Berlin kontra Waszyngton

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

Tocząca się od dawna, z różnym nasileniem, niemiecko-amerykańska wojna buldogów pod dywanem raptownie wyszła na jaw, bo dywan się skończył.

We wtorek 5 grudnia minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel z SPD, podczas konferencji poświęconej polityce międzynarodowej zorganizowanej w Berlinie przez Fundację Körbera, orzekl, iż globalna dominacja USA powoli przechodzi do historii, a zatem „musimy być w stanie definiować nasze własne stanowisko ukierunkowane na nasze własne interesy, a jeśli zajdzie potrzeba nawet w partnerstwie nakreślić czerwoną linię”.

W ocenie szefa niemieckiej dyplomacji, od czasu objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa, administracja Stanow Zjednoczonych przestała postrzegać świat jako połączoną różnymi więzami globalną społeczność. Zgodnie z hasłem „America First”, Waszyngton  widzi teraz świat jako arenę, na której zmagają się państwa,  podmioty ponadnarodowe i firmy walcząc o prymat z myślą o własnych korzyściach. W rezultacie Stany Zjednoczone tracą zdolność modelowania wydarzeń światowych i „wycofują” się z roli gwaranta zachodnich wartości i protektora europejskich interesów w sferze bezpieczeństwa i gospodarki, czyli kanonów ustalonych po II Wojnie Światowej przez George’a Marshalla. 

„Obserwujemy osłabioną projekcję Stanów Zjednoczonych w porządku politycznym” i ta nieobecność staje się - w ocenie Sigmara Gabriela - coraz bardziej niebezpieczna, gdyż w powstającą próżnię wpychają się już Rosja na Bliskim Wschodzie  i Chiny w Afryce. Pod rządami Trumpa, Niemcy straciły status kraju o specjalnym znaczeniu i są uważane za jednego z wielu partnerów. Zmusza to Berlin do działania. Niemcy powinny pozbyć się  powojennych ograniczeń i bardziej odważnie prowadzić politykę bezpieczeństwa. „Niemcy nie mogą sobie pozwolić na czekanie, aż Waszyngton podejmie decyzje, albo tylko reagować na amerykańskie decyzje. Musimy sami określać własne stanowisko i powiadamiać naszych sojuszników, kiedy limit naszej solidarności zostanie osiągnięty.”

Unia Europejska przetrwa tylko wowczas, kiedy sama będzie określać swoje interesy i korzystać w pełni z własnej siły. Niemcy wspólnie z Francją muszą zadbać o interesy Europy – stwierdził Gabriel i jako przykład konfliktu interesów podał sankcje wobec Rosji przyjęte latem przez Kongres USA. Sankcje te uderzają w rurociągi, co w końcowym efekcie odbije się negatywnie na dostawach energii dla Niemiec. Gabriel dodał, że jeśli szuka się bezpieczeństwa i stabilizacji, to na dłuższą metę jest to możliwe tylko z Rosją, a nie przeciwko niej. Niemcy wprawdzie nie mogą prowadzić polityki wschodniej na własną rękę, ale mogą kształtować skuteczną politykę wschodnią razem z należącymi do  NATO państwami Europy Środkowej i Wschodniej tworząc  „wspólną politykę europejską” – sugerował Sigmar Gabriel.

Dotychczas podobne oceny, zalecenia i prognozy były w Niemczech wypowiadane półgębkiem przez publicystów, ekspertów i polityków drugiego i trzeciego sortu. Można je było odnotować i nie przywiązywać do nich większej wagi. Tym razem wypowiedział się szef dyplomacji, czyli należy jego słowa rozumieć jako strategiczny program polityki zagranicznej Berlina.

Odpowiedź Waszyngtonu przyszła po kilkunastu godzinach. Podczas przyjęcia po spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów NATO w Brukseli, w środę 6 grudnia, amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson stwierdził, że Rosji nie można  traktowa jako partnera i nie może być mowy o znormalizowaniu stosunków z Rosją, aż Moskwa nie przestanie wspierać separatystów na Ukrainie i nie zwróci Krymu. Kreml "nieustannie prowadzi wojnę hybrydową" – podkreślił Tillerson - oraz usiłuje destabilizować Zachód  przez hackerskie penetrowanie zachodnich instytucji oraz internetowe kampanie dezinformacyjne. Takie działania to  "poważne przeszkody na drodze do normalizacji naszych stosunków wzajemnych" – podsumował szef amerykańskiej dyplomacji i zwrócił uwagę, że podczas zakończonej właśnie ministerialnej konferencji pogląd ten podzielała większość szefów resortów spraw zagranicznych krajów członkowskich NATO.

Pełne dyplomatycznej finezji wskazanie Berlinowi miejsca w szeregu nie zmienia niepokojącego wymiaru niemieckich ambicji. Niepokojącego, a może nawet groźnego, zwłaszcza dla Polski. To do naszego kraju można odnieść ubolewania nad utratą specjalnego statusu, która zmusza Niemcy do działania. Do Polski można też odnieść narzekania na sankcje uderzające w projekt Nord Stream 2 z amerykańsko-polskim kontraktem na dostawy skroplonego gazu w tle. Niebezpieczne dla Polski są też sugestie kształtowania przez Niemcy „wspólnej polityki europejskiej” wobec Rosji.  W wizji Gabriela kształtowanie to mają prowadzić wspólnie Berlin i zwasalizowany Paryż razem z należącymi do  NATO państwami Europy środkowo-wschodniej, czyli partnerami USA i Polski w koncepcji Międzymorza. Całość zaprezentowanej strategii zwiastuje intensyfikację niemieckich wysiłków dla wyparcia Stanów Zjednoczonych z Europy. Z czterech mocarstw, które po II wojnie światowej podzieliły III Rzeszę na strefy okupacyjne, Wielka Brytania wycofuje się za kanał, zadłużoną Francję tylko Niemcy moga wykupić a z Rosją Berlin pragnie dogadac się i współpracować. Zostały Stany Zjednoczone oraz coraz bliższa im Polska, dla której układ ten zapowiada nasilenie wszelkiego rodzaju nacisków i szykan, tak za pomocą pro-niemieckich aktywów wewnątrz Polski jak pośrednią drogą poprzez niemieckie marionetki w Brukseli. 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)