Kraina szczawiem płynąca

Obrazek użytkownika prawymsierpowym.pl
Humor i satyra

Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami i tysiącami jezior odnajdujemy krainę, która zimą przykryta jest białym puchem. Wiosną porośnięta jest szczawiem, z którego MANIFY (tak określa się kobiety zamieszkujące tę krainę) przyrządzają przepyszną zupę, mającą niemal te same właściwości co sok z gumijagód. Talerz zupy szczawiowej wystarczy, żeby otrzymać nadludzką moc na cały dzień. Skoro świt, manify udają się na pobliskie łąki, ażeby uzbierać pełne naręcza zieloniutkiego, soczystego i mokrego od rosy szczawiu. Muszą to zrobić tuż przed tym jak SŁOŃCE PERU na dobre wzejdzie nad tę krainę, bo później szczaw traci swoje leczniczo-witalne właściwości. Następnie udają się manify do swoich chatek i tam gotują zupę szczawiową. Zapach gotującej się potrawy unosi się po całej krainie. Domek w domek gotuje to samo, a dymek w dymek łączy się aż miło.

Gotowały manify zupki szczawiowe dla swoich PARTNERÓW, którzy parali się dożynaniem różnych watah grasujących po tej krainie. Szczególnie upatrzyli sobie WATAHY DZIKICH KACZEK, które ciągle posługiwały się jakimś nieznanym dla nich kluczem. Partnerzy manif głowili się wiele lat, co też mają na myśli kaczki i ta zagadka spać im nie dawała po nocach. Brali TABLET(ki), zażywali DOPALACZE, niektórzy nawet MARYŚKĘ (prawdopodobnie nie była to manifa) brali w obroty. Kacze klucze doprowadzały partnerów do furii i szału. Jedynie zupa szczawiowa była w stanie uspokoić ich skołatane nerwy. Kaczki ze swym tajemnym kluczem zawsze okazywały się sprytniejsze. Pomyśleli partnerzy zjednoczyć wszystkie swoje siły i stanąć na platformie, żeby się policzyć. Na każdą kaczkę miał przypaść jeden partner. Na swą platformę postanowili ściągnąć dziwnego stwora, który znał kaczki od podszewki, bo swego czasu znał klucz. Ten stwór, ubrany w turban pochodził z dalekiej krainy, w której żyli dziwni osobnicy ubrani w długie szaty i ozdobieni w długie brody. Postanowili przygarnąć go jednak, ponieważ poziom desperacji partnerów zebranych na platformie był już tak duży, że chwytali się każdej brzytwy. Dla oszukania wrogich kaczek postanowili partnerzy powołać na swojego szefa Donalda. Miał to być gest dobrej woli w stosunku do kaczek, ażeby sposobem je wziąć. Wszystko to miało zmylić czujność kaczek. Nie dały się jednak kaczki nabrać na to wszystko, bo zawsze działały według swego klucza. Imali się różnych sposobów partnerzy Donalda. Postanowili nawet swego czasu spalić kota, żeby zastraszyć kaczki. PALIKOT stał się symbolem zastraszania kaczek. Te jednak dalej były nieugięte. Miały swój klucz i ciągle działały według niego. Palikot wysyłał na kaczki różne małpki, małe i duże, różowe i tęczowe. Nic to jednak nie dawało. Nawet małpa w czerwonym nie była w stanie zbić z tropu kaczek. Sprytne były te kaczki niesamowicie. Wśród partnerów krążyła legenda, że to kaczki ukradły księżyc. Nie wiadomo jednak, czy tablet(ki) tak na nich działały, bo chęć poznania klucza kaczek przysłaniała im wszystko. Kolejne spotkania na platformie kończyły się fiaskiem. Postanowiono użyć czarów i jeden z partnerów udał się na drzwiach od stodoły, by obejrzeć z lotu ptaka krainę, nad którą mieszkali. Być może kaczki dlatego były sprytniejsze, bo potrafiły bujać w obłokach, pomyśleli. Udał się więc jeden z nich, by zobaczyć jak to wszystko wygląda z perspektywy kaczek. Krążył nad tą krainą i krążył, aż w końcu wylądował w pewnej małej WSI. Tam przywódcą całej bandy był G(u)RU, tam też był Główny Zarząd Wywiadowczy. Mieszkał on w BUDZIE i tam postanowił zostać bohater, który przyleciał na drzwiach od stodoły. Zaprzyjaźnił się ze stworami ze WSI, bo wiedział, że mają oni możliwości poznania klucza, o którym tak marzyli jego ziomale z platformy.

GuRU przekazał wiadomość, że kluczem do sukcesu jest zmienić WAJCHErt. Wiedział o tym nawet ŻAK (kryptonim operacyjny ZIGI). W ten oto sposób narodził się pomysł, żeby nie od razu załatwić kaczki, ale najpierw załatwić je propagandą rozlewającą się od tej WSI aż do krainy szczawiem porośniętej. Zapadła strategiczna decyzja, aby młodych, zdrowych i silnych mężczyzn wysłać na ZIELONĄ WYSPĘ, albo jeszcze lepiej, za WIELKĄ WODĘ, by ci nie mogli szybko wrócić do krainy szczawiem pachnącej. Dla całej reszty postanowiono urządzić swoiste igrzyska, w której to główną rolę odgrywać miały złe kaczki. Kabarety o kaczkach zaczęły robić furorę w tej krainie. Wszyscy niemal polowali na kaczki, które stały się symbolem wszystkiego co najgorsze. Wmówiono, że to dzięki kaczkom w szczawiowym kraju zniknęła B(l)IDA. Wmówiono wszystkim w tej krainie, że o szóstej rano zamiast kukułek w zegarach pojawiały się kaczki za drzwiami. A wszyscy to łykali niczym lekoman TABLET(ki). Kaczki znalazły się w głębokiej defensywie, bo zewsząd czyhało niebezpieczeństwo. C.d. na:

]]>http://prawymsierpowym.pl/index.php/2013/03/za-gorami-za-lasami/#more-1430]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)