Donald Trump cowboy który w pięknym stylu pokonał Hillary

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Świat

Donald Trump. Gość któremu nie dawano żadnych szans, a którego niekiedy wręcz mieszano z błotem. Zainkasował chyba wszystkie możliwe ciosy medialne, jakie zna współczesne dziennikarstwo. Ciężko znokautowany, trzy razy był na deskach i trzy razy mozolnie podnosił się do góry, by wreszcie w pięknym stylu i z dużą przewagą, pokonać Hillary Clinton.

W czerwcu 2015 podczas przemówienia w Trump Tower w Nowym Jorku Donald Trump ogłosił, iż będzie się ubiegał o nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich w 2016. Sloganem jego kampanii stało się hasło Make America Great Again (Uczyńmy Amerykę znów wielką), użyte już w 1980 przez Ronalda Reagana. Głównym kontrkandydatem Donalda Trumpa w prawyborach w Partii Republikańskiej był senator Ted Cruz, który oficjalnie zrezygnował z ubiegania się o nominację na początku maja 2016, a następnie przez długi okres odmawiał udzielenia mu poparcia (w tym w trakcie swojego przemówienia na konwencji Partii Republikańskiej), co jednak uczynił pod koniec września, na kilka tygodni przed wyborami.

Donald Trump oficjalnie przyjął nominację na kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych 21 lipca podczas krajowej konwencji Partii Republikańskiej w Cleveland. Tydzień później Partia Demokratyczna wybrała swojego kandydata na ten urząd – byłą pierwszą damę, senator oraz 67 sekretarz stanu Hillary Clinton (była to pierwsza kobieta w historii nominowana na prezydenta przez jedną z głównych dwóch partii).

Donalda Trumpa nie poparła w wyborach znaczna część czołowych polityków Partii Republikańskiej, m.in. byli prezydenci George H.W. Bush i George W. Bush oraz dwaj inni byli kandydaci GOP na prezydenta John McCain i Mitt Romney. Jak to było zatem możliwe, że w tak trudnych warunkach, ten cawboy doprowadził do tak zdecydowanego zwycięstwa.

 

Oto niezwykła historia, dość niezwykłego już cowboya „Dzikiego Zachodu”.

 

            Pierwszy, ciężki nokaut przyszedł ze strony, której raczej nikt się nie spodziewał. Papież Franciszek wracał samolotem z dość aktywnej pielgrzymki do Meksyku, już w samolocie 19 lutego 2016 r. miał powiedzieć dociekliwym dziennikarzom o Donaldzie Trumpie: „On nie jest chrześcijaninem”. Dodał zaraz wyjaśniając jasno, co miał na myśli w sprawie postępowania kadydata na prezydenta USA: „Człowiek, który myśli jedynie o budowaniu murów, gdzie tylko jest to możliwe, i nie buduje mostów, nie jest chrześcijaninem. Nie o tym mówi Ewangelia”. Trzeba przyznać uczciwie i pokornie, że słowa te wypowiedziane przez głowę Kościoła katolickiego publicznie i to w czasie gorącej walki wyborczej w USA są rzeczywiście szokujące. Trzeba być bowiem głupcem, by zaprzeczać że ma to relany wpływ na zaufanie szerokich rzesz ludzi wierzących do kadydata na najwyższy urząd w państwie. A zatem takie publiczne wystąpienie jest dość rzecz można ważące politycznie.

Naturalnie papież Franciszek doskonale zdawał sobie z tego sprawę dlatego zarazem zastrzegał się, że jego słowa nie są ingerowaniem w politykę. Zapytany bowiem o to, czy amerykańscy katolicy powinni głosować na kandydata takiego jak Trump, powiedział: „Nie mam zamiaru się w to mieszać. Mówię tylko, że ten człowiek nie jest chrześcijaninem, gdy głosi takie poglądy. Musimy mieć wzgląd na to, co on mówi i to oceniać”. Niestety jaki koń jest, każdy widzi!

Tymczasem znokautowany Trump zaskoczył trzeźwym refleksem i nie pozostał papieżowi dłużny, stwierdził bowiem ostro i również publicznie, że komentarz głowy Kościoła katolickiego jest „karygodny”. Po czym dodał: „Kiedy organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie zaatakuje Watykan, papież jeszcze bardzo zapragnie i będzie się o to modlił, żeby Trump został prezydentem.”. Nie omieszkał też odważnie skomentować: „Głowie Kościoła nie przystoi, by wątpił w wiarę innego człowieka.”. Polish Express raczył wtedy zauważyć, że krytyka papieża nie jest na rękę kandydatowi na prezydenta o radykalnych poglądach. Trump bardzo długo walczył o sympatię ewangelików i konserwatywnych. Czytaj: ]]>http://www.polishexpress.co.uk/papiez-o-donaldzie-trumpie-nie-jest-chrzescijaninem?replytocom=68347]]>

 

Drugi nokaut był jak najbardziej rodzimy i również ciężki, otóż 16 sierpnia 2016 r. dziennik „New York Times”, jeden z największych amerykańskich dzienników o profilu liberalno-lewicowym poinformował, że według jego źródeł w latach 2007-2012 Paul Manafort otrzymał w gotówce 12,7 mln dolarów za doradzanie prezydentowi Wiktorowi Janukowiczowi. Gazeta podkreśla, że wynika to z dokumentów, jakie odnalazło ukraińskie biuro antykorupcyjne, a smaczku dodawało i to, że pieniądze miały pochodzić z nielegalnego funduszu.

Badane były nawet powiązania biznesowe między rosyjskim oligarchą Olegiem Dieripaską, prywatnie przyjacielem Władimira Putina, a szefem sztabu Trumpa. Mieli nad tym pracować ukraińscy prokuratorzy, których zaangażowanie rzuca się z miejsca w oczy! Prawnik Manaforta oczywiście szybko zaprzeczył informacjom gazety, jakoby wpływały do Manaforta pieniądze z nielegalnego funduszu Partii Regionów. Na nic się to zdało bowiem Demokraci otrzymali właśnie wodę na młyn i zaczęli ostro pracować. Na początek stwierdzili, że informacje gazety są niepokojące. Po czym sztab Hillary Clinton domagał się natychmiastowych wyjaśnień oraz ujawnienia powiązań ludzi z otoczenia Donalda Trumpa z prokremlowskimi podmiotami. No to już dość poważne zarzuty, biorąc pod uwagę kilkuletnią, krwawą wojnę w Syrii i na Ukrainie.

Działo się w tych dniach w Ameryce. W mediach rozpętała się burza. Doszło do w końcu do nieuniknionego i Manafort musiał zrezygnować z szefowania kampanii Donalda Trumpa. Paul Manafort był zatem tylko dwa miesiące szefem kampanii w Partii Republikańskiej. Nie mogło być zgoła inaczej skoro Manafort był problemem dla Trumpa od czasu ujawnienia informacji przez „NYT”. Jego błędem jako lobbysty i politycznego konsultanta, było nie wyjawienie wcześniej, że z Partii Regionów dostawał aż tyle pieniędzy. Nie wspominał również, czego dotyczyły jego usługi doradcze, choć jego powiązania z Wiktorem Janukowyczem były znane na długo przed tym, jak zaczął pracę w sztabie Donalda Trumpa. Jego odejście stało się więc kolejnym problemem dla Trumpa, jako kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nokaut był tak ciężki, że sztab w tym samym tygodniu, zmuszony był ogłosić nowy plan kampanii. Czytaj: ]]>http://niezalezna.pl/84956-kryzys-w-sztabie-donalda-trumpa-rezygnuje-szef-jego-kampanii]]>

Jak poważna była sytuacja niech świadczy wypowiedź Robby Mooka, szefa kampanii demokratycznej rywalki Trumpa do Białego Domu, Hillary Clinton. Mook wyraził opinię, że dymisja Manaforta nie wystarczy do rozproszenia wątpliwości co do Trumpa. Oświadczył wprost: „Fakt, że Manafort został odsunięty nie oznacza, że Rosjanie zostali odsunięci od tej kampanii. Donald Trump musi nam teraz wyjaśnić, w jakim stopniu ręka Kremla działa w centrum jego własnej kampanii wyborczej”.

 

Trzeci nokaut miał z założenia położyć Trumpa na deskach na amen. Trump nie miał się prawa z tego podnieść, a nawet gdyby jakimś cudem się z tego wykaraskał, miał już pozostać wrakiem do końca nie tylko starcia, ale i całej walki. 8 października 2016 r. światło dzienne ujrzało nagranie rozmowy Trumpa z pracownikami telewizji z 2005 roku, w której w wulgarnych słowach opowiadał, jak starał się nakłonić do seksu nowo poznaną kobietę. Naturalnie za Oceanem rozgorzała na nowo medialna burza wokół Donalda Trumpa, widziałby kto, jacy to Amerykanie purytańscy od razu sobie pomyślałem.

Na nagraniu Trump opowiada w rozmowie z Billym Bushem, gospodarzem telewizyjnego programu "Access Hollywood", o tym, jak podrywał niewymienioną z imienia i nazwiska, zamężną kobietę, chwaląc się, że „mocno się do niej dobierał”. Pada również stwierdzenie, że w późniejszym czasie kobieta zmieniła wygląd i kiedy znów się spotkali, miała „wielkie, sztuczne cycki”. Trump przyznaje również, że ma słabość do pięknych kobiet: „Po prostu zaczynam je całować. To (działa) jak magnes. Nawet nie czekam. I dodawał nawet bez skrupułów: A kiedy jesteś gwiazdą, one ci na to pozwalają. Możesz zrobić wszystko. Położyć rękę na jej c... Możesz zrobić wszystko”. Rozmowa została nagrana w czasie, gdy miliarder był już żonaty z obecną żoną Melanią. Nie wiadomo natomiast, kiedy miał miejsce opisany przez niego epizod. No cóż można powiedzieć, że Trump nieźle sobie w tej rozmowie pojechał po bandzie i teraz rzeczywiście przyszło mu się zbierać z desek, na które się właśnie całym swoim ciężarem obalił.

Tak czy siak Trump był w nielada tarapatach! Hillary już widziała się w Białym Domu, a nie jeden postawił zapewne kreskę na krewkim cawboyu. Nagranie wywołało bowiem za Oceanem prawdziwą, uzasadnioną burzę. Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan odwołał swój udział w wiecu z okazji dorocznego „Święta Jesieni” w stanie Wisconsin, gdzie miał po raz pierwszy pojawić się wspólnie z kandydatem. Również inni prominentni republikanie zaczęli dystansować się od miliardera i wycofywać zadeklarowane wcześniej poparcie dla niego. Pojawiły się nawet pogłoski, że Trump zrezygnuje z wyścigu do Białego Domu, a zastąpi go obecny kandydat na wiceprezydenta Mike Pence. Ja sam wstrzymałem w tych dniach oddech na chwilę! I wtedy stało się coś właściwie nadzwyczyjanego. Trump nadludzkim wysiłkiem podniósł się ze swoich życiowych upadków i znów mocno już poobijany, stanął dzielnie do walki. Przed kamerami zaś wyznał zupełnie szczerze: „Nigdy nie mówiłem, że jestem człowiekiem bez zarzutu, i nie udawałem, że jestem kimś innym, niż jestem. Powiedziałem i zrobiłem rzeczy, których żałuję. Słowa opublikowane dzisiaj, nagrane na wideo 11 lat temu, to jeden z tego przykładów. Ci, co mnie znają, wiedzą, że słowa te nie odzwierciedlają tego, jaki jestem. Powiedziałem to, zrobiłem błąd i przepraszam za to.”.

Po czym oświadczył, że nie zamierza rezygnować z dalszej walki o fotel prezydenta. To było naprawdę niesamowite i w całkiem mistrzowskim stylu, lecz co najważniejsze Amerykanie to uwielbiają. Trump to wyczuwał, wiedział i ostatecznie zdobył zaufanie zwykłych, z krwi i kości ludzi i wygrał.

Czytaj więcej na: ]]>http://www.rmf24.pl/raporty/raport-wybory-prezydenckie-w-usa-2016/fakt/news-burza-wokol-seksistowskich-wypowiedzi-donalda-trumpa-miliard,nId,2287778#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome]]>

No i wreszcie nastał ten niesamowity dzień, na który czekały dziesiątki miliony Amerykanów. Według oficjalnych wyników w głosowaniu powszechnym 8 listopada 2016 zwyciężył Donald Trump. Ciekawostką jest, że Hillary Clinton, uzyskała ok. 62 522 tys. głosów (48,03%), wobec ok. 61 195 tys. (47,01%) dla Donalda Trumpa. Jednakże rozkład głosów w poszczególnych stanach spowodował, że zgodnie z amerykańską tradycją, kandydat Republikanów powinien uzyskać 306 głosów elektorskich, a kandydatka Demokratów – 232. Głosowanie elektorów odbędzie się 19 grudnia.

10 listopada 2016 Donalda Trumpa przyjął w Białym Domu ustępujący prezydent USA Barack Obama. Spotkanie to zapoczątkowało proces przejęcia władzy prezydenckiej przez Donalda Trumpa, który planowo zakończy się wraz z zaprzysiężeniem 20 stycznia 2017 r. .

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

[...] Sprawił najbardziej zaskakującą niespodziankę w historii politycznej Ameryki, pokonując, choć z ledwością, swą przeciwniczkę reprezentującą Partię Demokratyczną, Hillary Clinton. [...]

Koalicja Trumpa uzyskała zwycięstwo dzięki głosom tych, którzy zazwyczaj nie głosują – było to ogromne powstanie klasy pracowników, w większości białych, aby położyć kres rządom liberalnych elit w Waszyngtonie. Pozostający początkowo w tyle kandydat Partii Konserwatywnej obiecał „osuszyć to bagno” , w jakim znalazł się narodowy kapitał, by „Amerykę znowu uczynić wielką” dla tych, którzy mieszkają poza enklawą Waszyngtonu. [...]

Hillary Clinton była kandydatką, która opowiadała się za status quo, czyli pozostawieniem obecnego stanu rzeczy; była kandydatką, która z pewnością kontynuowałaby drogę, jaką kroczył rząd Obamy, ponieważ obiecywała, że „zachowa jego dziedzictwo”. Trump przeniknął do tzw. blue wall [niebieskiej ściany], czyli do tych stanów, które tradycyjnie głosowały na Demokratów, jak Wisconsin, Pensylwania i Michigan, i by zdobyć kluczowe pole bitwy, potrzebował 270 głosów elektorskich w Kolegium Elektorów.

Trump wygrał w stanach, które tradycyjnie głosują na Republikanów, zwłaszcza na południu, i potrafił podbić kilka stanów, w których wygrał Barack Obama w roku 2012. Zwycięstwa w Pensylwanii, Ohio, na Florydzie, w Iowa i (prawdopodobnie) w Michigan zadały kłam większości narodowych sondaży, które przewidywały szybkie zwycięstwo Clinton, zaśmiano się w twarz medialnym ekspertom, którzy uważali, że prezydentura Clinton już jest przesądzona. Żaden z tych sondaży i żadna z prognoz nie brały pod uwagę „milczącej większości”, która popierała Trumpa, a w jeszcze mniejszym stopniu, że ta milcząca większość weźmie masowy udział w głosowaniu. [...]

Po raz pierwszy w historii wyborów w Stanach Zjednoczonych więcej ludzi było zdecydowanych głosować przeciwko kandydatowi drugiej partii, niż na to zasługiwał ich własny kandydat. Znakiem charakterystycznym walki wyborczej Trumpa i ulubionym adresatem była jego przeciwniczka, którą przedstawiał jako osobę skorumpowaną, przestępcę, nienadającą się na ten najwyższy urząd. Clinton walczyła o to, by utrzymać wiarygodność, pozostając w centrum zainteresowania mediów. Sytuację pogarszało to, że Trump powracał do Billa Clintona, poprzedniego prezydenta Stanów Zjednoczonych, wytykając mu zdrady małżeńskie i skandale seksualne. Zwolennicy Trumpa stali się jego zagorzałymi zwolennikami i ci zwolennicy poszli głosować masowo. Nazywamy ich „trumpistami”. [...]

Po długiej i bezwzględnej kampanii Trump wczesnym rankiem w środę zwrócił się do narodu z wieżowca swojego imienia na Manhattanie: „Nadszedł czas, abyśmy się zjednoczyli jako jeden naród – powiedział w swym wyjątkowo eleganckim i pełnym wdzięczności przemówieniu. – Zapomniani ludzie, mężczyźni i kobiety, nie będą już więcej zapomniani”. Na swym urzędzie Trump będzie wspierany, ale i krótko trzymany przez kontrolowany przez Republikanów Senat i Izbę Reprezentantów. Będzie pilnowany, by do Sądu Najwyższego nominował konserwatywnych sędziów, by obniżył podatki dla klasy średniej i by prowadził wojnę przeciwko „świętym krowom” ustanowionym przez liberalnych Demokratów, takich jak finansowana przez rząd aborcja. [...]

Cały artykuł opublikowany w czwartek 17 listopada 2016 r.  możesz przeczytać na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/170453,prezydent-trump.html

Vote up!
5
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1527791

Redaktor Dean Baquet w obszernej rozmowie na antenie National Public Radio w audycji Terry Grossa „Fresh Air” odpowiadał, jak to jest możliwe, że jego gazeta tak bardzo mylnie oceniła nastroje wyborców i przez to nie była w stanie przewidzieć zwycięstwa Donalda Trumpa.

Redaktor naczelny „The New York Timesa” przyznał, że jego gazeta i inne wpływowe media nie rozumieją pobożności i tego, że religia może tak motywować ludzi do działania, zwłaszcza w Ameryce. Baquet stwierdził zatem: „Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wiele niepokoju jest w kraju i nie mieliśmy pojęcia, w jak dużym stopniu ten lęk może wpłynąć na wybory. Szef „NYT” dodał, że nie tylko jego gazeta, ale także wszystkie główne koncerny medialne w Waszyngtonie czy Nowym Jorku nie doceniły ogromnej roli, jaką wciąż odgrywa w życiu ludzi religia.”.

Co ciekawe i ważne Baquet przyznaje otwarcie, że Amerykanie b. chcieli tej zmiany, gdy mówi: „Pisaliśmy wiele o lęku w Ameryce. Zrobiliśmy nawet serię artykułów pt. ‘Niespokojna Ameryka’, ale nie byliśmy w stanie uchwycić ogromu tego niepokoju. I nie potrafiliśmy dostrzec, w jak wielkim stopniu ten lęk może wpłynąć na wybory (...) Mógłbym wyciągnąć 25 artykułów, które opowiadają o tym, ale byłbym nieszczery, gdybym powiedział, że te historie sumują się na silny portret gniewnego elektoratu. Elektoratu, który po prostu chciał zmiany.”.

Następnie redaktor naczelny zamyśla się i rozważa dlaczego ludzie poważnie traktują religię, bije się we własne piersi i mówi: „Sądzę, że nowojorskie i waszyngtońskie siedziby głównych koncernów medialnych nie są religijne i nie rozumieją motywacji religijnych. Mamy jedną wspaniałą dziennikarkę religijną, ale ona jest jedyna. Nie doceniamy roli religii w życiu codziennym ludzi. I myślę, że mamy na tym polu wiele do zrobienia. Myślę, że są to rzeczy, które trzeba poprawić. Trzeba stać się bardziej kreatywnym, aby zrozumieć ten kraj.”.

Cały artykuł możesz przeczytać na stronie: http://www.pch24.pl/naczelny-new-york-times-nie-rozumie--dlaczego-religia-wciaz-motywuje-do-aktywnosci-spolecznej,48005,i.html#ixzz4SnMUCY2G

 

Vote up!
4
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1527812

Krótko po tym jak w świat poszła informacja, że Gen. James „Wściekły Pies” Mattis obejmie funkcję Sekretarza Obrony USA, wielu natychmiast zaczęło spekulować, co to może oznaczać. Niektórzy sądzili nawet, że ta wiadomość wywoła nerwowe reakcje Kremla. Gen. Mattis znany jest jako zdeklarowany krytyk polityki resetu, poza tym miał niezwykle ostro wypowiadać się na temat działań Rosji w ostatnim czasie. Nowy szef Pentagonu od lat nie ukrywa bowiem swojej niechęci w stosunku do Władimira Putina i Federacji Rosyjskiej podkreślając, że jedną z głównych intencji Kremla w ostatnim czasie jest „chęć rozbicia NATO”.

Wielokrotnie w swoich wypowiedziach podkreślał też, że Rosję pomimo zakrojonej na szeroką skalę kampanii propagandowej i dezinformacyjnej cały czas należy traktować jako jedno z największych zagrożeń zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i wielu najbliższych sojuszników USA w Europie. Tymczasem sam Prezydent Elekt Donald Trump miał o nim powiedzieć: „To postać najbardziej zbliżona do generała Pattona.”.

Udział w tej żywej dyskusji wziął także wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki, który mówił: „To dobry wybór, jeżeli doświadczony generał pamiętający, kto był sojusznikiem amerykanów w Iraku i Afganistanie, a byli nim w sporej ilości Polacy. W jednym z tych państw nawet Polacy zarządzali jednym z kontyngentów wojskowych, że właśnie taka osoba będzie szefem Pentagonu. To potwierdza, że Donalda Trumpa, wbrew temu hejtowi, wbrew różnym plotkom, instytucjom będą otaczać fachowcy, którzy dają gwarancję, ze w tych sprawach, które dla Polski są najważniejsze, czyli bezpieczeństwo i polityka zagraniczna, będą ludzie którzy chodzą po ziemi i mają doświadczenie. W związku z tym, ten cały hejt mówiący o tym, że Donald Trump jest niedoświadczony i będzie ‘jak dziecko we mgle’ - widać wyraźnie, że była to propaganda Clinton, jej sztabu, a nie fakty.”.

Cały artykuł jest na stronie:

http://niezalezna.pl/90164-propaganda-clinton-legla-w-gruzach-co-faktycznie-oznaczaja-pierwsze-decyzje-trumpa

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1528084

Według medialnych doniesień, prezydent elekt Donald Trump zwrócił się do Sylvestra Stallone z propozycją powierzenia mu stanowiska administracji. Informacja pochodzi od „Daily Mail”. Podobno gwiazdor od dawna jest przyjacielem Trumpa i jest bardzo podekscytowany tą propozycją, gdyż od dawna rozważał zaangażowanie się w politykę. Gazeta twierdzi, że filmowy „Rambo” miałby kierować National Endowment for the Arts (NEA). To federalna agencja wspierająca kulturę i sztukę (głównie finansowo).

Do tej pory Donald Trump nominował kongresmena Ryana Zinke na ministra spraw wewnętrznych. Oto szczypta wiadomości o nim z rmf24.pl.: „Zinke jest republikańskim kongresmenem z Montany; na wczesnym etapie kampanii wyborczej poparł Trumpa, a jego rywalkę Hillary Clinton nazwał antychrystem. Zinke, tak jak prezydent elekt, sceptycznie odnosi się do konieczności walki z ociepleniem klimatu i wybór ten zapowiada raczej antyekologiczną politykę energetyczną”.

Donald Trump nominował ponadto: emerytowanego generała Keitha Kelogga i Monicę Crowley z Fox News na członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Kellogg jest weteranem wojny w Wietnamie i po przejściu na emeryturę pracował w sektorze prywatnym. Z kolei Crowley to polityczna komentatorka Fox News. Ich przełożonym będzie emerytowany generał Michael Flynn, którego Trump widzi na stanowisku doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Artykuł dostępny na stronie: http://www.pch24.pl/sylvester-stallone-w-administracji-donalda-trumpa--gwiazda-duzego-ekranu-w-roli-speca-od-sztuki,48093,i.html#ixzz4T1zzyAsA

 

Pisałem zatem w komentarzu:

Super decyzja Prezydenta Elekta Donalda Trumpa. Sylvester Stallone to nie tylko wielkiego formatu aktor, człowiek wielce doświadczony na różnych polach, ale przede wszystkim facet który ma jaja. Cholernie mnie ta decyzja ucieszyła i oby tak dalej!

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1528085

Świat odetchnął z ulgą! Elektorzy wybrali w poniedziałek 19 grudnia 2016 r. Donalda Trumpa na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przypieczętował to późnym popołudniem czasu lokalnego Teksas, gdzie Trump otrzymał jeden z gwarantujących mu zwycięstwo 270 głosów. Nie obyło się bez protestów.

Nowojorski miliarder w wydanym oświadczeniu stwierdził, że: „Wybory reprezentują ruch, możliwy dzięki milionom ciężko pracujących mężczyzn i kobiet w całym kraju.”. Następnie dodał i podkreślił: „W rezultacie tego historycznego kroku można oczekiwać świetlanej przyszłości.” . Chociaż nie wymaga tego ani konstytucja USA, ani prawo federalne, elektorzy głosują na ogół na kandydata, który zwycięża w ich stanie. Wśród 36 republikańskich elektorów w Teksasie nie było jednomyślności. W atmosferze kontrowersji znaczonych opiniami, że Trump nie nadaje się na prezydenta i stanowi zagrożenie dla kraju jeden z elektorów oddał głos na gubernatora Johna Kasicha z Ohio, a drugi na byłego kongresmena z Teksasu Rona Paula. Z kolei w Maine jeden z elektorów nie poparł na Clinton, lecz jej rywala w prawyborach senatora Berniego Sandersa. Informcję podał RP, PAP

 

Vote up!
1
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1528433

Były sekretarz stanu, politolog i osoba wciąż bardzo wpływowa wśród amerykańskich elit kierujących polityką zagraniczną - Henry Kissinger - po raz kolejny przychylnie wypowiedział się o prezydencie-elekcie. Jego zdaniem Trump ma szansę zapisać się w historii USA jako „bardzo znaczący prezydent”.

W wywiadzie dla „Face the Nation”, wyemitowanym w niedzielę przez stację CBS, twórca polityki odprężenia wobec Chin, z drugiej strony człowiek współodpowiedzialny wraz z prezydentem Nixonem za bombardowanie neutralnej Kambodży, gdzie miały znajdować się bazy wietnamskich komunistów,  przyznał Trumpowi „ogromny kredyt zaufania”. Kissinger chwalił go za dobrą analizę sytuacji amerykańskiej, opracowanie właściwej strategii i zwycięstwo w wyborach, nawet wbrew kierownictwu Patii Republikańskiej.

Kissinger powiedział nawet o Trumpie: „Nie myślałem o nim jako o kandydacie na prezydenta do momentu, aż się nim stał.”. I dalej tak mówił były sekretarz stanu i doradca ds. obrony Nixona: „Teraz jego zadanie będzie polegać na zastosowaniu tej samej umiejętności do sytuacji międzynarodowej.”.

Tłumaczył przy tam oryginalność amerykańskiej polityki, mianowicie że „Trump jest zjawiskiem, jakiego zagranica nie widziała”. Wg byłego sekretarza stanu, obecnie na świecie dokonują się ważne zmiany i to może być „niezwykła okazja” dla prezydenta, który „może przejść do historii jako bardzo znaczący prezydent”. [...]

Kissinger ostrzegał też: „Jedną z najtrudniejszych rzeczy jest rozróżnienie rutynowych problemów od kwestii zasadniczych, które przynoszą skutki w dłuższej perspektywie. Dlatego prezydent nie powinien dać się wciągnąć w walkę biurokratów w kwestiach marginalnych.”. [...]

Kissinger, który już kilkakrotnie spotkał się z Trumpem po wyborach stwierdził, że polityka zagraniczna prezydenta-elekta będzie bardziej polegać na instynktach niż teorii. Wyjaśnił to tak: „Myślę, że działa przez rodzaj instynktu, który jest inną formą analizy niż moja, bardziej akademicka.”. [...]

Cały artykuł dostępny na stronie: http://www.pch24.pl/henry-kissinger-chwali-donalda-trumpa--moze-zmienic-dzieje-swiata,48165,i.html#ixzz4TMeGjm2v

 

Vote up!
1
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1528437

Dobra robota! Dziekuję i pozdrawiam!

Vote up!
1
Vote down!
0

viki

#1528444

Prezydent Elekt Donald Trump kontynuuje zwyczaj częstego komunikowania się z wyborcami za pośrednictwem mediów społecznościowych. W ostatnim czasie zaatakował poirytowany Obamę, napisał na Twitterze: „Robię, co mogę, by ignorować wiele prowokacyjnych oświadczeń i przeszkód ze strony prezydenta O. Myślałem, że to będzie płynne przekazanie władzy – NIE!”.  Jednak nie sprecyzował swoich zarzutów. Niektórzy sądzą także, że miał na myśli m.in. niedawne przechwałki Baracka Obamy, że gdyby tamten sam startował w niedawnych wyborach prezydenckich, pokonałby kandydata Republikanów.

Trump w mocnych słowach skomentował natomiast fakt, iż administracja Obamy nie zablokowała uchwalenia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ krytycznej wobec Izraela rezolucji, dotyczącej osadnictwa żydowskiego na terenach palestyńskich. Prezydent Elekt ocenił krok obecnych władz Stanów Zjednoczonych jako akt „totalnej pogardy” wobec Tel-Awiwu. Nawiązał też do dawnej przyjaźni obu państw i wysłał słowa zachęty, oznaczające równocześnie zapowiedź zmiany kursu. Powiedział wprost: „Izraelu, bądź silny! 20 stycznia szybko się zbliża”. Wymieniona data to moment, w którym Trump obejmie oficjalnie swoje rządy.

Cały artykuł dostępny na stronie: http://www.pch24.pl/dyplomacja-twitterowa--trump-skarzy-sie-na-obame-i-zapowiada-proizraelski-zwrot-,48386,i.html#ixzz4UFfq5ly6

Pisałem zatem na gorąco w komentarzu:

Możliwe że mamy doczynienia z zemstą środowisk lewicowych i liberalnych za klęskę ich pupilki Hillary. Dla ludzi myślących nie podlega wątpliwości, że część wpływowych grup żydowskich, tych tradycyjnych poparła w wyborach Trumpa. Co by nie mówić o Żydach szanują swoją religię i są wierni swojej judaistycznej tradycji. Całkiem możliwe, że widząc co dzieje się z USA za rządów Obamy i jego zdemoralizowanej kliki, po prostu chcieli położyć skuteczną tamę temu zepsuciu, które rozwijało się w Ameryce w tempie zastraszającym. Ideologia gender przeraża, to jest jak postępujący, pełzający armagedon! Ludzie w Stanach powiedzieli dość temu. Doskonale wyczuł to Donald Trump i stanął na czele, tego zdrowego, oddolnego Ruchu Amerykanów, wiernych zdrowym, ludzkim wartościom. Nic zatem dziwnego, że Prezydent Elekt bierze teraz w obronę Izraela. To głębsza i szersza polityka, zwalczania wszelkiego zepsucia płynacego z nowych zagrożeń w tym z gender.

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1529168

Amerykański Prezydent Elekt, Donald Trump zdecydował o odwołaniu wszystkich ambasadorów mianowanych przez ustępującego prezydenta, Baracka Obamę. Mają oni ustąpić do dnia inauguracji Trumpa, czyli do 20 stycznia. Trumpowi zależy, by ambasadorzy opuścili stanowiska jak najszybciej. Dlatego nie wyraził zgody na żadną zwłokę. Ta niechęć do rozważenia poszczególnych przypadków, by ustanowić ewentualny wyjątek od reguły, jest niezgodna z protokołem – zwracają uwagę obserwatorzy. Ale, jak podkreśliła telewizja Fox News, ekipa Obamy w podobny sposób przejmowała władzę.

Trump nominował już ambasadora w Chinach, gubernatora stanu Iowa Terry Branstada oraz ambasadora Izraela, adwokata Davida Friedmana. To jednoznaczny i b. czytelny znak, które pola wielkiej polityki, będą pod szczególną uwagą nowej admnistracji Amerykanów. Polecenie, by ambasadorzy opuścili stanowiska do 20 stycznia może, w opinii gazety „Time”, doprowadzić i do tego, że niektóre ambasady będą przez kilka miesięcy w ogóle nieobsadzone. Nominat musi bowiem uzyskać zgodę senatu. Jednakże jak powiedział tygodnikowi współpracownik Donalda Trumpa, jego zarządzenie nie jest motywowane politycznie, ani nie jest przejawem złośliwości, ale wynika z trzymania się przyjętego harmonogramu. (Źródło: kresy.pl/Interia.pl ged)

Cały artykuł jest dostępny na stronie: http://www.pch24.pl/trump-odwoluje-ambasadorow-mianowanych-przez-obame--maja-ponad-tydzien-na-opuszczenie-placowek-,48637,i.html#ixzz4VCNgMAUx

 

Pisałem zatem na gorąco w komentarzu:

Super! Trump sprząta po Obamie. Nic lepszego nie mogło nas na ten moment spotkać. Obama i jego 8 lat nieszczęsnej prezydentury, to b. niekorzystny czas dla Ameryki i dla całego świata, w tym dla Polaków. Bogu niech będą dzięki z synowską ufnością, że ten czas się zakończył, a Clintonowa nie nastała po tym Obamie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1530024