publicznie błogosławił bestię Adolfa Hitlera Kanclerza III Rzeszy Niemieckiej, który to wódz nazistów od lat mordował brutalnie setki tysięcy Polaków, Żydów i tysiące ludzi z innych narodów. Jednak to nie przeszkadzało, owemu zadufanemu w sobie Władyce grecko-katolickiemu wspomagać wodza nazistów, a zarazem wielkodusznie, potajemnie ratować pojedynczych Żydow. Jego podłe, okrutne i zbrodnicze właściwie mataczenie zatem, możnaby podsumować w słynnych słowach: „Jestem za, a nawet przeciw”!

Dlatego z pełnym przekonaniem wzywam wszystkich uczciwych Polaków, by wpisywali się pod protestem, obecnym w internecie: Nie dla beatyfikacji abp Andrzeja Szeptyckiego!!! Na dzień dzisiejszy już 1070 osób podpisało swój protest z imienia i nazwiska, a 248 innych ludzi podpisało protest, zachowując jednakowoż anonimowość.

 

Kard. Gerhard Müller uważa że potrzebna jest specjalna komisja

 

Kard. Gerhard Müller zaproponował w ostatnich dniach, by „impas” pomiędzy papieżem Franciszkiem, a tymi, którzy mają poważne zastrzeżenia, co do jego nauczania, rozstrzygnąć przez specjalną komisję, którą miałby powołać Ojciec Święty. Komisja kardynalska miałaby zaangażować się w „teologiczną dyskusję” z krytykami papieża.

I Bogu niech będą dzięki! Kard. Gerhard Müller ma bowiem w moim odczuciu i poznaniu całkowitą rację. Tu potrzebna jest komisja, która zbada te sprawy, jak widać jest absolutnie konieczna! Póki co mamy w Kosciele katolickim zamęt i mamy zamieszanie w interpretacji papieskiej adhortacji „Amoris laetitia”. To mamy, lecz znowu powstaje pytanie, czy taki był zamysł Ojców Kościoła, obradujących na dwóch Synodach o rodzinie?! Na pewno nie!

Dlatego właśnie czterej kardynałowie prosili o odpowiedź w legalnej drodze, to jest w owych słynnych „Dubia”. Odpowiedzi od papieża Franciszka głoszącego miłość miłosierną jakoby, jednak jak wiadomo powszechnie nie otrzymali, mimo upływu długiego czasu. Dwóch kardynałów już nawet pomarło. A teraz już 146 osobistości Kościoła pisze do papieża Franciszka właśnie to „Upomnienienie synowskie”. Znowu cierpliwie czekają i znowu nie ma na ten list odpowiedzi. Czy to jest miłość odpowiedzialna Głowy Kościoła?! Zatem opubliczniają całą sprawę w mediach.

I powstaje jeszcze inne ważne pytanie mianowicie, czy to aby można potępiać, nie narażając się z kolei na brak owej miłości odpowiedzialnej, już nawet wzgledem nas wszystkich. Uważam z czystym sercem, że nie można potępiać za to tylko ludzi, iż odważnie szukają prawdy, odważnie bronią prawd naszej wiary. Potępiać trzeba, ale tchórzostwo w Kościele katolickim.

W tym kontekście warto zacytować filozofa Prof. Josepha Shawa z Uniwersytetu w Oksfordzie, który jest rzecznikiem twórców „Synowskiego upomnienia”. Prof. Shaw podkreślił: „Skandal jest wtedy, gdy czyjeś słowa lub czyny powodują, że inni grzeszą. Może to być celowy - skandal formalny - lub przypadkowy – ‘materialny skandal’.”

I dalej Prof. Shaw wskazuje, że „niekatolicy, szczególnie poważnie myślący chrześcijanie niekatoliccy podejrzliwi wobec roli papieża w Kościele, byliby głęboko zrujnowani wrażeniem, iż wierni katolicy milczą w obliczu, gdy papież mówi i pisze w sposób najwyraźniej sprzeczny z wcześniejszym nauczaniem Kościoła. Potwierdziłoby to karykaturę katolików jako otumanionych niewolników papieża”.

Nadto znany i ceniony filozof w rozmowie z Portalem Life Site News przestrzegł przed niebezpieczeństwem i pokusą dla katolików, którzy w obliczu „nowych rozwiązań” trudnych sytuacji moralnych, oferowanych przez samego papieża, mogą zignorować niezmienną naukę Kościoła. Z kolei milczenie wiernych, zwłaszcza duszpasterzy i naukowców znanych z wcześniejszej obrony tych nauk, jedynie pogłębi skandal i zwiedzie wielu na manowce. Profesor zaznaczył, że kanon 212 zezwala i zachęca świeckich katolików do wyrażania obaw w Kościele. Szczególnie jest to konieczne, gdy istnieje zagrożenie dla wiary i niebezpieczeństwo wywołania skandalu wśród zwykłych katolików.

Tymczasem sygnatariusze „Synowskiego upomnienia” w owym liście do papieża Franciszka piszą również, że 17 stycznia 2017 r. dziennik Osservatore Romano, oficjalny dziennik Stolicy Apostolskiej, opublikował wskazówki wydane przez arcybiskupa Malty i biskupa Gozo odnośnie do przyjmowania Eucharystii przez niektóre osoby żyjące w kolejnym związku, zatem popełniające grzech cudzołóstwa, w których twierdzono, że w niektórych wypadkach osoby te nie mogą praktykować życia w czystości, a próba życia w czystości byłaby dla nich szkodliwa. Ubolewali, że wobec takich twierdzeń ani dziennik Osservatore Romano, ani Stolica Apostolska nie opatrzyli owych wskazówek komentarzem, w którym znalazłaby się adekwatna wykładnia Magisterium Kościoła katolickiego.

Naturalnie list jest b. długi (25 stron) i zawiera b. wiele jeszcze innych przykładów, wątków, jak choćby zwarca uwagę na na bezprecedensową sympatię papieża Franciszka dla Marcina Lutra, oraz na pokrewieństwo między luterańskimi ideami prawa, sądownictwa i małżeństwa oraz tymi nauczanymi i faworyzowanymi przez papieża Franciszka w „Amoris laetitia” i w innych Jego pismach i wystąpieniach.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)