RADIO MARYJA MOJA RADOŚĆ I OPOKA

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Kraj

W ostatnich dniach przeżywaliśmy wielkie, radosne dziękczynienie za 25 lat Radia Maryja w Toruniu, za O. Tadeo oraz za wszystkich którzy włączyli się w to wielkie, ponadczasowe dzieło żywej modlitwy. Miliony słuchaczy na całym świecie dziękowały Bożej Opatrzności za tyle łask, wylanych na nasz naród i nie tylko przez te katolickie, rozmodlone, patriotyczne środki masowego przekazu. Prezydent RP Andrzej Duda w imieniu państwa, a wiceprzewodniczący Episkopatu Polski ks. abp Marek Jędraszewski w imieniu Kościoła dziękowali Radiu Maryja za budowanie siły polskiej państwowości i tak znaczące dzieło ewangelizacji. Z Watykanu dotarł list z gratulacjami od Ojca Świętego Franciszka.

Radio Maryja, Nasz Dziennik, w końcu Telewizja Trwam znalazły drogę do ludzkich, prostych serc. Znalazło się miejsce dla tego dzieła i w sercach tysięcy Kresowian, którzy jak zeschła ziemia, łaknąca wody, wyglądali nowego światła z naszej, zbolałej ziemi. I ono przyszło w osobie św. Jana Pawła II, a skrystalizowało się i utrwaliło w bogactwie dorobku właśnie rozgłośni Radia Maryja i innych, następnych, wielkich dzieł ewangelizacji.

Oto przejmujące, wierne świadectwo Kresowianki z Dolnego Śląska:

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Nazywam się Janina Topolanek i mieszkam we wsi Grochowa na Dolnym Śląsku. Urodziłam się w 1921 r. we wsi Swojczów, gm. Werba, powiat Włodzimierz Wołyński, woj. Wołyńskie. Mój tatuś miał na imię Jan Rusiecki, a mamusia Zofia z domu Kalinowska. Miałam dwóch wspaniałych i kochanych braci: Leonarda i Stanisława oraz pięć rodzonych sióstr: Leokadię, Antoninę, Michalinkę, Adelę i najmłodszą Halinkę. Ochrzczona zostałam w kościele pw. Narodzenia NMP w Swojczowie. Moje radosne dzieciństwo upływało szczęśliwie w Swojczowie do roku 1928, gdy tatuś Jan dokupił pola na nowej kolonii polskiej Teresin. Tatuś pobudował nowy dom, nowe budynki gospodarcze i wtedy tam zamieszkaliśmy. Wołyńska sielanka trwała właściwie, aż do wybuchu II wojny światowej.

Dziś mam 83 lata (2004 r) i codziennie doświadczam zarówno tych łask i dobrodziejstw, które niesie ze sobą jesień naszego życia, jak i bólu, cierpienia, które z tym wiekiem również związane jest mocną więzią. Staram się dzielnie stawiać czoła i tym wyzwaniom, zresztą zawsze taka byłam i dobrze na tym wychodziłam. W chwilach trudnych uciekam się do krzyża naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz do umiłowanej Matki Bożej Swojczowskiej. Z miłością patrzę też na największego, jak dotychczas z rodu Polaków: Ojca Świętego Jana Pawła II, jego ofiara i cierpienie, jest dla mnie prawdziwym świadectwem, umiłowania życia aż do końca, aż po golgotę i krzyż Pański! Wierzę bowiem, że jego cierpienie to wielka ofiara za Polskę, skłócony świat i za mnie. Są jednak jeszcze inne światła nad Polską, które swoją modlitwą i miłością przybliżają Królestwo Niebieskie w naszej ojczyźnie, nie sposób wymienić wszystkie, ale pragnę wyróżnić umiłowane Radio Maryja. Całe to wspaniałe dzieło, które rozwinęło się dla wielkiej wiary i jeszcze większego serca O. Tadeusza Rydzyka oraz wielu innych, jest moją wielką nadzieją na lepsze jutro i pewniejszą przyszłość. To potężna w swej mocy i łasce Bożej machina ewangelizacyjna, która skutecznie od dłuższego czasu zmienia mnie, moją rodzinę, nasz kraj i Europę. Jakże gorąco dziękuję dziś Opatrzności Bożej, że dała nam tego wspaniałego Męża Opatrznościowego O. Tadeusza, jakże dziękuję dziś Matce Bożej Swojczowskiej, że zechciała przyjść do nas na falach swego kochanego radia.

Jakże inaczej wyglądałby dzisiaj mój dzień, gdyby nie było tego światła nadziei, płynącego z Torunia, zapewne byłby markotniejszy i o wiele trudniejszy. Zapewne czułabym się o wiele bardziej samotna, a dziś czuję, że jestem cząstką wielkiej rodziny Radia Maryja! Radia słucham codziennie, od rana do wieczora, w różnych godzinach, włączam sobie na różne audycje i od razu czuję się lepiej. Oczywiście staram się najczęściej trafiać na te audycje, które niosą ze sobą bogatą modlitwę, przede wszystkim: msze święte, jakże często z najpiękniejszych Sanktuariów Maryjnych w Polsce. Przez całe życie ciężko pracowałam, nie wszędzie udało mi się pojechać i raczej na pewno w wiele miejsc już nie pojadę, a tu mam na miejscu, mogę to przeżywać wraz z innymi, niemal tak jak bym tam sama była. Innym razem cieszę się tym wspaniałym błogosławieństwem papieskim w godzinie modlitwy Anioł Pański, a potem kochana Godzina Miłosierdzia Bożego, kiedy szczególnie staram się pamiętać o moich wnukach. Wieczorem zaś z utęsknieniem czekam na te dzwonki i fanfary z Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Ale nie tylko modlitwa cieszy moją duszę, toruńska rozgłośnia, to całe bogactwo, prawdziwa mozaika narodowych i patriotycznych audycji, które przypominają mi, że jestem Polką, że żyję w wolnym i niezależnym kraju, czy to się komuś podoba, czy akurat nie.

Radio to wspaniała encyklopedia etyczna, historyczna i kulturalna naszej chrześcijańskiej, narodowej kultury. O jakże bardzo bym pragnęła, aby moje świadectwo dotarło i mocno zagnieździło się w sercach moich dzieci i kochanych wnuków, o jakże bym chciała, aby tak jak ja umieli docenić to wielkie dobrodziejstwo, ten wspaniały dar Nieba na te, jakże trudne czasy. Ile dzisiaj zła na świecie, już przecie o tym wyżej pisałam, a tu pod ręką taki pewny i niezmordowany przewodnik: O. Tadeusz jako sternik i jego kochana łajba – dzieło Radia Maryja!

Pragnę dzisiaj całym swoim sercem zaświadczyć, a nie porzucajcie doświadczenia i roztropności ludzi wiekowych jak ja, że to dzieło jest prawdziwym ratunkiem dla naszej ojczyzny na dziś i na jutro. To niejako koło ratunkowe, rzucone prosto z Nieba, na rozszalałe coraz bardziej morze namiętności naszej młodzieży Modlę się abyście chcieli i umieli, znaleźć sobie miejsce na tym statku, abyście nigdy nie stanęli w szeregach tych, którzy często z wściekłą pianą na ustach, wszelkimi sposobami, usiłują ten okręt zatopić. Wiedzcie bowiem, że na dno, wraz z całą dzielną załogą, pójdzie wtedy także wasza babcia. Ufam jednak, że mojej rodzinie i naszej ojczyźnie wystarczy mądrości i nigdy nie dojdzie do tej katastrofy, a wzburzone bałwany morskiej piany nie zaleją nam ust i nie rozerwą naszych płuc. Ufam, że stanie się inaczej, że wytrwała modlitwa milionów Polaków w Polsce i na całym świecie, uśmierzy gniew Boży i rozleje przeobfite błogosławieństwo na nas i na nasze dobre uczynki. Nasz kraj pięknie rozkwitnie, a jako prawdziwy ogród Boży rozwinie wspaniałe owoce i zasieje dobre ziarno. Dla takich dzieł z serca mego błogosławię!

Epoka w której przyszło żyć moim kochanym rodzicom, rodzeństwu i mi samej należała, rzeczywiście do rzędu tych, szczególnie wymagających, a nawet tragicznych. Dwie straszliwe wojny światowe, niemiłosierne, wręcz demoniczne oblicze niemieckiego faszyzmu i sowieckiego komunizmu, bestialstwo zdegenerowanych Ukraińców. To aż nadto, aby uniosło to wszystko tylko jedno serce. Nic więc dziwnego, że tak wielu moich kolegów i koleżanek, potraciłam w okolicznościach, o których właśnie pisałam w tych wspomnieniach. (Wspomnienia Janiny Topolanek z kolonii Teresin na Wołyniu) Nic w tym dziwnego, że tak wielu odeszło tuż po wojnie, ich wyniszczone organizmy domagały się wiecznego odpoczynku. Ja i moja rodzina mieliśmy dużo łaski Bożej i dużo szczęścia, sądzę że nie skłamię, jeśli w tym miejscu wymienię przede wszystkim te dwie osoby, którym wszyscy zawdzięczamy najwięcej, właściwie wszystko: to oczywiście nasi kochani i nieodżałowani: mamusia Zosia i tatuś Jan Rusieccy. To dzięki ich miłości przyszliśmy na świat, to ich żywy przykład zdrowej pobożności i umiłowanie modlitwy, wprowadziło nas na drogę wiary, po której choć nie łatwo, ale zawsze dochodzimy do rzeczywistej prawdy o nas samych i drugim człowieku. Dzięki ich wytrwałej i uczciwej pracy, nabraliśmy właściwego stosunku do życia i kiedy przyszła ta straszna próba, kiedy utraciliśmy właściwie wszystko, praktycznie nikt z nas, nie załamał się, ale dzielnie stawił czoła komunistycznym eksperymentom na narodzie, w zniewolonej po wojnie Polsce. Wreszcie to najważniejsze: samo życie, nie ma cienia wątpliwości, że tylko ich niezwykłe talenty, podarowane od Pana: mocnej, niezachwianej wiary, nadziei, miłości, męstwa i roztropności, pozwoliły nam w ogóle przeżyć wołyńskie piekło 1943 r. .

Dziś dużo pisze się o tamtych wydarzeniach i coraz więcej osób, może dowiedzieć się o naszej narodowej tragedii. To dobrze, że znajdują się tacy ludzie, którzy pragną poświęcić swój czas, aby ocalić to wielkie dziedzictwo naszych ojców. Bez wątpienia nasza społeczność kresowa, czy to na Wołyniu, czy też na Podolu, zasługuje na poczytne miejsce w panteonie naszej narodowej spuścizny religijnej i narodowej. Całe pokolenia pracowały bowiem w pocie czoła, aby tam rodzący się młody człowiek, kochał szczerze i całym, zawsze tylko gorącym sercem, na sampierw Boga, potem mamusię, tatusia, rodzinę swoją, a w dalszej konsekwencji ojczyznę swoją. O tak! Tam w Swojczowie na Wołyniu kochaliśmy wszystko, co polskie, byliśmy dumni, że jesteśmy Polakami, zarazem nie pogardzaliśmy obecną tam również, atrakcyjną kulturą ruską. Wręcz przeciwnie, chłonęliśmy ją, już od dzieciństwa, aby potem towarzyszyła mieszkającym tam Polakom, niekiedy nawet przez całe życie. To było naprawdę wspaniałe, kiedy Ukraińcy przychodzili w goście do naszych kościołów i radośnie z nami świętowali, a my z kolei udawaliśmy się do cerkwi, aby potem niekiedy do białego rana wspólnie śpiewać ukraińskie dumki, tańczyć skocznego kozaka i kosztować pysznego korowaja. Oczywiście takich przykładów, można by tu jeszcze przytoczyć bardzo wiele. Niestety, nieprzyjazny człowiek przyszedł i zniszczył nasze piękne wsie i miasteczka, pomordował naszych braci i siostry, a nasze umiłowane domy rodzinne spalił na pniu.

Czy wolno nam dziś to wszystko zapomnieć, czy możemy odwrócić się od tego niezwykłego dziedzictwa naszych przodków? Czy w końcu, nie obróci się to kiedyś znów, przeciwko nam, jeśli dziś wzgardzimy ich ideałami, pracą i marzeniami. O nie! Tego nikomu, każdemu właściwie wychowanemu człowiekowi, czynić się nie godzi. (fragment wspomnień Janiny Topolanek z d. Rusiecka z kolonii Teresin na Wołyniu, wysłuchał, spisał i opracował S. T. Roch)

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (8 głosów)